
Oceny piłkarzy Legii za mecz z Jagiellonią – dość pechowa przegrana
16.04.2025 15:15
(akt. 16.04.2025 15:30)
Gra zespołu 5 (4,57) - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Wygrana z Górnikiem tydzień wcześniej była dość szczęśliwa, w związku z tym należało oczekiwać, że kiedyś dla odmiany tego szczęścia zabraknie. Nie trzeba było czekać długo, bo nastąpiło to w następnym ligowym spotkaniu "Wojskowych". Nie było może tak, że legioniści dominowali w meczu z Jagiellonią, bo przez większość meczu spotkanie było wyrównane i goście zostali zepchnięci do obrony dopiero w końcówce, ale z pewnością Legia powinna skończyć ten mecz przynajmniej z jednym punktem. Gospodarze w znaczniej mierze zneutralizowali mocną przecież ofensywę Jagiellonii, kontrataki gości były nieliczne, aktualni mistrzowie Polski oddali ledwie dwa celne strzały, a do tego raz w dobrej sytuacji przestrzelił Hansen i na tym by się skończyło. Legioniści mieli więcej sytuacji, ale i oni mieli ogromne problemy z trafieniem w bramkę, pierwszy celny strzał Legia oddała dopiero w 63. minucie. Wcześniej co prawda dwa razy pokonał Abramowicza Szkurin, ale sędzia słusznie obu goli nie uznał – przy jednym był spalony, przy drugim przekroczona linia przy wyrzucie z autu. Powinni też gospodarze mieć "jedenastkę", bo Szkurin był faulowany w polu karnym, jednak zapewne ze strachu przed podobną nagonką jaka była po półfinale Pucharu Polski sędzia VAR Przybył nie zawołał sędziego głównego do monitora, pomimo iż całą sytuację pokazano na powtórce, a wcześniej sędzia Sylwestrzak udał, że ciągnięcia za koszulkę w polu karnym nie zauważył. Pamiętać jednak należy, że Legia sytuacji z gry też specjalnie sobie nie stwarzała, było natomiast kilka szans po stałych fragmentach gry. Trudno się też zgodzić z trenerem, że Legia lepiej grała pressingiem – być może mówił to pod wrażeniem końcowej fazy meczu, jednak przez większość spotkania to legioniści mieli większy problem z wyprowadzaniem piłki z własnej połowy niż goście, zapewne też dlatego, że piłkarze Jagiellonii po prostu więcej biegali. Nie był to więc, mimo przegranej, jakiś zły mecz legionistów, ale oczywiście dobry też nie. Najlepiej pokazała się w niedzielę młodzież – Ziółkowski i Oyedele, którzy byli też najbardziej walecznymi legionistami, paru piłkarzy, jak Szkurin czy w drugiej połowie Morishita zagrało niezły mecz. Zawiedli w tym meczu przede wszystkim skrzydłowi, którzy nie tylko nie potrafili stworzyć sytuacji pod bramką rywali, ale też niespecjalnie pomagali w obronie. Słabo spisywali się też w grze do przodu boczni obrońcy, więc boczne sektory zostały tym razem przez gości zupełnie zamknięte, a tędy najczęściej Legia w tym sezonie atakowała. Do końca sezonu pozostało osiem spotkań – jedno pożegnalne w Lidze Konferencji na Stamford Bridge, gdzie piłkarze zapewne będą chcieli się pokazać, jedno kluczowe w finale Pucharu Polski, od wyniku którego będzie zależał cały przyszły sezon i sześć w lidze o przysłowiową pietruszkę, w których mamy nadzieję, że legioniści jednak nie będą odpuszczać i będą się chociaż starać wygrywać. Nie u wszystkich piłkarzy niestety widzimy w poszczególnych meczach tą wolę wkładania znaczącego wysiłku w wygrywanie, w niedzielę też nie widzieliśmy „gryzienia trawy” przez cały zespół.
