Domyślne zdjęcie Legia.Net

Smorawiński wesprze Wawrzyniaka

Marcin Szymczyk

Źródło:

14.08.2009 18:52

(akt. 17.12.2018 08:27)

Ostatni wyrok greckiej komisji dyscyplinarne (w sumie były trzy wyroki) zabrzmiał koszmarnie dla <b>Jakuba Wawrzyniaka</b>. Za stosowanie niedozwolonych środków dopingujących "Rumiany" otrzymał dwa lata dyskwalifikacji. Obrońcę Legii postanowił wesprzeć w walce o złagodzenie kary prof. dr hab. <b>Jerzy Smorawiński</b> - przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. - Sprawa Kuby jest wyjątkowa, dlatego zaangażowałem się w nią po stronie zawodnika. Kara powinna być adekwatna do przewinienia, a w moim odczuciu procedury zastosowane przez Greków odbiegają od powszechnych standardów - tłumaczy swoją aktywność Smorawiński na łamach najnowszego miesięcznika "Nasza Legia".
- Uzasadnienie pierwszego wyroku jest bardzo rozsądne. Komisja powołuje się na kodeks dyscyplinarny FIFA, który dopuszcza zmniejszenie kary, jeżeli zawodnik udowodni, że niedozwoloną substancję przyjął nieumyślnie. Wtedy może się skończyć nawet na upomnieniu. Zastosowano trzymiesięczne zawieszenie, ale liczone od daty pobrania próbki, czyli 5 kwietnia. To była rozsądna decyzja. Drugie uzasadnienie jest wyraźnie tendencyjne. Skorzystano z innego przepisu FIFA, według którego za takie przewinienie popełnione przez zawodowego piłkarza należą się dwa lata dyskwalifikacji, ponieważ piłkarz ma obowiązek konsultować wszelkie przyjmowane środki z lekarzem. Zastosowano jedynie obniżenie kary o połowę, ponieważ Wawrzyniak nie przyjął preparatu w celu zwiększenie wydolności. Komisja nie skorzystała z przepisu pozwalającego na odstępstwa. Najdziwniejsze jest to, że Grecy sami przyznają, że ta substancja nie była wymieniana jako niedozwolona, jest pochodną innej i tak naprawdę jej działanie stymulujące nie jest do końca potwierdzone. W tej sprawie jest dużo miejsca na dowolność interpretacji - mówi prof. Smorawiński. - Wawrzyniak nie przyjął odżywki, o której wiadomo było, że znajdują się w niej niedozwolone zanieczyszczenia, w takiej sytuacji na pewno bym go nie wspierał. Substancja, którą zawierał zastosowany przez Wawrzyniaka preparat, dopiero trzy-cztery tygodnie przed jego sprawą została włączona na listę środków wspomagających podczas kongresu w Kolonii. Ta substancja należy do grupy stymulujących, może przeciwdziałać zmęczeniu, poprawiać wytrzymałość w danym momencie. Nie buduje mięśni, nie zwiększa siły, zresztą jej potencjalne działanie wspomagające jest znane od niedawna - tłumaczy Smorawiński. - Jestem w nietypowej sytuacji, nie wystąpiłem przecież w obronie wioślarza Adama Seroczyńskiego, ani wcześniej będącej u progu kariery Justyny Kowalczyk, którzy przez pomyłkę zjedli jakieś niedozwolone środki. W przypadku Wawrzyniaka kluczowe jest to, że nieświadomie przyjął substancję nieznaną. Oczywiście wina zawsze jest po stronie zawodnika, nawet jeśli przyjmuje zabronione środki nieświadomie. Nie da się ukryć, że zachował się nieprofesjonalnie i bezmyślnie. Zawodnik tej klasy nie powinien sięgać po zbyteczne środki o wątpliwej skuteczności. Jednak uważam, że trzeba walczyć o zmniejszenie kary - zakończył Smorawiński. Jakub Wawrzyniak już złożył odwołanie do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie. Niestety do podjęcia wyroku może minąć nawet cztery miesiące. Autor: Marcin Szuba

Polecamy

Komentarze (10)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.