Roger Guerreiro: Oferty są, ale na razie zostaję
05.12.2007 07:24
- Dogonić Wisłę będzie bardzo trudno, ale do końca nie odpuścimy. A co będzie po sezonie? Jeśli klub nie zechce mnie sprzedać i postawi zaporową cenę, wtedy zajrzymy do kontraktu i trochę pozmieniamy kwoty - mówi <b>Roger Guerreiro</b>, najlepszy w rundzie jesiennej zawodnik Legii. - Był teraz temat mojego odejścia, ale spotkaliśmy się z działaczami Legii i doszliśmy do wniosku, że zostanę jeszcze przez pół roku. Oferty, które były, nie zadowoliły klubu - dodaje Roger
Z zawodnikiem Legii Rogerem Guerreiro rozmawiają Adam Dawidziuk i Piotr Wołosik.
Czy po tak dobrym początku sezonu spodziewał się pan, że na koniec roku będziecie mieli ogromną stratę do Wisły?
- Straciliśmy ważne punkty w meczach z Jagiellonią i Odrą, które powinniśmy wygrać, bo jadąc na Lecha czy Koronę, zawsze trzeba liczyć się z możliwością porażki. Na pewno nie myślałem, że różnica punktowa zrobi się tak wielka. W przyszłym roku bardzo dużo będzie zależeć tylko od nas. Musimy robić swoje, wygrywać i liczyć, że Wisła się potknie.
A to przypadkiem nie taki dyżurny optymizm?
- To poprawne politycznie (śmiech). Matematycznie cały czas mamy szansę na prześcignięcie Wisły. W Brazylii jest takie powiedzenie: "Jestem Brazylijczykiem i nigdy nie rezygnuję". Będzie trudno, ale pamiętajmy, że każdy zespół przechodzi trudne momenty. My już mamy je za sobą.
Na urlop pojedzie pan zadowolony ze swojej gry jesienią?
- Mimo problemów, jakie mieliśmy w mijającym roku, jestem zadowolony. Udało się wywalczyć trzecie miejsce na zakończenie poprzedniego sezonu. Wiem, że to nic wielkiego, ale patrząc na okoliczności, to jakoś udało się uratować rozgrywki. Jesień była dla mnie naprawdę OK!
Przed obecnym sezonem trener Jan Urban zmienił panu pozycję na boisku.
- I bardzo dobrze mi się na niej grało. Kiedy jeszcze występowałem w Brazylii, to właśnie ustawiano mnie na środku boiska i czułem się tam najlepiej. Niedawno odwiedził mnie mój menedżer. Zobaczył mecz i od razu stwierdził, że dużo lepiej się prezentuję. Mam większe możliwości rozegrania piłki czy strzelenia gola
Nie można było wcześniej poprosić trenera, by przesunął pana na środek pomocy?
- Ale na lewej pomocy też mi się podobało. Mnie się wszędzie podoba (śmiech).
To dlaczego tak mało tych goli pan strzela?
- To samo zarzuca mi trener. Przede wszystkim, że oddaję zbyt mało strzałów na bramkę. Taki już jestem, że jak widzę lepiej ustawionego kolegę, to staram się zagrać do niego. Wychodzi na to, że muszę być większym egoistą. Tak, jak w meczu z Polonią Bytom, gdy strzeliłem gola.
Nie lepiej byłoby panu odejść zimą. Jest pan w bardzo dobrej formie. Wiosną może przytrafić się jakaś kontuzja, czy obniżka formy...
- Był teraz temat mojego odejścia, ale spotkaliśmy się z działaczami Legii i doszliśmy do wniosku, że zostanę jeszcze przez pół roku. Oferty, które były, nie zadowoliły klubu. O kontuzje się nie martwię, bo naprawdę rzadko ich doznaję, a gram przecież bardzo dużo.
Tyle, że jak pan będzie grał tak dobrze, to cena mocno wzrośnie. Wtedy Legia może wygórowaną ceną odstraszyć kupców.
