Oceny piłkarzy Legii za mecz ze Stalą – posezonowy sparing
13.05.2021 23:55
Gra zespołu 5 (4,58 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). To samo, co po meczu z Wisłą, można napisać po spotkaniu w Mielcu – z boiska wiało nudą, a realizatorzy telewizyjni nie mieli z czego zrobić skrótu. Najwyraźniej dla legionistów sezon się skończył wraz ze zdobyciem mistrzostwa i najważniejsze jest dogranie go bez poważnych kontuzji. Jasnym sygnałem takiego stanu są też urlopy Luquinhasa i Tomasa Pekharta, a także pożegnalne występy niektórych piłkarzy w meczu w Mielcu, trener Czesław Michniewicz też już chyba więcej myśli o przyszłym sezonie niż ostatnich meczach obecnego. Cieszyć może tylko to, że Legia znów nie straciła gola, Stal miała w sumie dwie dobre sytuacje z gry i jeden rzut wolny, legioniści mieli podobną ilość okazji. Na boisku długimi okresami nic się nie działo, gospodarze bronili remisu, a mistrzowie Polski nie kwapili się do ataków grając wolno i przewidywalnie. Znów na niezłe oceny zasłużyli bramkarz i obrońcy, pozostali piłkarze, tym razem również ci w środku pola, zagrali zdecydowanie poniżej oczekiwań. Znów opisy przy ocenach piłkarzy będą krótkie, bo niewiele jest do opisywania. Może ostatni mecz na własnym boisku, wreszcie z kibicami na stadionie, zmobilizuje legionistów nieco bardziej.
Cezary Miszta 7 (6,41 - ocena Czytelników). Pięć obronionych strzałów, w tym jeden naprawdę trudny głową z bliska – tym razem obrona nie była tak szczelna, jak w meczu z Wisłą, do tego dwa złapane dośrodkowania i jedno udane piąstkowanie. Nogami też grał nieźle, choć jedno wybicie wylądowało na aucie. Dobry mecz Miszty.
Artur Jędrzejczyk 6 (5,15). W pierwszej połowie był bezbłędny w obronie, za to dużo gorzej wychodziły mu dłuższe podania i przerzuty, które bywały bardzo niedokładne. Po zmianie stron dłuższe podania wychodziły mu lepiej, jak choćby to do Lopesa w 68. minucie, ale popełnił też jeden poważny błąd, gdy Tomasiewicz zwiódł go i uderzył mu „sprzed nosa” na bramkę. W końcówce znów zaczął grać długie, niecelne podania. Jędrzejczyk był zresztą najczęściej przy piłce spośród wszystkich legionistów, co wiele mówi o grze pomocników. Po serii dobrych meczów Jędrzejczyka przyszedł przeciętny, wygrał ledwie nieco ponad połowę pojedynków, ale mimo wszystko do obrońców mamy najmniej uwag. Przypomnijmy, że to już szósty mecz Legii z rzędu bez straconego gola, takie rzeczy dawno się mistrzom Polski nie zdarzały.
Mateusz Wieteska 6 (4,62). W najważniejszych momentach groźnych akcji w pierwszej połowie Wieteska był zawsze blisko przy przeciwniku i uniemożliwiał mu oddanie strzału, jedno uderzenie też zablokował. W drugiej części meczu popełnił jeden poważny błąd w ustawieniu, ale bez konsekwencji. Miał dwie straty, po których mogła rozwinąć się akcja przeciwnika, piłką operował ze wszystkich defensorów najdokładniej, ale i jemu granie długich podań średnio wychodziło. Ze wszystkich obrońców w Mielcu zagrał chyba najlepiej.
Mateusz Hołownia 6 (4,40). W pierwszej połowie było kilka błędów. Piłka przeleciała nad jego głową i rywal miał stuprocentową sytuację, nie pierwszy to niestety raz. Bardzo niepewnie grał w pierwszej części meczu również z piłką przy nodze, zdarzały mu się niedokładne podania i straty, do tego żółta kartka za faul, którym i tak nie przerwał akcji przeciwnika. Zdecydowanie lepiej prezentował się po zmianie stron, gdy wygrywał praktycznie wszystkie starcia z rywalami, nie popełniał błędów i nie tracił piłek. Niezły w sumie, ale nierówny mecz Hołowni.
