Przegląd prasy
11.05.2009 09:32
Dzisiejsza prasa już na pierwszych stronach szeroko informuje o niedzielnym meczu na szczycie pomiędzy Wisłą i Legią. Podkreślana jest przede wszystkim ofensywna niemoc Legii oraz fatalna postawa Inakiego Descargi. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: <i>Przegląd Sportowy</i> - Dzięki Marcelo mają fotel lidera; Wisła bliżej tytułu; <i>Polska the Times</i> - Warszawski smok zjadł warszawską syrenkę; Tylko cud może dać Legii mistrzostwo; <i>Życie Warszawy</i> - Wisła liderem ekstraklasy; <i>Super Express</i> - Wisła pokonała Legię i jest liderem tabeli; <i>Rzeczpospolita</i> - Słabe derby Polski; <i>Gazeta Wyborcza</i> - Wisła liderem po "hicie" z Legią.
<br>Bramka strzelona przez Marcelo <a href=http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91668,6591615,27__kolejka__Wisla___Legia__Marcelo__1_0_.html class=link target=_blank>kliknij tutaj</a>
Rzeczpospolita - Ponad 15 tysięcy widzów przyszło na stadion Wisły, a byłoby jeszcze więcej, gdyby nie przebudowa i brak czwartej trybuny. Kiedy już nowy stadion powstanie, na takie mecze będzie przychodziło po 30 tysięcy ludzi. Nazwanie pojedynku Wisły z Legią „derbami Polski” to nie tylko poprawianie sobie samopoczucia porównaniem z „derbami Europy” w Madrycie lub Barcelonie. Nie ma w Polsce innych drużyn o stuletniej tradycji, a i miejsce jest szczególne, obok parku Jordana, gdzie nasz futbol się zaczął.
Przegląd Sportowy - Przez pierwsze pół godziny obowiązywała reguła pojedynków o dużą stawkę. W Polsce najczęściej oznacza ona, że zawodnicy wybierają bezpieczne rozwiązania, podają na krótką odległość, żeby nie stracić piłki. Gdy decydują się na coś bardziej ryzykownego, w posiadanie przechodzi rywal. Porywających akcji jest jak na lekarstwo. Z tego kanonu wyłamał się tylko Rafał Boguski (niecelny strzał z 20 metrów) oraz Maciej Rybus, który wystawił piłkę... Pawłowi Brożkowi. Ten, zdziwiony prezentem, źle przyjął futbolówkę i sytuację wyjaśnił Inaki Astiz.
Legioniści do końca pierwszej połowy nie opanowali już nerwów. Ani razu nie zagrozili Białej Gwieździe. Wisła natomiast rozkręcała się z minuty na minutę. Zaczęła dominować w linii środkowej i wygrywać pojedynki przed „16" warszawian. Jeszcze nie powiodło się Patrykowi Małeckiemu (zbyt mocny lob z narożnika pola karnego) i Piotrowi Brożkowi (Jan Mucha wybił ostrą wrzutkę przy bliższym słupku), ale w 36. minucie mistrzowie Polski udokumentowali swoją rosnącą przewagę. Zaczęło się od prostej straty Takesure Chinyamy. Napastnik Legii niedbale wycofał piłkę do Macieja Iwańskiego, Więc przejął ją Arkadiusz Głowacki. Przez Boguskiego, Zieńczuka i Małeckiego, którzy szybko przekazywali sobie futbolówkę, ta trafiła do Marcelo. Brazylijczyk na dziesiątym metrze zachował się niczym rasowy snajper i pewnym strzałem dał gospodarzom prowadzenie.
Ten fragment spotkania był jednostronny. Legia pragnęła dotrwać do przerwy bez kolejnych ciosów. Wisła chciała za nim pójść, lecz Małecki minimalnie spudłował, a Zieńczuka powstrzymał Mucha.
Gazeta Wyborcza - W przerwie szkoleniowiec Legii nie wytrzymał i zdjął Descargę z boiska. Poza słabą defensywą, w ofensywie Legia była jeszcze gorsza. Trójka rozgrywających nie mogła znaleźć sobie miejsca na boisku. Żaden z nich nie potrafił zagrozić bramce Wisły czy stworzyć okazji Chinyamie. Roger snuł się po boisku, próbował wymuszać faule, nie miał nawet ochoty wykonywać rzutów wolnych. Choć na boisku było trzech graczy teoretycznie potrafiący dokładnie dośrodkować, to zastępował ich Rybus z bardzo mizernym skutkiem.
Kto spodziewał się po przerwie ataków gości, ten się srodze zawiódł. Agresywnie grający wiślacy stosowali pressing już na obrońcach Legii i co chwilę wyprzedzali rywali. Podopieczni trenera Urbana nie mieli żadnego pomysłu, jak zaskoczyć Wisłę. Wyglądali jak drużyna, której nie zależy na wyrównaniu, ale na tym, by nie stracić kolejnych bramek. Zmiany przeprowadzane przez szkoleniowca Legii tylko to potwierdzały. W 65 min Wisła po faulu Borysiuka straciła najlepszego gracza - Boguskiego. I po chwili Legia pierwszy raz zagroziła - po błędzie Sobolewskiego i podaniu Rogera Chinyama strzelił tuż obok słupka. Wyczerpujący pressing dawał o sobie znać. Trener Skorża zdjął zmęczonego Sobolewskiego i Wisła zaczęła popełniać błędy w obronie. Goście szybko zwietrzyli okazję i nagle zaczęło im się spieszyć. Obudzili się środkowi pomocnicy i już pierwsza akcja powinna przynieść wyrównanie. Jednak strzał Rybusa instynktownie obronił Mariusz Pawełek, a przy dobitce Iwańskiego wyręczył go... Chinyama. I to wszystko na co było Legię stać.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.