Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd Prasy

Marcin Szymczyk

Źródło:

09.07.2007 08:33

(akt. 22.12.2018 18:04)

Dzisiejsza prasa co zrozumiałe bardzo dużo miejsca poświęca wczorajszym wydarzeniom w Wilnie. Oto kilka wybranych fragmentów artykułów - <b>Rzeczpospolita</b> - Bitwa na boisku, zniszczony stadion Żalgirisu, zdemolowane Wilno - tak pseudokibice Legii zaprezentowali się na Litwie. Na mecz Pucharu Intertoto przyjechało do Wilna ponad 2 tysiące kibiców z Warszawy. Już przed spotkaniem zniszczyli jeden z hoteli, a idąc na stadion, wybijali szyby w oknach mijanych domów.
Fakt - Ale hołota! Wstyd i hańba! Spotkanie II rundy Pucharu Intertoto między Vetrą Wilno a Legią zostało przerwane po pierwszej połowie. W przerwie meczu na płycie boiska rozpętała się prawdziwa wojna! Pseudokibice warszawskiego klubu zaatakowali litewskich policjantów. Arbiter nie wznowił spotkania. Legii grozi walkower i wykluczenie z rozgrywek o europejskie puchary! Hołota z Warszawy nie potrafiła docenić gościnności organizatorów. Działacze Vetry przyznali kibicom Legii ponad trzy tysiące biletów i odstąpili zajmowaną na co dzień przez fanów gospodarzy trybunę. Ale stołeczni wandale mieli to w nosie! Postawili sobie za cel rozpętanie w Wilnie prawdziwego piekła. Niestety, dopięli swego. Jeszcze kilka godzin przed meczem wdarli się kilkudziesięcioosobową grupą na stadion Żalgirisu. Wybijali szyby w okolicznych blokach i demolowali trybuny. Tuż przed rozpoczęciem spotkania z Vetrą inna grupa idiotów wbiegła na murawę stadionu Vetry i... robiła sobie pamiątkowe zdjęcia. Nieliczna grupa kibiców gospodarzy przecierała tylko oczy ze zdumienia. - Co za chamy - wzdychali Litwini. Ale to był dopiero początek żenującego widowiska w wykonaniu odzianych w szaliki Legii bandziorów. W przerwie meczu kilkuset szalikowców z Warszawy przeskoczyło niewielki płot i zaatakowało stojących za bramką policjantów. W ruch poszły petardy, butelki i kamienie! Na boisku rozpętała się krwawa jatka. Policja użyła gazu łzawiącego i broni gładkolufowej. Zadyma ogarnęła cały stadion, a litewska policja rzuciła do akcji konny oddział. Dopiero po blisko 40 minutach rozszalałą hordę udało się wyprzeć ze stadionu. Niestety, na ulicach Wilna dalej toczyła się regularna bitwa, ale już z udziałem miejscowych chuliganów, którzy zaczęli demolować samochody na polskich numerach rejestracyjnych. - Takiego skandalu jeszcze w swojej karierze nie widziałem - mówił, załamując ręce komentator TVP Dariusz Szpakowski. - Błagam was, nie pogarszajcie sytuacji, rozejdźcie się w spokoju - wrzeszczał przez mikrofon Wojciech Hadaj, który na co dzień komentuje mecze przy Łazienkowskiej. Ale nikt go nie słuchał. Podpity tłum zamaskowanych szczelnie szalikami idiotów nadal rzucał kamieniami w kierunku konnego oddziału litewskiej policji. Kiedy wreszcie udało się usunąć wandali ze stadionu, boisko Vetry przypominało pole bitwy. Murawę zalegały porozbijane metalowe barierki, gumowe kule, kamienie i fragmenty reklam. - Że też musieliśmy być świadkami takich scen. Taką dzicz powinni zamykać w więzieniach - mówi Faktowi zbulwersowany Paweł Wolejko, kibic Vetry. Gazeta Wyborcza - Legia leci z pucharów. Pseudokibice w przerwie meczu i na ulicach Wilna, piłkarze Legii na boisku przez 45 minut dali ogromną plamę. Drużyna nowego trenera Jana Urbana do przerwy przegrywała 0:2. Drugiej połowy nie było. Za to, co zrobili bandyci w szalikach, będzie dla Litwinów walkower. Trybuna - Wstyd i hańba! Na mecz II rundy Pucharu Intertoto pomiędzy Vetrą Wilno i Legią pojechało z Warszawy kilkuset "szalikowców". Już przed spotkaniem dopuścili się w stolicy Litwy gorszących zajść, m. in. w okolicach obiektu Żalgirisu. Kto ich przepuścił przez granicę? Przecież większość z nich była zapewne znana wiadomym służbom? W pierwszej połowie legioniści stracili dwa gole - po strzałach Brazylijczyka Severino (7) i Macedończyka Dejana Milosevskiego (45), a zanim zawodnicy obu drużyn zdążyli zejść do szatni, pseudokibice Legii zniszczyli ogrodzenie i wdarli się na płytę boiska. Uzbrojeni w pręty i sztachety atakowali policję. Rzucali kamieniami i świecami dymnymi, zdemolowali banery reklamowe, próbowali zniszczyć bramki. Zamieszki trwały ponad pół godziny. Do zaprowadzenia porządku funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego i armatek wodnych. Ostatecznie słowacki sędzia Mario Vlk i obserwator UEFA postanowili przerwać spotkanie. Dodajmy, iż miejscowa policja długo zachowywała się dość powściągliwie. Większość awanturników była w maskujących kominiarkach. 