Przegląd prasy: Ligowy paraliż
04.10.2021 10:25
Fakt - Legia Warszawa gra świetnie w Lidze Europy, a w naszej ekstraklasie przegrała piąty mecz. I to łatwo. Mistrzowie Polski ulegli Lechii w Gdańsku 1:3. Legia pokazuje w tym sezonie dwie twarze. Jedną, tę ładniejszą, prezentowała dotychczas w Europie, gdzie potrafiła pokonać m.in. Spartaka Moskwa (1:0) i Leicester City (1:0). Natomiast w ekstraklasie idzie jej jak po grudzie. Porażki z Radomiakiem (1:3), Wisłą Kraków (0:1), Śląskiem (0:l) czy Rakowem(2:3) sprawiły, że piłkarze Czesława Michniewicza wylądowali tuż nad strefą spfadkową. Przyparta do ściany drużyna z Warszawy miała w Gdańsku zacząć odrabiać straty, ale ambicje mieli też gospodarze. Przed spotkaniem trener Lechii Tomasz Kaczmarek nie ukrywał, że będzie to dla niego wyjątkowe spotkanie. - Będziemy odważnie atakować i w momentach przechwycenia futbolówki dynamicznie przechodzić do kontrataku. Chcemy rozegrać taki mecz, w którym będziemy czuć, że mamy kontrolę - mówił szkolenio¬wiec Lechii. Piłkarze z Gdańska wypełnili plan w stu procentach. Po 67 minutach prowadzili już 3:0. Legię było stać tylko na honorowe trafienie. Z rzutu karnego do bramki gospodarzy strzelił Tomas Pekhart.
Gazeta Polska Codziennie - Wojskowi przegrali piąty mecz z ośmiu rozgranych w tym sezonie w PKO BP Ekstraklasie. Tym razem zbyt silna dla mistrzów Polski okazała się Lechia Gdańsk. Jak tak dalej pójdzie, to Legii może zabraknąć w przyszłym sezonie w europejskich pucharach. W czwartek kibice Legii byli w ekstazie. Ich ulubieńcy wygrali drugi mecz w fazie grupowej Ligi Europy. Na Łazienkowskiej ograli l:0 Leicester City, a piąty klub Premier League i zdobywca Pucharu Anglii w poprzednim sezonie tak naprawdę powinien przegrać jeszcze wyżej. Legioniści świętowali, atmosfera na stadionie była wspaniała. Mało kto przewidział, że w niedzielę ten sam zespół zagra o kilka klas gorzej. W Gdańsku Legia w ogóle nie podjęła walki i przegrywała już 0:3 po kompromitującej grze. Gospodarze zdobywali bramki w bardzo łatwy sposób. W 34. minucie Maciej Gajos ładnie uderzył z rzutu wolnego i Cezary Miszta po raz pierwszy wyciągał piłkę z siatki.
Po przerwie na boisku pojawili się aż czterej nowi zawodnicy zespołu gości. Trener Czesław Michniewicz wpuścił na boisko Lirima Kastratiego, Mahira Emrelego, Josue i Andre Martinsa. Nic to Legii nie dało. W 54. min było już 2:0. Jarosław Kubicki uderzył po ziemi, piłka odbiła się po drodze od Maika Nawrockiego i kompletnie zmyliła Misztę. Najlepszy piłkarz meczu z Leicester zamieszany był też w trzeciego gola. Nawrocki za krótko podawał piłkę do Filipa Mladenovicia. Przejął ją Kacper Sezonienko, który podał do Łukasza Zwolińskiego i w 67. min było już po meczu. Legię stać było tylko na honorowego gola po rzucie karnym, wykorzystanym przez Tomaśa Pekharta.
Przegląd Sportowy - To miało być piłkarskie święto i weryfikacja zarówno dla drużyny Tomasza Kaczmarka, jak i Legii, która od początku sezonu ma problemy z łączeniem gry w europejskich pucharach oraz w lidze. Gdańszczanie zdali egzamin celująco, bo od pierwszej do ostatniej minuty kontrolowali przebieg spotkania. Z kolei Legia po raz kolejny oblała swój test. Piłkarze Czesława Michniewicza byli w niedzielę jedynie tłem dla świetnie zorganizowanej Lechii.
