Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z ŁKS-em – przespana pierwsza połowa

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

12.12.2023 20:30

(akt. 12.12.2023 20:31)

W niedzielę, w kolejnym meczu Ekstraklasy, Legia zremisowała w Łodzi z ŁKS-em 1:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 5 (4,04 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Gol, słupek, poprzeczka, do tego dwa razy zbita przez bramkarza piłka na poprzeczkę, dobry strzał z dystansu, trzy doskonałe sytuacje w których legioniści stojąc przed bramką w nią w ogóle nie trafili. To wszystko w drugiej połowie. Wydawałoby się że Legia powinna z trzema punktami z Łodzi wyjechać. I wyjechałaby na pewno, ale przyczyną nie był jedynie brak szczęścia czy nieskuteczność napastników, ale przespana pierwsza połowa, w której „Wojskowi” nie oddali ani jednego strzału celnego. Cała ofensywa w tej części meczu sprowadziła się do dwóch dobrych podań prostopadłych Josue niewykorzystanych przez napastników. A tak legioniści grali sobie ślamazarnie piłką z jednej strony na drugą, bo przecież w starciu z ostatnią drużyną Ekstraklasy nic im się stać nie może. I jak zwykle to lekceważenie rywali skończyło się stratą bramki z przypadku, gdy jeden zawodnik oddając nieudany strzał nastrzelił drugiego, który był niekryty. Był to pierwszy z dwóch ledwie celnych strzałów gospodarzy w całym meczu. Legioniści stracili bramkę, porozmawiali sobie w szatni i zaczęli grać w piłkę. Druga połowa była w ich wykonaniu naprawdę dobra, ale mecz trwa dziewięćdziesiąt minut i tych pierwszych czterdziestu pięciu minut zagranych ze zbyt małym zaangażowaniem do zdobycia trzech punktów zabrakło. Solidny mecz zagrali obrońcy, najgorzej zaprezentowali się napastnicy i lewe wahadło. Oceny będą tym razem zróżnicowane, bo w odróżnieniu od meczu w Kielcach nie zagrała słabo cała drużyna, a zawiodły mocno tylko niektóre ogniwa zespołu. Dobrze widać po ostatnich meczach, że rotacja, tak przydatna dla odpowiedniej regeneracji zawodników i unikania kontuzji, których przy tak dużej liczbie gier w tej rundzie było naprawdę niewiele, nie wpływa jakoś szczególnie na wyniki, na koniec rundy różnice w poziomie gry między piłkarzami teoretycznie podstawowymi a ich zmiennikami nie są szczególnie duże. Dużo więcej zależy od mobilizacji i zaangażowania, których w Kielcach zabrakło, a w Łodzi pojawiły się dopiero w drugiej połowie.

Kacper Tobiasz 6 (3,34 - ocena Czytelników). Nie dostrzegamy większej winy Tobiasza przy straconym golu. Był przy bliższym słupku, nie jego winą jest, że dziesięć metrów od bramki stał niekryty przeciwnik w którego trafiła piłka. Równie dobrze przecież mogło to trafić na nogę Zająca i skończyć się zwyczajnym strzałem. Czasu na reakcję przy tak małej odległości praktycznie nie miał. Poza tym musiał obronić jeszcze jedno uderzenie na początku drugiej połowy. Oprócz tych strzałów nie miał kompletnie nic do roboty. Nie widzimy sensu w obniżaniu noty bramkarzowi, który gola nie zawalił, a zawsze przy ocenach odnosimy się wyłącznie do tego konkretnego meczu, a nie tego co działo się w spotkaniach poprzednich czy na przykład przed rokiem.

Radovan Pankov 6 (4,13). Raz dał się w pierwszej połowie ograć i pozwolił na dośrodkowanie, raz po zmianie stron faulował trzydzieści metrów od bramki, cztery razy podawał niedokładnie i raz pozwolił rywalowi na celny strzał kilkunastu metrów. Ale też asystował przy golu Wszołka. Pracy w defensywie nie miał wiele, na stratę gola nie miał wpływu, żółtą kartkę dostał nieco bez sensu w wyniku awantury o rzucanie śnieżkami przez kibiców ŁKS. Musi się najwyraźniej do tej praktyki znanej od zawsze na polskich boiskach przyzwyczaić. Całkiem niezły w sumie mecz Serba, jednego z lepszych legionistów w niedzielę.