30 zatrzymano. Zespół Vetry otrzyma walkower 3:0, do rewanżu zapewne nie dojdzie, Legii grozi też wykluczenie z rozgrywek międzynarodowych. Władze UEFA są bardzo rygorystyczne, a z pewnością pamiętają wcześniejsze burdy pseudokibiców Legii, choćby na stadionie w Utrechcie. Zachowanie młodocianych bandytów kładzie się też cieniem na polsko-ukraińskich finałach Euro 2012. Po co wreszcie budować - nakładem dużych społecznych pieniędzy - nowy stadion Legii? Po to, by szybko został zdemolowany? Dziesięć lat temu, przy okazji spotkania z Widzewem, stołeczni awanturnicy zrobili to ze swoim obiektem. Łodzianie nie kryli wówczas zdziwienia: "Nie jesteśmy święci. Ale jak można niszczyć swój stadion?". Okazuje się, że można niszczyć wszędzie. Taka moda. Wstyd i hańba! Życie Warszawy - Festiwal głupoty bandytów z Warszawy W przerwie meczu polscy chuligani wtargnęli na boisko. Po chwili rozpoczęła się ich regularna bitwa z litewską policją. W kierunku funkcjonariuszy posypały się kamienie, butelki oraz resztki band reklamowych. Policja użyła broni oraz gazu łzawiącego. Za chuligańskie wybryki Legia może zostać na lata wykluczona z rozgrywek o europejskie puchary. Chuligani z Warszawy od rana wszczynali burdy. W domach i hotelach powybijali szyby. Do niektórych restauracji nie wpuszczano Polaków. Chuligani przypadkowo trafili na stadion Źalgirisu. Trwał tam mecz Żalgirisu z FC Wilno. Wówczas bandyci z Polski po raz pierwszy starli się z miejscową policją. To była istna wojna Galopujące konie po boisku, strzały z broni gładkolufowej, fruwające kamienie, bryły betonu i butelki... To był przerażający obrazek. W przerwie hordy rozwydrzonych bandytów wtargnęły na boisko. Chuligani mieli w rękach kamienie i butelki, którymi rzucali w policjantów. Rozwydrzona hołota powyrywała banery reklamowe i użyła ich jako taranów przeciwko policji. Bandyci podbiegali do funkcjonariuszy, prowokowali ich i rzucali czym popadnie. W pewnym momencie wszyscy na stadionie mieli pozakrywane twarze. Nic dziwnego - nad murawą i trybunami unosił się dym będący koktajlem oparów rac i gazu łzawiącego. Bandyci chwytali wszystko,co mieli pod ręką. Podbiegli nawet do bramki i próbowali wyrwać rurki podtrzymujące siatkę. - Rozmawiałem z nimi przed meczem. Wydawali się normalni - tłumaczył litewski dziennikarz. - Czy oni zawsze tak kibicują drużynie? - pytał zszokowany. Urban: To chyba nie nasza wina? Zwyrodnialcy nie mieli zamiaru odpuszczać. Obsceniczne gesty pod adresem litewskich kibiców, wojna z policją i ściganie się po murawie trwały niemal pół godziny. Po apelach polskiego spikera bandyci zaczęli opuszczać stadion. Wojna z policją przeniosła się na ulice Wilna. Powybijano szyby, zniszczono miasto. - Mam nadzieję, że to nie my sprowokowaliśmy chuliganów do awantur. Ten mecz w ogóle nie powinien się odbyć. Nie może być tak, że każdy może wejść sobie na boisko, bo nie ma płotów. Przecież Litwini wiedzieli, że przyjeżdża duża grupa z Polski, a policji było jak na lekarstwo - narzekał trener Legii Jan Urban. - O awanturach dowiedzieliśmy się w szatni. Później z obserwatorami wyszliśmy na boisko. Zobaczyliśmy, że jedna z bramek jest uszkodzona i delegaci uznali, że nie można kontynuować spotkania. To już koniec naszej gry o europejskie puchary. Mam nadzieję, że tylko w tym sezonie. Żaden z piłkarzy ani działaczy klubowych nie ucierpiał. Może władze UEFA potraktują nas łagodnie - dodawał bez wielkiej nadziei w głosie Urban. Litwini jeszcze tego nie widzieli Gdy chuligani opuścili stadion, przedstawiciele UEFA oraz sędziowie weszli na boisko, by sprawdzić, czy murawa nadaje się do gry. Nie nadawała się... - Nigdy czegoś takiego nie