- Zawsze można usiąść i porozmawiać, zobaczyć, co jest najlepsze dla klubu i zawodnika. Zajrzeć w mój kontrakt, zobaczyć, jakie są tam wpisane kwoty i negocjować (śmiech).
Ile trzeba za pana zapłacić?
- Sam bym chciał to wiedzieć. Proszę zapytać w klubie. Jak powiedzą, chętnie się od was dowiem.
A ostatnio były konkretne oferty?
- Bardzo konkretnych to nie. Ale po powrocie do Brazylii menedżer zadzwonił, że już takie są. Szczegółów dowiem się podczas urlopu. Wybierzemy te najlepsze i przedstawimy Legii.
Z Brazylii też nadeszły?
- Tam zawsze mam otwarte drzwi, ale chcę zostać w Europie. W której lidze najchętniej? Jak każdy zawodnik chciałbym grać w dobrej lidze - Francja, Włochy, Niemcy, Hiszpania. Czyli tam, gdzie dobrze płacą, choć w Rosji też lubią wydawać spore pieniądze. Jeśli pojawi się jakaś oferta z Rosji, która pozwoli mi na niezależność finansową, to chętnie skorzystam.
Jest w ogóle jakaś szansa, że zostanie pan na dłużej w Legii?
- Podkreślam - jeśli zostanę w Legii, zrobię to z największą przyjemnością. Menedżer zapowiedział już swój przyjazd pod koniec sezonu. Będziemy rozpatrywać wszystkie rozwiązania.
A gdyby przyszła oferta z Wisły Kraków, to...
- Nie powiem, że nigdy tam nie przejdę, bo jestem profesjonalistą. Ale dobrze mi w Legii.
Jaki wpływ na wyniki miał konflikt między kibicami, a zarządem?
- Do dziś za bardzo nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Trzeba te sprawy zostawić kibicom i zarządowi. Oczywiście lepiej mi się gra, jeśli cały stadion nas dopinguje, niż w ciszy.
Przeżył pan coś takiego w swojej karierze, jak to, co stało się w Wilnie?
- Te wtargnięcie kibiców na murawę. Widziałem kiedyś coś podobnego w brazylijskiej telewizji ale osobiście przeżyłem taką historię po raz pierwszy. Będę o tym opowiadać dzieciom, ale ku przestrodze.
Może gdyby kibice was wsparli nie byłoby remisu z Jagiellonią i porażki z Odrą?
- Z Jagiellonią mogliśmy wygrać spokojnie 5:0, a z Odrą nie było żadnych szans na zwycięstwo. Kibice nie wejdą na boisko i nie pomogą.
W Wilnie weszli... Ale nie było piłki. A po chwili zabrali bramkę.
- Niby śmieszne, ale generalnie smutne.
Z trenerem Urbanem porozumiewacie się swobodnie po hiszpańsku. To bardzo pomaga?
- Oczywiście. To nie oznacza, że z innymi trenerami się nie rozumiałem. Operowaliśmy trochę językiem angielskim, resztę nadrabialiśmy gestami. A jak już trzeba było, to dzwonili do Agaty, mojej tłumaczki. Zadzwonili nawet do niej kiedyś w trakcie treningu, by przetłumaczyła polecenie.
Śledzi pan wyniki reprezentacji Polski?
- Tak, jeśli czas pozwala. Macie kilku niezłych zawodników: Smolarka, Błaszczykowskiego, Krzynówka.
To może i pan zagra w naszej reprezentacji?
Z moją brodą, to chyba w jakimś kraju arabskim (śmiech).
Wiosną najważniejsza dla pana będzie dobra gra i promocja, czy tytuł mistrza Polski z Legią?
- Przede wszystkim mistrzostwo, bo to będzie oznaczało, że dobrze grałem. A co za tym idzie, pojawią się dobre i ciekawe oferty.
Jest taka prawidłowość. Jeśli reprezentacja Polski kwalifikuje się do dużych imprez, to Legia zdobywa mistrzostwo. Rok 2002, 2006.
- No to trzeba podtrzymać tę tradycję.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.