Pomoc Legii do niczego?
10.03.2007 15:33
Po wczorajszym występie "wojskowych" w meczu przeciwko Groclinowi ze sporą krytyką spotkała się linia pomocy Legii. Faktycznie, gracze tej formacji drużyny trenera Dariusza Wdowczyka byli wczoraj wyjątkowo bezradni. Bardzo duża część sympatyków klubu z ulicy Łazienkowskiej upatruje przyczyn tak słabej postawy pomocy w ograniczonych możliwościach poszczególnych zawodników. Po meczu z Dyskobolią warto bliżej przyjrzeć się środkowej formacji zespołu, a dokładniej graczom, którzy decydują, lub mają szansę decydować o obliczu gry "wojskowych".
Najbardziej doświadczonym spośród nominalnych pomocników Legii jest kapitan drużyny, Łukasz Surma. Pochodzący z Krakowa zawodnik już jako dwudziestolatek dyrygował grą pierwszoligowego Ruchu Chorzów. Jesienią 2002 roku został wytransferowany do drużyny mistrza Polski Legii Warszawa, w której szybko zdobył miejsce w podstawowym składzie. Przez pierwsze kilka rund Surma był silnym punktem drużyny, ale od pewnego czasu wielu kibiców negatywnie ocenia jego grę. Surma jest niezbyt kreatywny w grze ofensywnej zespołu, jego zagrania bardzo często ograniczają się do przekazania piłki najbliższemu partnerowi, ponadto Surma posiada bardzo słabe uderzenie. Do plusów należy bez wątpienia zapisać grę w odbiorze. Zawodnik ten potrafi bardzo dobrze "czyścić" środek pola. Ogólnie trudno obarczać tego piłkarza całością odpowiedzialności za słabą postawę całej środkowej linii, gdyż jest to gracz o predyspozycjach zdecydowanie defensywnych. Kibiców często drażnią wypowiedzi "Surmika". Do historii przeszły sławne "śliwki robaczywki" po zremisowanym meczu z Arką Gdynia na początku ubiegłego sezonu. Po porażkach, często można odnieść wrażenie, bagatelizowania ich przez Łukasza w wypowiedziach prasowych, choć jako jeden z niewielu po przegranych godzi się na rozmowy z dziennikarzami.
Drugim z obecnie podstawowych rozgrywających stołecznej drużyny jest Aleksandar Vuković. Serb również przyszedł do Legii za kadancji trenera Dragomira Okuki, zagrał świetny sezon, zdobył mistrzostwo Polski, a większość ekspertów uznała go za najlepszego rozgrywającego ligi. W kolejnych rundach "Aco" również prezentował się bardzo korzystnie. Załamanie formy przyszło po wyjeździe do Grecji, latem 2004 roku. Od tamtej pory dla wielu kibiców "Aco" to nie ten sam gracz, który czarował warszawską publiczność przed wyjazdem. Sam zawodnik po powrocie długo nie mógł się odnaleźć, wielu sympatyków "wojskowych", postawiło na nim przysłowiowy "krzyżyk". Vuković słynął ze znakomitych prostopadłych podań i raczej wątpliwe, aby najzwyczajniej w świecie zapomniał jak się je wykonuje i zatracił instynkt rozgrywającego. Spory wpływ na to, że "Vuko" nie był i nie jest po powrocie z Grecji na dłuższą metę tak wiodącą postacią Legii miały zadania nakreślane mu przez kolejnych szkoleniowców "wojskowych". Podsumowując jest to gracz, którego stać na bardzo dobrą grę w lidze Polskiej, co dobitnie udowodnił jeszcze jako mało doświadczony zawodnik. Nie jest wykluczone, że przy sprzyjających okolicznościach mógłby powtórzyć w Legii wyczyny z młodości.
Kolejny gracz środkowej linii Legii to Marcin Burkhardt. Popularny "Bury" to w przeciwieństwie do wcześniej wymienionej dwójki, gracz o predyspozycjach zdecydowanie ofensywnych. Do Legii przyszedł jesienią 2005 roku na zasadzie wypożyczenia z Amiki Wronki, w której przesunięto go wcześniej karnie do rezerw. Młody gracz z reprezentacyjną już przeszłością w Legii szybko potwierdził kwalifikacje. Znakomicie prezentował się wspomnianej jesieni po przyjściu trenera Wdowczyka, ale również "mistrzowskiej wiosny" dołożył kilka dobrych występów okraszonych ważnymi i pięknymi golami. Kibice nie brali innej możliwości pod uwagę, jak wykupienie gracza z wielkopolskiego klubu, mimo wysokiej ceny. Tak też się stało, ale po zdobyciu mistrzostwa i swym transferze Burkhardt, jak i cała Legia zachwyca rzadko, a suma odstępnego jest mu regularnie wypominana przez warszawskich kibiców. Po wtorkowym meczu przeciwko GKS Bełchatów wylała się na niego spora dawka krytyki. Trzeba jednak pamiętać o tym, że cieżko jest udanie prowadzić grę drużyny w pojedynkę, kiedy reszta zespołu zapomina o grze bez piłki, wychodzeniu na pozycje. Burkhardtowi zarzucić można słabą grę w defensywie, statystowanie przy odbiorze piłki i problemy w radzeniu sobie z agresywnym pressingiem, lecz trudno odmawiać mu szeroko pojętych możliwości ofensywnych. Jest to gracz dysponujący bardzo dobrym uderzeniem z dystansu, potrafiący zagrać znakomitą kilkudziesięciometrową piłkę prostopadłą, dobrze dośrodkować, minąć rywala. Jakkolwiek Burkhardt by się nie prezentował obecnie, jest to gracz nadal młody i z wszelkimi "papierami na grę". W lidze polskiej poza Piotrem Gizą z Cracovii, Maciejem Iwańskim z Zagłębia trudno na tej pozycji wyszukać zawodnika z porównywalnymi do "Burego" możliwościami.
