Patryk Pierzak
fot. Jan Szurek

Patryk Pierzak: Do Legii wrócę z większym doświadczeniem

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

30.11.2022 16:30

(akt. 01.12.2022 12:32)

– Mam za sobą rundę na plus, jeśli chodzi o oswajanie się z piłką seniorską, co było moim priorytetem na ten sezon. Zostało mi jeszcze pół roku wypożyczenia. Powoli zaczynam się adaptować, przyzwyczajać do szybkości gry, obciążeń. Do Legii wrócę na pewno z większym doświadczeniem i będę działał dalej, by walczyć o miejsce w pierwszej drużynie – mówił nam 19-letni Patryk Pierzak, który latem przeniósł się do I-ligowego Górnika Łęczna na zasadzie transferu czasowego.

Zacząłeś rok 2022 od zgrupowania z pierwszym zespołem, miałeś okazję być też na połowie czerwcowego obozu. Ciekawe doświadczenie, spora wartość.

– Jak najbardziej. Zgrupowanie w Dubaju, trenowanie z "jedynką", z takimi piłkarzami spowodowało, że mogłem się od nich wiele nauczyć, widziałem jak się zachowują, jak funkcjonują, co próbowałem przekładać na własną grę. Wyjazd na obóz do Austrii okazał się następnym, fajnym przeżyciem, mimo że spędziłem tam krótszy czas, wyjechałem po kilku dniach, bo udałem się na wypożyczenie. Ogólnie, miło oceniam pracę z pierwszą drużyną, z trenerem Runjaiciem – uważam, że to bardzo dobry szkoleniowiec.

Jestem środkowym pomocnikiem, grałem tam też na początku sezonu w Górniku, potem zostałem przesunięty na bok, ale i tak zawsze staram się obserwować zawodników z nominalnej pozycji. W Legii jest sporo indywidualności, od których można było mnóstwo czerpać – czy to od Josue, czy Bartka Kapustki. Co prawda "Kapi" miał jeszcze wtedy trochę problemów z kolanem, wracał do pełnej sprawności, ale dla mnie to przepiłkarz. Miałem okazję przyglądać się wielu graczom, co okazało się największym plusem. Oni mają doświadczenie, a ja jestem jeszcze młody, uczę się, chłonę jak leci.

Na jednym z vlogów z Dubaju został uchwycony moment, gdy Josue podpowiadał ci, jak skuteczniej dośrodkowywać z rzutów rożnych.

– Wyznaczono mnie do stałych fragmentów, które wykonywałem z Josue. Gdy zauważył, że dobrze dośrodkowuję, to starał mi się dodatkowo podpowiadać jak podejść pod piłkę, jak mocno ją uderzyć, by trafiła w punkt, w który chcę. A jeśli chodzi o zachowania stricte boiskowe, to urzekła mnie jego szybkość w grze. Ma bardzo dobrą technikę, futbolówka się go słucha, podejmuje błyskawiczne wybory, w czym jest kozakiem.

To najtrudniejsza rzecz, mam na myśli szybkość podejmowania decyzji, jaką próbuję przełożyć na swoją grę. Jest duża różnica między występami w środku a na boku pomocy. W bocznym sektorze jestem ograniczony linią, a w środkowej strefie tego nie mam, przez co ciągle trzeba mieć oczy dookoła głowy. Już przed przyjęciem staram się wiedzieć, co zrobić z piłką, grać na 1-2 kontakty, bo brakuje czasu na więcej. Josue robi to bardzo dobrze, dlatego właśnie ten aspekt najbardziej zapadł mi w pamięć. Portugalczyk dokonuje błyskawicznych wyborów, gra szybko, dlatego trudno mu odebrać futbolówkę.

Jesteś związany z Legią od dawna, bo od 10. roku życia, pojawiłeś się na fecie z okazji mistrzostwa Polski… Złapanie styczności z pierwszym zespołem to dla ciebie pewnie spore przeżycie.

