prasa  przeglad prasy

Przegląd prasy: Kłopoty mistrza w Ekstraklasie

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.09.2021 09:30

(akt. 27.09.2021 09:30)

Poniedziałkowa prasa sportowa sporo miejsca poświęca meczowi Legii Warszawa z Rakowem Częstochowa. Podkreślane są nieskuteczność mistrzów Polski, zauważony jest brak Artura Boruca w bramce, podziwiany jest Ivi Lopez. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - ZadzIVIli; Raków zdobył stolicę; Super Express - Ivi zabawił się z Legią; Gazeta Wyborcza - Kłopoty mistrza w Ekstraklasie; Gazeta Polska Codziennie - Kolejna porażka mistrzów Polski; Fakt - Raków podbił stolicę.

Przegląd Sportowy - Po sześciu ligowych porażkach w stolicy z rzędu Raków odniósł pierwsze historyczne zwycięstwo w Warszawie. W 2021 roku uzyskał już 45 punktów i został hderem umownej tabeli, o „oczko” wyprzedza Legię. Zespół Czesława Michniewicza powinien jak najszybciej się ocknąć, bo strata do czołówki nie maleje, porażka z Rakowem jest czwartą w tym sezonie. Z taką liczbą przegranych kończył całe poprzednie rozgrywki.

Legia rozegrała jeden z lepszych meczów w sezonie, często była w polu karnym przeciwnika, oddała piętnaście strzałów, a za niewykorzystane okazje Andre Martins, Mahir Emreli oraz Rafael Lopes powinni mieć kilka dodatkowych treningów strzeleckich. Ten pierwszy, przy stanie 0:0, będąc w czystej sytuacji trafił w poprzeczkę, drugi w samej końcówce spotkania spudłował z czterech metrów (wcześniej Azer strzelił fenomenalnego gola), a trzeci próbował podawać, zamiast skierować piłkę do siatki.

Legia miała problemy w ataku, ale i w obronie. Za dwie bramki odpowiedzialność ponosi Cezary Miszta, który między słupkami zastąpił kontuzjowanego Artura Boruca. Na razie Legia nie może się rozkręcić i rozpędzić przede wszystkim w ekstraklasie, w której zawodzi na całej linii ani razu nie zaprezentowała się na poziomie pokazywanym w pucharach. Zespół gra zdecydowanie poniżej możliwości, a celem nadrzędnym pozostaje mistrzostwo Polski. Z taką grą będzie o to bardzo trudno, a prezes Mioduski cierpliwy nie jest.

Super Express - Piłkarze Legii powtarzali sobie, że w tym sezonie wyczerpali już limit porażek i muszą zacząć punktować. Tyle że znów zgubili punkty. Tym razem muszą przełknąć gorycz przegranej 2:3 z Rakowem Częstochowa w hicie 9. kolejki. Bohaterem wicemistrza Polski był lvi Lopez, strzelec dwóch goli. Taki gracz to skarb dla zespołu. Hiszpan po raz kolejny pokazał próbkę nieprzeciętnych możliwości. Wicemistrzowie Polski strzelali gole po stałych fragmentach gry, a dwa z nich są właśnie dziełem asa częstochowian. W ogóle Lopez ma za sobą udany tydzień: w trzech występach (jeden w Pucharze Polski plus dwa w lidze) zdobył cztery bramki. Jednak trafienia w starciu z mistrzem Polski, w dodatku na boisku rywala, smakują wyjątkowo.

W pierwszej połowie lvi wykorzystał rzut karny, który sędzia podyktował za faul bramkarza Miszty. W tym przypadku radość zawodników Rakowa była krótka, bo jeszcze w tej części Legia wyrównała. Zadecydował o tym Mahir Emreli efektownym ude-rzeniem pod poprzeczkę. Jednak po przerwie częstochowianom pomogły dwa błędy gospodarzy. Najpierw Fran Tudor wykorzystał gapiostwo obrońców warszawskiej drużyny po rzucie rożnym, a za moment błyskotliwą akcję przeprowadził lvi Lopez, który został w nieprzepisowy sposób zatrzymany przed polem karnym. To była wymarzona okazja. Po chwili efektownym strzałem z rzutu wolnego podwyższył prowadzenie i eksplodował z radości. Jednak Legia nie musiała przegrać. Odpowiedziała premierowym golem Ihora Charatina, a ponadto miała dwie świetne okazje, z których powinny paść bramki. Tyle że zostały zmarnowane przez Rafaela Lopesa i Mahira Emrelego.

