Piotr Kobierecki: Mecz, który zapisze się złotymi zgłoskami
21.11.2017 22:04
Ajax pokonany, dwa gole strzelone, ale niedosyt również chyba jest.
- Jestem dumny z zawodników i tego, jak zaprezentowali się w Amsterdamie. Mieliśmy wiele sytuacji i mogliśmy napisać piękną historię. Mimo braku awansu, jestem pewien, że to spotkanie zapisało się w annałach legijnej akademii złotymi zgłoskami. Nie pamiętam, by nasza młodzież w taki sposób grała w Europie. Gratuluję piłkarzom, bo pokazali swój potencjał. Pozdrawiamy również tych, którzy po spotkaniu w stolicy wieszali na nas psy. Nie brakuje u nas radości po pokonaniu Ajaksu, jest wręcz podwójna.
Często oglądaliśmy wysoki pressing, ale nie był to chyba jedyny klucz do wygranej?
- Wysoki pressing to jedno, ale dochodziły do tego fajne fazy przejściowe. Często odkrywały się boczne sektory boiska, gdzie posyłaliśmy piłkę. Dysponowaliśmy również innym materiałem ludzkim, niż w stolicy. Zawodnicy pokroju Żyry i Szymańskiego mogącego grać na środku, robią różnice. Byli kreatorami gry i mieli przełożenie na wynik, ale każdy z zawodników wykazał się wielkim sercem i umiejętnościami.
Dawno tak dobrze nie zagrał środkowy trójkąt.
- Specyficzną rolę miał Mateusz Praszelik. Założenie było takie, by przechodzić do 4-1-4-1, a w Warszawie trzymaliśmy się 4-4-2. Chcieliśmy uzupełniać boczne przestrzenie. Śmiałem się z Mateuszem, że będzie naszym białym N'Golo Kante i tak też w Amsterdamie było.
Kamyczkiem do ogródka może być kwestia skuteczności. Szans było mnóstwo...
- Jest to pewien problem... Mieliśmy świetne sytuacje, mnóstwo okazji. Często kreowały się one po trenowanych zachowaniach. Za to mogę chylić czoła zawodnikom, ale i swojemu sztabowi, który m.in. znakomicie rozpracował rywali.
Swoim nastawieniem psychicznym Ajax wam w jakimś stopniu pomógł?
- Wolałbym nie umniejszać naszej roli. Powiedziałem chłopakom na odprawie, że z Ajaksem najtrudniej się gra, a najłatwiej się go analizuje. Holendrzy są bardzo powtarzalną drużyną, która dopiero w ostatnich minutach spotkania w Amsterdamie zmieniła styl gry i próbowała bezpieczniejszych rozwiązań. Ajax nie potrafił adoptować się do przebiegu boiskowych wydarzeń, a ciągle stawiał na to samo. Dzięki temu nasze akcje stały się powtarzalne i mogliśmy częściej atakować rywali.
To był najlepszy mecz juniorów starszych odkąd są prowadzeni przez pana od 3,5 roku?
- Przekładając na najwyższy poziom, to tak. Do tej pory miałem swoje dwie "truskawki". Pierwszą była wygrana 3:0 w finale Centralnej Ligi Juniorów z Lechem Poznań, a drugą ogranie Pogoni Szczecin 5:2 na tym samym etapie rozgrywek. Teraz możemy skompletować hat-tricka i to spotkanie wysuwa się na prowadzenie.
Dobrze, że do końca rundy pozostał jeden mecz? Nie będzie chyba łatwo wrócić do ligowej codzienności po sukcesie w Holandii.
- Bardzo trudno wraca się do takiej codzienności. Mam nadzieję, że tzw. wirus FIFA nas nie dopadnie. Musimy skupić się na ciężkiej pracy i pamiętać o wysiłku, który na przestrzenii całej rundy został włożony przez wszystkich zawódników. Tych grających w Youth League, ale i tych częściej prezentujących się w CLJ. Dobrze, że runda się kończy, bo za nami intensywne pół roku, kiedy zmieniliśmy sposób treningów na bardziej intensywne. Przed nami konfrontacja z Cracovią, okres roztrenowania i zasłużone urlopy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.