Przegląd prasy: Dramat Legii trwa
08.11.2021 10:50
Sport - Po raz szósty z rzędu Legia Warszawa zakończyła ligowe starcie jako drużyna przegrana. Choć Legia od początku spotkania miała znaczną przewagę w posiadaniu piłki, to mecz ożywił się dopiero pod koniec pierwszej połowy. Na prowadzenie wyszli warszawianie po golu Mateusza Wieteski. Wtedy przebudziła się Stal Mielec. Podopieczni Adama Majewskiego jeszcze przed przerwą zdobyli dwie bramki i wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie spotkanie wyglądało dość podobnie. Legia była w ciągłym ataku, ale nie mogła doprowadzić do remisu. Kilka razy bardzo dobrze interweniował Rafał Strączek, ratując swój zespół. Mimo bycia zepchniętymi do defensywy, piłkarze z Mielca byli w stanie jeszcze powiększyć swoją przewagę. Po rzucie rożnym gola zdobył Mateusz Żyro, czym pogrzebał szanse warszawskiego zespołu na choćby punkt.
Gazeta Polska Codziennie - Legia przegrała szósty mecz z rzędu w ekstraklasie. Tym razem lepsza okazała się Stal Mielec, która pokonała mistrzów Polski 3:1. Szkoda tylko fanów z Łazienkowskiej, którzy przez cały mecz robili, co mogli, żeby pomóc swoim nieudolnym piłkarzom. Trybuny wyglądały tak, jakby do stolicy nie przyjechała skromna Stal, ale jeden z klubów europejskiej czołówki. Było głośno i kolorowo. Kibice gości zostali zagłuszeni i swoje przyśpiewki musieli wykonać w przerwie, kiedy „Żyleta" zeszła z trybun. Mielczan trudno za to jednak skrytykować, bo mieli się z czego cieszyć. Ich zespół do przerwy prowadził bowiem 2:1. Sensacja nie polegała na tym, że Legia przegrywała, bo można w tym sezonie do tego przywyknąć, ale na tym, że Stal, która przez ponad 40 minut oddała całkowicie inicjatywę gospodarzom, w końcówce pierwszej części zagrała wyjątkowo skutecznie i z niczego strzeliła dwa gole. W 42. minucie najaktywniejszy piłkarz Legii Josue dośrodkował z rzutu wolnego prosto na głowę niepilnowanego Mateusza Wieteski i Legia objęła prowadzenie 1:0, na które uczciwie pracowała od początku meczu. Obrońca wraz z kolegami tak się z tego ucieszył, że minutę później puścili środkiem akcję, po której były piłkarz rezerw Legii Maksymilian Sitek wyrównał wynik. Była to pierwsza groźniejsza akcja gości w tym spotkaniu. Na tym jednak pierwsza połowa się nie skończyła. W doliczonym czasie gry z lewej strony pola karnego strzelał Fabian Piasecki. Trafił idealnie przy prawym słupku bramki Cezarego Miszty i Legia zamiast wysoko prowadzić przegrywała do przerwy 1:2.
Przegląd Sportowy - Radomiak, Wisła Kraków, Śląsk, Raków, Lechia, Lech, Piast, Pogoń. Wszystkie te zespoły potrafiły w tym sezonie pokonać mistrza Polski. Kiedy więc do spotkania z Legią przygotowywali się piłkarze Stali Mielec, to patrząc na ten zestaw, mogli nabierać przekonania, że i oni są w stanie wywalczyć komplet punktów. Szczególnie że jechali do Warszawy jako zespół od pięciu kolejek niepokonany, który tydzień wcześniej potrafił bezbramkowo zremisować z liderującym Lechem. Tę passę chciał jednak zakończyć Marek Gołębiewski, który pracę przy Łazienkowskiej rozpoczął bardzo słabo.
W 81. minucie, wysoko w polu karnym Legii wyskoczył niepilnowany Mateusz Żyro – kolejny piłkarz, który grał przy Łazienkowskiej i którego w Legii pożegnano, uznając, że na ten zespół jest za słaby (również Maksymilian Sitek był w juniorach Legii przez pięć lat). W niedzielę pokazał, że słaba to tak naprawdę jest dziś defensywa Legii, na czele z Mateuszem Wieteską, który zamieszany był we wszystkie trzy stracone gole.
Gazeta Wyborcza - Legii marzy się Marek Papszun. Trwają zakusy, a mnie to przypomina kuszenie św. Antoniego, słynny motyw malarski, w którym szkarady piekielne mizdrzą się do świętego starca. Próbuje się stworzyć fakt medialny o marzeniu zwrotnym, wszakże Papszun to urodzony warszawiak, świetny fachowiec, zasługuje na wielki klub etc. ... Papszun prowadzi Raków szósty sezon. Legia w tym czasie zatrudniła 11 trenerów. To podrywanie Papszuna wygląda więc trochę jak zabiegi nałogowego rozwodnika wobec panny cnotliwej: „Jesteś cudowna, tylko ty zdołasz odmienić moje życie, wyjdź za mnie". Wielki Raków jest autorskim projektem trenera, który budowę zaczął na poziomie drugiej ligi, stworzył ekipę stabilną, zdolną wygrywać z wszystkimi na krajowym podwórku i toczyć wyrównane boje pucharowe z reprezentantami bogatszych lig. Logicznym zwieńczeniem tej drogi jest tytuł mistrzowski, który w obecnym sezonie jest na wyciągnięcie ręki. Liczenie na to, że Papszun tuż przed szczytem, na który wdrapuje się od lat, zawróci do bazy, jest nieroztropne. W dojrzałych związkach kluczowymi pojęciami są cierpliwość i zaufanie. Legia w godle winna sobie dopisać motto zaprzeczające tym wartościom - niecierpliwość i nieufność. Korporacyjny dogmatyzm włodarzy klubu od wielu sezonów uniemożliwia stabilizację na poziomie solidnej europejskiej marki co rok grającej w pucharach do wiosny.
Może trzeba było dorośle pomyśleć o poświęceniu kolejnego tytułu krajowego dla zbudowania rangi europejskiej? Za cenę utraty mistrzostwa można było dać popracować Cezsławowi Michniewiczowi, który po latach żenady wyciągnął Legię na pierwsze miejsce w „grupie śmierci" Ligi Europy? No, chyba że drużyna go zwolniła. Chodzą słuchy, że uczynili to bankietowicze. Jeśli tak było, nie ma nadziei. To by znaczyło, że na Łazienkowskiej nie przetrwa żaden szkoleniowiec, który tupnie nogą.
Fakt - Mielczanie mogli liczyć na zwycięstwo, zwłaszcza że od pięciu kolejek nie przegrali i rzeczywiście - zasłużenie pokonali Legię 3:1, a bramki zdobyli między innymi ci, których w Warszawie nie chciano, czyi Maksymilian Sitek i Mateusz Żyro. Dziewiąta porażka mistrzów Polski to konsekwencja fatalnej postawy całej Legii i kierującego nią Marka Gołębiewskiego. Stal jest kolejną drużyną, która udowodniła, że w tym momencie Legię jest w stanie pokonać każda drużyna z ekstraklasy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.