
Oceny piłkarzy Legii za mecz z GKS – ładna wyjazdowa wygrana
29.04.2025 21:25
(akt. 29.04.2025 21:28)
Gra zespołu 7 (6,07- średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Nie należało oczekiwać łatwego meczu, wszak GKS nie przegrał u siebie od prawie pół roku, można było natomiast spodziewać się otwartej gry w piłkę. I tak też było, my byliśmy natomiast bardzo pozytywnie zaskoczeni intensywnym pressingiem i odbiorem piłki przez legionistów od pierwszej minuty. W pierwszej połowie legioniści przebiegli 59 kilometrów, o trzy więcej od rywali i było to na boisku widać. Właśnie dzięki tym odbiorom w środkowej strefie i pod bramka przeciwnika Legia stworzyła sobie wiele sytuacji podbramkowych i strzeliła w pierwszej połowie trzy gole, jednego jej niesłusznie nie uznano. W tym czasie gospodarze stworzyli sobie ledwie dwie sytuacje – jedną po wrzucie autu i jedną po uderzeniu z dystansu. Nawet piłkarze gospodarzy podkreślali po meczu siłę odbioru Legii w środku pola. Po godzinie jednak tak intensywne bieganie weszło w nogi legionistom i do głosu doszli gospodarze, którzy strzelili gola i stworzyli sobie parę kolejnych okazji. „Wojskowi” odpowiadali kontratakami, stosownie do tego przeprowadzone zostały też zmiany, ale przez dłuższy czas mimo dobrych okazji goście nie potrafili strzelić kolejnego gola, udało się to dopiero w doliczonym czasie gry. Znakomicie legioniści grali w pierwszej godzinie, potem było już trochę gorzej, ale generalnie był to jeden z najlepszych ligowych meczów Legii w tym roku. Wszyscy zawodnicy w jakimś stopniu do tej dobrej gry i wygranej się przyłożyli, żaden z nich na pewno nie zasłużył na obniżanie noty wyjściowej. Rzadko w tym sezonie zdarzały się mecze, w których legioniści aż tak zabiegaliby rywala, jak przed przerwą (w całym meczu przebiegli prawie 119 kilometrów), ale też na pewno nie dało się tak biegać grając tym samym składem co trzy dni.
Kacper Tobiasz 7 (6,35 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie był prawie bezrobotny, miał do odbicia jeden strzał zza pola karnego. Po zmianie stron obronił cztery strzały, żaden z nich nie był bardzo trudny, przy straconym golu nie miał szans na reakcję, najbardziej spektakularna była interwencja po uderzeniu Szymczaka ze spalonego. Z górnymi piłkami też sobie dobrze radził ,jedną wypiąstkował, resztę wyłapał. Do gry nogami też zastrzeżeń nie mamy, raz wybił piłkę na aut, raz niepewnie w gorę, ale w tym przypadku dostał nieprecyzyjne podanie od Kapuadiego. Dobry mecz Tobiasza.
Patryk Kun 6 (5,07). Pierwsze czterdzieści minut bardzo dobre, Kun regularnie wyprzedzał piłkarzy z Katowic i przejmował podania, do tego nie tracił potem piłki przy jej wyprowadzaniu. Pierwszy błąd popełnił tuż przed przerwą, gdy dał się minąć i rywal miał miejsce na dośrodkowanie. Wniosków z tego nie wyciągnął, bo taka sama sytuacja miała miejsce po przerwie i skończyła się golem, za którego Kun ponosi część odpowiedzialności. Po przerwie zresztą prawy obrońca Legii w ogóle grał dużo słabiej, zaczęły się też pojawiać straty. Miał za to szansę strzelić gola, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Nierówny, ale jednak przyzwoity w sumie mecz Kuna.
Jan Ziółkowski 6 (5,99). Źle wszedł w mecz, bo najpierw nie pokrył w polu karnym Szymczaka przy wyrzucie z autu, na szczęście ten nie doskoczył do piłki jak należało, potem dał się minąć, jednak w defensywie był coraz pewniejszy, niewiele też miał strat przy wyprowadzaniu piłki, do tego dobrze zachował się przy nieuznanym golu Kapuadiego w polu karnym przeciwnika. W drugiej połowie prezentował się już dość solidnie, aczkolwiek zgodnie z wypowiedzią trenera Feio po meczu, to miał on pretensje do Ziółkowskiego za sytuację bramkową, my winilibyśmy tu jednak dwóch innych piłkarzy. Do tego dostał zasłużoną żółtą kartkę za faul i szkoleniowiec Legii posadził Ziółkowskiego w końcówce na ławce. Przeciętny tym razem występ młodego obrońcy.
Steve Kapuadi 7 (6,06). W pierwszej połowie niewiele miał okazji do wykazania się w defensywie, bo musiał tylko zablokować jeden strzał, do tego miał trzy straty, w tym jedną na kontrę. Strzelił też gola, który przesądziłby o wyniku meczu już w pierwszej połowie, ale sędzia niesłusznie mu go nie uznał. Po zmianie stron prezentował się bardzo solidnie, miał kilka dobrych interwencji w obronie, nie tracił piłek, dominował w powietrzu w swoim polu karnym, również przy stałych fragmentach gry. Dobry mecz Francuza w defensywie, a do tego niesłusznie nieuznana bramka.
