Oceny piłkarzy Legii za mecz z Cracovią - moc defensywy
25.11.2020 11:20
Gra zespołu 6 (6,38 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Zgodnie z oczekiwaniami oba zespoły przystąpiły do meczu skupione przede wszystkim na defensywie i przyjmowały rywali na własnej połowie, a ponieważ w polskiej lidze ciężko idzie drużynom z budowaniem ataku pozycyjnego, sytuacji podbramkowych było niewiele. Te nieliczne, powstawały głównie po kontratakach. Cracovia miała w sumie dwie niezłe okazje z akcji, legioniści niewiele więcej. Oba zespoły próbowały też strzałów z dystansu, ale bez większych efektów. Trochę zamieszania robiły też stałe fragmenty gry. Generalnie mecz toczył się w wolnym tempie, a z boiska często wiało nudą. Przez pierwszą godzinę lepiej radzili sobie w tym meczu legioniści, mieli więcej okazji do objęcia prowadzenia i co ważne, jedną z nich zdołali wykorzystać. Po przymusowym zejściu Waleriana Gwilii i przejściu Legii na grę dwoma napastnikami, co nie było najlepszą decyzją trenera Czesława Michniewicza, inicjatywę przejęli gospodarze. Ale legijna defensywa była tego dnia nie do przejścia. Kapitalne zawody rozgrywał Igor Lewczuk, dzielnie sekundował mu Artur Jędrzejczyk i para bocznych obrońców, bardzo dobrze wspierał też obrońców Andre Martins. Niestety z przodu poza Luquinhasem i podłączającym się niekiedy do akcji ofensywnych Martinsem, Legia tego dnia nie miała zbyt wiele kreatywności. W tej sytuacji piłkarzy ofensywnych wyręczyli boczni obrońcy, których akcja przyniosła zwycięskiego gola. W futbolu istotne są punkty, a nie wrażenia artystyczne, a mistrzowie Polski ostatnio punktują z niezwykłą regularnością, pomimo iż ich gra ofensywna z pewnością oczu cieszyć nie może. Szczelna defensywa jednak jest równie ważna, można się nią nie zachwycać, ale trzeba ją z pewnością doceniać. A często mamy wrażenie, że piłkarze odpowiadający za destrukcję, o ile nie strzelą gola, są zauważani tylko wtedy, gdy akurat raz na kilka spotkań coś zawalą.
Cezary Miszta 6 (6,74 - ocena Czytelników). Miał do obrony dwa średnio trudne strzały, z którymi poradził sobie bez zarzutu, dwa razy też dobrze wyszedł do piłki na przedpole. Znacznie większe problemy sprawiały mu dośrodkowania, zwłaszcza po stałych fragmentach gry, było ich bardzo dużo i przy dwóch popełnił błąd - raz minął się z piłką, raz piąstkował zbyt krótko. Oprócz gry w powietrzu do poprawy ma też grę nogami, bo co trzecie jego wybicie nie trafiało do żadnego z legionistów. Nie ma podstawy ani do podnoszenia oceny, ani do jej obniżania.
Josip Juranović 7 (7,27). Bardzo solidna gra w defensywie, Cracovia prawą stroną Legii w ogóle nie była w stanie przebić się pod bramkę mistrzów Polski. Spokojnie i rozsądnie też operował piłką mając niewiele strat. Raz też uratował zespół przed utratą gola po błędzie Miszty. Do akcji ofensywnych włączał się rzadko, ale jak już to robił, to było groźnie pod bramką Cracovii. Asystował przy golu Mladenovicia, potem po jego kombinacji z Martinsem Portugalczyk miał dobrą okazję do podwyższenia wyniku. Bardzo solidny mecz reprezentanta Chorwacji, widać że jest w dobrej formie. Nawet bez tej asysty bylibyśmy zadowoleni z jego gry. Pamiętając jego słaby początek sezonu, trudno było przypuszczać, że stanie się podstawowym piłkarzem nie tylko Legii, ale również reprezentacji wicemistrzów świata.