– Na treningach "jedynki" pojawiałem się dużo wcześniej. Nie pamiętam kiedy wydarzyło się to po raz pierwszy, ale byłem z tą sytuacją już nieco zaadaptowany. Nie chcę mówić, że z dnia na dzień ekscytacja przechodzi w normalność, bo nie jestem jeszcze zawodnikiem pierwszej drużyny, lecz początkowe zajęcia to zawsze fajne przeżycie. Prezentujesz umiejętności, możesz pokazać się przed starszymi, którzy z czasem zaczną cię doceniać za twoje zagrania. Legia jest jednym z największych klubów w Polsce. Możliwość bycia tutaj, kręcenia się wokół tego wszystkiego, całego otoczenia, to dla mnie ogromne wyróżnienie. Cieszę się, jestem z tego bardzo dumny.

Patryk Pierzak

Nie chciałeś pobyć w Legii jeszcze trochę dłużej i zobaczyć, co się wydarzy, czy od razu byłeś przekonany co do wypożyczenia?

– Wiedziałem, że nie jestem jeszcze na tyle doświadczony, bo miałem obycie jedynie w rezerwach Legii. Zdaję sobie sprawę, że przeskok z III ligi do ekstraklasy to duże wyzwanie. Najważniejsza była dla mnie gra. Myślę, że dużo mądrzejszym wyborem okazało się cierpliwe przeczekanie tego okresu w I-ligowym Górniku Łęczna i możliwość grania, oswajania się z seniorską piłką na wyższym poziomie, niż przebijanie się do pierwszego zespołu "Wojskowych" poprzez występy w "dwójce".

Nie oszukujmy się, jest różnica, poczułem ją na zapleczu ekstraklasy, zwłaszcza pod kątem szybkości gry, fizyczności. Trzecia a I liga to zupełnie inne granie. Udało się też – moim zdaniem – pokazać z dobrej strony w Pucharze Polski z drużynami z najwyższej klasy rozgrywkowej, czyli Koroną Kielce i Piastem Gliwice. Doszliśmy do ćwierćfinału, to fajna sprawa, przygoda. Liczymy, że pokonamy Pogoń Siedlce i awansujemy do półfinału, gdzie trafią pewnie Legia oraz Raków, które uważam, że poradzą sobie odpowiednio z Lechią Zielona Góra i Motorem Lublin.

Zostało mi jeszcze pół roku wypożyczenia. Powoli zaczynam się adaptować, przyzwyczajać do szybkości gry, obciążeń na tym poziomie. Myślę, że razem z menedżerem podjęliśmy dorosłą, przemyślaną decyzję na temat odejścia, rocznego transferu czasowego. Do Legii wrócę na pewno z większym doświadczeniem, a trener czy dyrektor Zieliński będą patrzyli na mnie jak na zupełnie innego zawodnika niż przed przejściem do Górnika.

Masz za sobą progresywną jesień. Z początku byłeś zmiennikiem, wchodziłeś przeważnie na ostatnie 15-30 minut, a w końcówce rundy zacząłeś grać w wyjściowym składzie.

– Zgadza się. Przychodziłem do spadkowicza z ekstraklasy z III-ligowego zespołu, więc byłem przygotowany na to, że muszę pokazać trenerowi na co mnie stać, udowodnić, że jestem w stanie grać w wyjściowym składzie I-ligowca. Wiedziałem, że to nie będzie wyglądało tak, że pojawię się na obozie, zagram w 2-3 sparingach i szkoleniowiec od razu wystawi mnie w pierwszej jedenastce. Zdawałem sobie sprawę, że to proces.

Dostawałem 15-30 minut, zdarzyło się, że całą połowę. Potem zagrałem 75 minut w meczu z Arką. I stopniowo grałem coraz więcej. Fajnie, że dołożyłem dwie asysty do występów w większym wymiarze czasowym. To pozytywny impuls na kolejną rundę. W jednej z akcji byłem blisko zdobycia bramki – gol co prawda padł, ale został uznany jako samobójczy, bo golkiper Puszczy Niepołomice interweniował tak, że piłka odbiła się od obrońcy i wpadła do siatki.

