Podsumowanie letnich transferów Legii
01.01.2021 15:40
Artur Boruc wrócił Legii i od razu wskoczył do bramki. W drugim spotkaniu (z Linfield FC, 1:0) zbił na słupek groźne uderzenie Christy’ego Manzingi. Dzięki temu, warszawiacy uniknęli dogrywki i niepotrzebnych nerwów. Golkiper dwoił się i troił przeciwko Omonii Nikozja (0:0, 0:2pd), przez długi czas utrzymywał „Wojskowych” w grze o awans, lecz nie mógł zrobić więcej. Mały minusik można postawić przy meczu z Górnikiem Zabrze (1:3), w którym maczał palce przy pierwszym i trzecim trafieniu dla rywali. Ale był to wypadek. Czasami brakowało precyzji w grze nogami, wiele podań nie trafiało do celu.
Popisał się kapitalną interwencję w meczu z Lechem Poznań (2:1), przy wyniku 1:1. Wówczas wybronił uderzenie z głowy Mikaela Ishaka, z bardzo bliskiej odległości. Gdyby piłka wpadła do siatki, to najprawdopodobniej „Kolejorz” wróciłby do Poznania z trzema punktami. Stało się inaczej. Boruc okazał się też jednym z bohaterów rywalizacji z Wisłą w Krakowie (2:1), gdzie wybronił trzy bardzo dobre sytuacje Felicio Brown Forbesa.
Może nie jest tak sprawny jak dziesieć lat temu, ale wykorzystuje w pełni doświadczenia zebrane przez całą karierę. Na boisku był bardzo aktywny: podpowiadał kolegom, dawał cenne wskazówki, motywował zespół, ale też ganił za odpuszczanie. Komentarze, po transferze Boruca, były różne. Jedni byli zachwyceni, drudzy – mieli wątpliwości, które wynikały m.in. z dojrzałego wieku i roli rezerwowego w Bournemouth. Jak pokazał czas, 40-latek rozwiał wątpliwości i pokazał, że wiek to tylko liczba określająca doświadczenie.
Transfer na plus
Josip Juranović to, bez wątpienia, jeden z największych wygranych ostatnich miesięcy. Na początku wyglądał na zdezorientowanego. Walczył, starał się, ale zbyt wiele mu nie wychodziło. Przeciwko Karabachowi (0:3) pokazał się z bardzo słabej strony. Przegrał większość pojedynków z przeciwnikami. Ale, w pewnym momencie, zaskoczył i z każdym meczem prezentował się coraz lepiej. Punktem zwrotnym było dla niego spotkanie ze Śląskiem Wrocław (2:1), w którym zdobył wspaniałą bramkę po strzale z lewej nogi, zza pola karnego. Pięć dni później znalazł się na liście rezerwowej reprezentacji Chorwacji. Po drodze przytrafił mu się pechowy gol samobójczy z Lechem (2:1), ale zbyt długo jego nie rozpamiętywał. W listopadzie rozegrał trzy mecze w kadrze, co wpłynęło na niego bardzo pozytywnie.
Znacząco przyczynił się do wygranych z klubami z Krakowa: Cracovią (1:0) i Wisłą (2:1). W obu tych spotkaniach miał asysty przy bramkach. Generalnie - jako prawy obrońca lepiej wypadał w ofensywie niż w defensywie. Z przodu potrafił zrobić różnicę, dzięki szybkości i dośrodkowaniu. Z tyłu brakowało fajerwerków, czasami miał trudne wejście w mecz, ale później na ogół grał solidnie. W przekroju rundy zmieniał się stopniowo z zawodnika zbyt ospałego i elektrycznego, w pewnego siebie i skutecznie podłączającego się do ataku. Udanie wypełnił lukę po Marko Vesovicia. Czekamy na kolejne niezłe występy w rundzie wiosennej!
