Rusko: Zburzenie "żylety" nie rozwiąże problemu
05.11.2007 09:30
- Prezes Leszek Miklas stwierdził, że jeśli sytuacja na trybunach się nie zmieni to przyśpieszy modernizację Łazienkowskiej i zburzą "Żyletę". Ale to nie rozwiąże problemu. Trzeba zacząć normalnie rozmawiać. Na razie takie spotkania mają charakter nieoficjalny. Poza wszystkim uważam, że kibice muszą wreszcie uznać racje działaczy. Właściciele Legii nie chcą sprowadzić się do roli petenta w swoim klubie i mają całkowitą słuszność - mówi <b>Andrzej Rusko</b>, prezes Orange Ekstraklasy.
- Co pan sądzi o proteście kibiców Legii?
- Źle się dzieje, że kibice w taki sposób wyrażają niezadowolenie. Nie rozumiem, jak ci ludzie mogą uważać się za kibiców Legii. Zaczęło się od oczerniania właściciela Legii, teraz atakowani są piłkarze. Kibice mogą mieć swoje zdanie, ale nie powinni przekraczać granic rozsądku i przyzwoitości. Przyznam, że ciężko jest zdefiniować ten spór. Rozmawiałem z przedstawicielami obydwu stron - reprezentującymi Stowarzyszenie Kibiców Legii i działaczami klubu. Przytaczają swoje racje, ale nikt nie chce uznać argumentów drugiej strony konfliktu.
- Co mówią?
- Kibice podkreślają, że chętnie przystąpią do rozmów z klubem, pod warunkiem że się dowiedzą, jak współpraca będzie wyglądać w przyszłości. Natomiast zarząd Legii zdecydowanie chce oddzielić prawdziwych kibiców drużyny od tych, którzy na stadionie robią swoje interesy, a futbol zupełnie ich nie interesuje.
- Jest pan pewny, że rozmawiał z przedstawicielami kibiców, którzy organizują protesty na Łazienkowskiej?
- Ci panowie byli bardzo kulturalni i elokwentni. Problem w tym, że rzeczywiście nie wiem, na ile są reprezentatywni dla całej społeczności fanów Legii.
- Jak Orange Ekstraklasa chce wspomóc właściciela Legii Mariusza Waltera?
- Cały czas konsekwentnie wspomagamy wszystkich właścicieli klubów. Komisja Ligi stara się egzekwować zakazy stadionowe dla kibiców, ale wielkim problemem jest brak odpowiedniej infrastruktury na ligowych obiektach. Kibice, którzy mają zakazy stadionowe, i tak jeżdżą na mecze wyjazdowe, bo nie można ich sprawdzić. Tak naprawdę na razie tylko stadion Korony w Kielcach jest odpowiednio przygotowany i tam ukarani zakazem nie wejdą. Niestety, kibice innych drużyn w imię fałszywej solidarności pomagają legionistom i wpuszczają ich na swoje stadiony.
- Widać, że działacze Legii są już zdesperowani, jeśli prezes Leszek Miklas twierdzi, że w ostateczności przyspieszą modernizację Łazienkowskiej i zburzą "Żyletę". Czy to rozwiąże problem?
- Nie, problemu nie rozwiąże zburzenie "Żylety". Trzeba zacząć normalnie rozmawiać. Na razie takie spotkania mają charakter nieoficjalny. Poza wszystkim uważam, że kibice muszą wreszcie uznać racje działaczy. Właściciele Legii nie chcą sprowadzić się do roli petenta w swoim klubie i mają całkowitą słuszność.
- Wierzy pan, że na polskich stadionach zamiast kiboli nieinteresujących się piłką pojawią się całe rodziny? Dziś wielu ludzi boi się przychodzić na mecze.
- Na pewno tak będzie. Dobre zabezpieczenia i nowoczesna infrastruktura pozwolą wyeliminować z trybun niebezpiecznych ludzi. Rozmawiałem z fanami, którzy od lat chodzą na Legię. I usłyszałem coś, co mnie przeraziło. Oni twierdzą, że jeśli dojdzie do zburzenia "Żylety", to część kibiców poprzez zastraszanie będzie uniemożliwiała wejście na obiekt innym fanom. Jeśli rzeczywiście siłą będą dochodzili swoich racji, to wówczas przestanę zachęcać do jakiejkolwiek formy rozmów z tymi ludźmi.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.