Domyślne zdjęcie Legia.Net

Tomasz Jarzębowski: Przyjadą tu wygrać

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

23.04.2009 08:47

(akt. 17.12.2018 21:24)

- W czołówce tabeli jest tak ciasno, że niedzielny mecz z Lechem o niczym jeszcze nie przesądzi. Jedna kolejka może sprawić, że nagle znajdziemy się na trzeciej pozycji, bo przecież mamy zaledwie jeden punkt przewagi nad Lechem i dwa nad Wisłą. Jeśli zaprezentujemy się tak, jak w pierwszej części meczu z Cracovią, to o wynik z Lechem jestem spokojny. Czuję jeszcze drobny ból, ale chcę zagrać. Już tyle meczów przez te swoje kontuzje straciłem, że teraz nogę by mi musiało urwać żebym nie wyszedł na boisko - mówi defensywny pomocnik Legii <b>Tomasz Jarzębowski</b>
Czy w niedzielę zmierzycie się w meczu z Lechem Poznań o mistrzostwo Polski? - Zdecydowanie nie. Taki ścisk jest w czołówce tabeli, że żaden wynik o niczym jeszcze nie przesądzi. Zresztą, liga w tym sezonie pokazuje, że niezależnie od tego które miejsce się zajmuje, zawsze można stracić punkty. Chociaż wygrana w niedzielnym spotkaniu przybliży nas do celu, jakim jest mistrzostwo Polski i wypracujemy nad Lechem sporą przewagę. Piłkarze Lecha zgodnie mówią - z każdym możemy przegrać, tylko nie z Legią. - U nas takiego ciśnienia na te spotkania nie ma. Owszem, mecze z Lechem, Polonią, Wisłą, są bardzo prestiżowe, jakaś dodatkowa adrenalina na pewno jest, ale przecież do zdobycia są tylko trzy punkty. Dlatego staramy się podchodzie do tego starcia w taki sposób, jak do każdego innego. Wiadomo, że wszystkie zespoły na Legię mobilizują się wyjątkowo, potrafią dać z siebie więcej, niż potrafią. Coś o tym wiem po trzech latach gry w Bełchatowie. Do tego meczu przystępujecie jako lider ekstraklasy. To pomaga? Przeszkadza? Nie ma znaczenia? - Ja nie patrzę na to na którym miejscu jesteśmy. Jakaś satysfakcja z tego liderowania oczywiście jest, ale przecież jedna kolejka może sprawić, że nagle znajdziemy się na trzeciej pozycji, bo przecież mamy zaledwie jeden punkt przewagi nad Lechem i dwa nad Wisłą. Jednak gdyby to Lech prowadził w tabeli, mógłby w Warszawie zagrać ostrożniej, remis by go urządzał. A tak musi atakować. - Zawsze trzeba atakować, starać się wygrać każde spotkanie i jestem przekonany, że niezależnie od liczby punktów czy miejsca w tabeli lechici przyjechaliby do nas po wygraną. Tak samo jak my, kiedy przyjdzie nam zmierzyć się z Wisłą w Krakowie. Takie spotkania, jak to z Lechem, to duże obciążenie psychiczne. Trener Jan Urban powtarza, że nie ma w drużynie zbyt wielu doświadczonych piłkarzy. Dacie radę? - Nie tacy zawodnicy jak my nie wytrzymywali presji, ranga może sparaliżować. Ale mnie to nie dotyczy. Grałem już w tylu spotkaniach o sporym ciężarze gatunkowym, wygrywałem je, remisowałem, przegrywałem. Ale psychika to indywidualna sprawa każdego zawodnika i musi w odpowiedni sposób się przygotować. Mobilizować, motywować, ale oby nie za bardzo, bo to może przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Co jest największą siłą Lecha? - Potrafią bardzo szybko po przejęciu piłki przejść z obrony do ataku. Ale nie zawsze potrafią to wykorzystać, jak choćby w spotkaniu z ŁKS-em. Na pewno to drużyna, która nie pęka. Pokazała to w rozgrywkach o Puchar UEFA. Doświadczenia tam zdobyte teraz procentują. W jaki sposób chcecie ograć lechitów? - Najprostszy, strzelić im o jedną bramkę więcej. Gramy u siebie, gdzie idzie nam bardzo dobrze. Nie musimy sięgać zbyt daleko, wystarczy do ostatniego spotkania z Cracovią. Jeśli zaprezentujemy się tak, jak w pierwszej części tego meczu, to o wynik z Lechem jestem spokojny. Po meczu w Gliwicach ma pan problem z kolanem. Gdyby teraz przyszło wam się zmierzyć z innym przeciwnikiem, odpuściłby pan? - Nie. Ja już tyle meczów przez te swoje kontuzje straciłem, że teraz nogę by mi musiało urwać żebym nie wyszedł na boisko. Rozmawiał: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.