Luquinhas
fot. Marcin Szymczyk

Podsumowanie formacji: pomocnicy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

28.12.2020 13:15

(akt. 29.12.2020 20:35)

O sile w drugiej linii stanowił Luquinhas. Ważnym zawodnikiem Legii okazali się z czasem Michał Karbownik, a także Bartosz Kapustka, który rósł z każdym meczem. Debiut marzeń miał Kacper Skibicki, z kolei Joel Valencia mocno rozczarował. Zapraszamy na podsumowanie postawy pomocników stołecznego klubu.

Luquinhas to niewątpliwie główny kreator ofensywnej gry Legii, kluczowa postać - jedną akcją potrafi przesądzić o losach meczu. Ma ciekawą wizję gry, którą wciela w życie na murawie. Imponował skutecznym dryblingiem, dzięki czemu mógł tworzyć przewagę. Potrafił znakomicie dograć piłkę do partnera - ma nawięcej kluczowych podań w zespole.  "Szybka” noga pozwalała na minięcie przeciwnika i stworzenie przewagi. Rywale mieli z nim mnóstwo problemów – często nie znajdywali na "Luqiego" innego sposobu niż faul. Przeważnie grał na skrzydle, choć w meczu ze Stalą (i w drugiej połowie spotkania z Wisłą w Krakowie) został przesunięty na „dziesiątkę” i wyglądał tam naprawdę imponująco. Widać, że próbuje przekładać pracę w treningach na mecze o stawkę, co pokazały niemalże bliźniacze asysty przy golach Tomasa Pekharta.

Miał spory wpływ na wygrane z GKS-em Bełchatów (6:1, dwie asysty), Zagłębiem Lubin (2:1, asysta), Lechią (2:0, asysta) czy Wisłą Kraków (2:1, asysta). Jego statystyki z pewnością mogą być jednak lepsze. - Ma dużo kluczowych podań, ale tłumaczymy mu, że musi widzieć bramkę. Ma nawet niezłe uderzenie, ale nawet na gierkach treningowych, jak jest w sytuacji do strzału, a jednocześnie może podać komuś do tyłu... to poda. Szkoda, bo jest jedynym, który robi przewagę w grze jeden na jednego - ocenił ostatnio trener, Czesław Michniewicz. Solidna runda i bardzo ważne ogniwo Legii.

Luquinhas

We wrześniu, w rozmowie z Canal+, Bartosz Kapustka zapowiedział, że będzie rósł z każdym meczem. I tak było. Na starcie się budował i potrzebował czasu na znalezienie się w lepszej dyspozycji. W pierwszych meczach występował na skrzydle, gdzie nie pokazał wielu swych walorów. Stopniowy zaczął być widoczny, gdy trenerem Legii został Czesław Michniewicz. Szkoleniowiec zdecydował się przestawić zawodnika z boku pomocy, na środek, co okazało się dobrą decyzją. Tam 24-latek z każdym tygodniem prezentował się coraz lepiej. Szkoda, że w październiku trafił na kwarantannę, a w końcówce sezonu leczył kontuzję. Udany był dla niego listopad. Punktem kulminacyjnym było spotkanie z Piastem Gliwice (2:2), w którym zdobył pierwszą bramkę dla klubu z Łazienkowskiej. Nieszablonowa technika, boiskowa mądrość, łatwość w grze kombinacyjnej – tym się charakteryzuje. Co jeszcze go wyróżnia? Lubi wybiegać mecz, ma niezły przegląd pola, swobodnie operuje piłką. Jego nieobecność w grudniowych grach z Wisłą i Stalą była mocno odczuwalna.

Bartosz Kapustka

Joel Valencia to bez wątpienia największe rozczarowanie ostatnich miesięcy. Spodziewano się po nim znacznie więcej, ale pomocnik w żadnym meczu nie zachwycił. Zwykle grał po prostu słabo, był jakby obok, miewał jednynie pojedyncze przebłyski. Przez okres pobytu w Legii nawet nie zbliżył się do formy z mistrzowskiego sezonu w Piaście.

