News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Jarek łowca ważnych bramek

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

16.10.2017 11:54

(akt. 21.12.2018 15:34)

Poniedziałkowa prasa sportowa wiele miejsca poświęca meczowi Legii z Lechią. Podkreślana jest przemiana w zespole Romeo Jozaka i ważność trafień Jarosława Niezgody. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd sportowy - Wygrali spokój; Sport - Po klapsach ani śladu; Fakt - Niezgoda rujnuje Lechię; Super Express - Jarek łowca ważnych bramek; Polska the Times - Niezgoda buduje, Legia punktuje; Gazeta Wyborcza - Legia zapomniała o złym.

Przegląd Sportowy - Mistrz odżył po zapaści. Ta wygrana przyszła w najbardziej pożądanym momencie. Ledwie 134 dni minęły od poprzedniego spotkania Legii i Lechii w ekstraklasie. Czwartego czerwca stawką był tytuł najlepszej drużyny w kraju – bezbramkowy remis dał wtedy Legii mistrzostwo Polski, a Lechię zepchnął w tabeli na czwarte miejsce (poza europejskie puchary). Niby ponad cztery miesiące to niewiele, ale przez ten czas w obu klubach doszło do rewolucyjnych zmian – większych w Legii. Do niedzielnego spotkania przystępowała z pętlą zaciśniętą wokół szyi – dwoma porażkami do zera (0:1 z Jagiellonią, 0:3 z Lechem), aż pięcioma przegranymi w sezonie, ujemnym bilansem bramkowym i podłą atmosferą spowodowaną nie tylko pobiciem piłkarzy przez kiboli. W czerwcu stadion pękał w szwach, w niedzielę nie było nawet 20 tysięcy widzów. To odpowiedź kibiców na ostatnie popisy ulubieńców – ci, którzy przyszli na stadion jednak nie żałowali.


Pierwsza połowa była najlepszą w wykonaniu Legii w tym sezonie. Na obiekcie, po raz pierwszy po zwolnieniu, pojawił się trener Jacek Magiera, którego do swojej loży zaprosił były współwłaściciel i prezes klubu Bogusław Leśnodorski. Były szkoleniowiec klubu (wyszedł przed końcem spotkania, żeby nie stać w korkach) zobaczył najlepsze 45 minut swojego zespołu w tych rozgrywkach. Kiedy on usiadł na ławce warszawskiej drużyny, pierwszym ligowym rywalem była... Lechia. Po porywającym widowisku Legia wygrała wtedy 3:0 i otrząsnęła się z zapaści, która trawiła zespół za kadencji Besnika Hasiego. W niedzielę na powtórkę liczyli wszyscy w stołecznym klubie – przekonujące zwycięstwo miało poprawić i oczyścić atmosferę.


Sport - Tylko świetna postawa obu bramkarzy spowodowała, że przy łazienkowskiej nie oglądaliśmy festiwalu goli. Obrońcy tytułu w roli gospodarza wciąż pozostają niepokonani. Warszawianie rozpoczęli mecz z nieskrywanym animuszem i już w 8. minucie objęli prowadzenie. Guilherme przytomnym podaniem uruchomił Michała Kucharczyka, ten wpadł w pole karne i oddał soczysty strzał – piłkę odbił wprawdzie Dusan Kuciak, ale wobec dobitki Jarosława Niezgody okazał się bezradny. Odpowiedź gości? Bardzo groźnym uderzeniem sprzed pola karnego popisał się Flavio Paixao, jednak skuteczną interwencją wykazał się dobrze ustawiony Arkadiusz Malarz. Jeszcze lepiej na przeciwległym biegunie boiska spisał się Kuciak, który w odstępie kilku minut w kapitalny sposób dwukrotnie zastopował szarżującego Niezgodę. Krótko po zmianie stron najlepszą okazję dla gdańszczan sprokurował… Guilherme. Po jego fatalnym zagraniu do Michała Pazdana futbolówkę przejął Marco Paixao, ograł jeszcze Łukasza Brozia i został powstrzymany dopiero przez Malarza. Wyższość golkipera Legii uznać musiał również drugi z portugalskich braci – Flavio. Mimo że uderzał w dogodnej sytuacji z pięciu metrów, piłka do siatki drogi nie znalazła.


