Oceny piłkarzy Legii za mecz z Jagiellonią - Nemanja Nikolić najlepszy
16.02.2016 20:40
Gra zespołu 8 (6,98 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Przez całą zimę mówiło się niemal wyłącznie o wyjątkowo ciężkich treningach, które mają zaprocentować na wiosnę, a nasi reporterzy donosili z Malty, że Legia znów stała się drużyną w pełnym tego słowa znaczeniu czyli skoncentrowaną tylko na jednym celu - odzyskaniu mistrzostwa. Wszystko to znalazło potwierdzenie w niedzielne popołudnie. Legioniści zdeklasowali rywala, zakładając mu wysoki pressing i uniemożliwiając rozgrywanie piłki. Białostoccy obrońcy na widok szarżujących na nich ofensywnych graczy „Wojskowych” albo wykopywali w panice piłkę do przodu, gdzie stawała się łatwym łupem dla defensywnych pomocników i obrońców, albo wywalali piłkę w aut. Zdołali oddać zaledwie dwa strzały w środek bramki, a w jedynej stuprocentowej sytuacji skiksował Karol Mackiewicz. Wszystko to miało miejsce w ostatnim kwadransie pierwszej połowy - przez resztę meczu, poza nielicznymi stałymi fragmentami gry, Jagiellonia nawet nie przebywała z piłką na połowie legionistów. Tymczasem stołeczni piłkarze nie tylko skutecznie odbierali piłkę, ale też w sposób odpowiedzialny konstruowali akcje, unikając strat i wielokrotnie doprowadzając do groźnych sytuacji pod bramką Bartłomieja Drągowskiego. Przez cały 2015 rok daremnie oczekiwaliśmy na tak grającą Legię - agresywną, bojową, z nieustannym pressingiem przez cały mecz, skuteczną w obronie i kreatywną w ataku. Oczywiście tak wysoko ustawiona linia obrony zawsze stwarza możliwość kontrataku dla rywala, gdy stoperzy pozostają sam na sam z napastnikami i jeden taki błąd Michała Pazdana powinien skończyć się utratą gola, ale korzyści z takiej taktyki są niezaprzeczalne - białostoczczanie w ogóle nie mogli grać piłką, a legioniści po przechwytach na połowie rywala stworzyli sobie sporo sytuacji podbramkowych. Można wyróżnić indywidualnie strzelca obu goli, Nemanję Nikolicia, asystenta przy dwóch bramkach, Aleksandara Prijovicia, walczącego jak lew Stojana Vranjesa, strzelca ostatniej bramki Tomasza Jodłowca, czy będącego jak skała w obronie Igora Lewczuka, ale tak naprawdę na oklaski zasługuje cały zespół, za walkę, jedność i wzajemną asekurację. Najlepiej było widać ją w drugiej połowie, gdy w polu karnym rywala równocześnie blokowali stojąc ramię w ramię Jodłowiec, Vranjes i Pazdan. Właśnie taką Legię, walczącą zespołowo przez dziewięćdziesiąt minut, a do tego skuteczną, chcemy oglądać w każdym meczu. Jakichkolwiek minusów w tym spotkaniu, jak choćby mała ilość celnych strzałów, przy tym wyniku i przy takiej grze trzeba by się naprawdę doszukiwać na siłę.
Arkadiusz Malarz 7 (6,61 - ocena Czytelników). Wyłapał pewnie dwa łatwe strzały w środek bramki, kilka razy bardzo udanie wyszedł do dośrodkowań, raz był czujny na przedpolu, gdzie pokazał dobrą szybkość. Na minus w zasadzie tylko dwa wybicia w aut w drugiej połowie. W najgroźniejszej sytuacji dla Jagiellonii wykazywać się nie musiał, bo rywal fatalnie skiksował. Mało miał pracy, ale to co miał do zrobienia, wykonał bezbłędnie. Obrońcy zapewnili mu dość spokojny wieczór, ale trzeba też przyznać, że doświadczony bramkarz Legii dobrze z nimi współpracował.
Artur Jędrzejczyk 7 (7,26). Bardzo pewna gra w defensywie, ani razu nie dał się ograć rywalom, wygrywał pojedynki główkowe w obronie, nie tracił piłek, dobrze współpracował z Guilherme, ofiarnie zablokował jeden strzał. Kilka razy podłączył się też do ofensywy, gdzie poza jednym dośrodkowaniem ograniczał się wyłącznie do wymiany piłki z kolegami. Dobra, bardzo odpowiedzialna gra, choć bez fajerwerków. Bez trudu na nowo wkomponował się w zespół, nie widać było w żadnym momencie nawet cienia niezrozumienia z partnerami.
