Piotr Rocki: Chcemy zgarnąć wszystko
10.07.2008 08:57
- Już kilka lat temu zdecydowałem, że tak łatwo się nie poddam. Zainwestowałem w odnowę, "odtłuściłem się". Żona pilnowała właściwych obiadów, diet. Czuję się młodszy, mam lekkość poruszania. Jak jest siła, wytrzymałość to piłka sprawia prawdziwą przyjemność. I - jak widać - nie tylko ja to zauważyłem. Pewnie stąd ta propozycja z Legii. Szkoda, że tak późno trafiam do Legii. Ale lepiej późno niż wcale - mówi nowy nabytek warszawskiego zespołu <b>Piotr Rocki</b>
Z piłkarzem Legii Piotrem Rockim, rozmawia Maciej Weber.
Wszyscy polscy piłkarze, którzy przychodzą do Legii, mówią, że zawsze chcieli grać w tym klubie. W pańskim przypadku to akurat prawda.
- Urodziłem się w Warszawie i zawsze chciałem być legionistą, tylko jakoś nie wychodziło. Byłem w Polonii, a potem sporo pojeździłem po Polsce. To może i śmieszne, że dopiero pod koniec kariery trafiam tam, gdzie zawsze chciałem grać. Ale lepiej późno niż wcale.
Legia nie jest dla pana całkiem nieznana?
- Przez Darka Dudka poznałem Wojtka Szalę i Tomka Kiełbowicza. Nie jest tak, że przyszedłem, nikogo nie znam i po treningu zamykam się w pokoju. Zresztą nigdy nie byłem takim typem. W Legię wszedłem szybko. Z uśmiechem na ustach wychodzę na treningi. Jest rywalizacja, mamy wyśmienitą kadrę. Można wystawić dwie ligowe jedenastki i obie dałyby sobie radę. A treningi są bardzo ciekawe. Jest "tlenówka", siła. To wszystko mamy pomieszane. Podoba mi się. A mamy też sporo ćwiczeń z techniki, tego nigdy za wiele. Ja zawsze starałem się poświęcić przynajmniej kwadrans na technikę. W meczu o wyniku może zaważyć jeden moment, gdy będziesz wiedział, jak przyjąć piłkę czy jak uderzyć. Jak na treningu, tak później w meczu.
To Groclin nie chciał z panem przedłużyć kontraktu, czy pan nie chciał przedłużyć z Groclinem?
- Czekano do ostatniej chwili, bo nikt nie wiedział, czy będzie dalej piłka w Grodzisku, czy Groclin przeniesie się do Wrocławia. Z fuzji ze Śląskiem nic nie wyszło, ale ja już tej chwili nie doczekałem. Musiałem podjąć decyzję. Nie chciałem zostać na lodzie. W końcu prezes powiedział, że jest możliwość przedłużenia kontraktu. Ucieszyłem się, chłopcy w szatni także. Jednak kiedy dostałem telefon z Legii, to nawet jeszcze nie wiedząc, że nie dojdzie do fuzji, uznałem, że po latach tułaczki dostałem nagrodę. Dla mnie to była mobilizacja do jeszcze lepszej pracy. Nie zastanawiałem się nawet sekundy. Odpowiedziałem, że chcę grać dla tego klubu, dla tych barw. Nigdy nie ukrywałem, że to zawsze było moim marzeniem.
Nie wypominając, ale jak ma się 34 lata, to raczej nie ma zainteresowania takiego klubu jak Legia.
- Już kilka lat temu zdecydowałem, że tak łatwo się nie poddam. Zainwestowałem w odnowę, "odtłuściłem się". Żona pilnowała właściwych obiadów, diet. Czuję się młodszy, mam lekkość poruszania. Jak jest siła, wytrzymałość to piłka sprawia prawdziwą przyjemność. I - jak widać - nie tylko ja to zauważyłem. Pewnie stąd ta propozycja z Legii.
Gdyby pan chwilę poczekał, to tak czy tak inaczej trafiłby do Warszawy. Groclin połączył się bowiem z Polonią - klubem także skądinąd panu znanym.
- W Polonii zaczynałem grać w pierwszej lidze, ale wolę grać w Legii.
Kiedy Legia podpisywała z panem kontrakt, jeden z głównych argumentów był taki, że potrzebni tej drużynie są twardziele. Tacy, którzy pomogą "trzymać szatnię". Ale jak to zrobić, kiedy połowa nie rozumie, co do nich się mówi...