Rafał Augustyniak 6 (4,73). Opowieści o tym, że piłkę wybił przy golu za krótko nie bierzemy poważnie - zrobił ile mógł przy przecięciu dośrodkowania i tyle, ile było potrzeba. To koledzy wracający za nim mieli obowiązek patrzeć gdzie jest przeciwnik, który może ewentualnie przejąć piłkę, a nie wracać tylko po to by ładnie to wyglądało. Jeśli jesteś we własnym polu karnym i nikogo nie kryjesz, to znaczy, że jesteś źle ustawiony - taką zasadę wyznawano jeszcze dziesięć lat temu. Augustyniak praktycznie wyłączył z gry Tejana. Holender znów często polował na zrobienie krzywdy legionistom, ale dopiero w doliczonym czasie po faulu na Augustyniaku dostał żółtą kartkę. Raz tylko Augustyniak niezbyt pewnie zachował się w obronie, ogromną większość starć z Tejanem wygrał. Dwa razy niedokładnie wyprowadził piłkę, raz w doliczonym czasie gry stracił piłkę pod własną bramką, był to jego największy błąd w całym meczu. Próbował też dwa razy uderzać na bramkę, ale ani razu nie trafił. Całkiem niezły mecz Augustyniaka, to nie obrońcy są winni braku trzech punktów, przecież nie w każdym meczu będą, jak w Lubinie, zdobywać gole za napastników.

Yuri Ribeiro 6 (3,97). Również Portugalczyk wielu błędów nie popełnił, przy straconym golu nie nadążył za Szeligą i pozwolił mu dośrodkować i to pewnie największy wobec niego zarzut w całym meczu. Raz na początku meczu był blisko straty pod własną bramką, skończył mecz z żółtą kartką i nie zagra w kolejnym meczu, choć za ostre faule wcale nierzadkie na Portugalczyku sędzia łodzianom kartek dawać nie chciał. Sporo uczestniczył w wyprowadzaniu piłki i tylko dwa razy podał do przodu niecelnie, oddał niecelny strzał głową i huknął z dystansu w poprzeczkę. Podobnie jak inni obrońcy zagrał całkiem niezły mecz i za indolencję napastników i gapiostwo pomocników przy straconym golu nie zamierzamy go karać obniżaniem noty.

Paweł Wszołek 6 (5,68). Jeden z winowajców straconej bramki, bo to on krył Zająca. Przecież gdyby piłka trafiła podaniem do nogi łódzkiego młodzieżowca, to też miałby on mnóstwo czasu na oddanie strzału. Reprezentant Polski nie pierwszy raz w tym sezonie zawodzi w obronie. W ogóle Wszołek pierwszą część meczu miał słabą, jeden ledwie odbiór, jedno niezłe dośrodkowanie, niecelny strzał głową i trzy straty, to cały jego bilans z tego okresu. Po zmianie stron ten błąd z końcówki pierwszej połowy odpracował golem, strzelając sprytnie między nogami Bobka. Mógł mieć i asystę, bo świetnie dośrodkował do Muciego, ale strzał Albańczyka bramkarz zbił na poprzeczkę. Wywalczył po jednym rzucie rożnym i wolnym, w końcowej fazie meczu grał już słabiej, wiele jego dośrodkowań nie dochodziło do partnerów. Udział przy golu straconym, gol strzelony, wychodzi na ocenę wyjściową.

