Oceny piłkarzy Legii za mecz z Jagiellonią - Malarz najlepszy
17.02.2015 21:46
Gra zespołu 3 (3,41 – średnia ocen zawodników Legii wg czytelników Legia.Net) - Trudno mówić o grze zespołu, bo Legia zespołu nie tworzyła. Jeśli trener Henning Berg zgrywał taką jedenastkę na przedsezonowych treningach, to jego starania nie zostały uwieńczone sukcesem. Piłkarze grający ze sobą w formacjach nie rozumieli się kompletnie ze sobą nawzajem, a do tego każda z formacji grała chyba odrębny mecz niż pozostałe. Młodzi zawodnicy nie byli kierowani przez starszych i bardziej doświadczonych, starsi nie potrafili porozumieć się między sobą, a niektórzy nie umieli sobie poradzić na nowych dla siebie pozycjach. Do tego dochodziły katastrofalne błędy, zarówno indywidualne, jak i zespołowe. W efekcie tego legioniści grali indywidualnie, każdy z nich samodzielnie atakował i co gorsza, również samodzielnie bronił, pozbawiony wsparcia partnera. Grając w ten sposób i takim składem Legia mistrzostwa Polski raczej nie obroni.
Arkadiusz Malarz 6 (5,53 – ocena czytelników). Przy pierwszej bramce na pewno mógł zrobić więcej pomimo iż strzał Macieja Gajosa był bardzo silny, a do tego precyzyjny, ale zrehabilitował się za to w pełni obronionym rzutem karnym. Przy drugim golu nie miał nic do powiedzenia, przy trzeciej wybronił sytuację sam na sam, ale koledzy uparli się pomóc rywalowi w skutecznym dokończeniu akcji. Na pewno nie jest pozytywnym impulsem dla żadnego bramkarza puszczenie trzech bramek w debiucie, ale nowy golkiper Legii ponosi za to akurat najmniejszą odpowiedzialność.
Bartosz Bereszyński 4 (3,88). Wydawało by się na pierwszy rzut oka, że występ w miarę poprawny – dobrze sobie radził z rywalami w obronie, starał się podłączać, zwłaszcza w drugiej połowie do akcji ofensywnych, nieźle współpracował ze skrzydłowymi. Ocena jednak nie może być wyższa. Z akcji ofensywnych niewiele bowiem wynikało, a w obronie popełnił przynajmniej dwa poważne błędy – jest współodpowiedzialny za utratę drugiej bramki, gdy krył powietrze zamiast Patryka Tuszyńskiego, nie popisał się też przy kontrataku Jagiellonii w 73 minucie zakończonym strzałem w słupek. Mimo to i tak był jednym z lepszym piłkarzy z niedzielnej „rezerwowej” drużyny.
Igor Lewczuk 4 (3,38). Wbrew pozorom Lewczuk w tym meczu radził sobie całkiem dobrze. W odróżnieniu od czwartkowego spotkania był aktywny w defensywie, wychodził do rywala i skutecznie wygrywał z nim większość pojedynków. Nie ponosi odpowiedzialności ani za pierwszą bramkę, ani za drugą - w tym ostatnim przypadku poszedł za pilnowanym przez siebie napastnikiem wchodzącym na bliższy słupek, zresztą jako jedyny defensor Legii w tym meczu nigdy nie odpuszczał krycia. Ocena byłaby wyższa, gdyby nie nadmiar agresji, który zaowocował czerwoną kartką i w efekcie utratą trzeciego gola - to właśnie pustym korytarzem, który pozostał po zejściu z boiska byłego gracza Zawiszy przedarli się pod bramkę Legii piłkarze Jagiellonii.
Inaki Astiz 2 (1,72). Nie przypominamy sobie w ostatniej dekadzie, by jakikolwiek stoper Legii na Łazienkowskiej popełnił tyle błędów w jednym meczu. Przy pierwszej bramce przesuwał się do tyłu o co najmniej pięć metrów za daleko od Gajosa, markując tylko blok przy strzale. Następnie sprokurował rzut karny, po którym mógł po raz pierwszy obejrzeć czerwoną kartkę. Przy drugim golu również znajdował się za daleko od dośrodkowującego rywala. Potem powinien po raz drugi już dostać z automatu czerwoną kartkę za faul na Gajosie, a przy trzeciej bramce zamiast zaatakować Karola Mackiewicza postanowił pobiec we własne pole karne nikogo nie kryjąc. Podsumowując – znaczący udział przy wszystkich trzech straconych golach, dwa faule na czerwone kartki, od pokazania których nie wiadomo właściwie dlaczego powstrzymał się Jarosław Przybył oraz przegrywane z kretesem wszystkie pojedynki szybkościowe z Maciejem Gajosem i Patrykiem Tuszyńskim, którzy do Usainów Boltów naszej ligi absolutnie nie należą.