Igor Lewczuk 8 (7,12). Zaczął od faulu trzydzieści metrów od bramki, ale potem był skałą nie do przejścia. Trudno zrozumieć, czemu Fedor Cernych i Piotr Grzelczak ustawiali się głównie pod niego, skoro raz za razem byli demolowani lub wyprzedzani przez bezwzględnego, górującego nad nimi siłą i dynamiką stopera Legii. Koncert gry dał zwłaszcza w drugiej połowie, gdy żaden z rywali nie był w stanie się przy nim nawet na chwilę zastawić z piłką. Do tego wyprowadzał dobrze piłkę, raz pod koniec pierwszej połowy próbował nawet dośrodkować w pole karne, ale niespecjalnie mu to wyszło. Bardzo dobry mecz Lewczuka, widać, że jest świetnie przygotowany fizycznie.
Michał Pazdan 6 (6,64). Twardy, agresywny, nieustępliwy i skuteczny w odbiorze jak zwykle, choć na pewno mniej widowiskowy od Lewczuka. Na wyższą ocenę nie pozwala jeden kardynalny błąd, gdy dał się ograć Cernychowi przy linii środkowej boiska i tylko dzięki kuriozalnemu kiksowi Mackiewicza Legia uniknęła straty bramki. Niepotrzebne też było zagranie przez niego kilku długich piłek, zwłaszcza że koledzy w środku pola bardzo chętnie pokazywali się do gry. Widać było, że miał ostatnio problemy zdrowotne, ale poza tą jedną sytuacją z 41. minuty z cała pewnością nie odstawał od reszty kolegów.
Adam Hlousek 5 (6,09). W obronie sobie radził nieźle, tyle że nie miał za dużo pracy, a dodatkowo czujnie asekurowała go para Michałów - Pazdan i Kucharczyk. Czech pokazał też kilka razy dobrą szybkość. Niestety z piłką przy nodze Hlousek wyglądał dużo gorzej. Miał dużo strat, widać było zagubienie, wolne podejmowanie decyzji, brak automatyzmu, zrozumienia i zgrania z drużyną, zwłaszcza w grze ofensywnej, co biorąc pod uwagę, że do zespołu dołączył najpóźniej, dziwić nie powinno. Powinien też nabrać większego szacunku do obrońców w Ekstraklasie, bo choć to nie Bundesliga, to białostoczczanie kilkakrotnie po prostu mu ją zabierali, gdy usiłował ją zbyt długo przetrzymywać przy nodze. Gdy zgra się z resztą zespołu, będzie z pewnością znacznie bardziej pożyteczny dla drużyny.
Stojan Vranjes 8 (7,60). Przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Z dostojnie poruszającego się jesienią średniej klasy piłkarza Bośniak przeistoczył się najwyraźniej na Malcie w zawodnika niezwykle dynamicznego, wybieganego i do bólu skutecznego w odbiorze, a do tego naprawdę kreatywnego w grze do przodu. Najlepiej grający obok Lewczuka piłkarz w obronie w tym meczu, powstrzymywał rywali pewnie, ofiarnie, nie oszczędzając się przy tym i nie odpuszczając nawet na minutę. Niecelnych podań po odbiorze było mniej niż palców u jednej ręki, znacznie częściej były to posuwające akcję do przodu podania prostopadłe lub na skrzydło, praktycznie nie grał do tyłu. Kilka razy znalazł się pod bramką, rozprowadził Prijovicia przy pierwszym golu, raz popisał się nawet sztuczką techniczną w polu karnym, nieźle też dośrodkowywał ze stałych fragmentów gry. Gdyby jeszcze wykorzystał sytuację podbramkową w pierwszej połowie, byłby chyba najlepszym graczem meczu. Niewiarygodna, miejmy nadzieję, że nie jednorazowa metamorfoza doświadczonego Bośniaka.
