Roger Guerreiro: Czekam na oferty
13.07.2008 23:31
- Jeśli się nie mylę, to wszyscy piłkarze w każdym meczu walczą o to, by się wypromować. Wiem jednak, o co panu chodzi. Mówiłem już o tym kilka razy. W momencie gdy starałem się o polskie obywatelstwo, wiele osób było temu przeciwnych. Rozumiałem to. Starałem się jednak robić wszystko, by udowodnić, że polski paszport ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Bo Polska to mój kraj. Zdaję sobie jednak sprawę, że nieprzekonanych i tak nie przekonam - mówi pomocnik Legii <b>Roger Guerreiro</b>.
Z zawodnikiem Legii Rogerem Guerreiro, rozmawia Rafał Romaniuk.
Zamiast odpoczywać podczas wakacji, musiał Pan przebierać w ofertach transferowych. Dużo się tego zebrało? W prasie czytaliśmy, że interesuje się Panem Ajax Amsterdam, a także kilka klubów z Hiszpanii.
- Jak zwykle wakacje spędziłem z rodziną w Sao Paulo. I nie powiedziałbym, żeby były one wyjątkowo pracowite. O tym, że interesują się mną różne kluby, dużo się mówiło, ale raczej w prasie. Proszę mi wierzyć: żadna konkretna oferta nie wpłynęła. Powtarzam: konkretna. Przynajmniej nie do mnie. Może do Legii coś przyszło? Ale nawet jeśli, to ja o niczym nie wiem. Na razie jest tak, że mam ważny kontrakt z Legią i skupiam się na treningach z tym zespołem. A pracy jest przecież mnóstwo. Zaczynamy grać w Pucharze UEFA, będziemy walczyć o mistrzostwo Polski.
Twierdzi Pan, że transfer do Ajaksu to wymysł dziennikarzy. Jednak podczas jednego z treningów zażartował Pan, że jak już będzie piłkarzem drużyny z Amsterdamu, to zatrudni Dicksona Choto. W charakterze prywatnego kierowcy.
- To tylko takie żarty, bo w prasie najwięcej mówiło się właśnie o transferze do Ajaksu. Przyznaję, że do mojego menedżera wpłynęły pewne oferty. Przeanalizowaliśmy je, ale nawet nie przedstawialiśmy ich Legii. Wszystko dlatego, że kwoty, jakie zaoferowano, były zbyt małe. Na pewno nie usatysfakcjonowałyby działaczy Legii. Nie ma więc tematu.
Działacze Legii wycenili ponoć Pana na 9 mln euro. Trener Jan Urban stwierdził, że jest Pan wart 5 mln. A na ile sam się Pan wycenia?
- Oj, proszę wybaczyć, ale po pierwsze - nie wypada mi siebie oceniać, a po drugie - naprawdę nie wiem. Najprościej byłoby powiedzieć, że piłkarz jest wart tyle, ile chcą za niego zapłacić. Na pewno po dobrym występie w mistrzostwach Europy moja wartość znacznie wzrosła. Ale żeby od razu 9 milionów? Nie, to niemożliwe. Nie uwierzę, że działacze Legii wyznaczyli za mnie taką kwotę. Przecież tyle nie zapłaci żaden klub. Zwłaszcza że do końca kontraktu z Legią pozostało półtora roku. Po tym okresie mógłbym odejść za darmo.
Z tego, co Pan mówi, wynika, że jednak chciałby Pan odejść.
- Nigdy nie ukrywałem, że moim marzeniem jest gra w dobrym, zachodnim klubie. Na pewno przeżywam obecnie bardzo dobry moment w swojej karierze. Zawsze mówiłem, że jeśli pojawi się dobra oferta, która będzie satysfakcjonowała zarówno mnie, jak i klub - odejdę. Przyszłość należy do Boga. Wierzę jednak, że moje marzenie kiedyś się spełni. Jeśli nie stanie się to teraz, to mam nadzieję, że w przyszłości. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego. Każdy piłkarz chce grać w coraz lepszym klubie.
Ochłonął Pan już po nieudanych dla Polski mistrzostwach Europy?
- Tak, trzeba żyć przyszłością. Myślę już o kolejnych eliminacjach, ale niedosyt i niezadowolenie pozostały. Jako drużyna wierzyliśmy, że jesteśmy gotowi, by awansować do ćwierćfinału. Mieliśmy naprawdę dobry zespół.
Nie jest Pan najnormalniej w świecie wkurzony? Pan w Euro zagrał dobrze, koledzy zawiedli na całej linii.
