News: Trzeci mecz Legii z Lechem w rundzie finałowej

Trzeci mecz Legii z Lechem w rundzie finałowej

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

14.04.2016 09:10

(akt. 07.12.2018 16:16)

Odkąd w polskiej Ekstraklasie tabela po trzydziestu kolejkach jest dzielona na grupę mistrzowską i spadkową, Legia Warszawa w rundzie finałowej mierzyła się z Lechem Poznań dwukrotnie. Za każdym razem „Wojskowi” podejmowali lechitów na swoim stadionie. W sezonie 2013/2014 warszawiacy wygrali z „Kolejorzem” 2:0 i zostali mistrzem Polski, a rok później legioniści przegrali z poznaniakami 1:2 i to piłkarze z Wielkopolski sięgnęli po tytuł mistrzowski. W obecnych rozgrywkach obydwa kluby znów stoczą bój przy Łazienkowskiej 3. Spotkanie odbędzie się już w piątek.

Po trzydziestu kolejkach w sezonie 2013/2014 Legia Warszawa zajmowała pierwsze miejsce w tabeli. Posiadała 63 punkty i miała dziesięć „oczek” przewagi nad Lechem Poznań. W sezonie zasadniczym „Wojskowi” raz zremisowali 1:1 z lechitami, a następnie wygrali z nimi u siebie 1:0. Ponownie oba kluby miały się zmierzyć ze sobą na sam koniec rozgrywek. „Kolejorz” do tego starcia nie był w stanie nadrobić pięciopunktowej straty do warszawiaków. Poznaniacy nie zdołali zwyciężyć w Gdańsku z Lechią i u siebie z Pogonią Szczecin. W tym czasie legioniści przegrali jedynie z Ruchem Chorzów. Stołeczna drużyna podchodziła więc do danej rywalizacji będąc już mistrzem Polski. – Legia przed spotkaniem z Lechem w rundzie finałowej zdobyła już tytuł mistrzowski, ale w takich meczach wszystko może się wydarzyć. Są to tak zwane derby Polski. „Kolejorz” zawsze przyjeżdża na Łazienkowską zmotywowany, nie ważne na jakiej pozycji w tabeli się znajduje. W ówczesnym sezonie również grał o pełną pulę i próbował popsuć święto warszawiakom – mówił Marcin Mięciel.


Kiedy zbliżała się 37. kolejka trener Mariusz Rumak zadeklarował, iż jego zawodnicy nie zrobią szpaleru przed wyjściem piłkarzy Legii. - Zamierzam pogratulować Legii Warszawa mistrzostwa, ale zgodnie z polskim zwyczajem. Jakim? To już jest wewnętrzna sprawa – mówił przed spotkaniem szkoleniowiec. Wypowiedź opiekuna poznaniaków szczególnie rozdrażniła warszawskich fanów, którzy nawoływali przed starciem graczy „Kolejorza”, by ci pogratulowali legionistom mistrzostwa. W pierwszej połowie obydwa zespoły nie stworzyły sobie wielu sytuacji do strzelenia gola. Najlepszą akcję w tej części meczu zmarnował Szymon Pawłowski, który nie wykorzystał dokładnego podania Karola Linnetego. W drugiej odsłonie gospodarze szybko objęli prowadzenie. Sędzia podyktował rzut karny dla podopiecznych Henninga Berga, a pewnym egzekutorem okazał się Ivica Vdorljak. Gości dobił Bartosz Bereszyński. Dla kibiców Lecha, był to poważny cios, ponieważ „Bereś” sezon wcześniej przeprowadził się z Poznania do Warszawy, a dodatkowo zdobył bramkę dla Legii w tej prestiżowej konfrontacji.


