Przegląd prasy - Efekt Vukovicia
16.12.2021 13:45
Super Express - Legia zagrała pierwszy mecz po „aferze autokarowej" i zlała Zagłębie Lubin 4:0. Cała Polska żyła atakiem kiboli na piłkarzy Legii. Ci mieli wczoraj dostać lanie na boisku od Zagłębia Lubin, ale Aleksandar Vukovic na to nie pozwolił. Wrócił na ławkę trenerską warszawskiego klubu, który pewnie pokonał Miedziowych w zaległym meczu 3. kolejki PKO BP Ekstraklasy.
To nie był zwykły wieczór na Łazienkowskiej. Cisza i spokój przed stadionem - niewinne gwizdy i kompletna rezygnacja z dopingu na stadionie. Była za to kibicowska ironia. Każda ofensywna akcja mistrzów Polski spotykała się z szyderczym odbiorem „Żylety". „Legia grać, k**** mać" i „Mioduski, won" - to był najczęściej powtarzający się „doping" stołecznych kibiców wczorajszego wieczoru. Gotowi na jatkę funkcjonariusze policji mieli labę, a piłkarze w końcu nie zawiedli. Poprzedni debiut Vukovicia skończył się efektownym zwycięstwem z Jagiellonią Białystok (3:0 w kwietniu 2019 r.), czwarte podejście okazało się równie szczęśliwe. Serb ponownie dał Legii potężny impuls. Zaczął Rafael Lopes, który dwoma golami w pierwszej połowie wybił z głowy lubinianom marzenia o punktach. W 26. min. przytomnym wolejem wykorzystał ładne podanie Bartosza Slisza, a 13 minut później Portugalczyk efektownie poszybował w górę i głową podwyższył wynik. Jeden trening z Vukoviciem sprawił, że obudził się też Tomas Pekhart. Po dziewięciu meczach strzeleckiej posuchy w końcu i on trafił do siatki. Czech podwyższył na 3:0 cztery minuty po przerwie, wtedy „Vuko" padł w ramiona asystentów, wiedząc, że jest już pozamiatane. W 53. minucie kropkę nad i postawił Mateusz Hołownia. Legia w końcu opuściła strefę spadkowa...
Przegląd Sportowy - Swój 50. występ w ekstraklasie w koszulce Legii Bartosz Slisz uczcił wspaniałą asystą do Rafaela Lopesa, który w 27. minucie trafił na 1:0. Trzynaście minut później Portugalczyk trafił jeszcze raz (kapitalne dośrodkowanie Yuriego Ribeiro). Tuż po przerwie gola strzelił Tomas Pekhart, potem na 4:0 podwyższył Mateusz Hołownia i było jasne, że w meczu drużyn, którym ostatnio w lidze wiodło się tragicznie (po jednej wygranej w pięciu kolejkach), górą będą warszawianie. Aleksandar Vukovic udanie rozpoczął misję wydobywania Legii z zapaści. Po raz 71. poprowadził zespół ze stolicy w roli pierwszego trenera i po raz 38. drużyna odniosła zwycięstwo.
Atmosfera jak na pogrzebie. Po niedzielnej porażce 0:1 w Płocku kibole pobili piłkarzy, najbardziej poszkodowanych - Luquinhasa oraz Emrelego - zabrakło wczoraj w meczowej kadrze. Przed spotkaniem było cicho, kibice odśpiewali „Sen o Warszawie", potem - na wejście obu zespołów - „Mistrzem Polski jest Legia", po pierwszym gwizdku sędziego zmobilizowali piłkarzy „Legia grać, k...a mać". Potem patrzyli, co się wydarzy. Warszawscy piłkarze zaczęli mecz nerwowo, mało który chciał podjąć ryzyko, wiele podań było bez piecznych, do tyłu. By strzelić gola, nie potrzebowali jednak wiele - Lopes trafił po pięknych podaniach w pole karne ze środka boiska i ze skrzydła. Bramki przedzieliła fantastyczna interwencja Artura Boruca, który odbił piłkę po strzale Patryka Szysza z 14 metrów. Gdyby było 1:1, nikt nie miałby pretensji. Wychodzących na drugą połowę piłkarzy powitały gwizdy, potem na trybunach było głośno, ale pierwszy raz od dawna ciekawsze rzeczy działy się na murawie. Gole Pekharta i Hołowni dzieliły cztery minuty - ostami raz warszawska drużyna była tak skuteczna w kwietniu.(4:2 z Pogonią), później nie zdominowała w taki sposób żadnego rywala, sama śrubowała kolejne rekordy wstydu. Wrócił Vukovic, wróciła skuteczność, wróciło szczęście.