Bartosz Slisz 6 (5,00). Był jednym z bardzo niewielu legionistów, który podszedł poważnie do meczu od samego jego początku i w pierwszej połowie był obok obrońców jedynym zawodnikiem zasługującym na pochwałę. Mnóstwo piłek w środku pola przejął, w ogóle nie miał strat, jedno tylko podanie prostopadłe było niecelne, Slisz wywalczył też jeden rzut rożny. Niestety w końcówce był zamieszany w bramkę, choć akurat w mniejszym stopniu niż kilku innych pomocników – ustawiał się na blokowanie strzału w bramkę, a nie przecinanie podania, które Ramirezowi w tej sytuacji wyszło czystym przypadkiem. Więcej winy ponosi kryjący Zająca Wszołka oraz piłkarze, którzy pozwolili Ramirezowi piłkę zebrać i oddać strzał. Drugą połowę Slisz zaczął od bardzo dobrego strzału z dystansu, z trudem obronionego przez Bobka. Potem podobnie jak w pierwszej połowie dobrze spisywał się w defensywie, nieco mniej już jednak rozgrywał, raz też stracił piłkę przy jej wyprowadzaniu. Najlepszy naszym zdaniem legionista niedzielnego meczu, jeden z nielicznych, którzy z równym zaangażowaniem zagrali w obu połowach trudno mieć do niego jakiekolwiek pretensje za ten występ.

Juergen Elitim 4 (4,66). Sędzia nie pokazywał kartek za faule, pokazywał za to żółte kartki za wślizgi w piłkę, takie napomnienie dostał Elitim i w kolejnym ligowym meczu nie zagra. Wydarzenie to miało miejsce na koniec bardzo słabej pierwszej połowy w wykonaniu Kolumbijczyka, który oddał jeden zablokowany strzał, dwa razy niecelnie podał, przejął ledwie jedną piłkę, a tak to tylko powoli przegrywał piłeczkę z jednej strony na drugą w ramach zabawy w chodzonego. Wstrząs w przerwie w szatni jakiś przeżył, bo po zmianie stron wywalczył jeden rzut wolny, raz piłkę dobrze wyprowadził i raz wyłożył ją przed pole karne na strzał do Ribeiro. W defensywie jak się nie przydawał przed przerwą, tak i po niej było podobnie. Zamieszany był mocno w straconego gola, bo cofnął się za głęboko, w ogóle nie patrząc na to, kto i w którym miejscu wchodzi za nim w pole karne. To właśnie on razem z Kunem powinien uważać na Ramireza i nie dopuścić go do piłki, a tym bardziej do oddania strzału. Słaby mecz Elitima, nie dziwimy się zmianie, choć wprowadzony za niego Kapustka nie zagrał wiele lepiej.

Patryk Kun 4 (3,71). Szeliga na dzień dobry zaatakował go głową, to legionista trafił w piłkę, a Szeliga w głowę Kuna, Tomasz Musiał nawet faulu nie widział w tej sytuacji, nie jesteśmy tym zaskoczeni, pamiętając jak sędzia z Krakowa zawiesił kiedyś na rok karierę Saganowskiemu też nie widząc na nim wtedy brutalnego faulu. Na szczęście Kuna wyeliminować się z gry nie udało, tyle że pożytku z jego gry wiele nie było. Jeden zablokowany strzał i mnóstwo dośrodkowań, w większości bardzo nieudanych, do tego udział przy straconym golu, to kiepski bilans pierwszej połowy wahadłowego Legii. Skoro przy golu Szeliga, którego normalnie Kun powinien kryć w obronie uciekł pod linię końcowa, to Kun powinien pokryć chociaż Ramireza, niestety były piłkarz Rakowa podobnie jak Elitim w ogóle nie zwracał uwagi na rywali podczas tej akcji. Po zmianie stron nie było wcale lepiej, Legia bardzo rzadko atakowała lewą stroną, Kun nie wypracował żadnej sytuacji kolegom, raz faulował trzydzieści metrów od bramki, raz był ostro faulowany, a rywal dostał za to żółtą kartkę. Słaby mecz, jednak jego zmiennik zagrał chyba jeszcze gorzej.

