Domyślne zdjęcie Legia.Net

Rzeźniczak pauzuje, a koledzy grają coraz lepiej

Mariusz Ostrowski

Źródło: Przegląd Sportowy

25.09.2008 08:16

(akt. 19.12.2018 20:12)

Miało być tylko dziesięć dni przerwy, a wygląda na to, że skończy się na minimum trzech tygodniach - wzdycha obrońca Legii Warszawa <b>Jakub Rzeźniczak.</b> Kapitan młodzieżowej reprezentacji Polski kilka dni temu wprawdzie wznowił już treningi, ale jego uraz mięśnia czworogłowego, jakiego nabawił się na początku września, okazał się poważniejszy niż wcześniej przypuszczano. Przypomnijmy, że obrońca Legii doznał kontuzji w meczu juniorskiej reprezentacji Polski ze Szwecją. Przez ostatnie dwa tygodnie "Rzeźnik" trenował indywidualnie, a w spotkaniach z Arką Gdynia i Cracovią zabrakło go nawet na ławce rezerwowych (w obu spotkaniach miejsce Rzeźniczaka na prawej obronie zajął doświadczony <b>Wojciech Szala</b>).
Trener Jan Urban zastanawiał się, czy nie zabrać młodego zawodnika na pucharowy mecz z Wisłą Płock, ale niespodziewanie kontuzja legionisty znowu dała znać o sobie. - W poprzednim tygodniu tylko biegałem dookoła boiska. Od poniedziałku miałem wrócić do zajęć z piłką, ale po treningu znowu poczułem ból w udzie - mówi obrońca z Łazienkowskiej. - Muszę po raz kolejny zrobić badanie USG, ale już teraz mogę stwierdzić, że nie ma żadnych szans, abym doszedł do siebie na sobotnie spotkanie z Piastem - dodaje piłkarz wicemistrzów Polski. Zdrowego Rzeźniczaka czeka sporo pracy, aby wrócić do podstawowego składu Legii. Pod jego nieobecność obrońcy Legii spisują się bowiem bez zarzutu, a zespół w czterech ostatnich meczach ligowych nie stracił ani jednej bramki. - Po kontuzji nigdy nie jest łatwo wrócić do składu. Czekają nas jednak meczew Pucharze Ekstraklasy i jeśli wyzdrowieję, zamierzam odbudować się przez występy w tych rozgrywkach - deklaruje „Rzeźnik". Przedłużająca się absencja legionisty martwi sztab szkoleniowy klubu z Łazienkowskiej. - Bardzo liczyliśmy na to, że Kuba szybciej dojdzie do siebie. Dwa razy podchodził do normalnych treningów, ale wychodził na boisko niedoleczony. To był jego błąd, choć trudno przecież krytykować piłkarza za to, że pali się do gry - mówi drugi trener stołecznej drużyny Jacek Magiera. - Kiedy drużyna gra dobrze, każdy chce współtworzyć tę pozytywną otoczkę. Szkoda, że wyjazd na kadrę odbija się Kubie czkawką, ale nie pozostało mu nic innego, jak cierpliwie czekać na powrót do zdrowia - kończy asystent Jana Urbana.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.