widziałem- mówił kibic Vetry Arvydas. - Oni przyjechali oglądać mecz czy bić się z policją? - zastanawiał się, patrząc napolskich dziennikarzy, którzy płonęli ze wstydu. Ze zrytego boiska zbierano resztki szkła i cegieł. Mimo to meczu nie wznowiono. Legii grożą poważne sankcje łącznie z wykluczeniem na kilka lat z rozgrywek o europejskie puchary. Spotkania rewanżowego w Warszawie nie będzie. Po 45 minutach gry o Puchar Intertoto stołeczny zespół zakończył udział w rozgrywkach o europejskie puchary. Nie wiadomo także, czy właściciele warszawskiego klubu, grupa ITI, nie sprzedadzą klubu. Ostatnio pojawiały się już takie informacje. Teraz, gdy przygoda z europejskimi pucharami się skończyła, i to pewnie na długo, mogą pozbyć się niedochodowego interesu. Piłkarze też się skompromitowali W zaistniałej sytuacji drugorzędną sprawą był przebieg pierwszej połowy meczu. Piłkarze Legii się podczas niej skompromitowali. Przegrywali 0:2. Popełniali fatalne błędy w defensywie, nie potrafili przedrzeć się pod bramkę rywala. Nie mieli żadnego pomysłu na skuteczne zakończenie akcji. - Daliśmy się zaskoczyć. Nie wiem jednak, jak potoczyłby się mecz w drugiej połowie. I nigdy się tego nie dowiemy - zakończył Urban. [Opinia] KOMPROMISU NIE BĘDZIE! Paweł Kosmala, wiceprezes ITI, szef rady nadzorczej KP Legia To, co wydarzyło się w Wilnie, wstrząsnęło mną do głębi i w takim stanie nadal się znajduję. Myślę, że podobnie zareagowali wszyscy, którzy są prawdziwymi kibicami Legii. Spodziewam się, że konsekwencje będą poważne i oczywiście bardzo negatywne. Niestety, marka Legia będzie kojarzona teraz z wydarzeniami z niedzielnego wieczoru. Jako ITI nie możemy sobie na taki image pozwolić, więc musimy wszystko przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Na pewno ci, którzy wzięli udział w bijatykach, na stadion przy Łazienkowskiej już nie wejdą. Te wydarzenia utwierdziły nas w przekonaniu, że kompromis z tym środowiskiem nie jest możliwy. Niech Wilno będzie polskim Heysel Pamiętam, jak półtora roku temu wraz z dziennikarzami BBC odwiedziłem gabinet Piotra Zygi. Anglicy przylecieli, aby zrobić materiał o polskich chuliganach. Zainteresowali się osobą prezesa, który wypowiedział im otwartą wojnę. Często krytykowałem Zygę za decyzje sportowe, bo o piłce nożnej nie miał pojęcia, ale to on jako pierwszy rozpętał wojnę z chuligaństwem na polskich stadionach. Nie ugiął się mimo wielu gróźb. Niestety, ugięli się właściciele klubu. Mogli zostać pionierami, ale zawrócili w pół drogi. Najpierw doszło do kompromisu, który chuligani odebrali jako zwycięstwo. Kibole znów podróżowali na mecze jednym samolotem z piłkarzami, wlewając w siebie litry alkoholu. Działacze wstydliwie przymykali na to oko. Nawet pan prezes zmienił się zupełnie. Pamiętam, jak po meczu rundy wstępnej Ligi Mistrzów w Islandii chwalił się dziennikarzom, że wizytę na stadionie rozpoczął od podania ręki wpływowym szalikowcom... Wreszcie ciągle znienawidzonego Zygę zastąpił "swój człowiek" - populista Leszek Mi-klas. Wróciły stare, dobre czasy. Kibole przedostali się bezpośrednio do klubu, zajmując w nim ważne stanowiska. Tak naprawdę zupełnie przestano wówczas kontrolować, kto i poco chodzi na stadion. Owoce tego postępowania zostały skonsumowane w Wilnie. To ostateczna klęska polityki kompromisu. Ale jak ktoś kiedyś słusznie powiedział - z bandytami się nie negocjuje. Bandytów się zamyka. Tylko czy polski futbol stać na tak radykalne reformy, jakie za rządów gabinetu Margaret Thatcher wprowadzono w Anglii? Tam jeden wybryk kibica oznacza dożywotni zakaz wstępu na stadion. Efekty były natychmiastowe. Teraz Anglicy stanowią, przynajmniej u siebie w domu, wzór kibicowania. Czy Wilno - zachowując oczywiście wszelkie proporcje - może stać się polskim Heysel, punktem zwrotnym w walce z chuligaństwem? Czy uda nam się przełamać przyzwyczajenia (i strach), że na stadiony chodzą głównie kibole, a normalni kibice wolą wydać kilkadziesiąt złotych na dekoder Canal Plus? Będzie ciężko, ale spróbować warto. W końcu do Euro 2012 zostało tylko pięć lat...

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.