prasa  przeglad prasy

Przegląd prasy: Legia Europy!

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

01.10.2021 10:30

(akt. 01.10.2021 11:33)

Piątkowa prasa sportowa wiele miejsca poświęca meczowi Legii z Leicester. Podkreślane są dobra organizacja gry i kunszt Mahira Emrelego. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Super Express - Emreli przechytrzył lisy; Przegląd Sportowy - Legia Europy. Magiczny wieczór Legii; Gazeta Polska Codziennie - Michniewicz znów miał przeczucie; Fakt - Błysk Azera i Legia lisy pożera; Sport - Jak do tego doszło? Nie wiem…

Super Express - Dwa mecze, komplet sześciu punktów i prowadzenie w tabeli grupy C Ligi Europy. Legia Warszawa pokonała wczoraj Leicester City 1:0, a jedynego gola strzelił Mahir Emreli. Emreli nastawiał się na jatkę w polu karnym z obrońcami Leicester City. Chciał zmierzyć się z Caglarem Soyuncu i ostatecznie napsuł mu krwi aż miło! W 31. min Azer zaskoczył Kaspera Schmeichela płaskim strzałem z linii pola karnego. Piłka odbiła się od słupka, tańczyła na linii, a Soyuncu i spółka stali jak wryci. Tak było też przez większość spotkania. Anglicy przyjechali pewni swego i myśleli, że wygrają mecz najmniejszym nakładem sił. Mistrzowie Polski z Lisami walczyli jak prawdziwe lwy, w drugiej połowie ofiarnie broniąc dostępu do bramki. W ostatniej chwili mogli podwyższyć na 2:0, ale Lirim Kastrati trafił w słupek. A to wszystko na oczach kilku ważnych gości. Właściciel Legii Dariusz Mioduski otoczył się całkiem niezłym towarzystwem. Po jego prawej ręce siedział prezydent miasta Rafał Trzaskowski, po lewej szef PZPN Cezary Kulesza. Tuż obok był... Stanisław Czerczesow, były szkoleniowiec Wojskowych. Wszyscy na własne oczy mogli przekonać się, że w Lidze Europy opłaca się wygrywać. Triumfy nad Spartakiem Moskwa (1:0) i Leicester City dały Legii zarobić 1,26 mln euro.

Przegląd Sportowy - W 30. minucie stadion przy ulicy Łazienkowskiej zatrząsł się w posadach. Oto Mahir Emreli w sobie tylko wiadomy sposób kopnął piłkę tak, że wpadła do bramki, po drodze obijając się jeszcze od słupka. Znakomity duński bramkarz Kasper Schmeichel nawet nie drgnął, a on rzadko puszcza gole, stojąc i bezradnie obserwując to, co nieuchronne.

Do przerwy 1:0. I tu nie chodziło tylko o wynik, choć był wspaniały - Legia grała dobrze, pewnie, była zorganizowana i poukładana. Każdy piłkarz wiedział, co i kiedy ma zrobić. Niesieni kapitalnym dopingiem z wypełnionych po brzegi trybun dotrwali do końca. Takich meczów i widowisk dawno przy Łazienkowskiej nie było. Ostatnie kilka minut wszyscy oglądali na stojąco, a gospodarze mogli i powinni zdobyć drugą bramkę, ale wygranych się nie sądzi. Legia znowu zachwyciła i zaszokowała - osiągnęła wspaniałe zwycięstwo w spotkaniu, w którym mało kto na nią stawiał.

To była trzecia konfrontacja warszawskiego zespołu z angielskim klubem w pucharach. Jeszcze w ubiegłym wieku (wiosna 1991 roku) rywalizowała z Manchesterem United w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów (1:3 i 1:1 na Old Trafford), a jesienią 1995 roku grała z ówczesnym mistrzem Anglii Blackburn w grupie Champions League i nie straciła gola (1:0, 0:0), choć w składzie rywali występował król strzelców Alan Shearer (do Blackburn trafił w 1992 roku za 3,6 mln funtów i był to wówczas najdroższy transfer na Wyspach, odszedł do Newcastle w 1996 roku za również rekordowe wówczas 15 mln funtów, w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze to około 30 mln funtów). Dziś takie kwoty i transfery na nikim nie robią wrażenia. Pierwszym z brzegu przykładem był biegąjący w czwartek w ataku Leicester Patson Daka, za którego Lisy zapłaciły latem austriackiemu RB Salzburg dokładnie 30 mln funtów. A przecież mowa nie o królu strzelców i wybitnym snajperze, jakim był Shearer, tylko o młodym Zambijczyku, który za kilka dni skończy 23 lata i wszystko przed nim. - Gdybyśmy patrzyli tylko na wycenę piłkarzy obu klubów, po jednej stronie 550 mln euro, a po drugiej niecałe 30, to nie mielibyśmy po co wychodzić na boisko. Na szczęście pieniądze nie grają - mówił trener Czesław Michniewicz.

