Domyślne zdjęcie Legia.Net

Surma: Nic nam nie wychodzi

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

13.04.2007 03:07

(akt. 23.12.2018 13:46)

Gra Legii Warszawa jest jednym z rozczarowań obecnego sezonu. Mistrzowie Polski grają poniżej oczekiwań i praktycznie nie mają już szans na obronę tytułu. - Mieliśmy szybko odrobić tę niewielką stratę do Bełchatowa. Presja była naprawdę wielka i okazało się, że jej nie wytrzymaliśmy - tłumaczy kapitan zespołu "wojskowych", <b>Łukasz Surma</b>.
Jest pan już w Warszawie niemal pięć lat. Czy kiedykolwiek było z Legią tak źle jak teraz? - Szczerze mówiąc, nie pamiętam. Zdarzało się, że przegrywaliśmy jeden, dwa mecze w sezonie. Teraz od początku rundy rewanżowej zanotowaliśmy już trzy porażki. Od wielu sezonów zawsze walczyliśmy o mistrzostwo, a kiedy nie zdobywaliśmy tytułu, to dlatego, że jeszcze lepsza od nas Wisła przegrywała tylko jeden mecz w całym sezonie. Bywały lata, gdy Biała Gwiazda i my tak dominowaliśmy w lidze, że jedyne straty punktowe oba zespoły ponosiły w bezpośrednich starciach. Myślał pan o przyczynach tego fatalnego spadku formy? Przecież skład jest niemal ten sam co w zeszłym sezonie. Nie licząc wzmocnień. - Były też ubytki. Odszedł Moussa Ouattara, co spowodowało kłopoty w defensywie na początku sezonu. Ale prawda jest taka, że wiele się nie zmieniło. Dużo gadamy o tym kryzysie w szatni, wracamy z meczu i analizujemy, jedziemy na kolejne spotkanie i wzajemnie się mobilizujemy. Tematem dominującym jest wciąż piłka i nasza słaba forma. Aż czasem mam tego wszystkiego dosyć. Chyba powinniśmy więcej pogadać o żonach i dzieciach, a nie ciągle o tym samym. Bo do żadnych poważnych wniosków nie dochodzimy. Przecież mamy dobry skład, wiemy, na czym polega futbol, a nic nam nie wychodzi. To może zostały popełnione jakieś błędy w przygotowaniach? Chociaż nie narzekacie chyba na formę fizyczną? - Futbol ma tyle aspektów, że naprawdę trudno jest optymalnie przygotować zawodników. To nie jest bieg na sto metrów, gdzie wiadomo, że liczy się tylko szybkość. W piłce oprócz elementów fizycznych dochodzą jeszcze technika czy taktyka. A gołym okiem widać, że czegoś nam jednak brakuje. Pytanie czego? A jeszcze przed startem rundy właśnie w was widziano głównego kandydata do mistrzostwa. - To prawda, mieliśmy szybko odrobić tę niewielką stratę do Bełchatowa. Presja była naprawdę wielka i okazało się, że jej nie wytrzymaliśmy. Już oficjalnie wiadomo, że wraz z końcem sezonu odejdzie trener Dariusz Wdowczyk. W prasie pojawiają się coraz to nowe nazwiska zawodników, którzy mają latem wzmocnić Legię. To chyba nie jest przyjemne czytać co dzień w gazetach o swoich następcach? - Prawda jest taka, że do szatni przynosimy teraz częściej "Playboya" niż gazety sportowe. Gdy miałem 20 lat, to pierwsza rzecz, jaką robiłem w poniedziałek rano, to zakup gazety sportowej. A jak dobrze zagrałem, to kupowałem wszystkie, w których była jakakolwiek wzmianka o meczu. Tata wycinał artykuły, wkładał je do segregatora. Dziś reaguję już znacznie spokojniej i nie przejmuje się tym, co pisze prasa... No, może nie do końca. Denerwuje mnie, gdy zarzuca się nam brak ambicji i gdy dziennikarze piszą, że nam się nie chce. To jest akurat bzdura. A co do ewentualnych następców, o których tyle się mówi i pisze, to zalecam spokój. To są czyste spekulacje, nie poparte żadnymi dowodami. To samo powtarzam młodym, którzy niepotrzebnie się przejmują. Nie boi się pan, że teraz będzie jeszcze gorzej? Powiecie sobie, że sezon i tak jest już przegrany i nie warto się wysilać. - Nie ma takiej możliwości. Doświadczenie uczy, że cuda czasami się zdarzają. Poza tym wszyscy gramy o przyszłość w tym klubie, no i oczywiście dla kibiców. Zna pan trenera Wojciecha Stawowego, który ma podobno przyjść do Legii? - O tyle o ile. To przecież krakus tak jak ja. W Wiśle się jednak rozmijaliśmy i nigdy nie trenował tej grupy młodzieżowej, w której akurat ja byłem. Teraz pan sam zajął się juniorami. Co pana skłoniło, by założyć szkółkę piłkarską? - Mówiąc górnolotnie, chciałem coś po sobie zostawić, coś od siebie dać. Teraz mam jednak tyle spraw na głowie, że bardzo rzadko wpadam do szkółki. Ale dzieciaki i tak zawsze się cieszą. Odkrył pan już jakieś talenty? - Mamy świetnego bramkarza, to taki mały Fabiański. Zresztą Łukasz widział chłopaka w akcji i wróży mu wielką karierę. Problem w tym, że już chcą nam go podkupić.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.