Ruben Vinagre 7 (6,02). Mnóstwo piłek zebranych i dużo dobrych dośrodkowań, mógł kończyć mecz z dwoma lub trzema asystami. Portugalczyk często zagrywał piłki tak, by zamknął je Morishita na dalszym słupku, Japończyk jednak albo nie potrafił się odpowiednio złożyć do strzału, albo stawał mu na drodze bramkarz. Bardzo podobało nam się w pierwszej godzinie rozgrywanie piłki w trójkącie na boku między Vinagre, Goncalvesem i Luquinhasem, portugalskojęzyczne trio regularnie gubiło obrońców z Katowic. Nie mamy też większych zastrzeżeń do gry Vinagre w obronie, bo nie popełnił żadnego rażącego błędu. Nabiegał się solidnie, jedenaście i pół kilometra, i było to widać w końcówce, która miał już słabszą i piłkę coraz częściej tracił. Nie zmienia to jednak całościowej oceny, że był to naprawdę dobry mecz lewego obrońcy „Wojskowych”.
Ryoya Morishita 6 (5,58). Prawie dwanaście kilometrów w nogach, aktywność jak zwykle ogromna, jednak zagrania dobre przeplatał nieudanymi. Miał przynajmniej trzy dobre okazje do trafienia do siatki, żadnej nie wykorzystał, miał za to udział przy pierwszym golu, bo to jego strzał dobijał Goncalves. Wywalczył trzy rzuty rożne, pomagał też w defensywie, zablokował jeden strzał. Podziwiamy kondycję Japończyka, bo pod koniec spotkania wciąż miał ochotę do biegania i uczestniczenia w kontrataku, mimo tak intensywnego meczu. Ochota do gry duża, sam występ dość przeciętny.
Maximillian Oyedele 7 (6,93). Gdyby wystawiać oceny za pierwszą godzinę, to młody Polak byłby oceniony znacznie wyżej, a pierwszą połowę miał wręcz znakomitą. Kapitalnie odbierał piłki w środku pola, rywale byli bezradni, każde spowolnienie rozgrywania, każda zatrzymanie się z piłką i zastanawianie się nad dalszym rozegraniem przez piłkarza GKS-u powodowała natychmiastowy doskok Oyedele kończący się utratą piłki. A potem Oyedele przepychał piłkę dalej do przodu, potrafił też raz sam zagrać kapitalne prostopadłe podanie w pole karne do Szkurina, a tuż po przerwie miał nawet okazję do zdobycia bramki po rzucie rożnym. Niestety, po zmianie stron siły zaczęły młodego Polaka bardzo szybko opuszczać i przełożyło się to natychmiast na pogorszenie jego poziomu gry. To Oyedele jest głównym winnym utraty bramki, nie miał prawa dopuścić do tego, by zza pleców wyskoczył mu Szymczak, wystarczył dosłownie jeden krok i gola by nie było. Takie błędy przydarzają się i doświadczonym piłkarzom, tym bardziej więc będą się przytrafiać młodym. Ten na szczęście nie poskutkował utratą punktów. Potem było już coraz gorzej, zasłużona żółta kartka po ostrym faulu i dość szczęśliwy brak drugiej żółtej po kolejnym spóźnionym wejściu, gdyby wtedy nie było przywileju korzyści, sędzia Arys by mu pewnie nie odpuścił. Gdy przy stałym fragmencie gry Oyedele znów nieco przysnął i Repka trafił w poprzeczkę, trener Feio szybko i przytomnie zareagował sadzając natychmiast zmęczonego Oyedele na ławce. Kapitalna pierwsza połowa, zawalony gol i słabsza druga, ale ocena i tak musi być podniesiona ze względu na zupełne sparaliżowanie przez niego rozgrywania przez GKS piłki w środku pola przez pierwszą godzinę.
Claude Goncalves 9 (7,47). Człowiek orkiestra w sobotnim meczu, robił w środku pola wszystko. Odbierał piłki prawie z równą skutecznością jak Oyedele, zablokował jeden strzał gospodarzy, przechwytywał piłki i budował akcje razem Vinagre i Luquinhasem na boku, albo z Elitimem w środku. Gola pierwszego strzelił sam, miał ogromny udział przy golu drugim i trzecim, a i przy tym nieuznanym też. Blisko był do tego strzelenia dwóch kolejnych goli, raz obronił bramkarz, raz piłka obiła słupek. Fantastyczna pierwsza część meczu bardzo dobra druga, dwanaście kilometrów przebiegniętych, widać było, że Portugalczyk nie ma już siły w końcówce, ale i tak to od jego odbioru zaczęła się akcja, po której padł gol Guala w doliczonym czasie gry. Jeden z najlepszych indywidualnych występów legionisty w tym sezonie w Ekstraklasie, ogromne brawa i za wysoki poziom gry i za charakter.