Josip Juranović 6 (5,56). Przez pierwszą godzinę najlepszy piłkarz na boisku. Kilka bardzo dobrych dośrodkowań, dużo ruchu i wychodzenia na pozycję, tworzenie dobrych okazji kolegom, do tego jeden celny strzał z dystansu. Po godzinie jednak coś się popsuło i Chorwat zaczął tracić piłkę w dryblingach i niecelnie podawać, na koniec stracił piłkę pod własnym polem karnym. Podobnie jak Hołownia zagrał bardzo nierówny mecz, do niego jednak większych pretensji nie mamy. Inni piłkarze zawiedli zdecydowanie bardziej.
Bartosz Slisz 5 (4,92). Kapitalny pierwszy kwadrans, gdy każda odbita piłka, była przechwytywana, zbierana bądź odbierana przez środkowego pomocnika Legii, takich zdarzeń zanotowaliśmy dziewięć w ciągu piętnastu minut. Im dłużej jednak trwał mecz, tym Slisz miał mniej przejęć piłki, a więcej strat, to po jego faulu Forsell groźnie uderzał z rzutu wolnego. Druga część meczu była zdecydowanie słabsza, jeden tylko odbiór z późniejszym dobrym wyprowadzeniem piłki, za to jedna strata przed własnym polem karnym i jedno złe ustawienie w obronie do spółki z Wieteską. Żółta kartka otrzymana za szarpanie z rywalem wyklucza go z ostatniego meczu, ale ze względu na zabieg stomatologiczny i tak by w nim nie zagrał. Zaczął mecz dobrze, ale szybko zgasł.
Andre Martins 5 (4,94). Martins na „dziesiątce”? Eksperyment wykonany, lecz niestety nieudany. Portugalczyk potrafi dokładnie podać, dużo widzi, ale nie jest dryblerem, ani nie ma instynktu snajpera w polu karnym, ostatniego gola strzelił ponad dwa lata temu. Nic więc dziwnego, że grając w pierwszej połowie na tej pozycji i tak lepiej spisywał się w destrukcji, niż w ofensywie, poza jednym rozegraniem z pierwszej piłki i jednym zablokowanym strzałem, po którym był rzut rożny, do kreacji ataku wniósł niewiele. Po zmianie stron najpierw nie trafił dobrze w piłkę po doskonałym dośrodkowaniu Juranovicia – wyszła by z tego asysta, gdyby Mladenović trafił w bramkę, potem wyszedł w tempo do kapitalnego prostopadłego podania od Chorwata, ale nie poradził sobie z bramkarzem. Gdy wrócił na swoją nominalną pozycję grał przyzwoicie, ale bez rewelacji, zdarzały mu się dłuższe niedokładne podania. Przeciętny występ, który pokazał, że nie warto mu szukać innej pozycji, niż w środku pola.
Filip Mladenović 3 (3,64). Jeszcze dwa miesiące temu Serb bywał najlepszym piłkarzem na boisku, w Mielcu był niestety najsłabszym spośród legionistów. Ledwie jedną czwartą pojedynków wygrał, nie radził sobie z Dadokiem ani w ataku, ani w obronie. Piłkarz Mielca ograł go bardzo łatwo przy linii w 19. minucie i pod bramką Legii zrobiło się bardzo groźnie. W ataku poza jednym wywalczonym rzutem wolnym też mu niewiele wychodziło, przy pierwszej próbie strzału skiksował, za drugim razem uderzył daleko od bramki. Po zmianie stron wcale nie było lepiej, zmarnował stuprocentową sytuację zaraz na początku drugiej polowy, grał i dośrodkowywał bardzo niedokładnie, żółtą kartkę dostał za niezbyt mądre zachowanie. Mladenović w końcówce sezonu wygląda na mocno sfrustrowanego grą zespołu, ale największe pretensje powinien mieć jednak do siebie. W tygodniu nie trenował przez trzy dni, narzekał na bół łydki.