- W Groclinie też było dużo graczy z zagranicy. W dzisiejszych czasach to już nie problem. Legia ma zawodników, którzy radzą sobie po polsku. A jak jeden Brazylijczyk coś tam rozumie, roześmieje się, to roześmieje się i ten, który nic nie rozumie. Zespołu nie buduje się w miesiąc, a z czasem zawodnicy się docierają. Inna sprawa, że Legia ma teraz blisko 30 zawodników i do końca nie wiadomo, kto tutaj zostanie. Wiadomo, że będzie czystka w szatni. Jak już będziemy wiedzieli, kto zostanie w zespole, weźmiemy się za zacieśnianie więzi.
Faktycznie silna konkurencja o miejsce w zespole jest taka mobilizująca? Sytuacja, w której klasowi zawodnicy nie mieszczą się nawet na ławce, wcale nie musi być mobilizująca, a może rodzić konflikty.
- Zdrowa rywalizacja nikomu nie zaszkodziła, ale czasem od nadmiaru głowa faktycznie boli. Czasami grało się sezon 12-14 zawodnikami i robiło się wynik, a była "stajnia" i nic nie wychodziło. Potencjał obecnej Legii jest ogromny. Dotyczy to zarówno tych, którzy już są w Legii, jak i tych, którzy dopiero przyjeżdżają na testy. Na razie nie zdarzyło się, by poziom opadł choćby na chwilę.
Wie pan, w której dwójce rywalizuje? Prawe skrzydło, atak, a może jakaś inna pozycja?
- Staram się być uniwersalny. Grałem już na prawej pomocy, na lewej pomocy. Grałem w ataku z wysokim zawodnikiem, także na dwóch małych. Grałem też "zawieszonego" napastnika. Jestem zawodnikiem dynamicznym, lubiącym dryblować. Gdzie trener mi każe, tam będę grać. Na pewno będę gryzł, drapał, robił wszystko, by nie oddać placu. Przyjaciele są po treningu. Chociaż - jak mówiłem - rywalizacja musi być zdrowa. Nie chodzi o to, by złamać komuś nogę i tak wywalczyć miejsce. Trzeba wzajemnie się motywować. Sukcesu jeden czy dwóch zawodników nie zrobi. Liczy się cała drużyna. Od piłkarzy przez trenerów po masażystów czy magazyniera.
Zaczął pan w Legii z numerem 26 na koszulce.
- Z takim numerem w Groclinie grał Pance Kumbev. Mój 22 jeszcze nie został wydrukowany. Rozmawiałem już jednak z działaczami i mam obiecane. Wziąłem na razie 26, żeby Pance go nie stracił. Rozmiar będzie dobry.
Jeszcze niedawno "królem polowania" na rynku transferowym była Wisła, teraz w Krakowie przysypiają. A Legia się zbroi. Będziecie najsilniejsi?
- Nazwiska mogą być, ale jeszcze muszą pokazać, co potrafią. Gdyby popatrzeć na dorobek z poprzednich lat, to Legia byłaby najmocniejsza. Nie przypominam sobie, żeby Legia przed jakimś sezonem tak gruntownie wietrzyła szatnię i dobierała zawodników do określonej taktyki. Wisła ma wciąż wyrównaną kadrę. Skoro na ławce siedzi tam Andrzej Niedzielan, to o czymś to mówi. Ale u nas teraz też tak będzie. Rezerwowi nie będą słabsi od tych z podstawowego składu. Jest troszkę trofeów do zdobycia. Chcemy zgarnąć wszystko.
Rodzina chyba też jest zadowolona, że w końcu wracacie mieszkać do Warszawy.
- Nie tylko żona i dzieci, ale także i mama się cieszy, że wreszcie będzie miała syna bliżej. Bardzo jej dziękuję, że razem z babcią - a ojca przy nas nie było - wychowała mnie na tego, kim jestem. Pomogła mi wyrzec się kilku spraw. Wychowałem się w takich rejonach, że nikt by się nie zdziwił, gdybym został menelem. Postawiłem na piłkę. Od małego tylko trenowało się, trenowało i trenowało. Piłka to była jedyna rzecz, która potrafiła mnie cieszyć. Zresztą cieszy do dzisiaj. Szkoda, że tak późno trafiam do Legii. Ale - jak mówiłem - lepiej późno niż wcale.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.