Tomasz Jodłowiec 8 (7,94). Trochę mniej spektakularnie grający w destrukcji od Vranjesa, nieco rzadziej od Bośniaka piłki odbierał, ale za to jeszcze lepiej od niego uruchamiał kontrataki po przechwycie na połowie Jagiellonii. Miał duży udział przy drugiej bramce, gdy dokładnie dograł w polu karnym do Prijovicia, sam wspaniale wykończył pięknym strzałem dwójkową akcję z Ondrejem Dudą, rozpoczętą zresztą po własnym odbiorze, przy trzecim golu też miał udział, bo wygrał główkę w polu karnym. Znakomity mecz „Jodły”, jeśli przy takiej formie pomocnika Legii Adam Nawałka ma ponoć wątpliwości, czy zabrać go do Francji, powinien obejrzeć niedzielny mecz. Najlepiej kilka razy.
Guilherme Costa Marques 7 (7,14). Przez pierwszy kwadrans prezentował się słabo, dużo piłek stracił, nic mu nie wychodziło, wyglądał jakby nie mógł znaleźć wspólnego języka z kolegami. Wszystko zmieniło się, gdy zainicjował niezwykle efektownie akcję, po której padł drugi gol. Od tego momentu poziom jego gry wzrastał, by apogeum osiągnąć w drugiej połowie. Zaczął wtedy znakomicie współpracować z „Jędzą” w obronie, swoim zwyczajem wyprzedzał rywali w stykowych sytuacjach, prowokując faule, co dla dwóch piłkarzy Jagiellonii skończyło się żółtymi kartkami. W kreacji akcji też był pożyteczny, jeszcze przed przerwą wyprowadził podaniem Vranjesa na stuprocentową sytuację do zdobycia gola, większość jego akcji rywale przerywali jednak faulami. Niezwykle angażował się w pressing i odbiór, pod koniec meczu był ledwo żywy i musiał zostać zmieniony. Zabłocona koszulka najlepiej pokazuje, ile energii i ofiarności Brazylijczyk włożył w niedzielny mecz.
Michał Kucharczyk 7 (7,10). Dobrze przygotowany fizycznie, wypoczęty i dynamiczny „Kuchy” to - zgodnie z przewidywaniami fachowców zresztą - zupełnie inny piłkarz niż w zeszłym roku, przypominający tego z jesieni 2014 roku. Nieustannie biegał w pressingu, bardzo aktywnie wspomagajł Hlouska w defensywie, a przede wszystkim niemal nie tracił piłek i podejmował mądre decyzje i wybory, nie oddawał strzałów z nieprzygotowanych pozycji. Rzadko starał się iść w drybling, choć gołym okiem było widać jego przewagę szybkościową nad Matiją Sirokiem, wolał dokładnie rozegrać piłkę z kolegami. Widać było też radość z gry, której jesienią dostrzec się nie dało. Przy drugim golu ustawił się na linii spalonego na wolnej pozycji niczym nie przymierzając Nemanja Nikolić i skutecznie wykończył akcję. Dobrze wykonywał rzuty rożne przy piłce dochodzącej do bramki, nad odchodzącymi dośrodkowaniami powinien jeszcze popracować lub oddać w takim przypadku piłkę zawodnikowi lewonożnemu. No i do tego dochodzą kilkudziesięciometrowe wyrzuty z autu w angielskim stylu, współdzielone zresztą z najbliższym kolegą, czyli Arturem Jędrzejczykiem. Miejmy nadzieję, że tak przygotowany „Kuchy” nie zgaśnie nam za szybko i utrzyma taką formę przez dłuższy czas.
Aleksandar Prijović 9 (8,41). Drugi przemieniony przez Stanisława Czerczesowa piłkarz na Malce. Jesienią częściej stał czekając na piłkę, niż biegał, teraz sprintem poruszał się po całej szerokości boiska z futbolówką przy nodze i bez niej, zarówno w ataku, wychodząc na pozycję, jak i w defensywie, stosując nieustanny pressing. Przy pierwszej bramce to nie kto inny jak „Prijo” właśnie odebrał rywalowi piłkę, by po dwójkowym rozegraniu z Vranjesem wyjść na pozycję i dośrodkować do Nikolicia słabszą nogą - akcja w stu procentach od początku do końca czysto bałkańska. Przy drugim golu zaliczył asystę przypadkową, gdy zepsuł strzał, ale wcześniej w tymże polu karnym ustawił się znakomicie, gubiąc obrońców Jagiellonii. Przyjmowanie piłki pod kryciem i odgrywanie jej - bajka, z pewnością w niedzielę pochwalić by mógł go za ten element sam mistrz Daniel Ljuboja. Równocześnie był pierwszym obrońcą zespołu, tyle odbiorów, co w niedzielę, nie uzbierał chyba przez całą jesień. Wiadomo, że Szwajcar nie jest w stanie na takiej intensywności grać przez dziewięćdziesiąt minut, dlatego już po nieco godzinie gry rosyjski trener wpuścił za niego nowego, wypoczętego zawodnika, by poziom pressingu nie spadł nawet na chwilę, ale to też jest wkalkulowane w taktykę. Gdyby jeszcze sam trafił do siatki, mógłby śmiało zostać wybranym zawodnikiem meczu. Całkiem możliwe, że z notą marzeń.