Kacper Tobiasz 6 (5,02 - ocena Czytelników). Obrona grała całkiem dobrze w niedzielnym meczu, więc Tobiasz nie miał wiele okazji do interwencji. Przy straconym golu nie miał szans, uderzenie Pululu odbił niezbyt pewnie, ale jednak skutecznie, do boku, poza tym miał do złapania tylko jedną nieco trudniejsza wrzutkę. Przy grze nogami też błędów nie popełniał. Nie ma żadnych podstaw naszym zdaniem do zmiany oceny wyjściowej dla Tobiasza, bo i pracy za wiele też nie miał.
Radovan Pankov 5 (4,64). Rozsądnym pomysłem wydawało się przy braku Wszołka wstawienie na prawą obronę właśnie Pankova, który zresztą w niedzielę był kapitanem drużyny, bo na boisku nie było Jędrzejczyka, Kapustki, Wszołka i Augustyniaka. Niestety, nie można jego występu ocenić dobrze. O błędzie przy wyrzucie piłki z autu nie ma co mówić, bo wszyscy go widzieli, niewiele by się o nim pewnie mówiło, gdyby nie padł z niego nieuznany gol. W obronie zdarzały mu się na szczęście tylko pojedyncze błędy, jak ten w 26. minucie, gdy poszedł "na raz" i otworzył Hansenowi przestrzeń do akcji, czy kilka minut wcześniej, gdy po wślizgu dostał żółtą kartkę. Niestety zdecydowanie gorzej było w grze do przodu, brakowało dokładności podań i zrozumienia z kolegami. Gdy któryś z piłkarzy robił ruch, nie dostawał od Serba podania, z kolei gdy Pankov podawał, to ruchu do piłki nie było. Widać było w niedzielę, jak ważnym piłkarzem w Legii jest świetnie grający bez piłki i ruchliwy Wszołek. Trener Feio w drugiej połowie szybko doszedł do wniosku, że potrzebuje na prawej obronie piłkarza usposobionego bardziej ofensywnie, ruchliwszego i bardziej zaangażowanego w budowanie ataku, jednak jak się później okazało, zmiennik Pankova zagrał znacznie gorzej od Serba. Mocno przeciętny występ, na plus gra w obronie, na minus do przodu.
Jan Ziółkowski 7 (6,48). Kapitalny pierwszy kwadrans, gdy czyścił wszystko, wygrywał powietrzne starcia, i zablokował strzał, potem piłkarze Jagiellonii najwyraźniej uznali, że jednak przez "Ziółka" zwyczajnie w niedzielę przejść w pole karne Legii się nie uda, więc do końca pierwszej połowy miał nieco mniej pracy. W drugiej połowie grał równie dobrze, jak w pierwszym kwadransie, miał bardzo dużo skutecznych interwencji i na ziemi i w powietrzu. Bardzo przydatny był też przy stałych fragmentach gry pod bramką Jagiellonii, oddał jeden niecelny strzał, do tego to on zgrał głową piłkę do Szkurina po wyrzucie z autu, gdy Białorusin strzelił nieuznanego gola. Ziółkowski imponował nam nie tylko umiejętnością ustawiania się, odpowiedzialnością w obronie i wygrywaniem pojedynków, ale też zaangażowaniem i walecznością. Nie wiemy, czy należałoby go określić najlepszym graczem meczu, bo nie przyglądaliśmy się piłkarzom Jagiellonii pod tym kątem, najlepszym spośród legionistów być natomiast z całą pewnością.
Steve Kapuadi 5 (4,37). Z pewnością jest odpowiedzialny za straconego gola, jego dość nieporadny blok strzału zakończył się dobitką Czurlinowa, a będący już na ziemi Tobiasz nie miał już szans na jakąkolwiek reakcję. Uderzenie Wojtuszka nie było atomowe, piłka po strzale leciała na tyle długo, że zapewne mógł zareagować lepiej i po prostu wybić piłkę, zamiast ją zatrzymywać. Kilka minut wcześniej bardzo niepewnie zachował się przy linii bocznej, ale potem sam jakoś się z tego wyratował. Poza tym błędów więcej nie popełnił, regularnie wygrywał starcia siłowe z Pululu, w powietrzu też był nie do pokonania. Byłby to całkiem niezły mecz Francuza, gdyby nie zachowanie przy straconym golu, ocenę więc musimy o jeden punkt obniżyć.
