Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - więcej ruchu i trzy punkty
20.10.2020 21:50
Gra zespołu 6 (5,92 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Przy mocno ograniczonej kontuzjami i chorobami kadrze trener Czesław Michniewicz znów pokombinował przy taktyce i zamiast wystawiać dwóch środkowych pomocników i jedną „dziesiątkę”, postawił na „szóstkę” i dwie „ósemki” bez klasycznego rozgrywającego. Paradoksalnie okazało się to bardziej ofensywnym ustawieniem niż poprzednie, bo z tyłu przy budowie akcji pozostawał tylko Bartosz Slisz, a para Walerian Gwilia i Michał Karbownik dość często starała się wspierać napastnika wchodząc niekiedy nawet w pole karne. Dodatkowym pozytywem tego zestawienia był fakt, że cała trójka pomocników naprzemiennie cofała się do rozegrania, dzięki czemu wreszcie możliwe było normalne budowanie akcji przez środek pola, a nie tylko skrzydłami lub długą piłką. Ustawienie to wyglądało na tyle obiecująco, że warto by nad nim popracować. Największy wpływ jednak na budowanie akcji miała ruchliwość pomocników, którzy wreszcie zaczęli wychodzić sobie wzajemnie do piłki. Całkiem dobrze Legia zagrała też w defensywie, choć Zagłębie po błędach legionistów miało przynajmniej trzy okazje do zdobycia gola, nie licząc rzutu karnego. Mistrzowie Polski mieli ich znacznie więcej, ale w najważniejszych momentach pudłowali lub brak im było zdecydowania. Na szczęście na szpicy Legii gra człowiek, który wie, jak się gole zdobywa, czyli lider strzelców Ekstraklasy, Tomas Pekhart, którego dwa trafienia przesądziły o losach meczu. W przyszłości jednak muszą też zacząć zdobywać gole również inni piłkarze. Widać było poprawę w stosunku do poprzednich meczów, legioniści wreszcie nie ustępowali wybieganiem rywalom, choć wciąż bardzo daleko jest do zespołu, który oglądaliśmy rok temu. Najważniejsze jest oczywiście to, że Legia po przeciętnej grze wreszcie zdobyła trzy punkty, co na własnym boisku dawno jej się nie przytrafiło. Kolejni przeciwnicy Legii będą na mniej więcej podobnym poziomie co lubinianie, ale wcale nie jest powiedziane, że to, co zaprezentowali legioniści w niedzielę wystarczy na zdobywanie punktów w kolejnych meczach. Do optymizmu przed dalszą częścią sezonu wciąż nam daleko.
Artur Boruc 6 (6,22 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie obronił dwa niezbyt trudne strzały, za przepuszczonego gola z rzutu karnego strzelanego przez jednego z najlepszych specjalistów w Polsce w tej dziedzinie nie sposób go winić. Po zmianie stron nie musiał bronić ani jednego uderzenia, raz tylko wyszedł dobrze na przedpole, raz wykopał piłkę w aut. Nie ma podstaw ani do podniesienia oceny, ani do jej obniżki.
Josip Juranović 6 (6,09). W pierwszej połowie grał bardzo niedokładnie, a żadne z jego dośrodkowań nie trafiło do adresata. Poprawił się po zmianie stron, częściej też zaczął wchodzić na obieg i wymieniać podania z Pawłem Wszołkiem i środkowymi pomocnikami. O ile w grze ofensywnej nam generalnie nie imponował, to trzeba go pochwalić, za grę w obronie, bo wreszcie krył i ustawiał się jak należy, do tego zaliczył najwięcej odbiorów w drużynie. Umieszczenie go w jedenastce kolejki uważamy jednak za sporą przesadę, gdyby Balić nie kopnął z kilku metrów piłki daleko od bramki, to właśnie Juranović byłby winny utracie gola. Skoro nie wyszedł do przodu po wybiciu piłki po rzucie rożnym, to bezwzględnie powinien kryć Czarnogórca. Chorwat oddał też jeden strzał, ale bardzo nieudany. Ocena wyższa niż przeciętna byłaby nieuzasadniona, pamiętajmy jednak, że w poprzednich meczach Juranović prezentował się o wiele, wiele gorzej.