Fakt - Znakomity powrót do Legii Warszawa zanotował trener Aleksandar Vuković. W zaległym spotkaniu 3. kolejki ekstraklasy stołeczny zespół rozbił na własnym stadionie Zagłębie Lubin 4:0. Dublet ustrzelił w środowy wieczór Rafael Lopes. Po raz ostatni w lidze stołeczna drużyna wygrała taką różnicą bramek w marcu.
Goście do przerwy prezentowali się fatalnie. Tylko dwóch piłkarzy: Adam Ratajczyk i Patryk Szysz próbowali napsuć krwi defensywie Legii. W 32. minucie ten drugi sprawdził refleks Artura Boruca. Na dodatek z powodu urazu boisko w 33. minucie musiał opuścić kapitan zespołu Łukasz Poręba. Legia po raz pierwszy w tym sezonie ekstraklasy strzeliła cztery gole w jednym spotkaniu. Po raz ostatni stołeczny klub różnicą czterech bramek wygrał 21 marca, pokonując na wyjeździe 4:0... Zagłębie Lubin. Wszystkie trafienie były autorstwa Pekharta. Stołeczny klub wygrywając w środę wydostał się ze strefy spadkowej.
Rzeczpospolita - Takich pustek przy Łazienkowskiej nie było od dawna. Przez całą pierwszą połowę Żyleta nie prowadziła dopingu, po stadionie od czasu do czasu niósł się szmer niezadowolenia przerywany szyderczym "Ole", gdy gospodarzom udało się wymienić kilka celnych podań. Słychać było także okrzyki "Legia grać, kur… mać" i nawoływania władz klubu do odejścia. Ale na boisku Legia zyskała luz, jakiego nie widzieliśmy od kilku miesięcy. Aleksandar Vuković obiecywał, że poukłada zespół, ale prosił o czas. Wystarczył mu jednak dzień, by wstrząsnąć szatnią, pozbierać rozbitą drużynę i natchnąć ją do najwyższego zwycięstwa w sezonie. Ostatnio tak wysoko wygrała w marcu - też z Zagłębiem, ale w Lubinie. W niedzielę poprzeczka pójdzie znacznie wyżej. Do stolicy przyjeżdża lubiący sprawiać niespodzianki beniaminek z Radomia.
Piłka Nożna - Legia odbiła się od dna. Dna w postaci ostatniego miejsca w strefie spadkowej tabeli, co dla aktualnego mistrza kraju było tym bardziej kompromitujące. Również dna rozumianego jako szeroko pojęte zamieszanie wokół stołecznego klubu, czego wyjątkowo niechlubnym przejawem było pobicie zawodników przez grupę pseudokibiców, ale również personalnego przetasowania na ławce trenerskiej, gdzie ponownie zasiadł Aleksandar Vuković.
Dla warszawian - po niekończącym się paśmie upokarzających niepowodzeń w ostatnich dniach, tygodniach, miesiącach - wreszcie pojawiło się na horyzoncie światełko w tunelu. Wprawdzie atmosfera przy Łazienkowskiej nadal była napięta i tak gęsta, że można ją było wręcz kroić nożem, a poza tym gra zespołu w dalszym ciągu pozostawiała wiele do życzenia, jednak nie zmienia to efektu końcowego w postaci długo wyczekiwanego przełamania. Przełamania, którego z pewnością by nie było, gdyby nie skuteczność. Legia bynajmniej nie rozegrała wielkiego meczu na miarę swoich możliwości, lecz jednocześnie była bezwzględnie efektywna pod bramką przeciwnika, nie marnując nadarzających się okazji. Dość powiedzieć, że strzelone dzisiaj cztery trafienia stanowią aż nieco ponad 20% dotychczasowego dorobku bramkowego legionistów na półmetku bieżącego sezonu ligowego.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.