Roger Guerreiro: Chciałbym grać tak jak Zidane
21.01.2008 08:09
- Wiadomo, że kibice są bardzo ważnym elementem. Uwielbiam grać na stadionie pełnym widzów, nawet jeśli są to wyłącznie sympatycy drużyny przeciwnej. Liczy się przecież atmosfera. W Polsce klub może istnieć bez kibiców. W Brazylii to nie do pomyślenia. Jeśli nie przyjdą na stadion, klub zbankrutuje. Mam nadzieję, że wiosną wróci doping, do jakiego fani Legii przyzwyczaili w poprzednich latach. - mówi w wywiadzie dla dziennika "Polska", pomocnik Legii <b>Roger Guerreiro</b>
Z Rogerem Guerreiro, rozgrywającym Legii Warszawa, rozmawiają Piotr Wierzbicki i Rafał Romaniuk- Cały urlop spędził Pan w Brazylii. Nie tęsknił Pan za Warszawą?
- W połowie zacząłem trochę tęsknić za treningami, miastem, krótko mówiąc - za wszystkim, co jest związane z piłką.
- Po powrocie kary za nadwagę Pan nie zapłacił, więc chyba z formą też nie powinno być źle?
- Zabrałem do Brazylii grafik treningów przygotowany przez trenerów, ale nie do końca udało mi się go zrealizować ze względu na pewne okoliczności [Rogerowi zmarł ojciec - red.]. Na szczęście nie przyjechałem za gruby, a nawet ważyłem trochę mniej niż zwykle. Za to, że ktoś przyjechał za chudy, kar nie było...
- Przed wyjazdem mówił Pan, że podczas urlopu wraz z menedżerem będzie skrupulatnie analizował wszystkie oferty transferowe. Co z tego wynikło?
- Oferty są, analiza się odbyła. Jeszcze przed wyjazdem ustaliłem, że pozostanę w Legii przynajmniej do końca czerwca. Dopiero wtedy usiądę z działaczami do rozmów. Na razie mam jasny cel - dogonić Wisłę i odzyskać mistrzostwo Polski. Poza tym mój kontrakt jest ważny jeszcze przez dwa lata.
- Wyjedzie Pan z Polski dopiero wtedy, gdy Legia Warszawa odzyska mistrzostwo kraju?
- Zdobycie mistrzostwa jest ważne, ale nie najistotniejsze. Jest jeszcze Puchar Polski, Puchar Ekstraklasy... Na razie nie myślę o wyjeździe.
Powtarzam, zabiorę się za to w czerwcu.
- Czy wśród ofert, które wpłynęły, znalazło się pismo z Paris Saint Germain? Na Pana oficjalnej stronie internetowej wciąż chwali się Pan zainteresowaniem ze strony tego klubu.
- Francuzi nie przysłali żadnej oficjalnej oferty. Wiem jednak, że konsultowali się zarówno z Legią, jak i z moim menedżerem. Co do strony, prowadzi ją mój menedżer, który współpracuje z jedną z brazylijskich agencji reklamowych. Gdy przylatuję do Brazylii, zawsze przywożę teczkę z artykułami o mnie, potem niektóre z nich są przedrukowywane i umieszczane na stronie. Może pewnego dnia selekcjoner Brazylii zajrzy do Warszawy i mnie zobaczy
- Prezes Legii Leszek Miklas podkreślał ostatnio, że wprawdzie kluby z Europy pytają o Pana, jednak jest Pan podobny do Łukasza Fabiańskiego, który nie wybrał pierwszej lepszej oferty, tylko czekał na tę jedną wymarzoną. Jaka propozycja zadowoliłaby Pana?
- Zgadzam się z prezesem. Nie zaakceptuję byle propozycji. Moim marzeniem jest gra w lidze włoskiej, hiszpańskiej lub angielskiej. Mam nadzieję, że któregoś dnia sen się spełni.
- A gdyby pojawiła się oferta z Rosji? Gra tam wielu Pana rodaków, można zarobić ogromne pieniądze...
- Kariera każdego piłkarza jest bardzo krótka, dlatego nie można pochopnie zrezygnować z korzystnej finansowo oferty. Gdyby
pojawiła się atrakcyjna, liczona w milionach propozycja z Rosji, to na pewno bym się nad nią pochylił. Jeśli w tym samym momencie dostałbym ofertę z zachodu Europy, obie potraktowałbym poważnie i wybrał korzystniejszą. Przecież za osiem, dziesięć lat zakończę karierę, a mam na utrzymaniu rodzinę.