Gazeta Polska Codziennie - To będzie bardzo fajny mecz. Myślę, że niekoniecznie musimy go przegrać - zapowiadał szkoleniowiec mistrzów Polski Czesław Michniewicz i jak się okazało, znowu miał dobre przeczucie, bo przed spotkaniem w Moskwie ze Spartakiem też mówił,  że „przeczuwa wygraną".

Przed spotkaniem piłkarze obu drużyn kurtuazyjnie przybili sobie piątki, potem ściskali się już tylko między sobą. Ten rytuał był o tyle ważny, że niemal każdy piłkarz Legii podszedł i wyściskał młodego bramkarza Cezarego Misztę. Legioniści okazali mu wsparcie, które po dwóch nieudanych meczach - z Wigrami Suwałki i Rakowem Częstochowa -    było mu bardzo potrzebne. Trener Cezsław Michniewicz i wielu ekspertów przewidywali, że to będzie mecz, w którym Miszta będzie miał mnóstwo pracy, czyli taki, jakie bramkarze lubią najbardziej. Tymczasem w pierwszych 45 minutach legionista nie miał nic do roboty. Po przerwie pracy miał już więcej, ale błędu nie popełnił, choć były momenty, że na jego bramkę sunął atak za atakiem. Po końcowym gwizdku znowu wszyscy wyściskali Misztę. Legia jest liderem i cel zakładający występy w europejskich pucharach na wiosnę jest coraz bliżej realizacji!

Fakt - Piłkarze Legii postawili się kolejnemu wielkiemu rywalowi! W drugim spotkaniu fazy grupowej Ligi Europy zawodnicy mistrza Polski wygrali z angielskim Leicester l:0 i mają komplet punktów po dwóch meczach. Nie będziemy w tym spotkaniu statystami - zapowiadał przed spotkaniem trener Legii Czesław Michniewicz i rzeczywiście jego zawodnicy od pierwszej minuty grali ze zdobywcą Pucharu Anglii jak równy z równym. W drużynie gospodarzy od początku błyszczał Mahir Emreli. Azer, który powtarza w wywiadach, że Legia ma być dla niego trampoliną do silniejszego klubu, udowodnił po raz kolejny, że stać go w przyszłości na grę w bardzo mocnej lidze. W 31. minucie najpierw odebrał piłkę rywalowi przed polem karnym, a chwilę później idealnym strzałem lewą nogą pokonał bramkarza „Lisów", reprezentanta Danii Kaspera Schmeichela. Po stracie bramki goście nieco odważniej zaatakowali, ale nie mogli pokonać stojącego w bramce Legii, debiutującego w europejskich pucharach, Cezarego Miszty.

Sport - Kilku zawodników, którzy na co dzień grają regularnie w Premier League, zabrakło w wyjściowym składzie Leicester na mecz z Legią Warszawa. Nie był to jednak problem mistrza Polski, bo trener Czesław Michniewicz miał swoje zagwozdki. Wiadomo było, że nie zagra przeciwko zdobywcom Pucharu Anglii Artur Boruc, a – na dodatek – nie udało się doprowadzić do pełni sprawności Luquinhasa, który w znacznej mierze jest odpowiedzialny za ofensywne poczynania „Wojskowych”. Dzień przed meczem opiekun Legii obiecywał, że drużyna będzie perfekcyjnie przygotowana do tego spotkania. I w pierwszej połowie okazało się, że nie rzucał słów na wiatr.

Ci, którzy spodziewali się dominacji drużyny, która pokonała w tym sezonie Manchester City, mocno się rozczarowali. Legia była bardzo poprawnie zorganizowana w środku pola i wobec takiej postawy mistrza Polski, Leicester był… bezpłciowy. Drużyna ta, w angielskiej ekstraklasie, potrafi grać bardzo dynamicznie. Dobrze rozgrywa piłkę, której nie oddaje rywalowi. Tymczasem wczoraj przy Łazienkowskiej, w pierwszych 45. minutach, piłkarze Brendana Rodgersa sprawiali wrażenie drużyny o niewielkiej zawartości zrozumienia.

 

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.