Domyślne zdjęcie Legia.Net

Posiwiał nam Jurek

greesha

Źródło:

16.06.2002 00:00

(akt. 30.12.2018 18:00)

Ta prosta obserwacja Andrzeja Strejlaua sprawiła, że wielu spośród tych, którzy bezwzględnie domagali się głowy Engela spojrzało na nieszczęsnego Jurka z poczuciem litości. Nie przeszkadza mi to jednak mieć nadzieję, że tej litości nie będzie miało jury oceniające koreańskie tournee. Nie zapomnę Engelowi pięknych chwil z czasów eliminacji, bo to w dużej mierze jego zasługa, że Polska pojechała na Mundial. Ale życie pokazało, że Jerzy Władysław w niesprzyjających okolicznościach jest człekiem małym, miękkim i pozbawionym odwagi. Selekcjoner się miota, bo nie potrafi przyznać się do błędów - stąd sprzeczne wypowiedzi, o które wcześniej podejrzewałbym jedynie Jana Tomaszewskiego. Z uporem twierdzi, że wystawiał najlepszych. Mecz z USA pokazał, że to wierutne kłamstwo i zwycięstwa tego trener nasz w żadnym wypadku nie może zapisać na swoje konto. Mało tego: nasz super strateg uważa, że gdyby nie kartki i kontuzje zobaczylibyśmy ten sam skład, co z Koreą i Portugalią! Czyli bylibyśmy świadkami kolejnej boiskowej żenady. Jak mawiał pan Zagłoba:"waćpan już zupełnie w piętkę gonisz". Kolejna bzdura: grali ci, co grali, bo najlepiej prezentowali się na treningach. Czyżby? Przecież nawet wewnętrzną gierkę wygrali rezerwowi! Gdzie tu sens, panie Engel? Albo był pan ślepy, albo pańska fachowość nie została przepuszczona przez granicę... Pozbawione krytyki hołubienie zasłużonych weteranów, którzy powinni w pierwszej kolejności wylecieć z kadry na zbity pysk skończyło się grą na żenującym poziomie i dwiema dotkliwymi porażkami. A ci, którzy mieli do zaoferowania przynajmniej chęć do gry - siedzieli na ławce i obgryzali paznokcie. Brak samokrytyki u Jerzego Engela nie daje żadnej gwarancji, ani nawet nadziei, że w przyszłości jego postępowanie się zmieni. Ja nie chcę, żeby ktoś taki mnie reprezentował. Już nie. Z niecierpliwością będę oczekiwał na wyrok, a że trenerska solidarność to afrykański mit - mam nadzieję, że głowa trenera jednak spadnie. Moment jest co prawda wielce niesprzyjający (eliminacje tuż, tuż), ale nie ma innego wyjścia - trzeba wybrać mniejsze zło. Łatwo zwolnić, trudniej wskazać następcę. Gazeta Wyborcza rozpoczęła kampanię na rzecz zatrudnienia obcokrajowca w roli selekcjonera naszej repry. Czemu nie? Zalety takiego posunięcia szczególnie w Legii znamy doskonale. Ale nie będzie to łatwe z kilku powodów, bynajmniej nie finansowych. Po pierwsze problemem będzie sam Engel, któremu tuż przed Mundialem sam związek podłożył w fotelu tubkę "Kropelki", przedłużając z nim kontrakt. A obecny selekcjoner wcale nie ma zamiaru sam rezygnować z intratnej posadki. Po drugie warczeć będzie lokalne środowisko trenerskie, które jest święcie przekonane, że ma światu coś do zaoferowania i że Polacy nie gęsi... Prawda jest taka, że nawet Engel, który miał etykietkę wybitnego stratega - zawiódł na całej linni, bo ustawiał taktykę nie patrząc na wykonawców. A ci okazali się - delikatnie mówiąc - niewystarczająco wyszkoleni technicznie. Nie zmieni tego nawet wygrana z Amerykanami, bo w meczu z nimi nasi reprezentanci grali bardziej wbrew Engelowi, niż pod jego kierunkiem. I to trzeci powód - materiał ludzki, jaki zamorski trener będzie miał do dyspozycji. Trudno będzie o odważnego, który dobrowolnie wsadzi palce między te drzwi. Może z umiejętnościami naszych graczy nie jest katastrofalnie, ale pięknie też nie. Ciągle najlepszą taktyką dla naszych reprezentantów jest "kupą mości panowie". I albo nasi wygolą ich, albo oni wygolą naszych. A to nie jest metoda na sukcesy. Ponoć orędownikiem trenera-obcokrajowca w PZPN-ie jest Zbigniew Boniek, a to znaczy, że zamysł ma szansę powodzenia. O ile oczywiście "Zibi" nie polegnie w walce z Tomaszewskim, który za całe zło tego świata obarcza kierownictwo związku z Bońkiem na czele. Cóż, "człowiek, który zatrzymał Anglię" zatrzymał jednocześnie swój rozwój intelektualny i teraz codziennie musimy wysłuchiwać jego narcystycznych i pseudofachowych dywagacji. To znaczy - nie musimy, ale człowiek ma w sobie spore pokłady masochizmu i chcąc, nie chcąc słucha... Żeby jednak nie kończyć zbyt pesymistycznie dodam, że z dziwnym spokojem patrzę w przyszłość. Przez okno widzę właśnie dzieciaka, który wyczynia cuda z piłką... Może za parę lat zobaczę go w koszulce z "Elką"? A może w wieku 18 lat posadzą go za pobicie staruszka? Na dwoje babka wróżyła... W każdym razie - bez Engela reprezentacja na pewno nie będzie gorsza, a może być lepsza. Nie wierzmy panu Jurkowi, który próbuje nam wmówić, że po nim już tylko nicość. Jak mawiał ksiądz Tischner: "Cóż to jest nicość według fenomenologii? Pół litra na dwóch."

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.