Walerian Gwilia 4 (3,38). Trener Czesław Michniewicz pomieszał trochę pomocnikami, więc Gruzin wylądował tym razem bardziej w środku pola. Nie wpłynęło to dobrze na wyprowadzanie przez Legię piłki, bo Gwilia niespecjalnie pomagał obrońcom w rozegraniu od tyłu. Sporo zastrzeżeń należy mieć też do gry defensywnej, raz piłkę odebrał, ale też w 19. minucie biernie podążał we własnym polu karnym za Domańskim, zamiast go blisko kryć i o mało nie doszło do utraty gola. Jeśli chodzi o celność podań wypadał dobrze, efektywność w pojedynkach była natomiast tragiczna, wygrał ledwie jeden z dziesięciu. Jedno dobre prostopadłe podanie, jedno wyłożenie piłki Kapustce do strzału i jedno celne, ale niegroźne uderzenie z dystansu to wszystko, co zapamiętaliśmy z pozytywów. Swój występ zakończył strasznym błędem technicznym w polu karnym przeciwnika. Powoli żegnamy Gruzina.
Bartosz Kapustka 4 (4,09). Dobra forma Kapustki, podobnie jak Mladenovicia i Pekharta, gdzieś uleciała w końcówce sezonu. Pomocnik Legii dużo rzadziej niż kiedyś jest pod grą, sporo piłek traci, rzadko stwarza sytuacje swoim kolegom, a przede wszystkim nie napędza akcji do przodu. W niedzielę przeprowadził jedną dobrą akcję, zagrał jedno znakomite podanie prostopadłe do Lopesa, co zaowocowało stuprocentową sytuacją Kostorza i oddał dwa zablokowane strzały, nieco lepiej spisywał się w odbiorze.
Rafael Lopes 4 (4,33). Jako jedyny wysunięty napastnik Portugalczyk kompletnie się nie odnajdywał, poza jednym dobrym dośrodkowaniem do Martinsa w pierwszej części meczu prawie w ogóle nie było go pod grą i był kompletnie niewidoczny. Po wejściu Kostorza sporo się jednak zmieniło, Lopes był dużo aktywniejszy, szukał gry i prostopadłych podań, wreszcie kapitalnie wrzucił piłkę na głowę Kostorza i powinna być to asysta, oddał też jeden niecelny strzał po dobrym przyjęciu długiego podania od Jędrzejczyka i zmarnował jedną doskonałą okazję na gola po podaniu od Kostorza. Portugalczyk miał spory problem z utrzymywaniem linii spalonego, ale to samo dotykało też później Kostorza. Generalnie był to słaby mecz Lopesa, który powinien unaocznić trenerowi, że Portugalczyk zdecydowanie lepiej gra jako cofnięty napastnik niż samodzielnie na szpicy, jak przez niemal pierwszą godzinę musiał grać.
Kacper Kostorz 4 (4,75). Wprowadził trochę ożywienia do gry, ale podobnie jak Lopes miał problemy z wychodzeniem za linię obrony i dwa razy wylądował na spalonym. Kilka razy dobrze przyjął piłkę pod kryciem, zagrał jedno dobre prostopadłe podanie do Lopesa, ale też zmarnował straszliwie idealną sytuację po dośrodkowaniu Portugalczyka. Wygrał ledwie co trzeci pojedynek z rywalem. W sumie zagrał przeciętnie, do tego znów nabawił się kontuzji i nie zobaczymy go w ostatnim meczu sezonu.
Ernest Muci (3,98) i Mateusz Cholewiak (3,91) grali zbyt krótko, by ich oceniać, dla Polaka mogło być to pożegnanie ze stołecznym klubem.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy wybrali Cezarego Misztę, a redaktorzy przychylili się do tego wyboru.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.