Sandecja - Legia: 2:2 (0:1) - Nadal bez wygranej w Niecieczy
02.12.2017 20:30
Zapis relacji "na żywo"
Nieciecza pozostała zaczarowana dla piłkarzy Legii Warszawa. Mistrzowie Polski w trzech meczach z Bruk-Betem nie potrafili zdobyć choćby punktu. Gdy w rolę gospodarzy niecieczańskiego stadionu wcielili się piłkarze Sandecji Nowy Sącz, było blisko identycznego efektu. Legia niezależnie od rywala, nie potrafi wygrać na małopolskiej wsi. Trudno jednak szukać magicznych mocy, które nie pozwalają drużynie ze stolicy na triumfy. Znalezienie bolączki jest dziecinnie proste - gdy gra się słabo, bez najmniejszego polotu w ofensywie, za to z błędami w linii obronnej, trudno o trzy punkty.
Kłopotem Legii w Niecieczy był absolutny brak kreacji. Mistrzowie Polski mieli olbrzymie problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji pod bramką Michała Gliwy. Wystarczy wspomnieć, że zespół Romeo Jozaka pierwszy celny strzał oddał w 41. minucie spotkania. Pojedyncze uderzenia z dystansu nie mgły budzić respektu. Kasper Hamalainen nie był sobą, notował wiele strat. Brak precyzji cechował również jego kolegów. Kłopoty z przodu miał również Guilherme, a Jarosław Niezgoda był odcięty od zagrań. Przez długi czas pomysłem legionistów było zagranie do bocznych defensorów i dośrodkowanie. Skutek był mikry, gdyż stoperzy Sandecji bez większych problemów wybijali dogranie w „szesnastkę”. Sandecja nie kreowała gry ponad swoje możliwości. Drużyna Radosława Mroczkowskiego stawiała na sprawdzone, proste rozwiązania Biało-czarni regularnie stosowali bezpośrednie podania oraz uderzali z dystansu. Właśnie jedna z takich akcji dała bramkę. Futbolówka trafiła do Filipa Piszczka, błąd w polu karnym popełnił Inaki Astiz, a napastnik gospodarzy odegrał do Wojciecha Trochima. Były legionista zachował wiele spokoju, „nawinął” Dąbrowskiego i bez problemu w 36. minucie pokonał Arkadiusza Malarza.
Pozytywów w grze legionistów było niewiele. Warszawiacy próbowali mieszać style, raz stosować prostopadłe podania, innym razem zagrywać za linię defensywną, ale ekipa Jozaka nie potrafiła osiągnąć satysfakcjonującej kibiców przewagi. Miejscowi fani, sami byli zaskoczeni postawą swoich pupili, przekonując się wzajemnie przed meczem, że o wygraną Sandecja mogłaby walczyć, ale tylko wtedy, gdyby w drużynie mieli… Roberta Lewandowskiego. Lepszy moment warszawiacy zanotowali w trakcie pierwszych 20 minut drugiej połowy. „Wojskowi” częściej gościli pod bramką Gliwy, a w 60. minucie mieli rzut rożny. Thibault Moulin dość płasko dograł w pole karne, futbolówka nietknięta przez nikogo trafiła na głowę Macieja Dąbrowskiego, a ten zdołał wpakować piłkę do siatki.
Nie było złudzeń, że postawa legionistów rozczarowywała. Tempo nadawali gracze z Nowego Sącza. Wymiana wielu podań na własnej połowie nie mogła dać goli. Sytuacja mistrzów Polski skomplikowała się w 74. minucie, gdy drugą żółtą kartkę obejrzał Guilherme. Brazylijczykowi zabrakło pomyślunku przy faulu na przeciwniku, a w konsekwencji musiał opuścić murawę. Drużyna Mroczkowskiego nabrała odwagi, choć nadal skupiała się na pilnowania wyniku. Punkt był satysfakcjonujący dla gospodarzy, co było widać po mniejszej liczbie graczy angażujących się w ataki biało-czarnych. Legia nadal nie mogła znaleźć drogi do bramki.
Sandecja w pierwszej połowie skorzystała z błędu Astiza, a w drugiej również okazała się bezlitosna. Gdy Maciej Małkowski zagrał w pole karne, Malarz czekał na piłkę na linii bramkowej. Wyszło źle, bo Michal Piter-Bucko uprzedził stołecznego golkipera i z bliska wpakował futbolówkę do siatki. Legia się jednak nie poddała. Ostatnie chwile, również w doliczonym czasie gry, były zdominowane przez starania przyjezdnych. Fani „Wojskowych” mogli żałować, że ich gra nie wyglądała w ten sposób wcześniej. Jednak jak się nie ma tego co się lubi, to się lubi co się ma. Legia zdołała wyrównać po trafieniu Jarosława Niezgody, któremu niezłą piłkę posłał Cristian Pasquato. Po chwili konto swoje, ale również Legii (punktowe) mógł powiększyć Dąbrowski, lecz próba stopera odbiła się od słupka i nie wpadła do siatki.
Legia przeciętna, nie robiąca furory, zremisowała 2:2 z Sandecją Nowy Sącz. Tydzień temu w Kielcach legioniści przegrali, ale pozostawili po sobie znacznie lepsze wrażenie. W Niecieczy „Wojskowi” uratowali punkt, ale długimi momentami degustowali swoją postawą. Do końca roku warszawiakom pozostały trzy spotkania z drużynami, którym daleko do potentatów. Romeo Jozak nabawił się kolejnego zadania, ponownego pociągnięcia warszawiaków ku progresowi, który jeszcze dwa tygodnie temu zarysowywał się coraz mocniej.
Autor: Piotr Kamieniecki
Sandecja Nowy Sącz - Legia Warszawa 2:2 (1:0)
Trochim (36. min.), Piter-Bucko (81. min.) - Dąbrowski (60. min.), Niezgoda (90. min)
Żółte kartki: Kuban - Dąbrowski, Guilherme
Czerwona kartka: Guilherme (74. min. - Legia - za dwie żółte)
Sandecja: Gliwa - Basta, Szufryn, Krachunow, Brzyski - Piter-Bucko, Kuban (73' Danek), Trochim (69' Dudzic), Małkowski - Kasprzak, Piszczek (65' Baran)
Legia: Malarz - Broź, Dąbrowski, Astiz, Hlousek - Guilherme, Mączyński (85' Sadiku), Moulin, Kucharczyk (46' Pasquato)- Hamalainen - Niezgoda
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.