Rok później Legia po trzydziestu meczach nie miała już tak dużej przewagi nad Lechem. Tym razem warszawiacy zgromadzili 56 punktów i tylko o dwa „oczka” wyprzedzali swoich piątkowych przeciwników. W sezonie zasadniczym lepszy był „Kolejorz”, który najpierw zremisował na wyjeździe z warszawiakami 2:2, a następnie pokonał ich u siebie 2:1. Zanim jednak obydwie drużyny zmierzyły się ze sobą w rundzie finałowej, stoczyły ze sobą pojedynek w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym, gdzie zespół Berga pokonał poznaniaków 2:1. Następnie, po siedmiu dniach, oba kluby rywalizowały ze sobą znów Warszawie w ramach rozgrywek w grupie mistrzowskiej. Ewentualna wygrana w tym spotkaniu, stawiała daną stronę w dogodniejszym położeniu w walce o tytuł mistrzowski. „Wojskowi” mogli uciec od rywali na bezpieczną odległość, a podopieczni Macieja Skorży widzieli okazję, aby wskoczyć na pozycję lidera Ekstraklasy. - W finale Pucharu Polski Lech grał świetny mecz w pierwszej połowie. Legia natomiast zaprezentowała się bardzo słabo. Warszawiakom udało się jednak zwyciężyć w tamtym spotkaniu. Później podwinęła im się noga w lidze, ale nie ma co wracać do niepowodzeń. Ważne jest obecnie piątkowe spotkanie, w którym myślę, że górą będą legioniści – mówił „Miętowy”.


Trener Skorża chciał zrewanżować się legionistom za porażkę w finale Pucharu Polski. W porównaniu do spotkania na Stadionie Narodowym, wprowadził dwie zmiany w swoim zespole. Macieja Gostomskiego zmienił Jasmin Burić, a Zaura Sadajewa zastąpił Darko Jevtić. Kibice zebrani przy Łazienkowskiej 3 nie będą wspominali pierwszej połowy jako porywającej. Z boiska wiało nudą, obydwa zespoły miały duże problemy z dokładnością. Po zmianie stron, dwa mocne ciosy wyprowadzili goście. Najpierw do siatki po stałym fragmencie gry trafił wspomniany Jevtić, a następnie DusanaKuciaka pokonał Linetty, który wcześniej wyłuskał futbolówkę od Vdorljaka. Kapitan „Wojskowych” po części zrehabilitował się po pięciu minutach. Chorwat zdobył bramkę po rzucie rożnym wykonywanym przez Michała Kucharczyka. Do końca starcia to warszawiacy dominowali i stwarzali sobie groźniejsze sytuacje, lecz finalnie nie zdołali już doprowadzić do remisu. Lech awansował na pozycję lidera i nie oddał już jej do końca rozgrywek, mimo że już w 32. kolejce przegrał u siebie z Jagiellonią Białystok, a w ostatnim meczu sezonu bezbramkowo zremisował z Wisłą Kraków.


Teraz Legia trzeci rok z rzędu zapewniła sobie pierwsze miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym. Tym razem jednak, Lech nie zajął drugiej lokaty. „Kolejorz” znajduje się na szóstej pozycji i ma stratę ośmiu punktów do legionistów (już po podziale punktowym). Dotychczas stołeczny klub przegrał z obecnymi mistrzami Polski u siebie 0:1, ale pokonał ich w Poznaniu 2:0. Mimo wszystko lechici nie zamierzają składać broni i do Warszawy przyjadą po zwycięstwo. Ewentualna wygrana poznaniaków może sprawić, iż „Wojskowi” mogą przestać być liderem Ekstraklasy, a drużyna Jana Urbana włączy się do walki o czołówkę. Dlatego piątkowa konfrontacja jest bardzo istotna dla ekipy Stanisława Czerczesowa. - Jako kibic Legii nie mogę wskazać innego zwycięscy niż warszawska drużyna. Aczkolwiek „Wojskowi” mają obecnie lekką zadyszkę. Jednakże, mimo iż legioniści zgubili ostatnio formę, posiadają lepszych piłkarzy niż Lech. Dysponują też szerszą ławką rezerwowych od swojego piątkowego przeciwnika. Zespół Stanisława Czerczesowa walczy o mistrzostwo Polski i to też stawia ich w roli faworytów – kontynuuje były napastnik stołecznego klubu. - Uważam, że wszyscy kibice Lecha i Legii chcieliby, aby ich zespoły grały ze sobą jak najczęściej. W obydwu klubach występują zawodnicy najlepsi w Polsce, którzy reprezentują godny dla tych zespołów poziom. Dopóki obie drużyny będą ściągać wartościowych zawodników w swoje szeregi, dopóty będzie zainteresowanie tym starciem. Kiedyś dla „Wojskowych” największym rywalem był Widzew, teraz jest nim „Kolejorz” – zakończył Mięciel.

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.