Przekleństwo bramkarzy Legii
06.10.2007 08:48
<b>Marcin Zając</b> 10 lat temu pokonał <b>Grzegorza Szamotulskiego</b>, a potem jeszcze <b>Zbigniewa Robakiewicza</b>, <b>Artura Boruca</b> i <b>Łukasza Fabiańskiego</b>. Dlaczego zawodnik jest tak skuteczny akurat w meczach z Legią? - Może dlatego, że jestem łodzianinem? Kibice Widzewa nie przepadają za tymi z Warszawy i odwrotnie, dlatego mecze z Legią były zawsze szczególne. Jej nazwa działała tak samo jak teraz w Poznaniu elektryzująco, każdy mobilizuje się podwójnie, emocje wyzwalają dodatkowe siły. Teraz kibice Lecha zaczepiają nas na ulicy i proszą, żeby wygrać w sobotę - dlatego bramki strzelane Legii smakują lepiej niż pozostałe - odpowiada Zając.
- Pod koniec października minie 10 lat, odkąd strzelił pan pierwszego gola Legii. Uczci pan taki ładny jubileusz?
- Nawet nie wiedziałem, że to już tyle czasu, choć bardzo dobrze pamiętam tego gola. Uderzyłem z dystansu, a piłka odbiła się od poprzeczki i stadion przy Łazienkowskiej przez chwilę ucichł. W bramce stał wtedy Grzegorz Szamotulski.
- Dziś stoi Jan Mucha. Strzeli mu pan gola?
- Bardzo bym chciał, oby się udało. Ważniejsze jednak, by wygrał zespół. Bo fajnie jest cieszyć się z bramki, ale najważniejszy jest cel, jaki postawili przed Lechem jego szefowie - mistrzostwo Polski. Poprzeczka jest zawieszona wysoko i trzeba odrabiać
straty do lidera. Wierzę, że stać nas w sobotę na zdobycie trzech punktów.
- Dyplomatyczna odpowiedź człowieka, który strzelał gole wszystkim kolejnym bramkarzom Legii. Paru z nich zrobiło błyskotliwe kariery...
- Moja przygoda z piłką też jest dość udana, choć nie tak spektakularna jak chłopaków grających teraz w Celticu czy Arsenału. A myśląc o tych bramkach strzelanych Legii, muszę powiedzieć, że... pamiętam wszystkie. Nie wiem, ile ich było, ale możemy policzyć.
- Osiem. Zaczął pan strzelając Szamotulskiemu...
- Tak, ładny gol. Potem udało mi się dwa razy w jednym meczu pokonać Zbyszka Robakiewicza. Jedna z tych bramek była trochę dziwna, bo dośrodkowywał Mirek Szymkowiak, a ja soczyście uderzyłem z woleja. Lewą nogą, piłka idealnie mi na niej siadła, ale jakoś tak dziwnie wpadła w długi róg, kozłując. Kolejną bramkę strzeliłem już, mierząc w krótki róg. Obie z zeszłego sezonu wszyscy pamiętają - wygraliśmy z Legią w Poznaniu, a ja dwa razy pokonałem Łukasza Fabiańskiego. Z Grodziska pamiętam gole na Łazienkowskiej, w meczu otwierającym sezon. Było chyba 3:1 dla nas, a ładna była zwłaszcza bramka na 1:0, gdy zamykałem akcję i strzeliłem z woleja. Wtedy bronił Artur Boruc.
- Czyli mecz z Legią to idealna okazja, żeby pobić swój rekord. Do tej pory dwa razy strzelał pan po siedem bramek w sezonie.
- Będę się starał poprawić ten wynik. Jestem na dobrej drodze, skoro wyrównałem go już po dziewięciu kolejkach. Cieszyłbym się, gdyby udało się to właśnie w meczu przeciwko Legii, ale... interesuje mnie przede wszystkim dobra gra i trzy punkty. Ja nie jestem od strzelania, a od pracowania na innych. Jestem bocznym pomocnikiem, a nie snajperem.
- Trochę pan jednak strzela.
- Akurat trafił się tak dobry czas, że mam sporo sytuacji, z których większość udaje się wykorzystać. Ale moim zadaniem jest przede wszystkim dogrywanie piłki kolegom. I dobrze, bo w ataku nie czułbym się tak dobrze.
- Proszę jeszcze powiedzieć, dlaczego jest pan tak skuteczny akurat w meczach z Legią?
- Może dlatego, że jestem łodzianinem? Kibice Widzewa nie przepadają za tymi z Warszawy i odwrotnie, dlatego mecze z Legią były zawsze szczególne. Jej nazwa działała tak samo jak teraz w Poznaniu elektryzująco, każdy mobilizuje się podwójnie, emocje wyzwalają dodatkowe siły. Teraz kibice Lecha zaczepiają nas na ulicy i proszą, żeby wygrać w sobotę - dlatego bramki strzelane Legii smakują lepiej niż pozostałe. Gdy oglądałem w 1996 roku w telewizji mecz Legia - Widzew, wygrany przez łodzian 2:1, nawet nie marzyłem, że z kibica mogę stać się aktorem tego widowiska. Dlatego tak dobrze to wszystko rozumiem.
- A rozumie pan, dlaczego Legii idzie w tym sezonie tak dobrze? Jest rzeczywiście najlepsza?
- Patrząc na naszą ligę - na pewno jest najsilniejsza, dobrze poukładana. Ten zespół popełnia mało błędów, ma mało słabych stron. Ale liczę, że znajdziemy jego słabe punkty i w sobotę je wykorzystamy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.