Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechią - Arkadiusz Malarz najlepszy
04.04.2016 21:21
Gra zespołu 5 (5,04 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Lechia mocno zaskoczyła legionistów ofensywnym ustawieniem i przeprowadzaniem akcji na dużej szybkości na początku meczu. Na szczęście na drodze rywalom albo stawał Arkadiusz Malarz, albo też lechiści byli po prostu nieskuteczni. Po kwadransie „Wojskowi” opanowali sytuację i pomimo, iż płynnych akcji nie było znów tak wiele, legioniści mogli spokojnie strzelić trzy gole, niestety do siatki trafili tylko raz. Drugą połowę Legia zaczęła niestety podobnie jak pierwszą i tym razem już nie uchronili się od utraty gola, a w dodatku Ariel Borysiuk zarobił czerwoną kartkę. Mimo gry w dziesiątkę przez ostatnie pół godziny liderzy Ekstraklasy nie pozwolili na wiele gdańszczanom, tylko raz zadrżały kibicom serca, gdy Michał Mak trafił w poprzeczkę. Trzeba przyznać, że legioniści mieli dużego pecha w tym meczu aż trzykrotnie trafiając w słupek, a raz rywal wybił piłkę z bramki. Spore problemy obrońcom sprawiali szybcy skrzydłowi Lechii, pod nieobecność Tomasza Jodłowca „Wojskowi” mieli też poważne problemy w środku pola, a przy braku Igora Lewczuka nieco za dużo swobody miał silny Grzegorz Kuświk. Warszawiacy zbyt wolno wracali też do obrony, często dwaj stoperzy stali naprzeciw trzech lub czterech biegnących do kontry rywali, a raz Jakub Rzeźniczak był sam przeciw trójce gdańszczan. Wszystkie te mankamenty byłyby jednak wybaczone, gdyby Aleksandar Prijović zademonstrował zdecydowanie lepszą skuteczność, a partnerzy dostrzegali na wolnej pozycji Nemanję Nikolicia, bo Legia spokojnie mogła wygrać ten mecz kilkoma golami. Ostatni aspekt, który należy poruszyć, to rzuty rożne. Większość drużyn zostawia z tyłu bocznych obrońców, jako piłkarzy dysponujących dużą szybkością w przypadku kontrataku, natomiast w Legii zostają Michał Pazdan i Ariel Borysiuk, którzy szybkich skrzydłowych rywala nie są w stanie dogonić w żaden sposób. Kontratak, po którym „Vizir” dostał czerwoną kartkę był identyczny z kontrami Termaliki w pamiętnym meczu w Niecieczy. Skoro z tyłu zostają piłkarze, których szybkość nie jest atutem, może warto zostawiać nie dwóch, a trzech piłkarzy, by mieć pełne pokrycie szerokości boiska przy kontrataku, zamiast kolejny raz powielać ten sam błąd? Niemniej jednak specjalnie nie ma co narzekać - wszystkich spotkań wygrać się nie da, mecz potoczył się dla warszawiaków niekorzystnie, ale mimo gry w dziesiątkę przez jedną trzecią spotkania zdołali oni zdobyć jeden punkt. A każdy punkt w obecnej sytuacji jest cenny, bo jak się okazało, znów udało powiększyć przewagę nad głównym przeciwnikiem w walce o mistrzostwo.
Arkadiusz Malarz 8 (7,14 - ocena Czytelników). Jedno wybicie miał niepewne na początku meczu, tyle, że piłka trafiła przy nim do Artura Jędrzejczyka, nie jest winą Malarza, że ten oddał ją rywalowi. Potem zagrał naprawdę świetne spotkanie, ratując zespół kilkakrotnie przed utratą gola, w tym dwa razy w sytuacjach sam na sam. Nawet przy straconym golu zdołał obronić w sytuacji jeden na jeden, ale obrońcy go potem nie zaasekurowali. Bardzo dobrze i pewnie grał też w powietrzu, skutecznie piąstkując piłkę przy dośrodkowaniach. Jeśli ktoś do tej pory wątpił w umiejętności bramkarza Legii, po sobotnim meczu powinien nieco zmienić zdanie.