Jak na razie to zawodnik jednego sezonu w Gliwicach. Nie podbił Championship - i po występach przy Łazienkowskiej wyjaśniło się, dlaczego tak się stało. Nie dawał z siebie wszystkiego, odpuszczał. Irytował zwłaszcza w dwóch sytuacjach. Pierwsza z końcówki pierwszej połowy meczu z Lechem. Wówczas stracił piłkę na rzecz Alana Czerwińskiego, biegł za nim 30 metrów i nagle stanął, co było kompletnie niezrozumiałe. Druga sytuacja miała miejsce w spotkaniu z Wisłą w Krakowie, Gieorgij Żukow za łatwo uporał się z nim w bocznym sektorze (po chwili padł gol dla rywali). Samo pojawienie się rozmów o ewentualnym skróceniu wypożyczenia w zimie, nie jest powodem do dumy. Bardzo słaba jesień, a przyszłość pod znakiem zapytania.

Joel Valencia

Mateusz Cholewiak w pierwszej części sezonu nie trenował, leczył uraz, ale w drugiej części zaprezentował się solidnie. Gdy trener wprowadzał go na boisko, nie zawodził. Może grać na lewej obronie, obo skrzydłach skrzydłach i w ataku - a to daje szkoleniowcom więcej opcji przy ustalaniu składu i zmianach w trakcie spotkania. Jest bardzo pracowity, pełni rolę zdaniowca. Dołożył sporą cegiełkę do awansu Legii do 1/8 finału Pucharu Polski – strzelił jedynego gola przeciwko Widzewowi (1:0). Jest bardzo silny fizycznie, szybki, mocno stoi na nogach. Za pół roku kończy mu się kontrakt z Legią, na wiosnę zostaje w zespole.

Mateusz Cholewiak

Kacper Skibicki na początku sezonu pełnił rolę rezerwowego w drugim zespole. - Doskonały przykład i motywacja dla każdego zawodnika. Początkowo się budował, walczył o miejsce, które wywalczył, dzięki ciężkiej pracy na treningach – mówił trener Tomasz Sokołowski II. Ważnym momentem dla młodzieżowca okazał się występ z derbach stolicy, z Ursusem Warszawa. Zdobył wówczas bramkę na wagę trzech punktów, którą na żywo oglądał trener Michniewicz. Co ciekawe, był to dla niego pierwszy mecz w tym sezonie, w którym pojawił się w wyjściowym składzie.

Na początku listopada został zgłoszony do ekstraklasy i powołany do kadry na mecz z Lechem Poznań. Nie mógł się chyba lepiej wprowadzić do pierwszej drużyny, i ogólnie do ekstraklasy. Wbiegł na murawę w drugiej połowie. Znakomicie wyszedł do podania Wszołka, uderzył nie do obrony i Legia wyrównała. Widać było, że bramka nie tylko sprawiła mu mnóstwo radości, ale i zachęciła do dalszej dobrej gry. Miał w tym meczu cztery udane dryblingi, dwa kolejne strzały celne - jeden z ostrego kąta i jeden głową, znotować też trzeba wyprowadzenie piłki przy drugim golu. Gra 19-latka nie umknęła uwadze Macieja Stolarczyka, który powołał go do reprezentacji Polski U-21. Okazało się jednak, że "Skiba" otrzymał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa i musiał opuścić zgrupowanie. Ominęło go kilka treningów z pierwszym zespołem Legii, lecz pod koniec roku ponownie otrzymał szansę od trenera Michniewicza. Zagrał jeszcze w dwóch ostatnich meczach. Pojawił się na murawie w 59. minucie meczu z Wisłą w Krakowie i od niego zaczęła się akcja, która przyniosła Legii zwycięską bramkę. Tydzień później po raz pierwszy rozpoczął spotkanie w „jedynce” w podstawowym składzie. Grał do 61. minuty i został zmieniony przez Cholewiaka. Więcej o niesamowitej historii 19-latka można przeczytać w tym miejscu