- Co musi Pan poprawić, by grać w czołowej europejskiej lidze?
- Przede wszystkim krycie. Zawsze zwracał na to uwagę trener Dariusz Wdowczyk. I wykończenie akcji - mniej podawać, więcej strzelać.
- Wiadomo, że Pana rodacy, jak Kaka, Ronaldinho, Ronaldo, to ekstraklasa światowego futbolu. W której lidze umieściłby Pan siebie?
- Nie lubię takich klasyfikacji. Podobne oceny pozostawiam kibicom i dziennikarzom.
- To na kim wzoruje się Pan w swojej grze?
- Moim idolem jest nie Brazylijczyk, lecz Francuz: Zinedine Zidane.
- Wróćmy do Legii. Większość Pana kolegów z drużyny i trenerzy, mimo dziesięciopunktowej straty do krakowian, zachowują urzędowy optymizm. Jak Pan przekonałby nas, że Legia jest w stanie dogonić Wisłę?
- Jedyne, co nam pozostaje, to wygrać wszystkie mecze i kibicować rywalom Wisły. Może krakowianom przytrafi się słabszy okres, taki jak nam w rundzie jesiennej.
- Na razie Legia nie dokonała żadnych wzmocnień. Uważa Pan, że transfery są potrzebne? A może Legia to na tyle dobra drużyna, że wymaga jedynie zgrania?
- Nie chcę wtrącać się w sprawy transferów, które należą do działaczy i trenerów, powiem tylko, że sens ma jedynie zatrudnienie takiego zawodnika, który coś wniesie do zespołu. Jeżeli miałby to być byle kto, lepiej pozostać w niezmienionym składzie i dawać szansę młodym piłkarzom.
- "Kibice to jeden z głównych powodów, dla których wybiegam na boisko" - powiedział Pan w jednym z wywiadów. W rundzie jesiennej nie mogliście liczyć na ich wsparcie. Brak dopingu mocno Wam dokuczał?
- Wiadomo, że kibice są bardzo ważnym elementem. Uwielbiam grać na stadionie pełnym widzów, nawet jeśli są to wyłącznie sympatycy drużyny przeciwnej. Liczy się przecież atmosfera. W Polsce klub może istnieć bez kibiców. W Brazylii to nie do pomyślenia. Jeśli nie przyjdą na stadion, klub zbankrutuje. Mam nadzieję, że wiosną wróci doping, do jakiego fani Legii przyzwyczaili w poprzednich latach.
- Dariusz Wdowczyk wystawiał Pana raczej na pozycji lewego pomocnika. U trenera Jana Urbana gra Pan w środku pola. Wdowczyk kilka razy próbował podobnego rozwiązania, lecz szybko rezygnował z tego pomysłu. Tłumaczył Pan Urbanowi, że lepiej czuje się jako rozgrywający?
- Nie. To był autorski pomysł trenera Urbana. Podczas zgrupowania w Grodzisku Wielkopolskim trener poprosił mnie o rozmowę i powiedział, że dużo widzę na boisku, dobrze podaję, więc warto spróbować tego rozwiązania. Na szczęście pomysł wypalił.
- Gdy drużynę przejął trener Urban, większość piłkarzy odzyskała radość z gry. Jak bardzo różnią się Wdowczyk i Urban?
- Każdy z trenerów ma swoją filozofię, jednak to wyniki
tworzą atmosferę. Gdy z trenerem Wdowczykiem zdobywaliśmy mistrzostwo Polski, wszystko było super. Zaczęło się psuć, kiedy przegrywaliśmy. Wdowczyk i tak był długo związany z Legią. W Brazylii jest inaczej. Spotkałem się z sytuacją, gdy trener został zwolniony po tygodniu pracy. Przyjście nowego szkoleniowca zawsze wyzwala nową motywację. Stało się tak w przypadku trenera Urbana.
- I skończył się konflikt między Brazylijczykami i resztą drużyny.
- Z mojej strony nigdy nie było żadnego konfliktu, jestem człowiekiem spokojnym i przyjacielsko nastawionym do ludzi. Zawsze przyjaźnię się ze wszystkimi kolegami z drużyny. Jest natomiast naturalne, że skoro nie mówię dobrze po polsku, to więcej czasu spędzałem ze swoimi rodakami, a wtedy było nas więcej w Legii. Niejednokrotnie zdarzało się jednak, że wychodziłem na kolacje czy inne spotkania z polskimi kolegami.
