Domyślne zdjęcie Legia.Net

Przegląd prasy

Marcin Szymczyk

Źródło:

14.05.2007 08:24

(akt. 23.12.2018 06:28)

Po sobotnim zwycięstwie Legii z Widzewem prasa wychwala grę <b>Aleksandara Vukovicia</b> oraz podkreśla dobrą postawę <b>Łukasza Surmy</b>. Oto kilka tytułów prasowych: Dziennik - Vukovic rozłożył Widzew na łopatki ; Gazeta Wyborcza - Pod batutą Vukovicia ; Przegląd Sportowy - Klucz leżał w pomocy ; Rzeczpospolita - Dużo ognia bez dymu ; Super Express - Vuko wali po oknach ; Życie Warszawy - Legia wygrała, ale nie obroni mistrzostwa.
Rzeczpospolita - Mecz, wzbudzający zwykle wiele emocji na boisku i na trybunach, tym razem nie dostarczył większych przeżyć. Legia była drużyną zdecydowanie lepszą od Widzewa i zasłużenie wygrała Trener Widzewa Michał Probierz powiedział, że po porażce 1:6 w Poznaniu bał się o wynik w Warszawie. Nie wiedział jak młoda drużyna, która dostała taki cios, trzy dni później zdoła się zmobilizować w jeszcze trudniejszym meczu. Przyjechała do Warszawy z nadzieją, że jeśli się zanadto nie odkryje, to przy szczęśliwym zbiegu okoliczności może nawet zdobędzie bramkę. Ta niezbyt wyrafinowana taktyka ma w lidze dość powszechne zastosowanie i nikogo to nie dziwi. Widzewowi sprawdzała się niewiele ponad kwadrans. Wtedy Bartłomiej Grzelak dostał bardzo dobre podanie od Aleksandara Vukovicia, wypracował sobie odpowiednią pozycję do strzału w polu karnym, z boku bramki i zdobył pierwszego gola dla Legii. Ból dla około tysięcznej grupy łódzkich kibiców był tym większy, że jeszcze jesienią Grzelak grał w Widzewie i niewiele brakowało, żeby wbił wtedy gola bramkarzowi Legii. W tamtym spotkaniu, wygranym przez warszawian 1:0, i w większości innych spisywał się tak dobrze, że trafił do klubu na Łazienkowskiej. Nie da się powiedzieć o sobotnim meczu, że był frapujący. Do przerwy Legia przeprowadziła trzy akcje godne uwagi, a Widzew żadnej. Od początku drugiej części, po wprowadzeniu Saszy Bogunovicia, Widzew ruszył odważniej do ataku, ale impetu starczyło mu na kwadrans i niczego w tym czasie nie zwojował. Z przewagi gospodarzy przez pozostałą część meczu też nic nie wynikało. Dopiero trzy minuty przed końcem, po faulu na Marcinie Smolińskim przy linii pola karnego, Vuković strzelił bardzo ładną bramkę z wolnego. Kibice Legii "kartoniadą" na początku gry przypomnieli o przypadającej w sobotę 72. rocznicy śmierci patrona stadionu Wojska Polskiego, marszałka Józefa Piłsudskiego. Ciekawe, ilu z kibiców, biorących w tym udział wie, kim był Piłsudski. Chyba nie ci, którzy rzucali racami w stronę sektora kibiców Widzewa i zranili fotoreportera. Nad trybunami przez wiele minut unosił się dym, ognia na boisku nie było. Życie Warszawy - Od momentu objęcia stanowiska pierwszego trenera przez Jacka Zielińskiego Legia zdobyła 18 punktów w siedmiu meczach. Przegrała tylko raz - w Krakowie. Warszawski szkoleniowiec wpoił piłkarzom agresję, nieustępliwość, zaangażowanie, wolę walki i determinację. - Musi być agresja, żeby dobrze grać. Trzeba biegać przez cały mecz, trzeba mieć chęć do gry. Od kilku spotkań prezentujemy się dobrze. Dlaczego nie było tak wcześniej? Wnioski wyciągniemy po sezonie - tłumaczy kapitan Legii. Stołeczny zespół jest coraz bliżej zajęcia trzeciego miejsca gwarantującego udział w rozgrywkach o Puchar Intertoto. Jeśli tak się stanie, piłkarze mogą zapomnieć o wakacjach. - W grudniu przyjdzie czas na regenerację. W rozgrywkach o Puchar Intertoto zagramy z przyjemnością. Najpierw są dwa mecze, a później już decydujące starcia o awans do rozgrywek o Puchar UEFA. Gdy grałem w Ruchu Chorzów, trzeba było rozegrać 12 spotkań, żeby dojść do finału. Teraz jest dużo krótsza droga - podkreśla Surma. Edson wyszedł po północy Po meczu sześciu piłkarzy, po trzech z Legii i Widzewa, zostało zaproszonych na badania dopingowe. Legioniści długo nie mogli... oddać materiału do próby. Nie pomagały litry wlewanej wody, a nawet puszki piwa. Dopiero półtorej godziny po zakończeniu meczu z badania wyszedł uśmiechnięty Marcin Smoliński. O 23.40 w końcu i Łukaszowi Surmie udało się spełnić wymagania komisji dopingowej. Edson opuścił klub po północy... MECZ NA TRYBUNACH - Momentami jak w piekle, chwilami jak w raju - Jeszcze długo przed pierwszym gwizdkiem w meczu na trybunach rozpoczął się koncert chamstwa. Kibice rywalizowali w liczbie przekleństw pod adresem przeciwnika. Chwilowy spokój zapanował na początku spotkania. Na trybunie odkrytej przygotowano olbrzymią oprawę. Duże malowidło marszałka Józefa Piłsudskiego pomiędzy cyframi 7 i 2. Właśnie w sobotę przypadała 72. rocznica śmierci wielkiego wodza i patrona stadionu Legii. Na początku drugiej połowy wzdłuż płotu trybuny odkrytej pojawił się napis: "Styl warszawskich ulic". Na trybunie zaprezentowano wizerunek dwóch obliczy miasta. Z jednej strony blokowisko i sylwetka młodego człowieka w kapturze. Z drugiej zabytkowe kamieniczki stolicy i sylwetka jegomościa rodem z Czerniakowa czy Szmulek. W drugiej połowie nie było wulgaryzmów, a jedynie ogłuszający doping. Kilku chuliganów z trybuny odkrytej rzucało racami na murawę. Jedna z nich trafiła fotoreportera "Expressu Ilustrowanego". Na płocie płonęły szaliki przeciwnych drużyn. Podpalono wielką flagę Widzewa. Na szczęście nie doszło do pożaru. Skutecznie interweniowali strażacy, którzy co chwila biegali do budynku klubowego po nowe gaśnice. Gdyby nie kilka incydentów i chuligańskich wybryków, zachwycalibyśmy się wspaniałym dopingiem.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.