Domyślne zdjęcie Legia.Net

Ograć Legię to teraz żaden problem

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

12.03.2007 10:16

(akt. 23.12.2018 19:15)

Legia nie ma żadnego pomysłu taktycznego na sforsowanie obrony przeciwników. Trenerzy grających przeciwko niej zespołów mają łatwe zadanie - ustawić dwóch defensywnych pomocników w środku pola, maksymalnie zagęszczając tę strefę, nie dając rozgrywającym mistrza Polski czasu ani miejsca na chwilę zastanowienia i wykonanie dobrego podania do napastników. To wystarcza. Legia nie strzela.
Patrząc na otwierające rundę wiosenną spotkanie z Cracovią i nieporadność napastników Legii pod bramką, trudno było przewidzieć, że z mistrzem Polski może być jeszcze gorzej. Bo w tamtym meczu zespól Dariusza Wdowczyka miał chociaż podbramkowe szanse. W kolejnych dwóch spotkaniach Legii brakowało okazji. Dlaczego przez 180 minut gry w ekstraklasie i dodatkowe 90 w Pucharze Ekstraklasy Legia nie strzeliła żadnej bramki? Bo zawiodła na całej linii. Psychicznie, fizycznie i taktycznie. Największym problemem warszawian zdaje się być właśnie psychika. W poprzednim, mistrzowskim sezonie zespół Wdowczyka bardzo dobrze zaczął rundę rewanżową. Nie tracił goli, a w kilku spotkaniach trafiał w ostatnich minutach. Warszawiacy uwierzyli, że są w stanie wygrać każdy, nawet najtrudniejszy i najgorzej układający się mecz, a rywale zaczęli wątpić, czy Legię w ogóle można pokonać. Teraz tego szczęścia zabrakło, zawiodły też umiejętności, gdy w doliczonym czasie gry w Krakowie piłka spadała wprost na głowę stojącego pięć metrów od bramki Piotra Włodarczyka, a jednak ten nie zapewnił zespołowi punktów. Zamiast euforii przyszła więc frustracja. A Włodarczyk, podobnie jak Bartłomiej Grzelak, gra znacznie lepiej, gdy nie jest pod presją. Z ciśnieniem nie radzą sobie także młodzi Janczyk i Korzym. A przecież presja to nieodłączna część gry w Legii. Fizycznie warszawianie nie wyglądają rewelacyjnie, a i taktyka nie jest atutem Legii. Większość zespołów grając przeciwko mistrzowi Polski stawia na defensywę. Zabezpiecza tyły czwórką obrońców, którzy często grają bardzo blisko siebie, stając nawet w komplecie we własnym polu karnym. Pomaga im dwóch defensywnych pomocników, a często na własną połowę wracają też napastnicy przeciwnika (lub jeden napastnik i grający za nim ofensywny pomocnik, który ma jeszcze bliżej do środkowych pomocników Legii). Środkowa strefa jest bardzo zagęszczona, a dodatkowo pojawiają się tam często, zniechęceni brakiem podań od własnych pomocników, napastnicy Legii. Janczyk, Korzym i Grzelak próbowali kilka razy wrócić po piłkę i samemu ją rozegrać, ale... wtedy nie bardzo jest komu podać, bo z przodu zostaje tylko jeden, osamotniony partner. A tłok w środku robi się jeszcze większy. Jednym słowem - bałagan. Metodą na strzelenie goli mogłyby być akcje oskrzydlające, ale do nich potrzebna jest aktywniejsza gra Bronowickiego i Edsona. W Krakowie Legia miała okazje po dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska. W ostatnich meczach boczni obrońcy nie byli już tak aktywni, mając też pewnie obawy przed kontratakiem (zwłaszcza, że nie byli należycie asekurowani). Stali się ostrożni, zbyt ostrożni...

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.