Już pierwsze minuty pokazały, że zawodnicy Lechii zrozumieli plan, jaki przygotował na niedzielne starcie trener Kaczmarek. Zresztą wystarczyło spojrzeć na wyjściową jedenastkę gdańszczan, żeby zobaczyć, że gospodarze chcą zagrać ofensywnie i odważnie. Na lewej obronie rozpoczął Conrado, który lepiej radzi sobie w ataku niż w obronie, w przeciwieństwie do Rafała Pietrzaka. Na boisku znalazło się także miejsce dla Kacpra Sezonienki, Flavio Paixao i Łukasza Zwolińskiego. Legioniści wyglądali tak, jakby w drodze do Gdańska ich autokar utknął w korkach. Zespół, który raptem kilka dni wcześniej skutecznie i efektownie stawiał czoła piątej drużynie angielskiej Premier League, był w niedzielę kompletnie bezradny. Dominacja gospodarzy nie ulegała wątpliwości.
Super Express - Mistrzowie Polski powinni być uskrzydleni wygraną z Leicester City w Lidze Europy (1:O), a tymczasem to piłkarze Lechii Gdańsk fruwali z piłką. Bramkarz Wojskowych Cezary Miszta uwijał się jak w ukropie, ale niewiele to dało. Skórę kolegów z pola musiał ratować już w 3. min, gdy w sytuacji sam na sam znalazł się Łukasz Zwoliński. Gdańszczanie po raz pierwszy dopięli swego w 34. min. Cudownym strzałem z rzutu wolnego popisał się Maciej Gajos. - Do końca nawet nie widziałem tej piłki, bo poleciała prosto w samo okienko - ocenił w przerwie Miszta.
Legioniści do przerwy nie zanotowali żadnego celnego strzału, więc trudno było się dziwić trenerowi Czesławowi Michniewiczowi, że już po zmianie stron na murawie pojawili się Lirim Kastrati, Mahir Emreli, a nawet Andre Martins i Josue. Oni mieli włożyć kij w szprychy rozpędzonej Lechii, jednak już w 54. min dostali kolejny cios. Na 2:0 szczęśliwym strzałem z dystansu podwyższył Jarosław Kubicki. Nokautujące uderze¬nie nastąpiło 12 minut później. Fatalny błąd popełnił Maik Nawrocki, a z zimną krwią skorzystał z tego Łukasz Zwoliński. Rozmiary porażki zmniejszył w 88. min Tomas Pekhart, który wykorzystał rzut karny. Warszawianie po najlepszym meczu w tym roku (w czwartek) zagrali... jeden z najsłabszych. I zasłużenie są na 15. miejscu w tabeli.
Sport - Choć w europejskich pucharach Legia radzi sobie całkiem nieźle, to nie potrafią utrzymać tego samego poziomu w lidze. Lechia doskonale zdawała sobie z tego sprawę, dlatego bez kompleksów weszła w mecz z mistrzem Polski. Od pierwszych minut zamknęła rywali w ich własnym polu karnym, co chwilę stwarzając kolejne okazje. Bardzo aktywni byli ofensywni piłkarze z Gdańska, kilka okazji miał Łukasz Zwoliński, ale jego strzały bronił Cezary Miszta. Gdy Legia po raz pierwszy zagroziła bramce Duszana Kuciaka w 22. minucie, wydawało się, że podopieczni Tomasza Kaczmarka zmęczyli się ciągłym atakowaniem. Jednak nic takiego nie miało miejsca, a w końcu ciągły napór przyniósł efekt w postaci gola. Przed polem karnym faulowany przez Artura Jędrzejczyka był Zwoliński. Do wykonania stałego fragmentu gry podszedł Maciej Gajos i niesamowitym strzałem w samo okienko wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Do końca pierwszej połowy sytuacja na murawie nie uległa znacznej zmianie. Dlatego od razu po przerwie trener Legii zdecydował się na aż 4 zmiany w składzie. I ten ruch dał jego zespołowi nieco świeżości. To jednak nie wystarczyło, aby powstrzymać bardzo dobrze przygotowanych gdańszczan. W 53 minucie Jarosław Kubicki podwyższył prowadzenie. Jego uderzenie z dystansu chciał zablokować Maik Nawrocki, ale piłka po odbiciu się od jego stopy zmyliła Misztę i trafiła do siatki. Chwilę po utracie kolejnego gola Czesław Michniewicz zdecydował się wykorzystać ostatnią możliwą zmianę. Legia zaczęła pojawiać się pod „16” Kuciaka częściej, ale nie zmieniło to postawy Lechii, której szczelna defensywa nie popełniała błędów. Mimo ogromnych chęci warszawianie byli słabszą drużyną w niedzielny wieczór. Przez to stracili kolejną bramkę. Pod naporem Kacpra Sezonienki, źle piłkę ze swojego pola karnego wybił Nawrocki. Skrzydłowy Lechii szybko dopadł do futbolówki i wrzucił ją do Zwolińskiego, a 28-letni snajper nie pomylił się.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.