Gazeta Wyborcza - Cztery porażki w siedmiu ligowych meczach - Legia Warszawa imponuje grą w europejskich pucharach, ale w lidze ma coraz większe kłopoty. W sobotę Legia grała z Rakowem Częstochowa w meczu wagi ciężkiej, dwóch zdecydowanie najlepszych polskich zespołów poprzedniego sezonu. Jednak nazwanie tego starcia spotkaniem na szczycie byłoby dużym nadużyciem, bowiem naprzeciw siebie stanęły 6. (Raków) i 13. (Legia) drużyna w tabeli. Wynikało to z niezbyt porywającego startu sezonu w ich wykonaniu, ale również z najmniejszej liczby rozegranych meczów ze wszystkich zespołów ekstraklasy.

Obaj trenerzy ustawili swoje zespoły bardzo ofensywnie, szczególnie szkoleniowiec Rakowa Marek Papszun, zatem przynajmniej teoretycznie pełne ręce roboty powinni mieć bramkarze obu zespołów. A między słupkami stanęli dwaj niedoświadczeni zawodnicy: u gospodarzy Cezary Miszta (rocznik 2001), u gości dwa lata młodszy Kacper Trelowski. Nieobecny w tym spotkaniu z powodu kontuzji 41-letni Artur Boruc dla obu mógłby być ojcem. Bramkarze nudzili się, strzałów celnych brakowało. I chyba tylko chęcią wykazania się za wszelką cenę można wytłumaczyć niezrozumiałe zachowanie Miszty w 28. min. bramkarz Legii niepotrzebnie ruszył w kierunku Sebastiana Musiolika i w niegroźnej sytuacji spowodował rzut karny. Jego pewnym wykonawcą był lvi López. Legia odpowiedziała błyska-wicznie i znów z udziałem bramkarza rywali. Trelowski powinien lepiej interweniować przy strzale Mahira Emrelego z bardzo ostrego kąta, chociaż trzeba powiedzieć, że reprezentant Azerbejdżanu zachował się w tej sytuacji wyśmienicie. Ładnie przyjął na klatkę piersiową podanie Filipa Mladenovicia, wziął na plecy Tomaśa Petraśka i wypuścił pocisk ziemia - powietrze pod poprzeczkę bramki Rakowa. To były dwa jedyne celne strzały w pierwszej połowie, co mówiło wszystko o przebiegu spotkania. Zamiast fajerwerków były piłkarskie szachy i taktyczny pojedynek trenerów, zamiast efektownych akcji sporo niedokładności. I dużo walki.

Gdy nie potrafisz stworzyć zagrożenia, maksymalnie skup się na stałych fragmentach gry - piłkarze Rakowa ten rozdział piłkarskiego podręcznika od dawna mają opanowany do perfekcji, co potwierdzili w starciu z Legią. Inna sprawa, że posiadając taką broń jak lvi López, a właściwie jego prawa stopa, grzechem byłoby z takiego dobrodziejstwa nie skorzystać. Hiszpan najpierw arcyprecyzyjnie dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Vladislavsa Gutkovskisa, który zagrał piłkę do stojącego przed bramką Frana Tudora, a Chorwat zdobył najłatwiejszą bramkę w karierze. Kilka chwil później López wziął już cały splendor na siebie. Najpierw przeprowadził piękną indywidualną akcję zakończoną faulem obrońcy Legii tuż przed polem karnym. Następnie sam ustawił piłkę i kapitalnym strzałem z rzutu wolnego nie dał szans Miszcie. Legię tego dnia było stać tylko na drugiego gola, do remisu nie zdołali doprowadzić.

Gazeta Polska Codziennie - Pierwsza bramka padła po niespełna półgodzinie gry. W pole karne Legii wpadł Sebastian Musiolik, a bramkarz gospodarzy Cezary Miszta go sfaulował. Chwilę później rzut karny wykorzystał lvi López. Strata gola nie załamała podopiecznych trenera Czesława Michniewicza. Wojskowi na odrobienie straty potrzebowali zaledwie czterech minut. Udało im się to za sprawą Mahira Emrelego, który mimo bliskiej obecności obrońcy silnym strzałem z ostrego kąta trafił pod poprzeczkę. Legia przespała początek drugiej połowy meczu i Raków zdobył bramki w 53. i 56. min. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu rożnego świetnie zachował się Frań Tudor, który doskonale zamknął akcję i z bliska skierował piłkę do siatki. Następnie w roli głównej znów wystąpił López. Tym razem popisał się precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego z ponad 20 metrów. Legia ponownie rzuciła się do ataku, ale zdołała odpowiedzieć tylko jednym trafieniem. W 70. min z krawędzi pola karnego celnym płaskim strzałem piłkę do bramki posłał Ihor Charatin. Mistrzowie Polski mieli jeszcze kilka dogodnych okazji, ale wyniku nie udało im się już poprawić.

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.