Kacper Skibicki

Michał Karbownik w poprzednim sezonie zrobił furorę występując na lewej obronie. W tym sezonie został przesunięty wyżej, na pozycję środkowego pomocnika – a więc tam, gdzie grał przed debiutem w ekstraklasie. Na początku „Karbo” musiał sobie przypomnieć o nawykach gry w środku pola, potrzebował czasu by się przestawić. Dobrze zaprezentował się przeciwko Zagłębiu Lubin (2:1) - był bardzo ruchliwy, cofał się do rozegrania, wyprowadzał piłkę, odbierał ją w środku pola rywalom, brał na siebie ciężar gry. Brakowało dokładności w rozegraniu i większej odwagi pod bramką. Bardzo dobrze zagrał ze Śląskiem Wrocław (2:1) - mógł zdobyć bramkę, ale trafił w słupek.

Na początku listopada został przyhamowany przez koronawirusa. Wrócił do treningów po trzech tygodniach, ominęły go trzy mecze. Zagrał przeciwko Piastowi - oddał trzy celne strzały, miał udział w budowaniu akcji przy pierwszej bramce, nie odpuszczał w odbiorze, dynamicznie wyprowadzał piłkę po przechwycie. NIeźle prezentował się w starciu z Lechią. Ale potem wypadł ponownie - tym razem ze względu na uraz przeciążeniowy. I nie zagrał już do końca roku. Reasumując – runda na plus. Nie jest tak, że Karbownik zachwycał w każdym spotkaniu, ale było u niego widać solidność i kontynuację rozwoju.

Michał Karbownik

Andre Martins rozpoczął przygotowania do sezonu od powrotu do zdrowia po kontuzji, której nabawił się w końcówce poprzednich rozgrywek. Był stopniowo wprowadzany do obciążeń treningowych, we wrześniu i październiku rozegrał raptem po jednym spotkaniu. Przeciętnie spisał się w meczu o Superpuchar Polski. Jego sytuacja zmieniła się w listopadzie – wówczas, przy sporych brakach kadrowych, wskoczył do składu i wykorzystał swoją szansę. Być może wpływ na to miała zmiana ustawienia - w drugiej linii było miejsce dla trzech środkowych pomocników. Z Wartą Poznań (wszedł na boisko w 75. minucie). I od tego momentu grał cały czas - pojawił się w podstawowym składzie w siedmiu spotkaniach z rzędu. Portugalczyk grał mądrze, zaczął przypominać sobie najlepsze momenty w Legii z czasów Ricardo Sa Pinto. Wypełnił zadania nakreślone mu przez trenera, dawał kolegom poczucie bezpieczeństwa, ale za mało dawał od siebie w grze do przodu. - Patrzymy na jego poziom i na perspektywicznego Slisza. Jeżeli będziemy mieli wybór Slisz w formie lub Martins w formie, to Slisz jest w mojej ocenie na ten moment zawodnikiem z lepszymi parametrami. Nie zmienia to faktu, że mamy dwóch wyjątkowych zawodników, taki wybór to nie problem – komentował ostatnio szkoleniowiec Legii.

Andre Martins

Bartosz Slisz to bardzo pracowity, charakterny piłkarz. Łata powstające dziury, potrafi odebrać futbolówkę w niełatwych momentach i zaasekurować zawodników z ofensywy. Wyróżnia go ogromna waleczność i zaangażowanie. - Największy atut? Płuca nie z tej ziemi. Gdy wybieraliśmy się do sklepu i na przystanek, oddalony od szkoły o półtora kilometra, Bartek oznajmiał: „pobiegnijmy, będzie szybciej i lepiej dla zdrowia” – mówił w rozmowie z nami jego brat, Kamil Slisz. Imponuje przygotowaniem motorycznym, które przekłada się m.in. na pokaźną liczbę przebiegniętych kilometrów w trakcie meczów. Potrafi mocno i celnie uderzyć z dystansu. Miał udział w poprawieniu dorobku bramkowego Legii. W rundzie jesiennej strzelił dwa gole: z Górnikiem i Stalą. Były to mecze, w których Legia nie zdobyła ani jednego punktu. Czasami zbyt wiele akcji rozpoczynał od prowadzenia piłki, za mało było go z przodu, musi być bardziej aktywny przy kreowaniu gry. To wciąż młody zawodnik, który cały czas robi kolejne kroki do przodu.

