fot. Marcin Szymczyk

Paweł Wszołek: Brakowało trochę szczęścia

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Canal+ Sport

09.10.2023 00:40

(akt. 09.10.2023 02:11)

– Myślę, że w ostatnich trzech meczach brakowało nam trochę szczęścia. W niedzielę były momenty, w których mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę – mówił po domowej porażce z Rakowem (1:2) w 11. kolejce PKO Ekstraklasy wahadłowy Legii, Paweł Wszołek.

– Były poprzeczki, strzały Rafała Augustyniaka, chyba raz rywale wybijali piłkę z linii bramkowej. Potem przytrafiła się pechowa interwencja (samobój – red.). Szkoda, że przegraliśmy. Na razie szczęście się do nas nie uśmiecha, ale mówiliśmy sobie po meczu, że musimy dalej ciężko pracować. Na koniec sezonu liczy się to, kto wygra ligę. Różnica nie jest duża, mamy zaległy mecz, jeśli zwyciężymy, to wchodzimy na 1. miejsce.

– Dalej będziemy robić swoje, ciężko na to pracujemy. Nie jest łatwo, gdy przegrywa się trzy razy z rzędu, ale musimy się z tym zmierzyć. Jestem pewny, że po przerwie reprezentacyjnej przyjdą zwycięstwa. Mamy szeroką kadrę, bardzo dobrą drużynę, jakość i charakter, by tak było.

– Trzy dni wcześniej graliśmy w pucharach, Raków też, dlatego wiedzieliśmy, że na początku będzie kalkulacja i badanie się, i tak to wyglądało. Goście wyszli wysokim pressingiem, my próbowaliśmy rozgrywać od tyłu. Potem pachniało golami z obu stron. Uważam, że dobrze zareagowaliśmy po straconej bramce, wyrównaliśmy w idealnym momencie, przed przerwą. Na drugą połowę wyszliśmy z nastawieniem, by jak najszybciej trafić do siatki. Mieliśmy sytuacje, ale nie można nikogo winić. W piłce jest czasami tak, że jak nie wykorzystasz okazji, to potem tracisz gola z niczego, w tym przypadku na 1:2. Życie. Trzeba walczyć, wyciągać wnioski. Jest dużo do poprawy, lecz gramy dalej.

– Gra przeciwko Srdjanowi Plavsiciovi nie była łatwa. To zawodnik mobilny, aktywny, dobry piłkarsko.

– Nic nam jeszcze nie odjechało. Wiele drużyn włączyło się do walki o mistrzostwo Polski, ale liczy się to, co będzie w maju. Mamy cele, szeroką kadrę i jestem pewny, że najlepsze mecze przed nami.

– Zawsze starałem się być sobą i ciężko pracować. Dalej robię swoje, niezmiernie dążę do celu. Być może dzięki temu to teraz procentuje. Ćwiczyłem nad ostatnim podaniem po treningach. Próbuję po prostu podejmować pierwszą decyzję, nie kombinować i idzie to w dobrym kierunku.

– Wiadomo, jakie umiejętności ma Ernest Muci. Czasami jest w polu karnym i jak ma wolną przestrzeń, to stara się strzelić gola, dzięki temu wygrał nam wiele meczów. W pierwszej połowie być może okazał się zbytnio przemotywowany, są czasami takie momenty, ale byłoby inne ocenianie, gdyby zdobył bramkę po jakiejś akcji. To dojrzały piłkarz, rozwija się i na pewno wyciągnie wnioski.

– Na jakiej pozycji widzi mnie Michał Probierz? Nie rozmawiałem jeszcze o tym z selekcjonerem. Po powołaniu, po meczu z AZ, spytał się jak zdrowie. W poniedziałek zaczyna się zgrupowanie. Zobaczymy, co się wydarzy.

O wydarzeniach w Alkmaar

– Czy wydarzenia po meczu z AZ wpłynęły na naszą grę z Rakowem? Nie, nie ma co szukać wymówek, lecz to nie była łatwa sytuacja. Jeśli chodzi o mnie, to nigdy nie spotkałem się z takim traktowaniem zespołu, Polaków. To dla mnie wielki skandal i mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte konsekwencje. Holendrzy nie mogą teraz mówić, że problem pojawił się po naszej stronie. Widać było agresję policji i ochroniarzy, którzy szukali zadym. Nie wpuszczano nas do autokaru, który stał metr przy drzwiach.

– Po porażce łatwo powiedzieć przez co straciliśmy punkty, ale jesteśmy profesjonalistami, nie ma co szukać wymówek. Sytuacja nie była łatwa dla zawodników, zwłaszcza że wróciliśmy do hotelu o 3 w nocy czy nawet później, a już o 8 mieliśmy lot.

– To nie pierwszy raz, tak samo było z rodzinami piłkarzy West Ham United. Skoro – szczególnie w Alkmaar – nie potrafią traktować ludzi z innych krajów, to nie powinni grać w Europie.

– Tam pachniało naprawdę ostrym rasizmem. Nikt o tym nie mówił, ale dzień przed meczem, o 3 w nocy, kibice przyszli pod nasz hotel, rozbili szyby w drzwiach, oknach, rzucali fajerwerkami. To słabe, tak nie powinna wyglądać rywalizacja w Europie.

– Byłem w grupie, której nie chcieli wypuścić. Trwało to 20 minut, potem zaczęły się zamieszki i wiadomo, jak to wszystko wyglądało. Skandal.

– Nasi magazynierzy chcieli pojechać na stadion o godz. 16:00, by rozłożyć sprzęt przed meczem, a przez 30 minut szukali ludzi, którzy mogliby ich wpuścić. Spotkaliśmy też rodaków i wiemy, jak ich traktowano. Powiedzieli, że Polacy mają wyjeżdżać do innego miasta. Dziwna sytuacja, to się w głowie nie mieści. Takie rzeczy nie mogą mieć miejsca.

ZOBACZ TAKŻE:

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.