Artur Jędrzejczyk 6 (6,00). Zaczął mecz od straty, która mogła skończyć się golem. Potem spisywał się bardzo dobrze. Asysta po rozegraniu na jeden kontakt piłki z Guilherme - wspaniała. Po zmianie stron pierwszy kwadrans miał słaby. Choć teoretycznie to on powinien być przy Sławomirze Peszce przy straconym golu, paradoksalnie jednak ustawił się ”książkowo” blisko środka, zawężając pole gry. Tyle, że jak się okazało nie było za jego plecami Guilherme, który wrócił do środka, zamiast na swoją pozycję, brakowało też do asekuracji któregoś z defensywnych pomocników. Do tego udział przy straconym golu mieli też obaj stoperzy, którzy nie pokryli Kuświka, należy to więc uznać za błąd zespołowy i nie zwalać straconej bramki wyłącznie na „Jędzę”. Generalnie z Peszką sobie radził, nieoczekiwanie większe problemy miał natomiast z Lukasem Haraslinem, po faulu na nim złapał żółtą kartkę.
Jakub Rzeźniczak 6 (5,96). Na pierwszy rzut oka gra kapitana Legii wyglądała pewnie i efektownie, skutecznie interweniował przy dośrodkowaniach, pewni wybijał piłkę, a jego wślizg w sytuacji trzy na jeden w 26. minucie należy do najlepszych interwencji obronnych całego sezonu. W 5. minucie niby dał się minąć Peszce, ale przecież ostatecznie to nie Peszko oddał strzał, tylko niekryty, wbiegający Sebastian Mila. Niestety zdarzały się też poważniejsze błędy. Do spółki z Pazdanem nie odciął od dobitki Kuświka przy bramce, choć na plus trzeba mu z pewnością zaliczyć kapitalny blok przy pierwszym uderzeniu. Z całą pewnością też to on powinien kryć Michała Maka przy uderzeniu w poprzeczkę, tymczasem skrzydłowy Lechii był na czystej pozycji. Tak to niestety jest z „Rzeźnikiem”, że grając przez cały mecz naprawdę bardzo dobrze potrafi zgubić raz czy dwa koncentrację w ważnym momencie.
Michał Pazdan 5 (4,73). Pierwsze minuty grał niepewnie, miał duże problemy z nadążaniem za szybkim Makiem, po pół godzinie jednak jego gra nabrała charakterystycznej dla „Pazdka” agresywności i skuteczności. Przy straconym golu można mieć do niego podobne pretensje jak do Rzeźniczaka, przy strzale w poprzeczkę pozwolił Flavio Paixao dośrodkować, poza tym więcej błędów nie popełnił. Przy czerwonej kartce dla Borysiuka nie miał szans ścigać Maka, zresztą robił już to „Vizir”, więc zgodnie z wszelkimi kanonami biegł asekurować dalszy słupek przy spodziewanym wyjściu Malarza blokującym bliższy słupek - żadnemu z nich nie było dane jednak interweniować, bo Borysiuk nie wytrzymał ciśnienia i faulował. Grał już dużo lepsze spotkania, jak choćby w Poznaniu, szczególnie niepokojąco wyglądał w jego wykonaniu pierwszy kwadrans.
Adam Hlousek 5 (5,52). O ile do wejść ofensywnych Czecha nie można mieć zastrzeżeń, po jego wrzutce Prijović powinien zdobyć bramkę w pierwszej połowie, a Nikolić omal nie zdobył w drugiej, to do gry w defensywie można mieć do niego dużo zastrzeżeń. Zarówno Paixao, jak i Mak sprawiali Hlouskowi mnóstwo problemów, przegrywał z nimi indywidualne pojedynki, popełniał błędy w ustawieniu, a dodatkowo nie wspomagał go w obronie Ondrej Duda. Mógł nawet nie dokończyć tego meczu, bo po faulu w 85. minucie sędzia miał prawo pokazać mu drugą żółtą kartkę. Musi w przyszłości zdecydowanie poprawić swoją grę w obronie.