Ruben Vinagre 5 (3,86). Ciężko nam opisać grę Portugalczyka – z jednej strony nieźle spisywał się w obronie, nie odpuszczał krycia na przeciwległym słupku, co widać było przy straconej nie z jego winy bramce, nie przegrał w defensywie ani jednego pojedynku. Choć bocznych obrońców rozliczamy też i z ofensywnych elementów gry, to pamiętamy, że jego najważniejszym zadaniem jest zamykanie rywalom drogi do bramki, a jego stroną Jagiellonia atakować nie potrafiła. Pamiętamy wiele spotkań, w których Vinagre dopuszczał do groźnych dośrodkowań, tu sobie takich przypadków nie przypominamy. Niestety Vinagre, podobnie jak Pankov z piłką przy nodze radził sobie słabo, choć Portugalczyk i tak więcej wnosił do gry ofensywnej niż Serb. Najbardziej oczywiście irytowało holowanie przez niego piłki i straty (w tym jedna na swojej połowie), mamy nadzieję, że kiedyś mu ta nadmierna wiara w przewagę nad rywalami z Ekstraklasy w końcu przejdzie i zamiast szukać kolejnych bezproduktywnych dryblingów w środku pola będzie wolał pograć piłką z kolegami. Trzeba też jednak pamiętać o kilku niezłych rozegraniach piłki, zwłaszcza w pierwszej połowie oraz o dobrze bitych rzutach rożnych. Portugalczyk oddał też jeden strzał, ale bardzo niecelny. Naszym zdaniem nie był to aż tak słaby mecz lewego obrońcy Legii, bliżej nam do oceny mocno przeciętnej. Staramy się oceniać każdego piłkarza według tych samych kryteriów, niezależnie od tego czy jest młodzieżowcem czy starym wyjadaczem i czy przyszedł za darmo, czy też był najdroższym piłkarzem w historii Ekstraklasy. A Vinagre nie zagrał na pewno w niedzielę gorzej niż inni boczni obrońcy, a pewnie był nawet spośród nich najlepszy.
Kacper Chodyna 2 (2,97). Przerażająco bojaźliwy był w pierwszej połowie, unikał wejść w dryblingi, mało było ruchu bez piłki, wyglądał wręcz jakby chował się przed podaniami. Poza wywalczeniem rzutu rożnego na początku meczu nie było go przed przerwą w ogóle widać. Po zmianie stron było tylko trochę lepiej, odebrał jedną piłkę, wykonał dobry ruch w pole karne do podania Morishity, ale bardzo dobrej sytuacji sam na sam nie wykorzystał, do tego oddał jeszcze jeden strzał, który zablokowali obrońcy i stracił piłkę w taki sposób, że goście mogli przeprowadzić bardzo groźny kontratak. Z jednej strony dziwimy się bardzo trenerowi, że nie zdjął Chodyny już w przerwie, z drugiej pamiętamy, że na ławce też nie bardzo jest kim straszyć. Uciekanie i chowanie się od gry będziemy zawsze surowo piętnować, w każdym meczu zarówno w ataku, jak i w obronie musi być aktywna przez cały czas cała dziesiątka graczy z pola, nikt nie ma prawa wyłączać się z gry. Chodyna za niedzielny mecz otrzymuje od nas niestety ocenę bardzo niską.
