Domyślne zdjęcie Legia.Net

Piotr Włodarczyk: Baletmistrze Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Życie Warszawy

08.10.2005 09:41

(akt. 27.12.2018 11:43)

Najweselszy zawodnik warszawskiej drużyny opowiada o ciężkiej doli piłkarza – Za czasów trenera Kubickiego bywało ostro i wesoło. O dziwo, wówczas graliśmy bardzo dobrze. Od kiedy zaprzestaliśmy chodzenia na „kolacje”, na boisku prezentujemy się słabiej – twierdzi napastnik Legii <b>Piotr Włodarczyk</b>.
Nie od dziś wiadomo, że w Legii zawsze były grupy bankietowe. Tradycja więc musi być podtrzymywana. – Kiedyś były wspólne spotkania naszej grupy. Razem z żonami, narzeczonymi czy dziewczynami chodziliśmy na kolacje z browarkiem albo zakrapiane mocniejszym trunkiem. Pogadaliśmy o pierdołach, powygłupialiśmy się i emocje schodziły, napięcie ustępowało – wspomina Włodarczyk. – Teraz wszystkiego się boimy. Dziennikarze na mieście szaleją, trener w klubie stosuje zakazy. Od czasu, gdy szkoleniowcem został Jacek Zieliński, a później Dariusz Wdowczyk, bankiety powoli umierają. Trzeba je ożywić – uważa napastnik Legii. Koniec z kartami Życie piłkarza podczas zgrupowań nie jest usłane różami. Piłkarze niemal cały czas poświęcają trenowaniu i... spaniu. – Wstaję o godz. 7.45, bo o ósmej jest trening – mówi „Władeczek” – Zajęcia pod okiem trenera Wdowczyka są bardzo wyczerpujące. Po kąpieli szybko jem obiad i kładę się spać. Na drugi trening często idę na śpiocha. Po nim kąpiel, kolacja i oglądanie telewizji. O godz. 23 zamykam oczy. Nie mamy siły na spacery, balety czy panienki. Nie gramy już w karty, bo nie ma odpowiedniego składu. „Sagan” i „Borul” wyjechali. A młodzi się nie garną. Wolą katować PlayStation. Starych to nie kręci – żali się Piotr Włodarczyk. Mgła na oczach – Jesteśmy tak zmęczeni, że nie myślimy o seksie. Nawet niewiele byłoby z nas pożytku. Po treningach mamy mgłę na oczach, a do głowy żadne pomysły nie przychodzą. Jak wrócimy do domu, nadrobimy z małżonką stracony czas – obiecuje „Władeczek”. – Gdybyśmy skoczyli na bok podczas zgrupowania, nie mielibyśmy siły wrócić. W domu też żaden numer nie przejdzie. Bo jak się ucieknie żonie, od razu raban w domu gotowy. Teraz świat kręci się wokół mojego syna Szymona. Z żoną Moniką najwięcej czasu poświęcamy jemu – mówi Włodarczyk. Trzecim grzechem piłkarzy było zawsze obżarstwo. – Mieliśmy rozmowy z dietetykiem i powiedział nam, jak trzeba się odżywiać. Raz na jakiś czas wyskakuję na golonkę, bo jak chyba każdy facet, uwielbiam ją. Ale często nie mogę sobie pozwolić na taką ekstrawagancję, bo trzeba się pilnować – rozmarza się „Władeczek”. Grupa trzyma się razem – Nasze żony znają się i przyjaźnią. Starsi zawodnicy trzymają się razem. bo lepiej się znają. Nikt nikogo na bok nie odstawia, ale młodzież chyba się boi dołączyć do naszej grupy – dodaje Piotr Włodarczyk. Integracja z trenerem – Trener Wdowczyk ma autorytet, szacunek. Jest konsekwentny. Sporo żartujemy, więc atmosfera w zespole jest dobra. Wdowczyk jest naszym trenerem ledwie parę tygodni. Wymyślił zgrupowanie, żebyśmy się zintegrowali. Chce zobaczyć, jak zachowujemy się na boisku i poza nim. Chce stwierdzić, co możemy i co potrafimy – kończy „Władeczek”.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.