Tomasz Brzyski 2 (2,24). Pierwsze zderzenie z ligowa piłką po dłuższej absencji zdrowotnej zawsze może być dla piłkarza bardzo trudne. „Brzytwa” nie nadążał za rywalami i miał znaczny udział przy dwóch straconych golach. Przy drugiej bramce z nieznanych przyczyn odpuścił sobie powrót na linii pola karnego zamiast biec do końca, przy trzeciej nie tylko nie pokrył Gajosa, który bez problemu wyprzedził go przy dośrodkowaniu, ale dodatkowo pechowo wystawił mu piłkę na dobitkę po świetnej interwencji Malarza. W ofensywie dawał bardzo niewiele, współpracy ze skrzydłowym właściwie nie było, a jego wrzutki ze stałych fragmentów miały całkiem dobry pułap, tylko że za każdym razem były kierowane akurat tam, gdzie nie było żadnego z kolegów. Do formy z jesieni, nie mówiąc już o wiośnie zeszłego roku, jest Brzyskiemu bardzo daleko.
Tomasz Jodłowiec 4 (3,98). Tym razem zagrał po prawej stronie środka pomocy, jako najbardziej cofnięty ze wszystkich pomocników i wyraźnie nie czuł się tam najlepiej. Dostroił się do poziomu kolegów – był mniej niż zwykle skuteczny w odbiorze, zaliczał dużo strat, wprowadzał chaos w rozegraniu, mało udzielał się z przodu, a do tego w niewystarczający sposób wspomagał obrońców. Podsumowaniem jego nieudanego występu była strata, po której poszedł kontratak przeciwnika dający mu trzecią bramkę. „Jodła” chyba zapomniał wtedy, że nie miał już za plecami Lewczuka.
Helio Pinto 4 (3,46). W ofensywie Portugalczyk wyglądał znośnie. Starał się współpracować z Adamem Ryczkowskim i Orlando Sa w pierwszej połowie, jego podanie piętą do Kucharczyka w drugiej połowie przyniosło Legii pierwszy celny strzał na bramkę, a drugie i ostatnie trafienie legionistów między słupki bramki rywala było jego autorstwa i co najważniejsze, bramkarz Jagiellonii nie zdołał tego uderzenia obronić. O ile gra do przodu Portugalczyka mogła się chwilami podobać, to należy pamiętać, że grał on teoretycznie na pozycji defensywnego pomocnika. A skutecznego odbioru, waleczności, agresji czy wspierania obrońców przez całe 90 minut zaobserwować się nie dało, wskutek czego przez cały mecz defensorzy przy kontratakach rywala byli zdani wyłącznie na siebie. Warto popatrzeć na przykład, co robił Portugalczyk na początku akcji, która dała rywalom trzeciego gola i jak potem wracał, zwłaszcza porównując go z Jodłowcem, który w tym samym czasie przebiegł ze 30 metrów więcej.
Jakub Kosecki 3 (2,39). Nie było chyba na boisku piłkarza, który tak bardzo chciał się pokazać jak „Kosa”. Ale chęci nie zawsze idą w parze z efektami. Filigranowy skrzydłowy Legii bardzo chciał być cały czas pod grą, niestety do tego stopnia, że często zamykał oczy, kopał piłkę przed siebie i biegł ile fabryka dała. Ponieważ zawsze robił to w identyczny sposób, na prawą nogę i do linii końcowej, nic dziwnego, że na kilkanaście czytelnych dla przeciwnika prób rajdów udało mu się tylko dwukrotnie i raz dzięki temu Orlando Sa był bliski zdobycia bramki. Gdy dochodziło do przyjęcia piłki pod kryciem, każdorazowo kończyło się to stratą. Gdy w drugiej połowie zaliczył kilka strat w kilka minut, a potem nie atakowany kompletnie przez nikogo wyjechał z piłką za boisko po technicznym błędzie, Henning Berg nie wytrzymał i zarządził zmianę. Więcej pożytku byłoby z niego chyba po przeciwnej stronie boiska, tam chętniej łamałby akcje do środka. Z pewnością ten mecz nie przybliży go do podstawowego składu.
Mateusz Szwoch 2 (2,10). Bolesne zderzenie z ekstraklasową piłką. W najwyższej klasie rozgrywkowej ofensywny pomocnik często nie ma swobody i gra zwykle z obrońcą na plecach, czego młody pomocnik Legii po prostu nie potrafi. Przegrywał z kretesem wszystkie fizyczne pojedynki, niemal każdy kontakt z piłką kończył się stratą, zaliczył tylko dwa udane zagrania do przodu przez 45 minut i był kompletnie zagubiony. Jedyny pożytek był z niego przy stosowaniu pressingu na stoperach rywala, gdzie dobrze współpracował z Orlando Sa. Słusznie zmieniony już w przerwie, musi dużo poprawić, zanim dostanie kolejną szansę.