Tak, jak wspomniałeś – była to progresywna jesień, bo w końcówce grałem praktycznie wszystko, od podstawy. Czułem dumę, że wytrwałem moment, w którym musiałem pokazać trenerowi, że jestem w stanie pomóc od pierwszej minuty. I na koniec rundy udało się wystąpić w 5 takich spotkaniach.

Pracowałeś poza klubem, by m.in. końcówka rundy wyglądała tak, jak wyglądała?

– Tak. Znalazłem w Lublinie indywidualnego trenera przygotowania motorycznego. Ćwiczę z nim cały czas, przychodzę do niego 1-2 razy w tygodniu i wykonujemy pracę pod mecz, zapobiegamy kontuzjom, by nie wysypać się w trakcie transferu czasowego, bo każda minuta w Górniku jest dla mnie ważna.

Poza tym, jestem w regularnym kontakcie z psycholog. Moim zdaniem, to też dużo pomaga. Będąc przygotowanym na to, że nie będę grał od początku, wiadomo, że pojawiła się we mnie złość, bo każdy chce występować jak najszybciej, a ja wchodziłem z ławki. Praca z psycholog okazała się sporą wartością, bo przygotowywała mnie na to, pomagała oswoić się z tą sytuacją, mówiła, bym był cierpliwy. 

Obie współprace będą kontynuowane w rundzie wiosennej?

– Wiadomo, że tak. Będę chciał się nadal podtrzymać i psychicznie, i fizycznie, bo praca w klubie to trochę za mało, by aspirować gdzieś wyżej. Jestem tego świadomy, dlatego na wypożyczeniu staram się pracować nad sobą jak mogę.

Wciąż pomaga ci twoja największa zaleta, czyli to, że nigdy nie odpuszczasz i masz głód zwycięstwa?

– To mi zawsze pomaga. Nie potrafię się z tego wyleczyć. Jak nie wygrywam jako indywidualność i jak nie zwyciężamy jako zespół, to źle się czuję. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że mogę przegrać mecz, pojedynek. Zawsze podchodzę do tego tak, że muszę wygrać. Nie ważne, co by się działo, musi być na moje. Myślę, że to najbardziej pcha mnie do przodu, do bycia lepszym zawodnikiem, do tego, by nie odpuszczać, by rozwijać się, zwyciężać i wywalczać pozycje w pierwszych jedenastkach.

To, że nie dajesz za wygraną, da się czasami u ciebie dostrzec poprzez nadmierną gestykulację, charakterystyczne reakcje.

– Kiedyś miałem z tym większy problem. Gdy straciłem piłkę w młodzikach, co zdarza się wszystkim, to bardzo się denerwowałem, gestykulowałem rękoma, machałem nimi, często pojawiały się słowne reakcje, np. krzyknąłem coś na siebie. Zawsze myślałem, że wszystko ma mi wychodzić, stąd takie reakcje, bo chciałem, by za każdym razem było jak najlepiej.

Teraz jestem na to bardziej wyczulony. Zdałem sobie sprawę, że muszę nad tym ćwiczyć, w czym pomogła mi praca z psychologiem. Gdy stracę piłkę, to nie rozmyślam nad tym, tylko staram się odpowiednio zareagować, czyli np. od razu pójść do pressingu, pomóc komuś. Widzę lekką zmianę na plus, bo nie denerwuję się już aż tak bardzo po złych zagraniach, co miało miejsce w przeszłości. Sądzę, że wszyscy dookoła wiedzą, że mocno zależy mi na tym, by wszystko wychodziło, było tak, jak chcę. Mam ambicje, cały czas próbuję być lepszym i uważam, że jest to odbierane pozytywnie.

Tak jak miniona runda w twoim wykonaniu.

