Domyślne zdjęcie Legia.Net

Psycholog sportowy to nie karetka pogotowia

Marcin Szymczyk

Źródło:

19.01.2009 15:14

(akt. 18.12.2018 08:49)

Odkąd władze Legii na jesieni zeszłego roku zdecydowały się zatrudnić na stanowisku psychologa <b>Piotra Parzelskiego</b> drużyna zaczęła wygrywać. - To przecież nie tylko moja zasługa. - Wiele osób błędnie postrzega rolę psychologa, sprowadzając go do roli motywatora. A to jest tylko jeden z wielu aspektów naszej pracy. Inne to ćwiczenia mające na celu odpowiednio nastawić piłkarzy do zawodu, ćwiczenia nad koncentracją, budowanie pewności siebie - mówi Parzelski.
Odkąd jesienią ubiegłego roku rozpoczął Pan współpracę z Legią, zespół zaczął wygrywać. To przypadek czy z dnia na dzień zdołał Pan wpoić piłkarzom mentalność zwycięzców? - Psychologia sportowa to nie jest magia. Efekty treningów nie przychodzą od razu, jest to praca długofalowa. Psychologowie to nie karetka pogotowia ani straż pożarna. Nie jesteśmy też cudotwórcami. Legia od meczu z Górnikiem Zabrze wygrywa, bo zaczął przynosić efekty przedsezonowy okres przygotowawczy. Piłkarze weszli we właściwy rytm. Władze Legii zatrudniły Pana po serii słabych spotkań. Najwyraźniej z przeświadczeniem, że pomoże Pan zespołowi od zaraz. - To nie tak. Legia poszukiwała różnych sposobów na rozwiązanie tej dość trudnej sytuacji. Jedną z nich było zatrudnienie mnie, ale tak jak wspomniałem, efekty treningów psychologicznych wymagają czasu. To jest długotrwała, systematyczna praca i wszyscy w Legii zdawali sobie z tego sprawę. Czy po tych kilku miesiącach pracy widzi Pan jej efekty? - O tym najlepiej mogą opowiedzieć sami zawodnicy. Ale musi Pan też chyba widzieć jakieś zmiany w ich zachowaniu na boisku? Są tacy piłkarze, którzy dzięki Panu zrobili duży postęp? - Etyka zawodowa nie pozwala mi mówić o wielu rzeczach. Jedną z nich jest opowiadanie o konkretnych przykładach, ale zmiany na pewno widzę. Widzę, jak niektórzy zmieniają swoje podejście, jak zaczynają bardziej rzetelnie trenować. Nad czym najintensywniej pracuje Pan z piłkarzami? Uczy ich Pan walczyć ze stresem czy może motywuje? - Wiele osób błędnie postrzega rolę psychologa, sprowadzając go do roli motywatora. A to jest tylko jeden z wielu aspektów naszej pracy. Inne to ćwiczenia mające na celu odpowiednio nastawić piłkarzy do zawodu, ćwiczenia nad koncentracją, budowanie pewności siebie. Jak często spotyka Pan piłkarzy? Są tacy, którzy nie korzystają z pańskiej pomocy w ogóle? - Zróżnicowanie pod tym względem jest spore. Generalnie praca dzieli się na indywidualne zajęcia z poszczególnymi piłkarzami oraz zajęcia grupowe. To, że ktoś nigdy nie był u mnie w gabinecie, nie znaczy, że nie chce ze mną współpracować. Czasem wystarczą dwa słowa wypowiedziane po treningu. Wspólne przebywanie w saunie to też ćwiczenie. Poza tym piłkarze dostają zadania, nad którymi pracują sami. Czy Piotr Giza jest Pana pilnym uczniem? - Jak mówiłem, to tajemnica. Powiem zaś, że informacje o jego kłopotach z aklimatyzacją są wymysłem dziennikarzy i "życzliwych" kibiców. Trenerzy i piłkarze często zarzucają dziennikarzom, że psują atmosferę w zespole, pisząc źle o piłkarzach. Chroni Pan zawodników przed krytyką w mediach? - Wpajam im, że ich zadaniem jest skupienie się na swojej pracy. Przekonuję, by czerpali wiedzę na temat swojej postawy z wiarygodnych źródeł, czyli na przykład słów trenera. Media nie są miarodajne. Mówię też im, że pewne tytuły nie powinny znajdować się w zakresie ich zainteresowań. Podobnie jest z forami internetowymi. Jak dużo czasu poświęca Pan zespołowi? Nie powinien Pan być teraz z zespołem w Hiszpanii? - Zazwyczaj jestem z drużyną na przedmeczowych zgrupowaniach, co najmniej dwa razy w tygodniu na treningach. Każdy z piłkarzy może też do mnie zadzwonić i umówić się na wizytę. Co do zgrupowania, to zaczynając współpracę z Legią, miałem już pewien plan zajęć na dłuższy okres i nie mogłem wszystkiego pogodzić. Jadę zaś na drugie zgrupowanie do Niemiec. Wchodzi Pan do szatni podczas przedmeczowej odprawy? - Tak. Jestem obecny podczas rozmów przed meczem, w przerwie i po meczu. Wielu trenerów twierdzi, że nie potrzebują psychologa, bo sami najlepiej się na tym znają. Czy to znaczy, że trener Jan Urban nie zna się na psychologii? - Wręcz przeciwnie. To jak trener Urban traktuje piłkarzy, to prawdziwy majstersztyk. Nie ma jednak ludzi nieomylnych. Im sztab szkoleniowy jest większy, tym lepiej. To, że trener zbudował tak świetny zespół , to świadczy tylko o jego sile, a nie słabości. Rozmawiał: Piotr Wierzbicki

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.