Ariel Borysiuk 3 (3,80). W pierwszej połowie dwa razy skutecznie wrócił we własne pole karne i zapobiegł groźnej akcji rywala, ale i kilka razy go też zabrakło lub po prostu nie nadążył za rywalem. A potem była czerwona kartka. Wiadomo, różnica w szybkości między Makiem a Borysiukem jest duża, nawet biorąc pod uwagę że piłkarz z Gdańska prowadził piłkę, więc nie mamy pretensji o to, że za skrzydłowym Lechii nie nadążył, tu należy mieć raczej uwagę do trenera, że nie wyciągnął wniosków z meczu w Niecieczy. Niemniej naszym zdaniem „Vizir” absolutnie nie powinien podejmować ryzyka wślizgu, a raczej starać się naciskać na Maka - na krótkim słupku był bramkarz, na długi biegł Pazdan, a przecież wcale nie jest powiedziane, że skrzydłowy Lechii wygrałby w sytuacji sam na sam, ani nawet że w ogóle trafiłby w bramkę, wszak Mak strzelił w tym sezonie sześć bramek w Ekstraklasie, ale w całej karierze w sumie dziesięć, więc do wybitnych snajperów nie należy. Jeśli nawet padłby gol, to chcąc zdobyć trzy punkty równie trudno byłoby strzelić dwa gole w jedenastu, jak jednego w dziesięciu. Co gorsza wykluczył się też z meczu w Szczecinie, co przy braku Jodłowca przyprawia trenera Czerczesowa o spory ból głowy.
Stojan Vranjes 4 (4,01). W pierwszej połowie miał kilka odbiorów, ale znacznie częściej nie nadążał za tempem gry. W ofensywie widzieliśmy go trzy razy, raz oddał strzał zamiast podawać czekającemu na czystej pozycji Nikoliciowi, raz ładnie rozrzucił piłkę na skrzydło, zagrał też dokładną prostopadłą piłkę, tylko o jedno tempo za późno, bo Nikolić znacznie wcześniej ruszył do przodu i sędzia odgwizdał spalonego. W drugiej połowie niemal nie uczestniczył w grze, poruszał się powoli, trudno nie mieć wrażenia, że tempo gry po prostu było dla Bośniaka za szybkiego i zwyczajnie nadążał za wydarzeniami na boisku. Wygląda na to, że znakomity mecz z Jagiellonią był niestety tylko pozytywnym wyjątkiem, a bliższa normy w jego przypadku jest taka gra, jak jesienią.
Guilherme Costa Marques 6 (6,07). Brazylijczyk biegał i walczył cały przez mecz do upadłego, zarówno na boku pomocy, jak i przez ostatnie pół godziny na środku. Tyle, że efekty jego pracy było widać przede wszystkim w obronie, bo z akcji ofensywnych zapamiętaliśmy tylko ładne wypuszczenie Jędrzejczyka przy bramce i strzał w słupek po rzucie rożnym. Biorąc pod uwagę jego waleczność, grę w destrukcji i umiejętność wyprowadzania piłki, może to jego powinien Czerczesow ustawić w meczu z Pogonią w środku pola? Z całej trójki grającej na tej pozycji w sobotę Brazylijczyk był z pewnością zdecydowanie najlepszy.
Ondrej Duda 6 (4,76). Może irytować nonszalancja Słowaka przy wypuszczaniu sobie piłki w kontrataku, gdy dwa razy zepsuł dobrze zapowiadającą się akcję lub gdy futbolówkę zbyt długo holuje. Może denerwować jego nie najlepsza gra w destrukcji, która jest wymagana na pozycji bocznego pomocnika w systemie 4-4-2. Może zastanawiać, czy nie ma na boisku lepszych wykonawców stałych fragmentów gry. Nie można jednak zapomnieć, że Duda miał bezsporny udział w znacznej większości groźnych sytuacji, jakie Legia wytworzyła sobie z gry. Przede wszystkim oczywiście strzelił gola, uderzając technicznie i precyzyjnie z pierwszej piłki, a przecież najważniejsze jest w meczu to, co wpadło do siatki. Dziesięć minut później wystawił „patelnię” Prijoviciovi, który strzelił w bramkarza i piłka ostatecznie wylądowała na słupku. W drugiej połowie było gorzej, bo Legia grając w dziesiątkę skupiła się na destrukcji, a tej dziedzinie Słowak orłem nie jest. Zdecydowanie zbyt długo przy takim rozwoju sytuacji był trzymany na boisku.
