Oceny piłkarzy Legii za mecz z Górnikiem – znów trzy gole stracone
24.11.2021 23:30
Gra zespołu 4 (3,13 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Jak widać nie ma znaczenia, czy Legia gra co trzy dni, czy co dwa tygodnie – i tak przegrywa raz za razem. Co gorsza, bezpośrednio po przerwie reprezentacyjnej rozegrała najgorsze czterdzieści pięć minut w sezonie, nie oddając ani jednego strzału, a rywal nie tylko zdobył dwie bramki, ale mógł strzelić jeszcze dwa czy trzy kolejne gole. Widać było, że skład jest źle zestawiony i w przerwie nastąpiły trzy zmiany – za najsłabszych w niedzielę Charatina, Pekharta i Ribeiro weszli nowi zawodnicy, którzy ożywili grę. Przez kolejne dwadzieścia minut Legia nie tylko dominowała na boisku, ale potrafiła strzelić dwie bramki, a nawet trafić do siatki po raz trzeci, sędzia jednak słusznie odgwizdał minimalnego spalonego. Niestety, po dwudziestu minutach wszystko wróciło do normy z tego sezonu i to gospodarze zaczęli sobie stwarzać coraz więcej sytuacji. Gdy zabrzanie trafili po raz trzeci do siatki, sędzia znów odgwizdał pozycję spaloną, ale w doliczonym czasie gry już spalonego nie było. Warto zauważyć, jak wiele bramek dla rywali pada z kilkudziesięciometrowego dośrodkowania na dalszy słupek, z czego ani piłkarze, ani kolejni trenerzy Legii, nie wyciągają żadnych wniosków. Górnik z pewnością wygrał zasłużenie, oddał trzy razy więcej celnych strzałów niż legioniści, a Legia zagrała gorzej niż w meczu ze Stalą, choć paradoksalnie była bliżej uzyskania choć jednego punktu. O ile w Warszawie na niezłym poziomie zagrało trzech zawodników, to w Zabrzu tylko Mateusz Wieteska zaprezentował się w miarę tak, jak powinien prezentować się legionista, ale przecież jeden piłkarz sam meczu nie wygra. Cała Legia w tym meczu miała cztery kluczowe podania, tydzień temu jeden Josue miał siedem. Siedem porażek z rzędu oznacza, że oglądamy z pewnością najgorszą Legię, jaką ktokolwiek z kibiców pamięta. I co gorsze, nie dostrzegamy perspektyw, by wiele się w tej drużynie zmieniło. Zbyt wielu piłkarzy jest w słabej formie, zbyt wielu nie jest dostatecznie skoncentrowanych na swoich obowiązkach na boisku i zbyt duży jest chaos w niepoukładanej taktycznie grze zespołu, by wiele przed zimą się zmieniło. Do tego z każdym meczem rośnie frustracja i strach przed kolejnymi porażkami.
Cezary Miszta 3 (2,59 - ocena Czytelników). Pierwsza połowa fatalna. Najpierw był pusty przelot, po którym Wieteska wybił piłkę z bramki, a potem mocny strzał Podolskiego w miejsce, gdzie stał Miszta, ale bramkarz Legii nie przeniósł piłki nad bramką, zatrzymała się ona na szczęście na poprzeczce. Przy kolejnych strzałach już szczęścia nie miał. Przy pierwszym golu piłka znów leciała wprost w niego, ale jakoś ominęła go i wpadła do siatki, przy drugim wybił piłkę wprost przed siebie, a dobitkę niemal sam sobie wbił do bramki. Oba te strzały z pewnością lepszy i bardziej doświdczony bramkarz dałby radę obronić, ale dwudziestolatkowi do bycia bramkarzem w pełni dojrzałym wciąż jest daleko. W końcówce obronił w sytuacji sam na sam, a po zmianie stron błędów już nie popełniał, dwa razy dobrze wyszedł na przedpole, raz wybił piłkę w aut. Przy trzecim golu nie miał nic do powiedzenia. Słaby mecz Miszty, ale też i jego koledzy dopuścili aż do dziewięciu celnych strzałów gospodarzy. Trudno w takiej sytuacji zachowywać czyste konto.