Igor Lewczuk 5 (5,63). Źle wszedł w mecz stoper Legii, bo zaczął od podania do rywala na swojej połowie, a potem odpuścił Drazicia, który po oddaniu piłki wyszedł powtórnie na pozycję i oddał celny strzał, na szczęście niezbyt udany, bo Legia mogłaby stracić gola już w pierwszym kwadransie. Kolejny błąd popełnił w 40. minucie, gdy dał się ograć wchodząc „na raz”, na szczęście asekurowali jego pozycję partnerzy, ale i tak znów było groźnie pod bramką Boruca. W drugiej połowie było lepiej, ale jeszcze jeden błąd popełnił w końcowej fazie meczu, gdy zbyt łatwo urwał mu się na wolną pozycję Bartolewski i dośrodkował wzdłuż bramki. Zbyt dużo w tym meczu tych błędów było, by otrzymać pozytywną ocenę. Raz próbował uderzać z bardzo dużej odległości, ale nie miało to szans powodzenia. Mocno przeciętny występ Lewczuka.
Artur Jędrzejczyk 7 (5,68). W odróżnieniu od Lewczuka kapitan Legii nie popełnił ani jednego poważnego błędu wygrywając zdecydowaną większość pojedynków z przeciwnikami, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Mniejszych uchybień kilka było, przy jednej akcji Zagłębia na początku meczu zabrakło dobrej komunikacji, dopuścił raz przeciwnika do strzału głową, raz też faulował czterdzieści metrów od bramki. Wszystko to było jednak przed przerwą, po zmianie stron grał naprawdę bardzo dobrze i to głównie dzięki niemu Boruc ani razu nie musiał interweniować. Dwa razy nie najlepiej wyprowadził piłkę, ale działo się to już na połowie przeciwnika, raz doszedł do strzału głową w polu karnym po rzucie rożnym, ale skończyło się to tylko kolejnym kornerem. W sumie był to naprawdę dobry mecz „Jędzy”.
Filip Mladenović 6 (5,99). Dużo grał w piłkę, przez cały mecz chętnie podłączał się do akcji ofensywnych, całkiem nieźle dośrodkowywał, dwa razy uderzał na bramkę - raz jego strzał został zablokowany, za drugim razem po świetnym przełożeniu rywala na słabszą nogę uderzył minimalnie niecelnie. Miał kilka udanych interwencji w defensywie, ale przydarzyły mu się też i dwa spóźnienia, na szczęście rywale w niedzielę mieli ogromne problemy z trafieniem w bramkę. Raz też źle krył przy rzucie rożnym i pozwolił na strzał głową. Podobnie jak Juranović ocena tylko przeciętna, Serb dużo lepiej grał od Chorwata w ofensywie, ale zdecydowanie gorzej od niego bronił.
Bartosz Slisz 4 (4,94). Wspierał przez cały mecz obrońców, ale niezbyt skutecznie, zapamiętaliśmy tylko dwie udane interwencje, dwa jego błędy w defensywie też pamiętamy. Brał aktywny udział przy wyprowadzaniu piłki, ale zdarzało mu się przy tym sporo niedokładności. Na początku drugiej połowy poszedł kilka razy pod pole karne, ale jego dwa strzały zostały zablokowane, a jedno podanie w dogodnej sytuacji zepsuł. Najważniejsza jego interwencja w tym meczu dała gościom gola, bo bez sensu wpadł w plecy Drazicia we własnym polu karnym, nawiasem mówiąc kilku legionistów przy tej kontrze Zagłębia się nie popisało. Słaby występ całkiem nieźle ostatnio grającego Slisza.
Walerian Gwilia 5 (4,93). Dawno nie oglądaliśmy Gwilii w wyjściowej jedenastce, otrzymał w niedzielę szansę na pozycji, na której dotychczas prezentował się najlepiej, czyli w środku pola i trudno powiedzieć czy tą szansę wykorzystał. Na pewno mogła się podobać jego ruchliwość, wychodzenie do piłki, cofanie się do rozegrania, dokładność podań i odważne wejścia do ofensywy. Po jego dośrodkowaniu w pierwszej minucie Legia mogła od razu objąć prowadzenie, ale Tomas Pekhart tym razem przestrzelił. Dwa razy Gruzin nieźle zastawił się też w polu karnym i odegrał do kolegów, ale ich strzały blokowano. Daleko nam jednak do chwalenia Gwilii za niedzielny występ. Brakowało przeprowadzania piłki z obrony do ataku, takiego jakie prezentował Michał Karbownik, brakowało brania na siebie odpowiedzialności, bardzo dużo mamy też zastrzeżeń do gry w destrukcji, bo Gwilia ani razu nie odebrał piłki rywalom, a przejmowanie piłki w środku pola jest obowiązkiem środowego pomocnika. W sumie był to występ w miarę poprawny, ale nijaki, nie przez przypadek jego nota od InStatu rażąco odbiega od reszty kolegów, jest to jednak i tak postęp w stosunku do tego, co prezentował do tej pory w bieżącym sezonie.
