Rzut Beretem: Napastnik, napastnika, napastnikowi...
06.02.2014 17:22
Napastnik, napastnika, napastnikowi - wszyscy odmieniają przez przypadki.
Minęły już pierwsze dni lutego. Do inauguracji ligi pozostał tydzień, a licznik wskazujący sprzedane wejściówki na Koronę tyka bardzo powoli. Na dziś wskazuje mniej niż 15 tysięcy. Idę o zakład, że gdyby nie te dzikie modły, nieustanne prośby, groźby i apele - "góra" w Legii właśnie dopinałaby wcześniejsze sprowadzenie z Koszyc Dudy, bodaj najdłużej obserwowanego piłkarza w historii klubu, gratulując każdemu z osobna wyciągnięcia jednego z najzdolniejszych słowackich piłkarzy młodego pokolenia. Ale nie. Duda Dudą, a obywatelski obowiązek obywatelskim obowiązkiem. Musi być dziewiątka, tako się w końcu rzekło. "Gdzie jest napastnik?" - to pytanie - klucz śni się pewnie po nocy i Żewłakowowi, i Leśnodorskiemu, i Ebebenge, i Mazurkowi też. Przecież jeżeli szybko się kogoś nie zakontraktuje, rozczarowany kibic przekształci końcówkę frazy i zamiast napastnika, z lornetką doszukiwać się będzie skautingu.
Tyle że wciąż niewielu chce zrozumieć bardzo prosty fakt: właściwego kandydata wyselekcjonowano. Oglądano go dziesiątki razy, zebrał najlepsze recenzje od działu skautingu i - co nie mniej istotne - zmieścił się w finansowym limicie. Cóż jednak z tego, skoro Orlando Sa odpowiadał nie obecnemu, a byłemu szkoleniowcowi Legii. Wyłącznie jemu, niestety (albo stety, jak kto woli). "No, thanks" - powiedział Berg, ograniczając do powyższego stwierdzenia swoje zdolnności negocjacyjne. Dlatego w grę nagle, dość niespodziewanie, zaczęły wchodzić pozostałe nazwiska z listy. A że sklasyfikowane niżej, czyli zweryfikowane jako opcje bardziej ryzykowne lub zwyczajnie mniej atrakcyjne sportowo? Przy tej całej paranoi, jaka wytworzyła się w mediach i wirtualnym świecie wokół Legii, to po prostu nieważne, całkowicie nieważne.
Wyprawa do Hiszpanii duetu Żewłakow-Ebebenge, a także późniejsze dołączenie do nich prezesa, daje do myślenia. "Podpiszą kogoś czy nie podpiszą?" - Warszawa żyje w niepewności. Jeszcze moment, jeszcze parę dni bez upragnionego transferu, a samochody jadące Trasą Łazienkowską i Czerniakowską będą się zatrzymywały, żeby minutą ciszy uczcić zranione kibicowskie marzenia. A więc kolejną rundę z gruzińskim czołgiem w przodzie.
Napastnik, z napastnikiem, o napastniku - już mnie uszy i oczy bolą.
Kogokolwiek wezmą, ten wybór będzie można ocenić dwojako. Z łatwością podważyć lub - co odrobinę trudniejsze - pokiwać głową z uznaniem. Christantus niby ma 23 lata, natomiast ostatni raz całemu światu pokazał się na mistrzostwach świata U-17. Zatem, nie przymierzając: mniej więcej wtedy, gdy Janczyka wyhaczyło CSKA. Ktoś bardziej złośliwy dodałby, że jesienią raptem jednego gola mniej w Segunda Division wpakował Arruabarrena, a on specyfikę Legii poznał już przecież na własnej skórze. Tyle że gdyby Nigeryjczyk w Warszawie jednak sprostał wyzwaniu, Legia zdążyłaby jeszcze rozsądnie nim pohandlować. To argument za, argument numer jeden. Drugim zaś jest aktualny lider klasyfikacji strzelców Ekstraklasy. Brożek w poprzednich rozgrywkach zaplecza Primera Division do siatki trafił ledwie dwa razy, co nie przeszkadza mu w Polsce strzelać na potęgę.
O, albo ten Hemed. Można go zapytać, co robił przez ostatnie pół roku. To samo, co Guilherme - i od razu długi śmiech. Zresztą wiosną raczej też nie pogra, ponieważ na gwiazdę Mallorki wyrósł jego zmiennik, wypożyczony z Villarreal Gerrard Moreno. Lat 21, Hiszpan, tańszy - jeśli wierzyć tamtejszym dziennikarzom - pięciokrotnie. O 65 występach w Primera Division, w których strzelił 19 goli, nikt nie pamięta. Wiadomo, co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Pisze się, chcecie pisać? To zanotujcie również, że trzy lata temu Hemed partnerował w ataku Maccabi Hajfa - fanfary - naszemu Dwaliszwilemu. I mimo że obaj zagrali dokładnie taką samą liczbę meczów, po 25, skuteczniejszy o dwie bramki był stojak z Tibilisi. O nie!
Do czego dążę...
Wszechstronne dziewiątki to obok umiejących wyprowadzić piłkę stoperów białe kruki współczesnego futbolu. O ile na środkowego obrońcę niekiedy można przerobić defensywnego pomocnika, co w Legii zresztą praktykuje się z powodzeniem - Kalinkowski ('94) już u Berga, Zawal i Budek ('95), Kochański i Makowski ('96) czy Wieteska ('97) - to o znalezienie uniwersalnego napastnika jest ciężko. Cholernie ciężko. Co szybsi kończą bowiem na skrzydle lub boku obrony, co drobniejsi i lepsi technicznie - na dziesiątce. W efekcie zostają głównie albo tacy, którzy mają nosa do strzelania goli, lecz piłka niekoniecznie ich słucha i generalnie im rzadziej ją mają, tym korzystniej, albo - to najczęstszy gatunek - chłopaki powyżej 190 centymetrów, z reguły z podstawowymi brakami w koordynacji ruchowej. Tak samo na całym świecie. Właśnie z tego powodu zagraniczni skauci jeszcze rok-dwa lata temu, na widok fizycznych możliwości Żyry, robili oczy kota ze "Szreka", po czym wpisywali go do kajetu.
Na tę mityczną dziewiątkę Legię będzie stać dopiero po wejściu do Ligi Mistrzów, na pewno nie wcześniej. Ona nie kosztuje pół miliona euro, tylko przynajmniej ze dwa, lekko. A póki co, moim zdaniem pozostaje wykrzesać maksimum z tych, którzy pozostali. Dobrze wykorzystany Dwaliszwili, przy pomyślnych wiatrach i sprawnych skrzydłach, ma szansę przekroczyć granicę 20 trafień. Efira też wszyscy jesteśmy ciekawi, prawda?
***
Ale transferowym onanistom brak prezentacji nowegojakiegokolwiek napastnika się nie spodoba . Ja bym się nie przejmował, lecz później nie mi przyjdzie "zapłacić" za pusty w połowie stadion. Chcąc nie chcąc muszą się wsłuchać w głos kibiców. Swoją drogą, Legia wypatrzyła ostatnio dwóch zdolnych napastników, młodego pokolenia podobno i piekielnie ambitnych. Tak bardzo mieli ochotę obejrzeć rewanż z Molde z perspektywy loży VIP, że podorobili wymagane dokumenty, między innymi potwierdzenia bankowych przelewów. Na meczu byli, pojedli, popili, nawet rodzinę i znajomych zaprosili. Tylko ta krótkowzroczność...
Autor jest dziennikarzem serwisu weszlo.com
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.