Bartosz Slisz

Domagoj Antolić był jednym z architektów mistrzostwa Polski w poprzednim sezonie. Został wybrany pomocnikiem sezonu w ekstraklasie. Obecny sezon również zaczął od występów w podstawowym składzie. Chorwat wiedział, kiedy przyspieszyć i zwolnić akcję. Dobrze prezentował się w odbiorze i kasował ataki rywali. Imponował czytaniem gry, przeglądem pola oraz zaangażowaniem. Do momentu zwolnienia trenera Aleksandara Vukovicia, „Antola” grał w każdym meczu. Jego sytuacja zmieniła się gdy szkoleniowcem został Czesław Michniewicz. Trener wolał stawiać na piłkarzy, których będzie miał do dyspozycji po nowym roku. Nowy kontrakt z "Antolą" był już ustalony, ale rozmowy o podpisaniu zostały odłożone w czasie, do zakończenia rywalizacji w eliminacjach europejskich pucharów. - Była dyskusja odnośnie Antolicia, ale zastałem już pewne ustalenia co do jego osoby. Były rozmowy dotyczące nowego kontraktu. „Antola” dobrze czuje się w grze kombinacyjnej na małej przestrzeni. Ale nie jest to taki piłkarz, o jakich myślimy, którzy będą wypełniać wolne przestrzenie, będą w ciągłym ruchu mówił ostatnio trener Michniewicz.

Na początku listopada Chorwat rozegrał cały mecz z Wartą Poznań, ale potem zakaził się koronawirusem. Do końca roku pokazał się już tylko raz. W połowie grudnia zasygnalizował uraz pleców, przez co brakowało go w kadrze na rywalizacje z Wisłą i Stalą. Zakończył grę w Legii na 98 meczach i 4 trafieniach. - Planowaliśmy jego pożegnanie w meczu ze Stalą, ale plany pokrzyżował uraz - dodał Michniewicz.

Domagoj Antolić

Paweł Wszołek - udana inauguracja zwieńczona trafieniem w Pucharze Polski, z GKS-em w Bełchatowie. Po drugim meczu, z Linfield (1:0), przebywał w izolacji, przez co został wykluczony z gry na miesiąc. Miał obiecujący powrót – było widać, że jest naładowany, co przekładało się na postawę na boisku. Grał na świeżości, lecz w pewnym momencie pojawił spadek formy, który mógł skutkować spustoszeniem w organizmie (dość poważnie przeszedł koronawirusa). Raz grał lepiej (jak ze Śląskiem, Wartą czy Lechem), a raz - poniżej oczekiwań (w Superpucharze z Cracovią czy w lidze z Pogonią, Piastem i Wisłą). W pierwszej części sezonu Wszołek strzelił trzy gole i miał cztery asysty, które przyczyniły się m.in. do zwycięstw z Dritą, Wartą, Zagłębiem i Lechem. Pod względem zdobytych bramek znajduje się na drugim miejscu (razem z Maciejem Rosołkiem i Filipem Mladenoviciem). A pod względem asyst - na trzeciej pozycji (za Mladenoviciem i Luquinhasem).

Pod koniec roku zwolnił obroty, miał problemy z kolanem. W wielu momentach brakowało mu spokoju pod bramką rywala, pewności siebie i odpowiedniej decyzjności. Miał sporo strat i niedokładnych podań. Gdy miał okazję do strzału, podawał, a gdy mógł podać to strzelał. - Wierzę w tego chłopaka. To bardzo dobry piłkarz, który dużo daje drużynie. A jeśli przepracuje okres przygotowawczy bez żadnych dolegliwości, to myślę, że wiosną pokaże pełnię umiejętności. To bardzo wartościowy zawodnik i człowiek – mówił przed meczem ze Stalą (2:3) trener Michniewicz. Za pół roku wygasa jego umowa z klubem, ale obie strony chętnie by ją przedłużyły.

