News: Przegląd prasy: Genialny Guilherme

Przegląd prasy: Superpuchar dla Śląska

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

13.08.2012 08:05

(akt. 21.12.2018 15:24)

Poniedziałkowa prasa sportowa, mimo tego jak wyglądał mecz o superpuchar, poświęca temu wydarzeniu sporo miejsca. Podkreślane jest to, że ranga rozgrywek maleje z każdym rokiem oraz fakt, że wygrali ci, którzy mieli mniej atutów. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Stadion Legii jeszcze raz szczęśliwy dla Śląska; Gazeta Wyborcza - Superpuchar Śląska; Rzeczpospolita - Superpuchar dla Śląska; Polska the Times - Parodia polskiej piłki; Fakt - Zlekceważyli mecz o Superpuchar; Super Express - Superpuchar dla Śląska.

Polska the Times - Patrząc na piłkarzy Śląska Wrocław wykonujących rundę honorową po pustym stadionie Legii Warszawa, można było zadać sobie pytanie, komu była potrzebna ta parodia. Niedzielny mecz o Superpuchar mógł być świętem i promocją futbolu, tak jak w Anglii, Niemczech czy Hiszpanii. Cóż, wyszło, jak wyszło. Z wielu powodów. Mamy w Warszawie supernowoczesny Stadion Narodowy, ale znów okazało się, że arena półfinału Euro 2012 nie nadaje się do rozgrywania na niej spotkań klubowych. Tak przynajmniej stwierdziła policja, a zarządzające obiektem Narodowe Centrum Sportu nie kiwnęło palcem, by to zmienić. Zupełnie jakby wielkim problemem i wydatkiem było odgrodzenie jednego z wejść i postawienie kilku płotów, by wyznaczyć w ten sposób strefę dla kibiców gości (bo zakładamy, że legendarnych problemów z łącznością już nie ma, skoro odbyły się na nim ME). Tym bardziej że UEFA już niczego nam nie dyktuje. Mamy też w Polsce inne stadiony, na których mógłby się odbyć taki mecz bez podejrzeń o faworyzowanie którejkolwiek z drużyn. Choćby dwie inne areny Euro: w Gdańsku i w Poznaniu. Oba spełniają wyśrubowane normy bezpieczeństwa, a rozegranie na nich spotkania o Superpuchar na pewno miałoby odpowiednią oprawę. Zamiast tego organizująca je spółka Ekstraklasa SA zdecydowała, że odbędzie się przy Łazienkowskiej. Efekt? Niezadowoleni kibice Śląska ogłosili bojkot i w ogóle nie pojawili się w stolicy. A fani gospodarzy - w ramach solidarności - nie dopingowali swojej drużyny, jeśli nie liczyć gwizdów i wulgarnych przyśpiewek pod adresem Sebastiana Mili (kapitan Śląska podpadł im, śpiewając wulgarną piosenkę pod adresem Legii po zakończeniu ubiegłego sezonu). 


Fakt - Spotkanie o Superpuchar nie wzbudziło ani emocji, ani zachwytów. Nie było piłkarskim świętem, ale piknikiem dla kilku tysięcy osób. Dobrze, że na osłodę kibice przy Łazienkowskiej mogli obejrzeć rzuty karne. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, a w "jedenastkach" lepsi byli piłkarze Śląska. 


Rzeczpospolita - Po  90 minutach był remis  1:1 po  golach Roka Elsnera w  40. (dla Śląska Wrocław) i Danijela Ljuboi w  59. minucie (z  rzutu wolnego). Regulamin Superpucharu dogrywek nie przewiduje. To dobrze, bo w  niedzielę obie drużyny grały bardzo słabo. Rzuty karne lepiej wykonywał Śląsk.W Legii dobrze zaczął Jakub Rzeźniczak, ale w  drugiej serii dwukrotnie pomylił się Marek Saganowski. Za  pierwszym razem sędzia nakazał powtórkę, bo Rafał Gikiewicz za wcześnie wyskoczył z bramki i  odbił piłkę. Powtórka Saganowskiego była niecelna. Strzał Miroslava Radovicia obronił Gikiewicz, a  sukces mistrzów Polski przypieczętował Mateusz Cetnarski. Dekoracji prawie nikt nie widział, bo kibice wyszli ze stadionu.


Przegląd Sportowy - Oddzielna sprawa to ranga tego trofeum. Wręczono je w czasie prowizorycznej uroczystości, po rozłożeniu czarnej płachty, na którą zaproszono piłkarzy. To było smutne potwierdzenie, że Superpuchar jest wart coraz mniej. Na trybunach hulał wiatr. Jeszcze żaden mecz legionistów na ich nowym stadionie nie zgromadził tak mało widzów. Na to złożyło się kilka czynników, ale przede wszystkim fani protestowali przeciwko organizacji tego spotkania przy Łazienkowskiej. Ci z Wrocławia już jakiś czas temu zapowiedzieli, że nie przyjadą. Ci ze stolicy, w geście solidarności, także postanowili mecz zbojkotować. Wrażenie było fatalne. Choćby zawodnicy grali najlepiej, to jeśli z trybun słychać tylko inwektywy kierowane do Sebastiana Mili i gwizdy, to widowiska nie będzie. A przecież było o co grać, bo oba zespoły miały coś do udowodnienia. Z jednej strony Legia, bo wypuściła po frajersku mistrzostwo Polski w końcówce poprzedniego sezonu, właśnie na rzecz Śląska. Z drugiej wrocławianie, bo po słabych występach w eliminacjach Ligi Mistrzów pojawiało się coraz więcej głosów, że stołeczny zespół poradziłby sobie o wiele lepiej.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.