Igor Lewczuk 8 (6,64). Pan profesor. Powrót człowieka-skały. Lewczuk imponuje formą od dłuższego czasu, ale z Cracovią zagrał najlepiej w całym sezonie. Był nie do przejścia, asekurował do tego prawą flankę, wygrywał wszystkie pojedynki, nie popełnił ani jednego błędu, do tego blokował strzały z dystansu. Jeśli ktoś ciągle chce odsyłać Lewczuka na emeryturę, to stoper Legii pokazał po raz kolejny, że wieloletnie doświadczenie na pozycji środkowego obrońcy to ogromny atut, a nie wada. W naszej opinii był nawet kandydatem do miana najlepszego zawodnika meczu.
Artur Jędrzejczyk 7 (6,60). Podopieczni Michała Probierza jak zwykle grali mnóstwo dośrodkowań, ale w niedzielę wszystkie w powietrzu zgarniał kapitan Legii. Obojętne, czy rywal był przy nim, czy nie, i tak piłka grana przez gospodarzy górą padała zawsze łupem „Jędzy”. Nikt nie przejął tyle piłek co Jędrzejczyk i nikt też nie zablokował tylu strzałów. W odróżnieniu od Lewczuka popełnił jednak jeden błąd, gdy doskonałą sytuację miał w 60. minucie van Amersfoort, Holender na szczęście uderzył nad bramką, stąd ocena kapitana Legii jest niższa niż Lewczuka, niemniej był to naprawdę dobry mecz „Jędzy”.
Filip Mladenović 8 (8,25). Zaczął mecz źle, bo to on odpuścił krycie Fiolicia w 5. minucie, na szczęście Chorwat uderzył zbyt lekko i Miszta sobie z tym uderzeniem poradził. Sporo też miał w początkowej fazie meczu strat, ale im dłużej trwał mecz, tym pewniej Serb prezentował się na boisku. Imponował bieganiem od bramki do bramki, żaden z legionistów nie biegał tak szybko do kontrataków i przyniosło to efekty. Przy pierwszej doskonałej sytuacji po podaniu od Martinsa trafił w poprzeczkę, za drugim razem bezbłędnie uderzył między nogami bramkarza. Był to gol, który rozstrzygnął losy meczu. Znów mieliśmy pewne zastrzeżenia do gry defensywnej Mladenovicia, bo w drugiej połowie raz jeszcze dał się ograć, ale bez Serba nie byłoby w niedzielę trzech punktów. Widać, że jest w formie, pokazuje i to i w klubie i w reprezentacji.
Andre Martins 7 (7,10). Wygląda na to, że jest szansa, byśmy wreszcie odzyskali Martinsa z czasów Ricarda Sa Pinty. Portugalczyk znakomicie wspierał obrońców często wracając pod własną bramkę i asekurując stoperów, a do tego pokazywał spokój i dokładność w rozegraniu, brał na siebie ciężar wyprowadzania piłki i podłączał się do akcji ofensywnych. Po jego doskonałym podaniu Mladenović trafił w poprzeczkę, sam Martins też miał jedną okazję na zdobycie bramki. Dobry mecz Portugalczyka, który jako jedyny w niedzielę ze środkowych pomocników potrafił przenieść ciężar gry pod bramkę rywala.
Walerian Gwilia 5 (4,84). Nie wzbudza najczęściej naszych zachwytów w tym sezonie gra Gwilii i nie inaczej było w niedzielę. Mało miał strat, ale i mało udanych przerwań akcji w obronie, dość powolne wyprowadzanie piłki i sporo niedokładności na połowie przeciwnika. Oddał jeden strzał, ale został zablokowany. Jedyne, co nam się podoba, to cofanie się do obrońców przy rozpoczynaniu budowania akcji, u trenera Michniewicza robią to wszyscy środkowi pomocnicy, dzięki czemu nie oglądamy „lagi na Pekharta”, długie zagrania stoperów są rzadkością. To od Kapustki i Gwilii rozpoczęła się kontra, która przyniosła Legii gola. Co się stanie, gdy się ten schemat zmieni, było najlepiej widać po zejściu Gruzina wskutek kontuzji. Po wejściu drugiego napastnika brakło jednego zawodnika w środku pola i Legia zaczęła grać zdecydowanie gorzej. Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, a potem do lepszej formy, bo był to niestety kolejny mocno przeciętny występ Gwilii.