Josue Pesqueira 5 (4,26). Jedyny piłkarz w pierwszej połowie, który coś wykreował. Po dwóch jego prostopadłych podaniach niezłe szanse mieli Muci i Kramer, strzał Albańczyka został zablokowany, a Słoweniec nie zdołał minąć bramkarza. Sam też próbował uderzać, ale w bramkę nie trafił. Poza tym jedną piłkę odebrał i miał kilka bardzo niecelnych, granych jakby od niechcenia podań. Po zmianie stron kapitan Legii zagrał lepiej i z dużo większym zaangażowaniem, odebrał kilka piłek rywalom, uderzył z dystansu w słupek, jego strzał z wolnego zbił Bobek na poprzeczkę, raz też w bramkę nie trafił. Wywalczył jeden rzut rożny, mógł mieć też asystę, ale jego dośrodkowania nie wykorzystał Gual. Na pewno nie był to słaby mecz Portugalczyka, ze wszystkich piłkarzy ofensywnych wypadł on zdecydowanie najlepiej, choć szkoda, że tylko w jednej połowie.

Ernest Muci 4 (4,44). Aktywność w pierwszej połowie duża, aż pięć piłek przejął lub odebrał na połowie przeciwnika. Tyle że problem był potem, co z tą piłką zrobić. Muci oddał trzy strzały, dwa zablokowano, a piłki po trzecim szukano pewnie na trybunach. Poza tym miał bardzo dużo strat i niedokładnych podań. Patrząc na kolejne mecze mamy wrażenie, że trwa jakaś wewnętrzna rywalizacja w ataku o miano króla chaosu i nikt nie chce oddać tego tytułu Gualowi bez walki. Przerwa na Albańczyka podziałała o tyle dobrze że przestał tracić piłki, raz uderzył celnie głową po doskonałym dośrodkowaniu Wszołka, ale trafił w bramkarza, który zbił piłkę na poprzeczkę. Można go chwalić, że doszedł do strzału, ale i zganić, że nieatakowany przez nikogo tej szansy nie wykorzystał. Jedno niezłe dośrodkowanie i dwa wywalczone rzuty rożne w drugiej połowie zamykają bilans Albańczyka, który zagrał po prostu słaby mecz w Łodzi.

Blaz Kramer 2 (2,63). Dwa razy utrzymał się dobrze przy piłce, raz przy tym wywalczając rzut wolny, a poza tym piłki tracił, z rzadka zresztą w ogóle do nich dochodził, a gdy próbował, to faulował w ofensywie. Nie wykorzystał dwóch dobrych okazji do zdobycia bramki, w pierwszej połowie po podaniu Josue zatrzymał go Bobek, w drugiej nie zdołał złożyć się do dobitki po strzale w słupek kapitana Legii. Występ zły, zmiana w pełni zasłużona, podziwiamy ogromną cierpliwość trenera Runjaicia do Słoweńca w tym spotkaniu.

Marc Gual 3 (2,69). Zaczął od tego, że nie spodziewał się otrzymania piłki w polu karnym po podaniu Josue i nie oddał przez to strzału. Potem raz piłkę odebrał, dwa razy nieźle dośrodkował, dwie piłki stracił, do strzału nie doszedł już ani razu. Aktywności w pół godziny tyle co Kramer w godzinę, więc ocena jest wyższa. Ale zważywszy na efekty jego gry – niewiele tylko wyższa.

Bartosz Kapustka 5 (4,26). Blisko był asysty, gdy po jego wejściu i dośrodkowaniu najpierw nie trafił w piłkę Gual, a potem spudłował straszliwie Dias. Niestety, wiele więcej tych udanych zagrań byłego reprezentanta Polski nie widzieliśmy, oddał jeden zablokowany strzał i miał trzy straty. Nieco lepiej zaprezentował się od Elitima.

Gil Dias (2,98) i Igor Strzałek (4,16), grali zbyt krótko, by ich oceniać, Portugalczyk znów zmarnował w nieprawdopodobny sposób stuprocentową sytuację.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu redaktorzy wybrali Bartosza Slisza, a Czytelnicy Pawła Wszołka.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

5.68 Paweł Wszołek

5 Bartosz Slisz

4.73 Rafał Augustyniak

4.66 Juergen Elitim

4.44 Ernest Muci

4.26 Josue Pesqueira

4.26 Bartosz Kapustka

4.16 Igor Strzałek

4.13 Radovan Pankov

3.97 Yuri Ribeiro

3.71 Patryk Kun

3.34 Kacper Tobiasz

2.98 Gil Dias

2.69 Marc Gual

2.63 Blaz Kramer

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.