Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:4 (0:4) - Zadanie wykonane
27.11.2016 17:15
- Zapis relacja tekstowej „na żywo”
Po meczu z Borussią Dortmund, trener Jacek Magiera mówił, że celem Legii będzie przenoszenie intensywności gry z Ligi Mistrzów do Ekstraklasy. We Wrocławiu można było mieć wrażenie, że długimi fragmentami warszawiacy byli w stanie to robić. Najlepiej świadczyło o tym pierwsze dziesięć minut, w trakcie których padły… trzy bramki.
Kibice na wyjście piłkarzy zaprezentowali efektowne racowisko. Gorsi nie byli zawodnicy mistrzów Polski, którzy już w 30. sekundzie cieszyli się z gola po trafieniu Miroslava Radovicia. Vadis Odjidja-Ofoe idealnie zagrał do Serba, a ten spokojnie pokonał golkipera w sytuacji sam na sam. Błąd w ustawieniu popełnili defensorzy gospodarzy, którzy sprawiali wrażenie, jakby nie mogli odnaleźć się wśród dymu po odpaleniu pirotechniki.
Obrońcy Śląska nie popisali się również przy drugiej i trzeciej bramce. Wystarczy powiedzieć, że już w siódmej minucie było 3:0 dla ekipy Magiery. Drugie trafienie dla Legii padło po złej interwencji Felipe Goncalvesa, który po dograniu "Rado" głową pokonał Lubosa Kamenara. Trzecia? Radović w tempo do Aleksandara Prijovicia, stoperzy asystują, a ten lobem nie dał szans golkiperowi. Było właściwie po meczu, kiedy warszawiacy włączyli piąty bieg we Wrocławiu. Sam „Prijo” po raz kolejny wyszedł w pierwszym składzie kosztem Nemanji Nikolicia, a na skrzydłach towarzyszyli mu Radović i Michał Kucharczyk. Z kolei na lewej obronie kontuzjowanego Adama Hlouska zastępował Guilherme. Brazylijczyk w drugiej połowie sam jednak nabawił się kontuzji i został zmieniony przez Łukasza Brozia.
Kiedy legioniści zdobyli przewagę, grali mądrze. Warszawiacy kontrolowali grę i dawali więcej pograć rywalom, ale ci nie byli w stanie porządnie zagrozić mistrzom Polski. Jeśli oddawali strzały, to były one niecelne (jak większość uderzeń z dystansu) albo skutecznie interweniował Arkadiusz Malarz (choćby po niezłej okazji Piotra Celebana). Legioniści też próbowali strzelać z dystansu, lecz Odjidja-Ofoe czy Thibaultowi Moulinowi brakowało odrobiny precyzji. Jeszcze przed przerwą - jak się później okazało - wynik spotkania ustalił Prijović. Szwajcar wykorzystał dobre dośrodkowanie belgijskiego pomocnika pozyskanego z Norwich i głową pokonał Kamenara.
W drugiej połowie działo się mniej, brakowało trochę precyzji przy podaniach, lecz kontrolę mieli warszawiacy. Gracze Śląska próbowali, a najwięcej wiatru robił wprowadzony w przerwie Ryota Morioka. To jednak nie starczało na dobrze dysponowaną defensywę mistrzów Polski, którzy ponownie zachowali czyste konto. Magiera na podmęczonego rywala wprowadził Nikolicia, który miał dwie niezłe okazje, ale górą był Kamenar. Uderzeń próbował również Kucharczyk, ale golkiper wrocławian lepiej prezentował się w drugiej odsłonie.
Legia zanotowała kolejne ligowe zwycięstwo w dobrym stylu. Warszawiacy prezentują pod wodzą trenera Magiery wysoką formę. Za tydzień mistrzowie Polski na własnym stadionie podejmą Wisłę Płock.
Autor: Piotr Kamieniecki
Śląsk – Legia 0:4
Radović (1. min.), Goncalves (5. min. - sam.), Prijović (7. min., 44. min.)
Żółte kartki: Augusto, Grajciar - Guilherme, Radović
Czerwona kartka: Goncalves (90. minuta - brutalny faul)
Śląsk: Kamenar - Dankowski (81' Zieliński), Celeban,Dwali, Augusto - Kokoszka, Goncalves - Madej (67' Grajciar), Riera (46' Morioka), Alvarinho - Mervo
Legia: Malarz – Bereszyński, Rzeźniczak, Pazdan, Guilherme (56' Broź) – Kopczyński (58' Kazaiszwili), Moulin – Kucharczyk, Odjidja-Ofoe, Radović – Prijović (70' Nikolić)
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.