Adam Ryczkowski 3 (2,86). Z całej trójki ofensywnych pomocników w pierwszej połowie siedemnastolatek wykazywał się paradoksalnie największą dojrzałością w grze. Starał się grać z partnerami, nie przeszkadzała mu walka fizyczna, tyle, że nie było z jego gry większego pożytku, nie stworzył nawet jednej groźnej sytuacji. Prezentował się lepiej i dojrzalej niż wiosną, zwłaszcza pod względem poruszania się po boisku i współpracy z kolegami. Szkoda, że nie dostaje takich szans z lepszymi partnerami obok siebie niż w niedzielę.
Orlando Sa 5 (5,38). Naprawdę bardzo dobra pierwsza połowa, w której był jedynym piłkarzem, który umiał coś zrobić w ofensywie. Nie bardzo mając z kim grać, starał się samodzielnie stworzyć sobie sytuacje podbramkowe. Świetnie radził sobie z rywalem na plecach, potrafił przyjąć, odwrócić się z piłką... i do tego momentu wszystko było dobrze. Potem trzeba było podać lub oddać strzał, pierwszego Portugalczyk za bardzo robić nie chciał, a z drugim miał w niedzielę ogromne problemy posyłając futbolówkę daleko od bramki. W jedynej naprawdę groźnej sytuacji jaką stworzyli mu koledzy, trafił tylko w poprzeczkę. Bardzo aktywnie biegał za to wspólnie ze Szwochem w pressingu. W drugiej połowie gasł z każdą minutą, widać było, że nie bardzo rozumie jak ma grać po wejściu drugiego napastnika, poruszał się coraz mniej chętnie i tracił coraz więcej piłek. Nie oddał przez 90 minut ani jednego celnego strzału na bramkę, co nie najlepiej świadczy zarówno o nim, jak i o jego współpracy z kolegami.
Oceny zmienników:
Michał Masłowski 4 (3,21). Dobrze wprowadził się po przerwie, był aktywny, starał się rozgrywać, był też chyba najskuteczniejszy w odbiorze ze wszystkich pomocników, nie wyłączając defensywnych. Po wejściu Marka Saganowskiego został przesunięty na prawą pomoc i zniknął zupełnie, najwyraźniej nie rozumiejąc, jak ma grać na tej pozycji i zaliczając przy okazji sporo strat. Sporo czasu chyba jednak minie, zanim "Masło" osiągnie pełne zrozumienie z kolegami, zwłaszcza, jeżeli co mecz będą się oni zmieniać.
Michał Kucharczyk 4 (4,52). Wniósł sporo ożywienia do gry, szybko po wejściu oddał celny strzał na bramkę (pierwszy Legii w tym meczu), ale jego entuzjazm wystarczył na kilkanaście minut. Przez ostatnie kwadrans w zasadzie niewidoczny, nie układała mu się współpraca z partnerami, samodzielnie też nie potrafił stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Zdecydowanie lepiej gra mając za plecami „Jodłę” niż Pinto i grając w ustawieniu z jednym napastnikiem, a nie dwoma. Podobnie jak reszta piłkarzy nie potrafił się odnaleźć w tym eksperymentalnym zestawieniu.
Marek Saganowski 4 (3,13). Po jego wejściu Legia zaczęła grać w nieznanym dla siebie od lat ustawieniu 4-4-2 i znaczna część piłkarzy pogubiła się na boisku. Nie można akurat tego powiedzieć jednak o „Saganie”, który chyba jako jedyny na boisku rozumiał, w jaki sposób powinien się poruszać po murawie. Za zrozumieniem nie szły jednak możliwości. Jemu również nie układała się współpraca z kolegami, zwłaszcza z Sa i Masłowskim. Gdy spróbował indywidualnej akcji zaliczył mimowolną raczej asystę, przy okazji próbując chyba naciągnąć sędziego na rzut karny.
Piłkarzem meczu zarówno redakcja, jak i czytelnicy zgodnie wybrali Arkadiusza Malarza. Gdy w przegranym meczu w którym traci się trzy gole najjaśniejszą postacią jest bramkarz, można tylko załamać ręce i starać się o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć. Pozostaje mieć nadzieję, że czegoś podobnego do niedzielnej tragedii w wykonaniu naszych piłkarzy nie będziemy musieli oglądać. Przynajmniej w najbliższym czasie.
Oceny czytelników:
Arkadiusz Malarz 5,53
Orlando Sa 5,38
Michał Kucharczyk 4,52
Tomasz Jodłowiec 3,98
Bartosz Bereszyński 3,88
Helio Pinto 3,46
Igor Lewczuk 3,38
Michał Masłowski 3,21
Marek Saganowski 3,13
Adam Ryczkowski 2,86
Jakub Kosecki 2,39
Tomasz Brzyski 2,24
Mateusz Szwoch 2,10
Inaki Astiz 1,72
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.