Transfer na plus
Filip Mladenović wyrobił markę w polskiej lidze w trakcie pobytu w Lechii Gdańsk. Wszystkie atuty i wady pokazał w Legii, po zmianie klubu. Zaczął sezon od gola w debiucie, i stopniowo się rozkręcał. Wszedł na jeszcze wyższy poziom - było to widać zarówno w Legii, jak i w reprezentacji. Błyszczał zwłaszcza w listopadzie – zdobył dwie bramki i miał dwie asysty w Legii - dołożył do tego bramkę i dwie asysty w reprezentacji Serbii. W serbskiej kadrze, trzy razy asystował temu samemu zawodnikowi – Luce Joviciowi z Realu Madryt.
Zalety? Częste podłączanie się do akcji ofensywnych i bardzo dobre dośrodkowania w pole karne. Zagrania Serba w „szesnastkę” powodowały jesienią spore zagrożenie. "Mladen" ma świetnie ułożoną lewą nogę i niezwykłą siłę dośrodkowań. Nie ma dla niego wielkiej różnicy czy centruje w pełnym biegu, czy ze stojącej piłki. Daje mnóstwo możliwości w ofensywie, często wykonuje stałe fragmenty gry. Był jednym z liderów zespołu, potrafił przesądzić o losach spotkania. Było tak w meczach z Dritą Gnjilane (2:0, dwie asysty), Wisłą Płock (1:0, asysta), Wartą Poznań (3:0, gol i asysta), Lechem Poznań (2:1, asysta) i Cracovią (1:0, gol).
Jesienią nie ustrzegł się paru pomyłek w obronie. Miał udział m.in. przy straconych bramkach z Omonią. Czasem czuł się zbyt pewny siebie, co przeradzało się w nonszalancję. Gdy działo się to w pobliżu własnej bramki, nie był w stanie naprawić błędów. Kapitalna runda w ofensywie, do lekkiej poprawy gra w defensywie i dyscyplina taktyczna. Był to bardzo udany letni transfer, czekamy na równie dobrą drugą część rozgrywek.
Transfer na plus
Bartosz Kapustka rósł z każdym meczem. Najpierw się odbudowywał i potrzebował czasu na znalezienie się w lepszej dyspozycji. W pierwszych spotkaniach grał na skrzydle, gdzie nie pokazał wielu walorów. Zaczął być stopniowo widoczny, gdy szkoleniowcem stołecznego klubu został Czesław Michniewicz. Trener zdecydował się przestawić „Kapiego” z boku pomocy na środek, co okazało się dobrą decyzją. Tam 24-latek z każdym tygodniem prezentował się coraz solidniej. Szczególny okazał się dla niego listopad. Punktem kulminacyjnym było zwłaszcza spotkanie z Piastem Gliwice (2:2), w którym zdobył pierwszą bramkę dla Legii. Nieco wcześniej, bo w październiku, zastopowała go kwarantanna, a w meczu z Lechią (2:0) doznał urazu, który wykluczył go z gry w dwóch ostatnich spotkaniach o stawkę w 2020 roku. Jego nieobecność w grach z Wisłą i Stalą była odczuwalna na murawie. Co go wyróżnia? Nieszablonowa technika, boiskowa mądrość, łatwość w grze kombinacyjnej. Lubi wybiegać mecz, ma niezły przegląd pola, swobodnie operuje piłką.
Transfer na plus
Joel Valencia to największe rozczarowanie pierwszej części sezonu. Spodziewano się po nim zdecydowanej więcej, ale w żadnym meczu nie zachwycił. Zwykle grał słabo, był jakby obok meczy, miewał jedynie pojedyncze przebłyski. W ostatnich miesiącach nawet nie zbliżył się do formy z mistrzowskiego sezonu w Piaście. Jak na razie to zawodnik jednego sezonu w Gliwicach.
