Domyślne zdjęcie Legia.Net

Sukces policji czy prowokacja?

Redakcja

Źródło:

05.09.2008 16:58

(akt. 19.12.2018 22:25)

Zacznijmy od suchych faktów. We wtorek 2 września w ramach rozgrywek o Puchar Ekstraklasy spotkały się między sobą dwa warszawskie kluby, Polonia i Legia. Mecz dość prestiżowy, wiadomo - Derby to przede wszystkim walka o prymat w stolicy dwóch zwaśnionych i konkurencyjnych stron. Oczywistym więc wydaje się fakt, że spotkanie to będą chciały obejrzeć na żywo na obiekcie przy ul. Konwiktorskiej obie grupy kibiców. No ale jednak chyba nie do końca. A z pewnością nie dla policji, która w liczbie umożliwiającej jej przeprowadzenie ataku na średniej wielkości miasteczko (skutecznie!), zebrała się pod stadionem Polonii, w celu nie wpuszczenia za żadne skarby kibiców Legii na to zapewne jakże bardzo pasjonujące sportowe widowisko. <br><a href=http://www.legia.net/video/konwiktorska3.doc class=link>Pismo z zażaleniem na akcję policji</a>
Efekt? 741 zatrzymanych, kilka wypalonych rac, uszkodzony radiowóz, zero rannych, znalezionych kilka ochraniaczy na zęby, jeden widelec i ogólnonarodowa histeria w mediach. Według doniesień wiodących na rynku mediów TVN24, Onetu, czy tez Gazety Wyborczej mieliśmy do czynienia z najkrwawszą uliczną wojną ostatnich lat z udziałem bandytów mieniących się kibicami piłkarskimi. Zdemolowane miasto, krzyki i przerażenie przechodniów, wyciąganie ludzi siłą z samochodów, bejsbole w rękach chuliganów. Słowem armagedon. Słysząc to wszystko dostawało się autentycznie gęsiej skórki. Znowu wstyd. Strzał w kolano kibiców Legii, którzy i tak nie mają ostatnio najlepszej prasy. Do tego wypowiedzi i oświadczenia policji, według której zostali brutalnie zaatakowani przez chuliganów i obrzucano ich kamieniami i petardami. Co za bydło! Na szczęście prewencja była dobrze przygotowana i nie dopuściła do dalszej demolki miasta i stadionu. Zapędziła awanturujących się kibiców na Podzamcze, skąd po kilku godzinach trzymania ich w odosobnieniu zaczęła wywozić wszystkich do warszawskich komend, potem podwarszawskich, bo zabrakło już dla wszystkich miejsca w całym mieście. Następnego dnia pochwalono się za pośrednictwem mediów o triumfie stołecznej policji. Minister Schetyna pogratulował akcji głównodowodzącym i hucznie zapowiedział koniec pobłażliwości dla stadionowych bandytów. Opowieść z happy-endem? Nic bardziej mylnego. Postanowiłem dotrzeć do prawdziwych faktów. Rozmawiałem z naocznymi świadkami wydarzeń i zapoznałem się także z opiniami tej drugiej strony barykady – kibicami Legii, z którymi to „niezależne” media nie raczyły nawet porozmawiać. O próbie zrozumienia ich racji nawet nie wspomnę. Kibice Legii owszem, do świętych nie należą. W końcu kibicowanie na piłce nożnej jest dość specyficzne. To nie siatkówka, Adam Małysz czy szkółka niedzielna. Futbol zawsze wyzwalał wśród fanów znacznie większy wachlarz emocji. Również tych mniej pozytywnych. Do tego na Legii trwa protest i ogólnie wrogi stan względem zarządu klubu i jego właścicieli, spółki ITI, których to delikatnie mówiąc kibice Legii nie szanują. Nie będziemy się póki co w to wszystko zagłębiać, jednak mimo wszystko warto o tym wspomnieć w kontekście ostatnich wydarzeń. Tak więc wróćmy do samego początku. Kibice Legii umawiają się o godzinie 17 w centrum miasta pod hotelem Metropol. Stamtąd w ilości około tysiąca osób maszerują w asyście szczelnego kordonu policji w kierunku stadionu Polonii. Cały konwój dochodzi pod obiekt przy Konwiktorskiej, jednak zebrana tam licznie policja nie pozwala zbliżyć się do kas obiektu, w których to kibice chcieli najnormalniej w świecie zakupić wejściówki na spotkanie swojej drużyny. Dochodzi w związku z powyższym do szarpaniny i ubliżeń, czego po chwili efektem stają się rzucone w kierunku mundurowych odpalone race świetlne w ilości sztuk kilka. Oczywiście zupełnie niepotrzebnie i bez sensu. Tu więc minus dla grupy kibiców. Warto jednak zaznaczyć że według naocznych świadków wydarzeń, w przepychance z policją brał udział znikomy procent z ponad tysięcznej grupy ubranych na biało kibiców Legii. Służby prewencji za pomocą gazu i pałek unieszkodliwili awanturujących się, oraz jak to często w takich przypadkach bywa, także ludzi postronnych, którzy mieli to nieszczęście, że znaleźli się w pobliżu. Czyli klasycznie. Palka, gleba, pałka, gaz. Według postronnych obserwatorów najbardziej krewcy kibice uciekli po kilku minutach z miejsca zdarzenia. Nastał względny spokój. Policja śmiało mogła zakończyć interwencję, swoje działania i wrócić na swoje uprzednio zajmowane pozycje. Jednak padł rozkaz z goła odmienny. Policjanci w białych kaskach otoczyli spokojną jak dotąd ponad siedmiuset osobowa grupę kibiców, która to chciała po prostu kupić bilety i wejść na mecz. Niestety nie