Maximillian Oyedele 7 (6,30). Znakomity mecz, jeśli chodzi o wspieranie defensywy i odbiory w środkowej części boiska. Miał ich bardzo dużo, to on w znacznej części sparaliżował środek pola Jagiellonii nie pozwalając mu na szybkie rozgrywanie akcji. Co ważne, przejętych piłek młody legionista nie tracił przy pierwszym podaniu, a niejednokrotnie sam potrafił przeprowadzić piłkę na połowę przeciwnika. Pod bramką Jagiellonii Oyedele już tak nie błyszczał, ale w niedzielę i tak lepiej prezentował się pod tym względem od teoretycznie lepszego w kreowaniu gry Elitima, potrafił zagrać do Szkurina po przerwie jedno dobre prostopadłe podanie w pole karne. Oddał w końcówce niecelny strzał zza pola karnego, wcześniej równie nieudanie uderzał głową po stałym fragmencie gry. Blisko był asysty, ale przed dośrodkowaniem na głowę Białorusina był na pozycji spalonej i sędzia słusznie gola nie uznał. Zdarzały mu się straty, w tym jedna w doliczonym czasie gry na kontrę dla Jagiellonii, ale było ich niewiele. Jedyny piłkarz mogący rywalizować z Ziółkowskim w niedzielę o nagrodę dla najlepszego legionisty meczu, gdyby wszyscy grali na takim poziomie i z takim zaangażowaniem jak obaj młodzieżowcy, Legia by tego meczu na pewno nie przegrała.
Juergen Elitim 4 (4,07). Sporo strat w pierwszej połowie, bardzo wolne rozgrywanie, brak celnych podań do przodu i przyspieszenia gry, ledwie dwa razy na czterdzieści pięć minut widzieliśmy jakieś ciekawe zagranie, w defensywie też niczym się Kolumbijczyk nie wyróżniał. Po zmianie stron było trochę lepiej jeśli chodzi o zabezpieczanie tyłów, bo przejął dwie piłki, ale gra do przodu nie uległa poprawie – prostopadłe podania były niedokładne, a próby wyjścia z piłką kończyły się stratą. Słaby mecz Elitima i zasłużona wczesna zmiana.
Ryoya Morishita 6 (4,75). Aktywność od początku bardzo duża, ale jednak pierwsza połowa dość słaba. Oddał jeden strzał, który został zablokowany, jedną piłkę odebrał, kilka razy dobrze wyprowadził piłkę, ale te miał bardzo dużo strat, zarówno przy próbach dryblingów, jak i przy niedokładnych podaniach. Japończyk nie poddał się i po przerwie, podobnie jak i w pierwszej połowie był najaktywniejszym piłkarzem Legii w ofensywie, tyle że poziom jego gry uległ znaczniej poprawie. Miał o wiele mniej strat, dobrze utrzymywał się przy piłce, rywale musieli go faulować łapiąc w ten sposób dwie żółte kartki, a do tego kilka jego podań otworzyło partnerom drogę do bramki, tylko jego koledzy nie umieli tego wykorzystać. Pierwszą asystę mógł mieć po znakomitym dograniu do Chodyny, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem, kolejną po dośrodkowaniu do Goncalvesa, który trafił w słupek, trzecia po wyłożeniu piłki na strzał Oyedele. Mimo dość słabej pierwszej połowy po naprawdę dobrej drugiej obniżać Japończykowi noty wyjściowej nie zamierzamy. On – w przeciwieństwie do kilku innych legionistów – należał do grupy piłkarzy, po których było widać, że chcą walczyć o wygraną.
Luquinhas 3 (3,59). Jedno dobre wejście w pole karne, kilka piłek zebranych przed polem karnym, jeden wywalczony stały fragment gry, gdy rywal dostał po faulu na Brazylijczyku żółtą kartkę i jeden zablokowany strzał. To wszystko z rzeczy pozytywnych, negatywnych było niestety zdecydowanie więcej. Bardzo dużo strat, zwłaszcza w pierwszej połowie, bardzo mało ruchu bez piłki. Brazylijczyk jest też w znacznej mierze odpowiedzialny za straconego gola, bo w ogóle nie przeszkadzał Wojtuszkowi w oddaniu groźnego strzału, co w konsekwencji ostatecznie dało gościom zwycięskiego gola. Trudno nam nie odnieść wrażenia, że Luquinhas należał do tych legionistów, którym w niedzielę zaangażowania i chęci do przysłowiowego „jeżdżenia na tyłku” zwyczajnie zabrakło. Zbyt dużo stania i dreptania, zbyt mało ruchu, to kolejny piłkarz, który w drugiej połowie powinien pozostać w szatni. W jego przypadku jednak trener Feio czekał ze zmianą bardzo długo, naszym zdaniem niepotrzebnie. Brazylijczyk ma coraz mniej szans na przekonanie władz klubu, że warto go po sezonie wykupić, a tak słabymi występami notowań przy Łazienkowskiej sobie nie poprawia.