Aleksandar Prijović 5 (5,89). Trzy niewykorzystane doskonałe sytuacje, w tym dwie stuprocentowe. Dwa trafienia w słupek. To zdecydowanie nie był mecz Szwajcara. Doceniając przetrzymywanie piłki pod kryciem, gdy grając w dziesiątkę Legia grała na niego długą piłką nie należy zapominać, że „Prijo” powinien ten mecz zamknąć w pierwszej połowie. Inny piłkarz za zmarnowanie tylu sytuacji byłby obiektem głębokiej krytyki, jednak Szwajcar świetną grą w tej rundzie wyrobił sobie dobrą markę. Miejmy więc nadzieję, że skuteczność w następnych meczach wróci do normy, współpraca z Nikoliciem również, bo w sobotę Prijović trochę za rzadko też dostrzegał dobrze ustawionego partnera.
Nemanja Nikolić 5 (4,57). Można wychodzić na czystą pozycję, znajdować sobie miejsce w polu karnym, czekać i czekać na podanie… i nic, bo koledzy uparli się próbować kończyć akcje samemu. Węgier pięć razy wyszedł na czystą pozycję - dwa razy w ogóle nie dostał podania, dwa razy podanie było za mocne, a raz zagrane za późno i sędzia machnął chorągiewką. Można się zirytować. Jedyny raz, gdy udało mu się dojść do strzału, rywal wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej. Do gry bez piłki Nikolicia nie można mieć żadnych zastrzeżeń, powinien jednak częściej wracać do rozegrania, szukać piłki w środku pola, wymieniać się pozycjami z Prijoviciem. Po godzinie gry zmieniony, bo tego wymagała sytuacja na boisku. Raczej słusznie, bo ciężko wyobrazić go sobie w roli napastnika grającego tyłem do bramki.
Oceny zmienników:
Michaił Aleksandrow 4 (4,23). Bułgar wszedł na ostatnie pół godziny na bok pomocy, by biegać, pomagać w destrukcji i brać udział w szybkich kontratakach. Punkt pierwszy - bieganie - wypełniał, bo biegał bardzo dużo. Z realizacją punktu drugiego było już gorzej, bo z reguły biegał za piłką i rywalem bez głowy i interwencji skutecznych w defensywie zaliczył niewiele. Punkt trzeci nie wypalił w ogóle, bo ani nie wyprowadzał piłki, ani nie wychodził do długiego podania. Aleksandrow na razie jest bardzo mało efektywny mimo prezentowanego zaangażowania i do tego kompletnie niezgrany z zresztą kolegów. Lepiej będzie chyba dopiero jesienią.
Michał Masłowski (3,87) i Michał Kopczyński (4,06) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Za najlepszego piłkarza w tym meczu redakcja i Czytelnicy wybrali Arkadiusza Malarza. To pierwszy przypadek wiosną, gdy najlepszym zawodnikiem Legii zostaje bramkarz. Życzylibyśmy sobie jednak, aby okazji do takiego wykazywania się swoimi umiejętnościami miał on w przyszłości jak najmniej.
Oceny Czytelników:
Arkadiusz Malarz 7,14
Guilherme Costa Marques 6,07
Artur Jędrzejczyk 6,00
Jakub Rzeźniczak 5,96
Aleksandar Prijović 5,89
Adam Hlousek 5,52
Ondrej Duda 4,76
Michał Pazdan 4,73
Nemanja Nikolić 4,57
Michaił Aleksandrow 4,23
Michał Kopczyński 4,06
Stojan Vranjes 4,01
Michał Masłowski 3,87
Ariel Borysiuk 3,80
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.