Nemanja Nikolić 9 (8,81). Minęła zima, a „Niko” nadal się nie zmienia. Najniższy procent celnych podań, mało kontaktów z piłką, sporo przy tym strat, najbardziej pasywna gra w pressingu ze wszystkich piłkarzy ofensywnych. I co z tego? Węgier jest przede wszystkim od strzelania goli, a w niedzielę zdobył kolejne dwa. Niewiarygodna jest jego umiejętność ustawienia się, czytania gry, przewidywania rozwoju sytuacji w polu karnym, zdolność gubienia obrońców. Mówi się, że dobry napastnik przyciąga piłkę w szesnastce jak magnes, a jest dokładnie odwrotnie - to on wie, gdzie za kilka lub nawet kilkanaście sekund znajdzie się piłka i potrafi do tego zmylić defensorów, wszak w obu sytuacjach „Niko” był niekryty nie dlatego, że rywale go przez zapomnienie odpuścili, ale dlatego, że umiał im uciec z pola widzenia. Dwadzieścia dwa mecze, dwadzieścia trzy gole. A pamiętamy przecież, że jesienią mu jednego niesłusznie nie uznano. Nieprawdopodobny bilans. Takiego nie miał przy Łazienkowskiej nikt, ani Stanko Svitlica, ani nawet Lucjan Brychczy.
Oceny zmienników:
Kasper Hamalainen 6 (5,81). Zaczął od bardzo dobrej akcji, ale zamiast próbować strzelać, starał się chyba niepotrzebnie do końca szukać dogrania. Bardzo aktywnie biegał w pressingu, dobrze radził sobie z przyjmowaniem piłki pod kryciem. Zabrakło z pewnością nieco kreatywności i tworzenia podbramkowych sytuacji, ale jak na pierwsze dwadzieścia pięć minut w nowym zespole było naprawdę nieźle. Gdy zgra się z kolegami, będzie bardzo pożyteczny dla zespołu.
Ondrej Duda 7 (5,82). Zaraz po wejściu zirytował kilka razy kibiców trzema nieudanymi próbami strzałów z nieprzygotowanych pozycji i dwoma stratami. Na szczęście wchodzenie w mecz zajęło mu niecałe dziesięć minut. Potem podawał już celnie i grał z partnerami, a w 84. minucie kapitalnie rozegrał akcję z „Jodłą” wyprowadzając go na pozycję do oddania strzału. Na razie chyba nie może liczyć na grę w większym wymiarze czasowym, ale jeśli za każdym razem w niespełna dwadzieścia minut gry będzie zaliczał jedną asystę, to nie mamy nic przeciwko temu.
Michał Masłowski (5,38). Grał za krótko by go oceniać.
Za najlepszego piłkarza w tym meczu redakcja i Czytelnicy zgodnie uznali zdobywcę dwóch goli, Nemanję Nikolicia, ale na nie mniejsze brawa zasłużyło kilku innych piłkarzy, a wręcz prawie cała drużyna. Taką Legię chcemy oglądać w każdym meczu!
Oceny Czytelników:
Nemanja Nikolić 8,81
Aleksandar Prijović 8,41
Tomasz Jodłowiec 7,94
Stojan Vranjes 7,60
Artur Jędrzejczyk 7,26
Guilherme Costa Marques 7,14
Igor Lewczuk 7,12
Michał Kucharczyk 7,10
Michał Pazdan 6,64
Arkadiusz Malarz 6,61
Adam Hlousek 6,09
Ondrej Duda 5,82
Kasper Hamalainen 5,81
Michał Masłowski 5,38
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.