Kolejnym rozgrywającym, który jest w stanie prowadzić grę Legii to Luiz Antonio Godoy Alves Junior. Brazylijczyk podobno błyszczał w lidze ukraińskiej, zanim latem ubiegłego roku został wykupiony z poprzedniego klubu przez Legię. W grze pomocnika z kraju kawy widać spore możliwości. Zawodnik charakteryzuje się bardzo dobrym dryblingiem oraz strzałem. Pełni jego umiejętności warszawcy kibice nie mieli jeszcze okazji doświadczyć z kilku powodów. Brazylijczykowi przyszło aklimatyzować się w Legii, gdy ta była w głębokim kryzysie. Jesienią ciężko było komukolwiek zabłysnąć (wyjątek - Radović), kiedy gra całego zespołu trenera Wdowczyka pozostawiała wiele do życzenia. Juniora szerokim łukiem nie omijały też kontuzje. Powyższe czynniki sprawiły, że wśród kibiców popularna stała się opinia o "kolejnym transferowym niewypale". Wiosną Brazylijczyk jeszcze nie miał okazji obalić tej tezy, bo leczy dość poważną kontuzję. Jeżeli Junior dostanie więcej czasu to niewykluczone, że kibice klubu z ulicy Łazienkowskiej będą mieli z niego jeszcze niemałą pociechę.
Innymi graczami środka pola Legii są Marcin Smoliński i Piotr Bronowicki. Przed pierwszym jeszcze dużo ciężkiej pracy, by udowodnić, że udane wejście do Legii i Oskar w kategorii "Odkrycie Roku" nie był przypadkiem. Drugi to gracz od "czarnej roboty", który ma być alternatywą dla Łukasza Surmy. Ambicją bez wątpienia dorównuje bratu. Zarówno "Smoła", jak i "Skuter" nie są jednak obecnie graczami będącymi w stanie decydować o obliczu gry ofensywnej Legii.
Kolejna kwestia to skrzydłowi. Tutaj ciężko na polskich boiskach znaleźć graczy dorównujących umiejętnościami i możliwościami Miro Radoviciowi i Rogerowi Guerreiro. Obaj charakteryzują się kapitalnym dryblingiem, świetnym dośrodkowaniem, bardzo dobrym strzałem, przeglądem gry, szybkością, dynamiką. Są to gracze, którzy swą klasą odbiegają od reszty skrzydłowych biegających po polskich stadionach o conajmniej klasę. Piłkarskim talentem dorównuje im jedynie Jakub Błaszczykowski z Wisły Kraków, zaś występujący na lewym skrzydle Bełchatowa Garguła to zawodnik o odmiennych predyspozycjach.
Postawa Brazylijczyka i Serba we wczorajszym spotkaniu dowodzi, iż oblicze drużyny nie zależy od dwóch lub czterech elementów zespołu, lecz na ogół niemal wszystkich dziesięciu. Nasze gwiazdy skrzydeł we wczorajszym meczu niemal nie istniały. Przyczyną takiego stanu rzeczy wcale nie był jednak gorszy dzień tych graczy, czy brak umiejętności (o zgrozo!). Groclin wyłączył ich z gry ponieważ opanował środek pola. Cała czwórka legijnych pomocników miała w tym meczu niewiele do powiedzenia. Logicznie rzecz biorąc porażki należałoby się doszukiwać w przygotowaniu taktycznym całego zespołu, a nie składzie personalnym, którym Dyskobolia ustępuje Legii bez najmniejszych wątpliwości. Trenerowi Wdowczykowi kibice często zarzucają nieudane transfery. To, że inne zespoły, jak GKS, czy Korona prezentują się obecnie od Legii o wiele lepiej w środkowej linii, czy szeroko pojętym ataku nie świadczy, że warszawianie mają na tych pozycjach słabszych piłkarzy, bo jest wręcz odwrotnie. Niestety duże możliwości graczy Legii nie są wykorzystywane, a zawodnikowi indywidualnie ciężko jest decydować o obliczu zespołu, wygrywać mecze w pojedynkę, gdy cała drużyna jest nawet zgranym kolektywem indywidualności, lecz bez nakreślonego odpowiedniego stylu, sposobu gry i dziesiątek schematów.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.