Roger w samolocie pod eskortą kibiców
18.06.2008 07:22
- Thank you, Roger! - krzyczała do piłkarza reprezentacji Polski podekscytowana pracownica Okęcia, ściskając w ręku autograf jednego z najlepszych zawodników kadry Beenhakkera. Wiedeń, godzina 16. Do portu lotniczego przybywają <b>Roger Guerreiro</b>, <b>Jakub Wawrzyniak</b> i <b>Wojciech Kowalewski.</b> Ci trzej piłkarze zespołu <b>Leo Beenhakkera</b> postanowili prosto z Austrii wrócić do Warszawy. Wcześniej holenderski trener uznał, że lepiej dla zdruzgotanych porażką na Euro graczy będzie, jeśli jeszcze we wtorek rozjadą się do swoich klubów, by szybciej mogli regenerować nadwątlone - zwłaszcza psychiczne - siły. I chyba rzeczywiście Leo wiedział, co robi.
Wawrzyniak, a zwłaszcza Kowalewski przypominali gradowe chmury. Zasępieni, milczący, ze spuszczonymi głowami, umęczeni.
Kontaktu z otoczeniem nie unikał tylko Roger. Chętnie mówił po polsku: - Turniej nam nie wyszedł, źle się z tym czuję. Nie chciałbym wracać tak szybko do Warszawy. Dobre jest chyba tylko to, że zobaczę się z Edsonem, który przyjedzie na Okęcie.
Otuchy szybko dodali mu kibice. - O, to Roger! Chodź, może zgodzi się na zdjęcie - westchnienia tego typu rozlegały się po wiedeńskim terminalu co kilka chwil. - Jak pan myśli, Roger da mi autograf? - dopytywała Polka sprzedająca w jednym ze sklepów bezcłowych. Zrobił to z przyjemnością. Jak wszystkie inne życzenia kibiców. Wspólna fotografia, dedykacja na koszulce, wymiana poglądów? Czemu nie? - Roger, a co ty tak naprawdę myślisz o Beenhakkerze? Powinien zostać? - dręczył polskiego Brazylijczyka już w samolocie mężczyzna, któremu szczęśliwie - o, z jaką zazdrością patrzyli na niego inni! - trafiło się miejsce obok piłkarza. - Bardzo bym chciał, żeby został. To jest bardzo dobry trener - odpowiadał Roger.
W swej skromności Guerreiro był naprawdę ujmujący. Swoją drogą sława naszego kreatywnego pomocnika jeszcze bardziej stłamsiła już i tak pogrążonych w apatii Wawrzyniaka i Kowalewskiego. Bramkarz Korony Kielce uciekł od całego zamieszania, zaraz po odprawie na wiedeńskim lotnisku usiadł z dala od Rogera i już do końca podróży nie zamienił z nim słowa. Wawrzyniak dzielnie towarzyszył koledze z Legii. Pełnił przy tym rolę... fotografa. Roger poproszony o wspólne zdjęcia wstawał, ustawiał się, a wtedy kibic - jeden, drugi, trzeci - zwracał się uprzejmie do Wawrzyniaka słowami w rodzaju: "przepraszam, może pan pstryknąć?" I w końcu Wawrzyniak w "pstrykaniu" wprawił się bardziej, niż w grze w piłkę. Po kilku minutach pracy w charakterze nadwornego fotografa Rogera, szło mu tak dobrze, że czynności wykonywał mechanicznie, zabierając się do pracy już nawet bez potrzeby wysłuchania kolejnej prośby kolejnego fana talentu naszego Brazylijczyka.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.