Stadion Legii na spalonym
23.07.2007 07:35
Czy partyjniactwo, złe pojęcie priorytetów i polityczna hucpa mogą storpedować realizację jednej z najważniejszych stołecznych inwestycji - budowę stadionu Legii? Mogą. PO stara się wysadzić z siodła dyrektora miejskiego Biura Sportu Wiesława Wilczyńskiego: bodaj jedynego gwaranta tego, że inwestycja zostanie ukończona w terminie. Problem - dla Platformy - oczywiście w tym, iż Wilczyński jest z LiD-u. Było tak...
Z końcem czerwca Rada Warszawy wprowadziła poprawki do miejskiego budżetu. Radni bez większej dyskusji wyrazili zgodę na przyznanie dodatkowych 185 mln zł na tak potrzebną i oczekiwaną od lat budowę-modernizację stadionu Legii. W sumie (przypomnijmy, iż wcześniej przewidziano i "zaklepano" 180 mln zł) dało to kwotę wystarczającą, aby - po wcześniejszej finansowej analizie projektu wykonanego na zlecenie Klubu Piłkarskiego Legia przez niemiecką renomowaną firmę ISK - mieć nadzieję, że pierwszy mecz na nowym obiekcie przy Łazienkowskiej zostanie rozegrany na wiosnę 2010 r. Data nie jest bez znaczenia, bo w tym właśnie roku odbędą się kolejne wybory samorządowe, a ten, kto zbuduje Legię, przystąpi do kampanii z hasłem, że jego obietnice sprzed czterech lat to nie były gruszki na wierzbie, bo nowy stadion udało się przecież wybudować...
Była też nadzieja, iż nowy, nowoczesny i funkcjonalny obiekt stanie się stołeczną rezerwową areną dla Euro 2012, gdyż tempo rządowych przygotowań do budowy Stadionu Narodowego nie jest przecież nawet ślimacze, a prace li tylko wirtualne. Przy Legii tempo miało być imponujące, a w kilka dni po dofinansowaniu inwestycji owymi 185 milionami złotych, miał być ogłoszony przetarg na budowę - jesienią rozpoczęłyby się pierwsze prace. Ale na razie nici z tego.
Oto według informacji Trybuny, kilka dni temu "temat Legia" został odebrany Wilczyńskiemu przez panią prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz! Dyrektor dostał także polecenie, aby broń Boże nie ogłaszał przetargu. Pieczę nad Legią ma bowiem przejąć wiceprezydent miasta, Jacek Wojciechowicz, który zażądał ponoć, aby do jego dyspozycji przeszli także ludzie Wilczyńskiego z podległego mu Stołecznego Ośrodka Sportu. To fachowcy od inwestycji (panowie Kopaniak, Bartnik, Roguski, Tomkowski...) uprzednio pracujący w COS-ie, skąd w ramach politycznej czystki wyrzucił ich były już minister sportu Tomasz Lipiec.
Wilczyński nie chce oczywiście oddać najlepszych współpracowników, którzy w niespełna pół roku - używając sportowej terminologii - "na zakładkę i jadąc po bandzie", doskonale przygotowali wszystko odnośnie Legii, a poza tym mają też inną robotę. Bo to Wilczyński wywalczył, iż fundusze na sportowe inwestycje w planie do roku 2012 wzrosły w Warszawie o 70 proc. (do kwoty 970 mln zł!), czego w historii miasta jeszcze nie było. Z kolei "budowlańcy" od Wojciechowicza też nie krzyczą z radości. Dla tego, nieco zurzędniczałego ponoć zespołu, stadionowa inwestycja to istny dopust boży, bo oni przecież zajmują się na bieżąco wszystkimi miejskimi inwestycjami (drogi, mosty...), a Legia to coś wyjątkowego.
Oczywiście przeniesienie sprawy stadionu pod skrzydła wiceprezydenta Wojciechowicza dramatycznie spowolni tempo prac. Rada Warszawy musi bowiem specjalną uchwałą przełożyć środki z jednej kieszeni do drugiej, a zbiera się po wakacjach dopiero na początku września...
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.