Mattias Johansson 3 (2,92). Szwed był już próbowany jako wahadłowy, prawy obrońca, teraz znów zagrał jako środkowy obrońca w trójce. I na razie nie sprawdza się na żadnej pozycji. W meczu z Górnikiem brakowało mu nie tylko wzrostu, ale też umiejętności ustawienia się niezbędnego na tej pozycji. Przegrał w pierwszej połowie dwa niezwykle istotne pojedynki główkowe, po pierwszym wybił piłkę z bramki Wieteska, po drugim padł gol dla Górnika i to właśnie przede wszystkim Johanssona należy obarczyć winą za jego utratę. Po zmianie stron Szwed zaczął nieoczekiwanie włączać się do budowania ataków, dużo częściej przebywał na połowie przeciwnika i w środku pola. Zapewne tak grać nakazał mu trener, ale to był zły pomysł. Szwed wywalczył jeden rzut rożny i jeden wolny, oddał jeden zablokowany strzał, ale też tracił piłkę w środku pola, a do tego brakowało go w defensywie. Gdyby Johansson został na swojej pozycji, Legia być może nie straciłaby trzeciego gola, bo wtedy to Szwed, a nie Wieteska musiałby zejść do prawego boku za rywalem. Kolejny słaby występ Johanssona.
Mateusz Wieteska 6 (4,79). Jedyny piłkarz, który w niedzielę zagrał na oczekiwanym poziomie, choć i on błędów się nie ustrzegł. Kapitalną interwencją w 22. minucie zapobiegł utracie gola, przy drugiej straconej bramce mógł jednak zachować się lepiej i do końca pilnować Podolskiego. Po zmianie stron strzelił kontaktowego gola, znów niejako „wyręczając” napastników. W defensywie popełnił dwa kolejne błędy, przy szybko rozegranym rzucie wolnym doskonałą sytuację miał Krawczyk, a w końcówce ograł go Podolski. Bardzo dobrze stoper Legii spisywał się w powietrzu, dokładność podań pozostawiała nieco do życzenia. Przeciętny w sumie występ, ale i tak był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem spośród wszystkich legionistów.
Artur Jędrzejczyk 5 (3,31). Kapitan Legii nie odpowiada za żadną ze straconych bramek, popełnił tylko jeden błąd na samym początku meczu. Nie do końca rozumiemy, czemu przy dośrodkowaniu przy pierwszym golu cofał się, zamiast utrudniać dośrodkowanie, ale gola w tej sytuacji trzeba przypisać Johanssonowi i Miszcie. „Jędza” wygrał zdecydowaną większość pojedynków w obronie, zablokował jeden strzał, nie tracił też piłki przy wyprowadzaniu, w sumie ze wszystkich obrońców bronił najlepiej, choć nie miał tak spektakularnej interwencji jak Wieteska. Jędrzejczyk wygrywa za to w niedzielę konkurs na najgłupiej zarobioną żółtą kartkę, którą dostał za ostre ochrzanianie własnego kolegi. Nie był to słaby mecz kapitana Legii, ale też na pewno i nie dobry.
Yuri Ribeiro 2 (2,41). Skoro nie sprawdził się w poprzednim meczu na prawym wahadle, to wstawimy go tam jeszcze raz. Niestety, nadal się nie sprawdził. Bez sensu jest ustawianie przy linii piłkarza, który zawsze musi sobie przekładać piłkę do środka. Parę piłek przejął, wywalczył rzut wolny, raz faulował niedaleko pola karnego, a przede wszystkim jest odpowiedzialny za drugiego gola, bo to on powinien być przy Janży, a zszedł do środka nie patrząc w ogóle, gdzie jest lewy obrońca Górnika. Do ataku nie wnosił nic, bo musiał za każdym razem szukać lewej nogi. Jeden z najsłabszych legionistów w meczu, zmiana całkowicie zasłużona, a nam pozostaje mieć nadzieję, że trener Gołębiewski z ustawiania Ribeiro na prawym wahadle został definitywnie wyleczony.