- O tym, czy koledzy grali dobrze, może wypowiadać się tylko trener. Będę wypowiadał się tylko o swojej postawie. I uważam, że spisałem się dobrze. Ale inni też dali z siebie wszystko. W piłce zdarza się jednak tak, że nie zawsze ma się dobry dzień.
Problem w tym, że polscy piłkarze nie mieli żadnego dobrego dnia w mistrzostwach. Patrząc z perspektywy czasu: czego zabrakło naszej reprezentacji najbardziej?
- O porażce w meczu z Niemcami zadecydowały szczegóły. Naprawdę. Może wynik na to nie wskazuje, ale przez większość spotkania nie byliśmy gorsi. Co do porażki z Chorwacją, to zawiodła mentalność. Nie wyszliśmy na boisko odpowiednio zmobilizowani. A wszystko przez to, że nie wygraliśmy z Austrią. Gdybyśmy po drugim meczu mieli na koncie trzy punkty, zapewniam, że spotkanie z Chorwacją przebiegałoby zupełnie inaczej.
Znów pojawiają się głosy, że gra w reprezentacji służy Panu wyłącznie jako promocja i ma pomóc w transferze do dobrego klubu.
- Jeśli się nie mylę, to wszyscy piłkarze w każdym meczu walczą o to, by się wypromować. Wiem jednak, o co panu chodzi. Mówiłem już o tym kilka razy. W momencie gdy starałem się o polskie obywatelstwo, wiele osób było temu przeciwnych. Rozumiałem to. Starałem się jednak robić wszystko, by udowodnić, że polski paszport ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Bo Polska to mój kraj. Zdaję sobie jednak sprawę, że nieprzekonanych i tak nie przekonam.
Po zakończeniu mistrzostw Europy dostał Pan dwa tygodnie urlopu. Nie wziął Pan więc udziału w zgrupowaniu Legii w Grodzisku Wielkopolskim. Zdąży Pan przygotować formę do startu rozgrywek ligowych?
- Wakacje w Brazylii były bardzo krótkie, bo spędziłem tam tylko 10 dni. W sparingu Legii przeciwko FC Basel zagrałem tylko 10 min, więc trudno na razie mówić o jakiejkolwiek formie. Jeśli chodzi o technikę, na pewno niczego nie straciłem. Kibice mogą być spokojnie. Jednak pod względem fizycznym brakuje jeszcze sporo. Praca nad dojściem do pełnej dyspozycji na pewno potrwa. Nie będę jeszcze w stu procentach gotowy na mecze w Pucharze UEFA. Ale do startu ligi - na pewno tak.
Wspomniał Pan o sparingu z FC Basel. Legia przegrała aż 1:6. Kibice są zaniepokojeni, bo do pierwszego meczu w Pucharze UEFA z FK Homel pozostało zaledwie kilka dni.
- Zagrałem 10 min, więc nie wiem, czy moja opinia będzie miarodajna. Zresztą, nie wziąłem też udziału w zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim. Jednak z tego, co zaobserwowałem, wydaje mi się, że drużyna była ospała, przemęczona. Chcieli grać, ochoty do walki nie brakowało, ale nie mieli siły. Wierzę jednak, że trenerzy wiedzą, co robią. Przed nami kilka dni odpoczynku, który jest teraz bardzo potrzebny.
Załóżmy, że odejdzie Pan z Legii już w tym okienku transferowym. Zazwyczaj wakacje spędza Pan w Brazylii. Czy w związku z tym, że ma Pan podwójne obywatelstwo, pół urlopu będzie spędzał w Sao Paulo, a pół w Polsce?
- Wszystko zależy od temperatury. Wiadomo, że nie przyjadę do Polski w zimę. Bo jaki to ma sens? Temperatura minus 10 stopni, więc musiałbym siedzieć w hotelu. Ale latem - jak najbardziej. Na razie mieszkam w Warszawie. Jeśli jednak wyjadę, zawsze chętnie będę wracał do Polski. W końcu to moja druga ojczyzna.
Na koniec tradycyjne pytanie: jak postępy w nauce polskiego hymnu?
- Często jestem o to pytany. Wiele osób wymaga od mnie, żebym w końcu nauczył się Mazurka Dąbrowskiego. Przyznaję, że nie ćwiczę codziennie, ale od czasu do czasu zdarza mi się usiąść i trenować. Ciekaw jednak jestem, co by było, gdyby wybrać dziesięciu przypadkowych Polaków i przepytać ze znajomości hymnu. Założę się, że większość z nich całości by nie przytoczyła. Nie rozumiem więc, skąd takie rygorystyczne wymagania wobec mnie. Gdy nauczę się całego hymnu, na pewno od razu się tym pochwalę. Hymn brazylijski znam, więc i polski opanuję.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.