– Rozwinąłem się jako zawodnik. Gdy trener przestawił mnie na bok pomocy, to mam za sobą bardzo doświadczonego Damiana Zbozienia, od którego czerpię, jak tylko mogę. "Zboziu" mnie ustawia, cały czas podpowiada, rozmawia ze mną w szatni, mówi, jak mam grać. Gdy wychodziłem np. na spotkanie z Piastem, bodajże na Holubka, to tłumaczył, żebym nie oddawał tak często piłek z tzw. pierwszej, żebym wziął na siebie, zastawił się. Wdrażałem to w mecz i naprawdę wychodziło. Zauważyłem, że słuchając się piłkarza z większym doświadczeniem, jestem w stanie wyjść na tym bardzo na plus.

Myślę, że rozwijam się cały czas, dzięki temu, że nie zamykam się na podpowiedzi starszych zawodników, bo oni pograli i widzą więcej, co starają mi się przekazać. To fajne, bo sądziłem, że będzie gorzej z komunikacją z bardziej doświadczonymi piłkarzami, a okazało się, że są niezwykle pomocni, dużo od nich czerpię.

Opowiadasz o przesunięciu ze środka na bok pomocy. Ciekawa sprawa, nowe doświadczenie, choć nie jesteś przyspawany do tej pozycji, bo w różnych fazach meczu można cię obserwować np. w środkowej strefie, czy w ataku. Jak czujesz się w bocznym sektorze, jakie masz założenia?

– Jeśli chodzi o zadania defensywne, to odpowiadam głównie za bok pomocy. Gdy są akcje, to często schodzę między linie i otwieram granie "Zboziowi" w bocznym sektorze. Mogę zrobić mu ruch za linię obrony, czy wspomóc go grą w środku.

W Górniku wiedzą, że wcześniej występowałem na ogół jako środkowy pomocnik, a to dla mnie woda na młyn, że mogę zejść do środka, dostać piłkę od stopera przez dwie linie, odwrócić się, zagrać prostopadle, zejść trochę niżej do gry kombinacyjnej, czy uzupełnić atak, jak zawodnik z "dziewiątki" zejdzie na bok. Nie jestem typowo przyspawany do boku, tylko raczej staram się być dużo częściej w środku niż typowy skrzydłowy.

Patryk Pierzak

Analizujesz swoje występy?

– Mam indywidualne odprawy z menedżerem nt. meczów. Wycina moje akcje i pokazuje mi, co mogłem zrobić lepiej.

Jakie pojawiły się wnioski po analizach meczów z ostatniej rundy?

– Mam nawyk ze środka pola, że cały czas odwracam głowę, by patrzeć, co się dzieje wokół mnie przed przyjęciem piłki, czy mam zawodnika na plecach. Grając na boku mi to trochę zanikło, co zauważyliśmy razem na odprawie. Starałem się pamiętać o tym w trakcie meczu, by głowa non stop mi "chodziła". Na analizach zobaczyliśmy też, że robię dużo ruchów, które pomagają zespołowi w otrzymaniu piłki. Nie, że dostanę ją ja, tylko inny zawodnik, dla którego otwieram sporo przestrzeni. To sprawia, że możemy np. zrobić akcję. 

Reasumując, mam za sobą rundę na plus, jeśli chodzi o grę i oswajanie się z piłką seniorską, co było moim priorytetem na ten sezon. Mimo że na początku wpuszczano mnie tylko z ławki, to uważam, że jesień okazała się udana. Jestem cierpliwy. Mam nadzieję, że wiosną postaramy się z Górnikiem o jak najlepszy wynik, a ja się przy okazji dodatkowo rozwinę i wrócę do Legii, i będę działał dalej, by walczyć o miejsce w pierwszej drużynie.

Pod koniec 2020 roku mówiłeś, że dotarcie do "jedynki" i debiut to twój cel na najbliższe lata.

– I to się nie zmienia, cały czas jestem w trakcie realizacji. Mój cel jest taki, by zaistnieć w pierwszym zespole Legii, zadebiutować przy Łazienkowskiej. Myślę, że będąc pokornym i wytrzymałym w tym, co robię, uda się to osiągnąć.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.