Michał Karbownik 7 (6,69). Momenty były, po raz pierwszy Karbownik przekonał nas, że w środku pola rzeczywiście może sobie poradzić. Cofał się do rozegrania, wyprowadzał piłkę, odbierał ją w środku pola rywalom, brał na siebie ciężar gry, skutecznie mijał rywali, czyli robił to wszystko, czego brakowało nam u Gwilii. Brakowało nam natomiast niekiedy dokładności w rozegraniu i większej odwagi pod bramką. Wywalczył jeden rzut wolny, oddał dwa strzały, które zablokowali obrońcy, a do tego znakomicie pracował w środku pola w destrukcji. W sytuacji w której Zagłębie miało rzut karny też faulował Drazicia ciągnąc go za koszulkę, ale mądrze puścił go przed polem karnym. Dobry mecz Karbownika uznanego przez InStat za najlepszego piłkarza meczu.
Paweł Wszołek 5 (5,93). Dopóki Wszołek wyprowadzał piłkę i wychodził na pozycję na skrzydle, wyglądało to bardzo dobrze. Im bliżej jednak było bramki, tym bardziej tracił pewność siebie i nie wiedział, co zrobić z piłką, co chyba najlepiej było widać przy kontrataku w 74. minucie. Dryblingi w polu karnym mu nie wychodziły, dośrodkowania też niespecjalnie, udało mu się tylko wywalczyć dwa rzuty rożne. Nie mniejsze mamy pretensje do skrzydłowego Legii za skuteczność, bo przy czterech próbach tylko raz trafił w bramkę, a stuprocentową sytuację z 51. minuty bezwzględnie powinien wykończyć, podobnie zresztą jak tą w 74. minucie po podaniu Karbownika. Miał najwięcej strat w całym zespole, w obronie też nie błyszczał, ale i niespecjalnie musiał, bo tam akurat Juranović naprawdę dobrze sobie radził. Ma zapisaną asystę, ale przy tym golu cała zasługa spada na strzelca. Co najwyżej mocno przeciętnie.
Luquinhas 7 (7,14). Wreszcie Brazylijczyk przestał przewracać się z głodu przy najmniejszym kontakcie, wchodzić w dryblingi nie patrząc na to, jak ustawieni są koledzy, a zaczął po prostu grać w piłkę. Dużo grał na jeden kontakt, dryblował tylko wtedy, gdy miało to przynieść jakiś efekt, wypracował kolegom aż trzy dobre okazje, ale Wszołek i Mladenović nie trafili w bramkę. Asysta przy golu Pekharta naprawdę piękna, dośrodkowanie na głowę Czecha było idealne. Do tego Luquinhas nie oszczędzał się w obronie, przejął sporo piłek, dużo też biegał w pressingu. Tradycyjnie zabrakło nam w jego wykonaniu strzałów, jedyny który oddał po własnym świetnym odbiorze został zablokowany, ale wreszcie zobaczyliśmy Brazylijczyka grającego dobrze i zespołowo. Tak trzymać.
Tomas Pekhart 8 (8,04). Zadziwiające jest, że najlepszy aktualnie strzelec Ekstraklasy, mający na koncie więcej goli niż występów, poddawany jest wciąż tak mocnej krytyce. Czech w niedzielnym meczu naprawdę pokazał klasę. Biegał w pressingu, znakomicie zastawiał się z piłką, wszystkie jego podania były celne, co się u napastników raczej nie zdarza, potrafił zagrać z pierwszej piłki, a do tego strzelał z różnych pozycji, zarówno sprzed pola karnego, jak i z paru metrów. Już na początku meczu wyskoczył ponad obrońcę, ale po dośrodkowaniu Gwilii nie trafił w bramkę, potem dwukrotnie uderzał nogą z kilkunastu metrów i dwa razy głową. Dwukrotnie trafił w bramkę i dwa razy Hładun był bezradny. Pierwszy gol to w całości jego zasługa, przyjął piłkę, obrócił się i przymierzył słabszą nogą z siedemnastu metrów idealnie w róg. Przy drugim znajdując się między parą stoperów przeskoczył ich obu i pewnie w swoim stylu trafił głową do siatki. A w samej końcówce meczu mógł mieć i asystę, bo dobrze wyprowadził piłkę do Wszołka, skrzydłowy Legii tej ostatniej swojej szansy jednak też nie wykorzystał. Bardzo dobry mecz czeskiego napastnika, mamy nadzieję, że w końcu przekona do siebie wszystkich krytyków. Napastnik ma być przede wszystkim skuteczny i zdobywać bramki, a to Pekhart w bieżącym sezonie robi z niezwykłą regularnością.
Domagoj Antolić (5,18) i Joel Valencia (4,54) grali zbyt krótko, by ich oceniać.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu został wybrany oczywiście strzelec obu goli, Tomas Pekhart.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.