Ilja Szkurin 6 (5,25). Pierwsze pół godziny niezbyt udane, miał sporem problemy z utrzymaniem się przy piłce pod presją obrońców, raz doszedł do strzału w polu karnym, ale uderzył bardzo niecelnie. Im dłużej jednak mecz trwał, tym lepiej radził sobie Szkurin. Białorusin dwa razy trafił głową do siatki, ale nie z jego winy obie bramki nie zostały uznane, potem po faulu na nim powinna Legia otrzymać rzut karny, ale sędziowie tego dnia mieli z jakiejś przyczyny inną wizję przepisów gry w piłkę nożną niż ta obowiązująca i ogólnie przyjęta. Szkurin jeszcze dwa razy uderzał na bramkę, jeden jego strzał był celny, ale zbyt lekki, by sprawić problemy Abramowiczowi, drugi został zablokowany i Legia miała rzut rożny. W drugiej połowie poza jednym przypadkiem poprawił też grę tyłem do bramki. Był to naprawdę całkiem niezły występ Białorusina, nie z jego winy żadnej z bramek mu nie uznano, ani nie podyktowano karnego, który mógł dać legionistom wyrównanie.
Claude Goncalves 5 (4,51). Portugalczyk nie daje na pewno błyskotliwych zmian, ale są one ostatnio dość przyzwoite. Stara się być pod grą, czasem mu coś wychodzi, jak zgranie do Szkuryna w 71. minucie, czasem nie wychodzi, jak przy stracie w 84. minucie, ale przynajmniej są chęci. Bardzo blisko był trafienia do siatki po strzale głową, piłka zatrzymała się na słupku. Występ mocno przeciętny, ale naszym zdaniem lepszy niż Elitima.
Patryk Kun 3 (3,58). Kun dawał ostatnio dobre zmiany, nie dziwimy się więc trenerowi, że wpuścił go na boisko nawet na prawą obronę, na której w życiu grywał przecież bardzo rzadko. Z pewnością szkoleniowiec Legii liczył na to, że Kun poprawi grę prawą stroną do przodu, bo ta po prostu nie istniała, z tyłu natomiast w drugiej połowie Pankov radził sobie dobrze. Ponieważ goście w drugiej połowie systematycznie cofali się pod własną bramkę, gra najczęściej toczyła się na połowie Jagielonii, a skrzydłami białostoczanie w ogóle nie atakowali starając się jedynie szukać przy kontratakach swoich napastników prostopadłymi podaniami między obrońców, to Kun mógł skoncentrować się na rozgrywaniu piłki i budowaniu akcji ofensywnych. I niestety tak źle grającego Kuna nie widzieliśmy już dawno. Nie dość, że rzadko był przy piłce, nie dość, że nie wykonywał ruchu na wolne pole, by móc dostać piłkę, to jeszcze niemal każde zagranie psuł. Jedno kompletnie nieudane dośrodkowanie, jeden równie niedokładny przerzut na drugą stronę boiska i jeden bardzo niecelny strzał. Boczny obrońca wyszkolony w Polsce musi jednak chyba mieć lepszą nogę od linii, by swobodnie wychodzić na obieg, w przeciwnym razie może nie potrafić się w takich sytuacjach kompletnie odnaleźć, właśnie tak, jak Kun w niedzielę.
Wahan Biczachczjan i Wojciech Urbański grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Jana Ziółkowskiego.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.