Ihor Charatin 2 (2,08). 92% celnych podań i praktycznie wszystkie do tyłu, tyle przynajmniej dobrego, że stracił tylko jedną istotną piłkę w środku pola. Przy pierwszym golu nie przerwał akcji, na co miał dobrą okazję, a potem wracał w tempie wybitnie nieodpowiednim. Zero odbiorów, ledwie jedna przechwycona piłka na początku meczu i żółta kartka w końcówce pierwszej połowy. Jeśli tak ma grać reprezentant Ukrainy, to niech w ogóle nie gra, bo w kadrze Legii jest Slisz i Martins, a być może nawet Kisiel spisywałby się lepiej niż Charatin w Zabrzu, a z całą pewnością byłby bardziej aktywny. Wiadomo było po tym, co pokazał w pierwszej połowie, że na drugą już nie wyjdzie.
Josue Pesqueira 4 (4,34). Na plus ładna asysta, kilka dobrych podań w drugiej połowie i wywalczony jeden rzut wolny i jeden korner. Na minus tym razem znacznie więcej. To, że Josue nie będzie wracał pod własną bramkę było wiadome, ale to że stracił przed przerwą aż trzy piłki na własnej połowie, tego wybaczyć nie możemy. W pierwszej połowie zresztą Portugalczyk raził niedokładnymi zagraniami, mało które trafiało do kolegów, poprawił się nieco po zmianie stron, ale był to zdecydowanie gorszy jego mecz niż ze Stalą. Tym razem słabszy występ.
Filip Mladenović 3 (2,98). Serb ponosi odpowiedzialność za ostatniego gola, bo wygrał z nim walkę o pozycję zdecydowanie wyższy i silniejszy od niego Kubica, a skoro Mladenović nie zajął odpowiedniej pozycji, to z rywalem ponad dziesięć centymetrów wyższym nie miał szans, a powinien wyciągnąć wnioski z akcji kilka minut wcześniej, gdy sędzia odgwizdał spalonego. Serb miał za to znaczący udział przy drugim golu dla Legii, bo to on wyszedł na pozycję i dograł w pole karne i prawdę mówiąc oprócz jednego wywalczonego rzutu rożnego był to jedyny pozytyw w tym meczu z jego strony. Serb wyjątkowo dużo piłek stracił, po jego błędzie w końcówce pierwszej połowy Górnik mógł strzelić trzeciego gola, ale Miszta wybronił w sytuacji sam na sam, raz stracił też piłkę pod własnym polem karnym. Miał okazję do zdobycia gola, ale jego strzał przeleciał daleko od bramki. Po niezłym meczu ze Stalą Mladenović w Zabrzu zanotował niestety bardzo słaby występ.
Ernest Muci 5 (4,05). Pierwsza połowa bardzo słaba, był niemal niewidoczny, poza jednym przechwytem nie dał nic pozytywnego, za to parę piłek stracił. Drugą połowę zaczął imponująco, pograł na jeden kontakt, wywalczył rzut rożny, wywalczył rzut wolny po którym padł gol, wreszcie sam trafił do siatki po kiksie Skibickiego i koszmarnym błędzie bramkarza Górnika. I potem znów zniknął, stracił parę piłek, wreszcie opuścił boisko w końcówce. Bardzo dobre w jego wykonaniu było ledwie dziesięć minut, ale to właśnie dzięki niemu Legia była wreszcie bliska choć jednego punktu. Tyle, że Muci powinien regularnie grać na tym poziomie nie przez dziesięć, ale przez co najmniej siedemdziesiąt minut.