Fakt - Będzie o mnie głośno, gdy będę strzelał gole. Kiedy w Ruchu regularnie zdobywałem bramki, co chwila dziennikarze chcieli ze mną rozmawiać – mówi bohater meczu z Lechią (1:0), napastnik Legii i strzelec gola Jarosław Niezgoda. Parafrazując Maksymiliana Paradysa z „Seksmisji”: „Za parę dni, proszę pana, to się dopiero zacznie: wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy...”. Niestety, dla Niezgody nie zawsze było różowo. Kontuzje, zesłanie do Ruchu Chorzów, powrót, podbite oko. Wydaje się jednak, że to koniec nieszczęść. Wychowanek Wisły Puławy w tym sezonie rozegrał sześć spotkań w ekstraklasie i strzelił trzy gole. Trener Romeo Jozak postawił w meczu z Lechią na Polaka i się nie zawiódł. Niezgoda walczył jak lew, oprócz strzelonego gola miał dwie stuprocentowe sytuacje. – Wróciłem do Legii silniejszy psychicznie – twierdzi Niezgoda.


Super Express - Po dwóch przegranych starciach z rzędu Legia Warszawa wreszcie się przebudziła i zdobyła upragnione trzy punkty. Mistrzowie Polski pokonali wczoraj przy Łazienkowskiej Lechię Gdańsk 1:0, a jedynego gola zdobył Jarosław Niezgoda, który tym samym został najskuteczniejszym strzelcem warszawian w lidze. W niedzielę Legia w niczym nie przypominała zespołu, który przed dwoma tygodniami przegrał w Poznaniu z Lechem 0:3. Być może pomogła w tym impreza urodzinowa trenera Romeo Jozaka, który w środę skończył 45 lat. – Urodziny trenera znacząco odbudowały atmosferę w zespole i liczę, że teraz wszystko będzie zmierzać ku dobremu – mówił przed meczem Michał Kucharczyk i po wczorajszym zwycięstwie nie ma powodów, by mu nie wierzyć.


Polska the Times - Nie wiemy, czy to pokłosie skandalicznej sytuacji na klubowym parkingu, przerwy na reprezentację czy charyzmy Jozaka, ale Legia na niedzielny mecz wyszła kompletnie odmieniona. Od pierwszego gwizdka piłkarze grali na dużej intensywności, walcząc o każdy centymetr boiska. Grali też z dużą fantazją. Już po ośmiu minutach Jarosław Niezgoda dał gospodarzom prowadzenie dobijając strzał Michała Kucharczyka. Mimo gorszej drugiej połowy Legia dowiozła korzystny wynik do końca. Punkty stracili Lech (remis w Białymstoku i Górnik (porażka w Lubinie), a do liderującego w tabeli tria (uzupełnia je Zagłębie) Wojskowi tracą już tylko trzy punkty. W niedzielę drużynę Romeo Jozaka czeka wyjazd do Krakowa na mecz z Wisłą.


Gazeta Wyborcza - Romeo Jozak pokazał, że to dopiero początek jego zmian w klubie mistrza Polski. Na starcie nowego rozdania ograł Lechię. Legia ma trzy punkty straty do Lecha Poznań. Walcząca, biegająca intensywnie, dynamicznie atakująca przeciwnika, zacięta do ostatniej minuty. A do tego czerpiąca radość z gry – tak grającej Legii jej fani nie widzieli dawno. Przyzwyczajeni do zawstydzających upokorzeń w końcu mogli dziękować piłkarzom za wygraną.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.