- Zgodzi się Pan z opinią, że trener Jan Urban daje piłkarzom więcej swobody, pozwala być bardziej kreatywnym?
- Zgadzam się. Trener Wdowczyk stawiał na wytrzymałość i siłę fizyczną. Z kolei Jan Urban pracował w Hiszpanii i dlatego podczas zajęć jest więcej ćwiczeń z piłką. Dla mnie jako Brazylijczyka to bardzo ważne.
- W rundzie jesiennej był Pan najlepszym zawodnikiem Legii. Mały niedosyt pozostawia liczba strzelonych przez Pana bramek. Trener Urban podkreślał, że w tym elemencie od pomocników wymaga więcej.
- Każdy zawodnik chce strzelać jak najwięcej bramek. Powtarza to nie tylko trener, ale i moja mama. Cały czas instruuje: chłopie, przestań bawić się piłką, tylko strzelaj. Naciska na mnie jeszcze od czasów, gdy grałem w Brazylii. Jednak już tak mam: czasami wolę podać, niż strzelać. Obiecałem mamie, że wiosną strzelę więcej goli.
- Mama ogląda mecze, ma dekoder Cyfry+?
- Nie ma dekodera, ale śledzi na żywo wszystkie mecze Legii na stronach internetowych. Gdy tylko zobaczy moje nazwisko, dzwoni i pyta, czy strzeliłem bramkę i jak się spisałem.
- Może powinien Pan wysłać jej paczkę z kasetami ze swoimi występami w polskiej lidze i powiedzieć: Mamo, czasami potrafię też strzelać ładne bramki!
- Widziała już niektóre gole na YouTube. Szkoda, że mama jeszcze nigdy nie była na meczu w Warszawie, ale umówiliśmy się, że wkrótce przyjedzie i obejrzy jedno ze spotkań.
- Mama jest Pana największym fanem?
- Mama, ale tata, który zmarł kilka tygodni temu, też był. Wierzę, że teraz z góry patrzy na moje mecze i z całego serca mi kibicuje. Szkoda, że nigdy nie przyleciał do Polski. Chciał, ale nie zdążył. Bał się kilkunastogodzinnego lotu samolotem. A przede wszystkim dlatego, że nie wytrzymałby tak długo bez zapalenia papierosa.
- Przygotował Pan specjalną dedykację dla taty? Może po którejś ze strzelonych bramek?
- Do tej pory wszystkie gole, które strzeliłem, były dedykowane rodzicom. Tata zawsze chodził do kafejki internetowej, gdzie oglądał filmiki i zdjęcia. Jeszcze nie myślałem nad specjalną dedykacją, ale na pewno to zrobię.
- Jest Pan jednym z najlepszych rozgrywających w polskiej lidze. Reprezentacja Polski wzięłaby takiego zawodnika bardzo chętnie. W Brazylii talenty rodzą się na kamieniu, więc konkurencja jest ogromna. Przeszła w ogóle kiedyś Panu przez głowę myśl, by zagrać w reprezentacji Polski?
- Marzeniem każdego Brazylijczyka jest gra w reprezentacji Canarinhos. W Legii czuję się świetnie, ale o kadrze Polski nie myślałem. Na pewno byłoby łatwiej się przebić, lecz jestem Brazylijczykiem. Wiem, że to odległe marzenie, ale może pewnego dnia Bóg sprawi, że zagram w reprezentacji swojej ojczyzny.
- Czy selekcjoner Brazylii Dunga wie w ogóle, że istnieje taki piłkarz jak Roger?
- Raczej nie, chociaż sięga coraz częściej po moich rodaków z ligi rosyjskiej. Może kiedyś zajrzy i do Warszawy, a może ja wyjadę do jakiegoś wielkiego klubu i trener o mnie usłyszy?!
- Myślał Pan o tym, by postarać się o polski paszport jak Aleksandar Vukovic? Byłoby Panu łatwiej negocjować z innymi europejskimi klubami.
- Wiem, że z powodu limitów kluby chętniej zatrudniają graczy z Unii Europejskiej. Jestem świadomy, że polski paszport ułatwiłby negocjacje, ale na razie nie interesowałem się tymi sprawami.
- Pozostaje ożenić się z Polką
- Dobry pomysł. Polki są bardzo ładne. Jeżeli chodzi o małżeństwo, to narodowość nie ma znaczenia. Muszę jeszcze tylko trochę lepiej mówić po polsku. Ale robię postępy. Coraz mniej męczę moją tłumaczkę Agatę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.