Domyślne zdjęcie Legia.Net

Pech czy słabość?

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

08.10.2007 13:24

(akt. 22.12.2018 01:16)

Legia przegrała drugi mecz w tym sezonie. I znowu chodzi o porażkę z drużyną, która jest bezpośrednim rywalem w walce o czołowe lokaty. To dla Jana Urbana największy powód do zmartwień. Do momentu przejęcia drużyny, prawidłowość we wcześniejszych sezonach wyglądała tak: Legia rozgrywała dobre, czasem bardzo dobre mecze z czołówką tabeli, wygrywała po czym gubiła punkty z zespołami co najmniej przeciętnymi. Teraz zarysowuje się tendencja odwrotna.
Drużynę przejął Urban, była zwycięska seria, mówiło się o nowej jakości w Warszawie. Legia zaskakiwała rywali, czasem jak w meczu z Zagłębiem Lubin (2:0) dominowała całe spotkanie i to rywale musieli ją gonić, a czasem nadrabiała i to skutecznie straty, jak w spotkaniu z Widzewem Łódź (3:1). Kiedy wydawało się, że Urban znalazł złoty środek na przeciętność, co w połączeniu z nabytą wcześniej umiejętnością ogrywania drużyn z góry tabeli dawało zabójczą mieszankę, przytrafiły się porażki z Kolporterem Koroną (0:1) i Lechem w sobotę. - W zeszłym roku Legia przegrała z późniejszym mistrzem i wicemistrzem Polski - mówi obrońca z Warszawy, Jakub Wawrzyniak. - W obecnym sezonie wygraliśmy i z Bełchatowem, i z Lubinem. Nie mówmy więc, że Legia dostaje baty od najlepszych, bo tak nie jest. To, że przegraliśmy najpierw w Kielcach, a teraz w Poznaniu, wcale nie świadczy, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z najlepszymi - dodaje reprezentant Polski. Jeśli jednak zmierzyć siłą wspomnianych rywali na przykładzie Polonii Bytom, która Zagłębie pokonała 1:0, a PGE GKS rozgromiła i to na wyjeździe 3:0, ciężko wspomniane drużyny zaliczyć do tych najlepszych. - Nie doszukujmy się tylko negatywów. Nie wiem co by satysfakcjonowało malkontentów? Na 10 meczów 10 zwycięstw? Pewnie tak, nas też by to ucieszyło. A my wygraliśmy 8. Dla jednych to jest tylko 8, a dla nas aż 8 - ripostuje Wawrzyniak. Fakty nie kłamią: Legia w dwóch ostatnich meczach wyjazdowych dwukrotnie przegrała, czyli straciła 6 punktów. Co ciekawe, były to porażki w różnym stylu. - Lech wykorzystał to, że grał u siebie - tłumaczy kapitan Legii, Aleksandar Vuković. - Zagraliśmy słabiej z przodu. Z Koroną były sytuacje, ale mieliśmy pecha. Z Lechem to zupełnie inna historia i możemy mieć pretensje tylko do siebie - dodał serbski pomocnik. W Kielcach Legia rzeczywiście stwarzała sytuacje i według statystyk powinna co najmniej zremisować, a w Poznaniu nie oddała na bramkę Emiliana Dolhy ani jednego celnego strzału! Dlaczego? - Przytrafił się gorszy dzień i tyle. Może lepiej, jak coś się totalnie nie uda w jednym spotkaniu. Gorzej jak niemoc dotyczy kilku spotkań. Z Lechem zagraliśmy wszyscy słabiej, poniżej oczekiwań. Dlatego taki wynik - tłumaczy Wawrzyniak. - Pojawił się moment dekoncentracji, nie stwarzaliśmy sytuacji. Tak się mecz układał, że ciężko było nam przebić się przez obronę Lecha. Drużyny z czołówki też będą grały między sobą i też potracą punkty - dodał Tomasz Kiełbowicz. - Żałuję, że przegrywamy mecze, których nie powinniśmy przegrać Dla kilku moich zawodników spotkanie z Lechem okazało się za wielkie. Poza tym jesteśmy zależni od tego, którą nogą wstanie z łóżka nasz napastnik. Dzisiaj zarówno Takesure Chinyama jak i jego zmiennik, Bartek Grzelak, nie pokazali zbyt wiele - w taki sposób analizował sytuację trener Legii, Jan Urban. W takim razie co wydarzyło się w Poznaniu? Lech był taki dobry, czy może Legia tak słaba? - W drugiej połowie, poza sytuacją, po której padł gol, Lech nie miał więcej okazji do strzelenia gola. Co gorsza, trafił do naszej bramki, kiedy my przejęliśmy inicjatywę. Nie stwarzaliśmy klarownych sytuacji, ale to my prowadziliśmy grę - tak sytuację postrzega Wawrzyniak.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.