Nie podbił Championship - i po jesiennych występach wyjaśniło się, dlaczego tak się stało. Nie dawał z siebie wszystkiego, odpuszczał. Mógł zdenerwować zwłaszcza w dwóch sytuacjach boiskowych. Pierwsza – końcówka pierwszej połowy meczu z Lechem. Stracił piłkę na rzecz Alana Czerwińskiego, biegł za nim 30 metrów i nagle stanął, co było kompletnie niezrozumiałe, zaskakujące. Druga - spotkanie z Wisłą w Krakowie, akcja bramkowa dla rywali. Wówczas Gieorgij Żukow za łatwo uporał się z nim w bocznym sektorze. Następnie pomocnik Wisły zagrał do Yawa Yeboaha, który skierował piłkę do siatki. Samo pojawienie się rozmów o ewentualnym skróceniu wypożyczenia w zimie, nie jest powodem do dumy. Bardzo słaba jesień w wykonaniu Valencii. Jego dalsza przyszłość przy Łazienkowskiej stoi pod znakiem zapytania.
Transfer na minus
Rafael Lopes był jedynym napastnikiem pozyskanym przez „Wojskowych” w letnim okienku transferowym. Na starcie przygotowań doznał urazu, co nie pomogło w aklimatyzacji. Pierwszy raz wszedł na boisko dopiero 11 września, w meczu z Wisłą w Płocku (1:0). W kolejnej kolejce rozegrał 45 minut z Górnikiem Zabrze (1:3), ale nie pokazał maksimum umiejętności. Przełomem mogło się okazać spotkanie z Karabachem (0:3), które dość nieoczekiwanie zaczął w podstawowym składzie. Niestety, Legia przegrała, a 29-latek opuścił murawę w 55. minucie. Zagrał też w przegranym meczu o Superpuchar, przeciwko byłemu klubowi, Cracovii. Był jednak bezradny w ofensywie. Kolejna szansa, na dłuższą grę, pojawiła się po miesiącu, w spotkaniu z Lechem Poznań (2:1). W przerwie Portugalczyk zmienił Valencię, „Wojskowi” przegrywali. Napastnik czekał na szansę - i się doczekał. W doliczonym czasie gry wykorzystał dośrodkowanie Mladenovicia i umieścił piłkę w siatce.
Ostatni mecz rozegrał na początku grudnia - z Lechią Gdańsk (2:0), i ponownie popisał się skutecznością w końcówce. Napastnik dopadł do uderzenia obronionego przez Kuciaka i strzelił gola. W rundzie jesiennej spędził na boiskach ekstraklasy 142 minuty. W tym czasie zdobył dwie bramki i pokazał, że można na niego liczyć. Być może - po przepracowanym obozie w Dubaju - wzrośnie jego pozycja w drużynie. Warunek? Zdrowie, które ciągle szwankowało w pierwszej części sezonu.
Mimo tego, że grał mało, wiele się leczył, to jednak strzelił dwa ważne gole w końcówkach meczów. Wychodzi więc na razie na zero.
Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu nowych zawodników Legii:
Artur Boruc - 18 meczów (13 w lidze, 2 w el. LM, 2 w el. LE, 1 w PP), 1605 minut, 6 czystych kont
Josip Juranović - 15 meczów (11 w lidze, 2 w el. LE, 1 w PP, w SP), 1203 minuty, 1 gol, 1 gol samobójczy, 3 asysty, 1 żółta kartka
Filip Mladenović - 19 meczów (14 w lidze, 2 w el. LM, 2 w el. LE, 1 w PP), 1581 minut, 3 gole, 6 asyst, 3 żółte kartki
Bartosz Kapustka – 14 meczów (9 w ekstraklasie, 2 w el. LE, 1 w el. LM, 1 w PP, 1 w SP), 881 minut, 1 bramka, 1 asysta, 2 żółte kartki
Joel Valencia – 11 meczów (7 w ekstraklasie, 2 w el. LE, 1 w PP, 1 w SP), 590 minut
Rafael Lopes - 9 meczów (6 w lidze, 1 w el. LE, 1 w PP, 1 w SP), 288 minut, 2 bramki, 1 żółta kartka
Ankieta
Który z zawodników sprowadzonych latem okazał się Twoim zdaniem największym wzmocnieniem?
9.79% Artur Boruc
11.63% Bartosz Kapustka
64.01% Filip Mladenović
12.90% Josip Juranović
1.39% Joel Valencia
0.28% Rafael Lopes
Oddane głosy: 4676
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.