Bartosz Kapustka 5 (5,87). Po dobrym meczu z Lechem przyszedł zdecydowanie słabszy mecz w Krakowie. Kapustka znacznie lepiej prezentował się od Gwilii w destrukcji, ale gorzej w rozgrywaniu, grał bardzo niedokładnie i stracił dwa razy więcej piłek niż Martins i Gwilia razem wzięci. Miał niezłą okazję, gdy w zamieszaniu mógł dobić piłkę głową do bramki, ale jej nie wykorzystał. Najbardziej chaotyczny gracz Legii w niedzielnym meczu, ale to co zepsuł z przodu, często naprawiał w obronie, dlatego oceniamy jego występ podobnie do Gruzina.
Paweł Wszołek 5 (5,49). Poza wywalczonymi rzutami rożnymi i jedną niewykorzystaną stuprocentową okazją po zgraniu Pekharta, osiągnięcia Wszołka w ofensywie były w niedzielę mizerne. Raz tylko przedarł się pod pole karne, ale niezbyt dokładnie dograł. Skrzydłowy Legii bardzo dużo natomiast pracował w obronie, znakomicie uzupełniał się z Juranoviciem, dzięki czemu lewa strona Cracovii została kompletnie zablokowana. Niemniej od Wszołka wymagamy przede wszystkim kreowania sytuacji podbramkowych i strzałów, a tego w Krakowie zabrakło.
Luquinhas 7 (7,59). Brazylijczyk wrócił już do pełni formy, co pokazywał wielokrotnie swobodnie dryblując między piłkarzami Cracovii i wyprowadzając kontrataki, w tym również ten, który zakończył się golem. Był nie od zatrzymania bez faulu - zarówno, gdy prowadził piłkę przy nodze, jak i gdy się z nią zastawiał. Tradycyjnie brakowało z jego strony jedynie dobrych strzałów, ten jedyny celny był zbyt lekki, by zaskoczyć bramkarza Cracovii. Dobry mecz Luquinhasa.
Tomas Pekhart 6 (5,53). Ciężkie życie miał Czech w tym meczu, bo nie dostawał tym razem piłek w polu karnym, gdy raz doszedł do strzału na początku meczu, było to przed „szesnastką” i uderzył za lekko. Wypracował za to jedną okazję Wszołkowi, który po zgraniu Pekharta powinien lepiej skierować piłkę do bramki. Pekhart znakomicie zastawiał się z piłką przy wyprowadzaniu akcji, praktycznie za każdym razem dawał radę się przy niej utrzymać w okolicy środka boiska, często rywale po prostu go w takich sytuacjach faulowali. Pod koniec meczu dostał jedno prostopadłe podanie, ale był już zbyt zmęczony, by zrobić z niego użytek. W końcówce wyraźnie brakowało mu sił, ale trener Michniewicz zostawił go na boisku, bo wierzył, że jego wzrost okaże się niezbędny w końcówce przy stałych fragmentach gry we własnym polu karnym, tak jak zresztą działo się to przez cały mecz. I miał rację, bo ostatnia interwencja meczu należała do Czecha, a sędzia w pełni słusznie nie podyktował w tym przypadku rzutu karnego. Napracował się Pekhart solidnie w tym meczu, ale wypadł przeciętnie. Nie oczekiwaliśmy wiele więcej, biorąc pod uwagę, że ostatnie dwa tygodnie na przemian siedział w izolacji albo podróżował.
Rafael Lopes 4 (4,68). Nie był to udany pomysł trenera by za środkowego pomocnika wpuszczać drugiego napastnika. Dość szybko Legia po tej zmianie straciła inicjatywę w meczu mając o jednego zawodnika mniej w środku pola, a Lopes niewiele wniósł do ataku, bo jest po prostu z Pekhartem niezgrany. Najlepiej było to widać, gdy Czech zgrywał głową kierowane do niego długie podanie, Lopes nie wchodził mu za plecy, by je przejąć. Na plus Portugalczykowi można zaliczyć tylko dokładność podań, poza tym był niemal zupełnie bezproduktywny. Słaby tym razem występ bohatera ostatniej akcji z poprzedniego meczu.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali strzelca jedynego gola, Filipa Mladenovicia.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.