Luquinhas 3 (4,30). Wywalczył dwa rzuty wolne i jeden korner, miałby asystę przy trzecim golu, ale wcześniej minimalnie spalił. Nie ma się co czarować, Luquinhas w tym meczu wypadł wyjątkowo jak na niego słabo. Ze trzy razy w sumie dobrze wyprowadził piłkę, zagrał wzdłuż linii do Mladenovicia przy drugim golu, ale miał też mnóstwo strat, zwłaszcza w drugiej połowie. Mógł wywalczyć rzut karny, ale przewracał się zbyt teatralnie, jakby był podcinany, a nie lekko kopnięty i sędzia uznał, że to kopnięcie przyczyną upadku nie było. Luquinhas nawet w przegranych meczach do tej pory prezentował się lepiej od większości kolegów, jednak w Zabrzu dostroił się do nich poziomem gry.
Tomas Pekhart 2 (2,17). Pekhart przyjął ledwie osiem podań przez całą pierwszą połowę, dwa razy dobrze zgrał piłkę, raz faulował rywala na własnej połowie. Czyli jakby go prawie na boisku nie było. Nie wiemy, co trener miał na myśli wpuszczając będącego od początku sezonu w bardzo słabej formie Pekharta przeciw wysokiej i bardzo dobrze grającej w powietrzu defensywie Górnika, której wysokimi wrzutkami pokonać nie sposób i trzeba szukać gry po ziemi. W przerwie się szkoleniowiec Legii zreflektował, ale goście przez całą pierwszą połowę nie potrafili oddać strzału. Czech praktycznie nie współpracujący przy budowaniu akcji, nie wychodzący na pozycję za plecy obrońców i nie potrafiący znaleźć sobie wolnej pozycji w polu karnym w znacznym stopniu przyczynił się niemocy ofensywnej Legii w pierwszej połowie.
Mahir Emreli 3 (3,02). Azer był o niebo aktywniejszy od Pekharta przy rozgrywaniu piłki i budowaniu akcji, ale jakości w jego grze było mało. Trafił do siatki, ale gol nie został uznany po wcześniejszym spalonym Luquinhasa, dwa razy dobrze zgrał piłkę, ale mnóstwo piłek też stracił. Z nieznanych nam przyczyn szukał jakichś dziwnych fajerwerków piłkarskich, klepek piętką czy przepuszczeń piłki do nikogo, oddał jeden zablokowany strzał. Był wprawdzie lepszy od Pekharta, ale nie była to jakaś znacząca różnica.
Bartosz Slisz 4 (3,56). Jedno dobre prostopadłe podanie, jeden niecelny strzał, jeden strzał rywala zablokowany, jeden odbiór, trzy przechwycone piłki. O niebo lepiej niż Charatin, ale tą poprzeczkę nie było trudno pokonać. Choć było widać oczywiście różnicę między Polakiem a Ukraińcem, to i tak trzeba występ Slisza ocenić jako słaby, bo za mało wnosił zarówno do gry defensywnej, jak i do wyprowadzania piłki.
Kacper Skibicki 3 (3,22). Wniósł znów sporo ożywienia i nie mniej chaosu. W odróżnieniu od Ribeiry często był pod grą, był bardzo ruchliwy, ale z reguły tracił piłkę w nieudanych dryblingach lub podawał niedokładnie. Skiksował w polu karnym po dokładnym podaniu Mladenovicia, ale na szczęście obok był Muci, w defensywie też sobie nie radził, raz ładnie przerwał akcję wślizgiem, ale przy ostatnim golu to jemu uciekł Janża, który dośrodkował na głowę Kubicy. Tak jak Emreli – wypadł lepiej od piłkarza, którego zmienił, ale niewiele lepiej.
Rafael Lopes (2,44) i Szymon Włodarczyk (3,39) grali zbyt krótko, by ich oceniać, nic pozytywnego na boisko nie wnieśli.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy zgodnie wybrali Mateusza Wieteskę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.