było im to dane. Policja szczelnie otoczyła grupę kibiców i zaprowadziła wszystkich w dół na trawnik Podzamcza. Po co? Nie wiem. Tam trzymała wszystkich ponad 6 godzin. W tym czasie media zaczęły już donosić o zamieszkach, demolce miasta i skutecznej interwencji policji. Przez sześć godzin trzymania kibiców bez dostępu do picia i toalety, doszło do czynów o których nie przeczytacie moi mili nigdzie w największych opiniotwórczych mediach. Otóż gdy się tylko ściemniło policja postanowiła zabawić się z zebraną „szumowiną” i zaczęli psikać z najbliższej odległości gazem i to centralnie w twarz. Kobieta, dziecko, mężczyzna, To wszystko bez znaczenia. Obraźliwe epitety kierowane przy tym pod adresem kibiców niestety nie nadają się do publikacji. Kilka osób wymagało interwencji pogotowia. Może mieli i szczęście gdyż w ten sposób opuścili na sygnale te obłędne koło. Inny z młodych kibiców postanowił urwać się stróżom prawa i w momencie kiedy rozpoczęły się masowe wywózki po stołecznych komendach, dał dyla przez szerokość trawnika przecinając po tym sześć pasów ruchliwej o tej porze Wisłostrady. Głupi? Nie, szczęściarz. Pozostałych przewieziono do poszczególnych komend. Kiedy zabrakło miejsc na mieście, wywożono ich do Pruszkowa, Otwocka, Nowego Dworu Mazowieckiego, a podobno nawet i do Mińska Mazowieckiego. Tam według różnych doniesień oraz z informacji uzyskanych od samych zatrzymanych, często dochodziło do iście dantejskich scen. Pałowanie, obowiązkowe przysiady w stroju Adama, poniżanie i terror psychiczny. Oraz co staje się już w dzisiejszych czasach standardem, kasowanie obciążających policję zdjęć i filmów w telefonach komórkowych zatrzymanych. W międzyczasie specjalistyczne oddziały policji przeszukiwały trawnik Podzamcza w poszukiwaniu jakichkolwiek dowodów zbrodni. Znaleziono tam też słynny już jeden widelec. Obstawiam że porzucił go któryś z uczestników jednego z odbywających się tam w ostatnich miesiącach pikników. Cud że nie znaleźli tam jeszcze niezwykle niebezpiecznych słoików po musztardzie, lub potłuczonych butelek po piwie. Wśród 741 zatrzymanych osób, bardzo dużą liczbę stanowili ludzie młodzi, a także nieletni. Dla nich wyjście na mecz swojej drużyny skończył się pierwszym w życiu dołkiem i zderzeniem z brutalną rzeczywistością. Na komendy zaczęły zjeżdżać zaniepokojone rodziny, matki i ojcowie zatrzymanych. A także przyjaciele, którzy chcieli przekazać kolegom i koleżankom napoje, żywność, czy tez papierosy. W większości przypadków jednak nie pozwolono im tego uczynić. Czas nieubłaganie mijał. Kolejne godziny przetrzymywania na korytarzach, czy świetlicach komend. Potem przesłuchania w obecności prokuratorów. Kazano się wszystkim przyznawać do wzięcia udziału w agresywnie zachowującym się nielegalnym zbiorowisku mającym na celu atak na policjantów, oraz zniszczenie mienia (jeden radiowóz). Policja straszyła najmłodszych sankcjami,oraz dłuższą odsiadką, przez co ze strachu i z chęci wyjścia wcześnie do domu wielu poddało się dobrowolnie karze. Stąd sukces policji. Ponad 400 osób przyznanych się do winy, jako dowód na zasadność zatrzymań! Z kolei wszyscy bez wyjątku otrzymają zakazy stadionowe na wiele lat. Dla kibica jest to niczym dożywocie. Po zapoznaniu się z całym arsenałem dowodów i faktów, zastanawia mnie celowość zachowania policji. Dlaczego nie pozwolono grupie kibiców zakupić biletów i umożliwienia im wejścia na stadion? W końcu obiekt Polonii ma pojemność około 7 tysięcy miejsc, a na samym meczu zajętych było ledwie półtora tysiąca. W czym więc problem we wpuszczeniu tysięcznej grupy Legionistów na wydzielony sektor? Klub zarobiłby więcej na biletach. Derby Warszawy nabrały by większego znaczenia i prestiżu. W końcu też w mediach nie pojawiłyby się informacje o skandalu w Warszawie i demolce miasta (jakiej demolce?). Kibice Legii i Polonii w dużej mierze reprezentują Warszawę na licznych krajowych i zagranicznych wyjazdach. To miastu powinno zależeć aby nie dochodziło do takich scen, gdyż cierpi na tym również wizerunek stolicy. Czemu więc postanowiono zrobić pokazową akcję stróżów prawa? Komu na tym tak naprawdę zależało? Może chodziło o to aby pokazać Uefie, że polski rząd jest gotowy na EURO 2012 i doskonale daje sobie radę z każdą ilością stadionowych chuliganów? Być może działacze i właściciele Legii postanowili w porozumieniu z policją pozbyć się niewygodnych dla nich kibiców i postawić kropkę nad i w procesie wymiany publiczności na Łazienkowskiej? Redakcja Warszawiaka proponuje zainteresowanym stronom, aby w ogóle pozamykali wszystkie stadiony. Zburzyli trybuny i wsadzili do paki wszystkich kibiców. Wtedy nie będzie awantur i demolek miast oraz stadionów. Niczego nie będzie. Autor: Artur Trzciński

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.