Paweł Wszołek

Za Walerianem Gwilią słabsza runda w porównaniu do poprzedniego sezonu, w którym miał udział przy wielu trafieniach dla Legii. Na półmetku tych rozgrywek ma na koncie raptem dwie asysty. Gruzin zaczął ligę w podstawowym składzie, potem w trzech meczach z rzędu wchodził z ławki rezerwowych, a później wrócił do wyjściowej "jedenastki", aż doznał urazu. Potrafił zagrać świetne podanie, ale pod warunkiem, że dostał piłkę przodem do bramki i miał trochę miejsca. Gdy otrzymywał futbolówkę będąc tyłem do bramki, to przeważnie oddawał ją do tyłu.

Przebłyski formy były widoczne w meczu z Zagłębiem, w którym trener Czesław Michniewicz ustawił go w środku pola – czyli tam, gdzie czuje się najlepiej. Imponował ruchliwością, wychodzeniem do futbolówki, cofaniem się do rozegrania, dokładnością podań. Jeszcze lepiej było przeciwko Śląskowi (2:1). Wówczas praktycznie nie tracił piłek, solidnie popracował w defensywie, pokazywał się do gry, a - przede wszystkim - bardzo dobrze wyprowadzał akcje dokładnymi zagraniami. Mniej efektywnie było w meczach z Pogonią (dobrze w rozegraniu, źle w destrukcji, brakowało sił w końcówce) czy z Lechem (zawiódł pod bramką, nie wykorzystał trzech dobrych sytuacji). Po raz ostatni w tym roku zagrał 22 listopada - wówczas naciągnął mięsień dwugłowy w starciu z Cracovią (1:0). Gdy wrócił do treningów, to uraz ponownie dał o sobie znać. Można go wyróżnić za szukanie gry na jeden kontakt i wbieganie w pole karne w wielu akcjach ofensywnych. Czasami miał za dużo podań do tyłu i brakowało mu liczb. Przed nim ważny moment, czyli zimowy okres przygotowawczy. Liczymy na lepszą wiosnę.

Walerian Gwilia

Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu pomocników, w barwach Legii:

Luquinhas – 19 meczów (12 w lidze, 2 w el. LM, 2 w el. LE, 2 w PP, 1 w SP), 1462 minuty, 5 asyst, 4 żółte kartki

Bartosz Kapustka – 14 meczów (9 w ekstraklasie, 2 w el. LE, 1 w el. LM, 1 w PP, 1 w SP), 881 minut, 1 bramka, 1 asysta, 2 żółte kartki

Joel Valencia – 11 meczów (7 w ekstraklasie, 2 w el. LE, 1 w PP, 1 w SP), 590 minut

Mateusz Cholewiak – 8 meczów (3 w rezerwach, 3 w ekstraklasie, 1 w PP, 1 w SP), 321 minut, 1 gol

Kacper Skibicki - 11 meczów (8 w rezerwach, 3 w ekstraklasie), 539 minut, 2 gole (1 w ekstraklasie i III lidze), 1 asysta (w III lidze)

Michał Karbownik – 14 meczów (8 w ekstraklasie. 2 w el. LM, 2 w el. LE, 2 w PP), 1127 minut, 1 asysta

Andre Martins – 14 meczów (10 w ekstraklasie, 2 w PP, 1 w el. LM, 1 w SP), 850 minut, 3 żółte kartki

Bartosz Slisz – 18 meczów (12 w ekstraklasie, 2 w el. LM, 2 w el. LE, 2 w PP), 1358 minut, 2 gole, 1 asysta, 5 żółtych kartek

Domagoj Antolić – 13 meczów (8 w ekstraklasie, 2 w el. LM, 1 w el. LE, 1 w PP, 1 w SP), 693 minuty, 1 żółta kartka

Paweł Wszołek – 17 meczów (11 w ekstraklasie, 2 w el. LE, 2 w PP, 1 w el. LM, 1 w SP), 1308 minuty, 3 gole, 4 asysty, 1 żółta kartka

Walerian Gwilia - 12 meczów (9 w ekstraklasie, 2 w el. LM, 1 w el. LE), 716 minut, 2 asysty

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.