Juergen Elitim 7 (6,09). Nieco w cieniu Goncalvesa był przez większość meczu, ale przez pierwszą godzinę pokazywał się z bardzo dobrej strony zarówno jeśli chodzi o odbieranie piłki w środku pola, jak i jej wyprowadzanie. Oddał dwa strzały, jeden z nich minimalnie przeszedł obok słupka, wywalczył jeden rzut rożny, a do tego był blisko asysty, gdy właśnie z rzutu rożnego idealnie dośrodkował do Oyedele. Kolumbijczyk miał też spory udział przy drugim golu, który zaczął się od jego przechwytu. Potem Elitim, będący świeżo po operacji złamanej ręki został posadzony prze trenera na ławce. I słusznie, zrobił w tym meczu swoje, zagrał dobry mecz, na dziewięćdziesiąt minut pewnie nie był przygotowany, a potrzebny jest w lepszym zdrowiu na finał Pucharu Polski.
Luquinhas 7 (6,07). Wszyscy patrzą najczęściej na bramki, asysty, podania, ale są w naszej redakcji i tacy maniacy, którzy mogą ekscytować się takimi odbiorami, jakiego maleńki Luquinhas dokonał przy pierwszym golu. A skoro po wyprowadzeniu po nim piłki nie udało się raz, to zebrał i rozegrał ją drugi raz, tym razem do Morishity i w końcu po kolejnych strzałach padł gol. Mamy wrażenie, że o takich odbiorach, podobnie jak o tym Goncalvesa przy golu trzecim, mówi się zwykle zbyt mało, tymczasem to są właśnie rzeczy często decydujące o wyniku meczu i jesteśmy pewni, że zgodziłby się tu z nami niejeden trener z obecnym szkoleniowcem Legii na czele. Również wspomniane wyżej rozgrywanie piłki na boku przez portugalskojęzyczne trio kończące się najczęściej wypuszczeniem Vinagre na pozycję do dośrodkowania bardzo nam się podobało. Niejednokrotnie Brazylijczyk też mijał rywali dryblingami, ci próbowali powstrzymywać go niekiedy przekraczając przepisy, sędzia dla katowiczan był jednak mocno pobłażliwy w sobotę. Chyba za wcześnie znów został zdjęty z boiska, bo grał dobrze, ale z pewnością trener ma od nas lepszą wiedzę o jego możliwościach kondycyjnych, zwłaszcza w tak intensywnym meczu.
Ilja Szkurin 7 (6,60). Pierwszą sytuację zmarnował, bo źle przyjął piłkę po dobrym podaniu Oyedele, drugą wykorzystał perfekcyjnie. A do tego grał dobrze przez większą część meczu, utrzymywał się z piłką pod kryciem, potrafił ją też rozegrać, a nawet odebrać piłkę rywalowi, co u napastnika przecież nieczęste. Miał też bardzo dobrą okazję w drugiej połowie, gdy kapitalnie minął obrońcę, ale z bramkarzem już sobie nie poradził, oddał też strzał głową po rzucie rożny, ale skończyło się tylko kolejnym kornerem. Gol i do tego dobry mecz Białorusina.
Kacper Chodyna 6 (4,90). Można ponarzekać, jak zmarnował bardzo dobrą sytuację po wejściu na boisko, ale to też on wypuścił bardzo dobrym podaniem prostopadłym Szkurina, raz też dobrze wprowadził piłkę do kontrataku, ale potem jednak zwolnił akcję. Mecz zakończył ładną asystą, po jego wyjściu na pozycję i podaniu Gual znalazł się na czystej pozycji z piłką na wprost bramki. Choćby tylko za to kluczowe zagranie nie widzimy podstaw, by karcić Chodynę za jego zmianę niższą notą niż wyjściowa.
Marc Gual 7 (6,03). Widać było na początku brak ogrania, wrócił na chwilę stary „król chaosu” – najpierw zagra piłkę, a potem zastanowi się do kogo właściwie ją posłał. Na szczęście sybko się to zmieniło i oprócz tych podań niedokładnych były też dwa dobre celne strzały, jeden z nich dał Legii trzeciego gola, do tego doszło jedno dobre wyprowadzenie piłki i jedno dośrodkowanie. Po takiej przerwie trudno było się spodziewać cudów, ale było całkiem dobrze, najważniejsze było przetarcie po kontuzji przez finałem na Stadionie Narodowym, a do tego jeszcze można się cieszyć ze strzelonego gola.
Radovan Pankov 7 (5,84). Ziółkowski grał niezbyt pewnie w sobotę, w dodatku miał żółtą kartkę, trener wpuścił więc Serba na końcówkę. Pankov miał trzy dobre interwencje i nie popełnił żadnych błędów, wniósł z pewnością sporo spokoju do gry obronnej. Dobra zmiana.
Wahan Biczachczjan i Rafał Augustyniak grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą sobotniego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Claude Goncalvesa.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.