Domyślne zdjęcie Legia.Net

Urban: Nie dziwię się reakcji zarządu

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

10.03.2010 09:37

(akt. 16.12.2018 10:43)

Legia ma zdobyć mistrzostwo Polski, nie ma miejsca na kolejne porażki, szczególnie w tak fatalnym stylu, jak w minioną niedzielę z Odrą Wodzisław. Takie przesłanie usłyszał wczoraj Jan Urban na spotkaniu z najważniejszymi osobami w warszawskiej Legii - prezydentem Grupy ITI Mariuszem Walterem, przewodniczącym rady nadzorczej KP Legia Pawłem Kosmalą oraz prezesem klubu Leszkiem Miklasem.

W praktyce oznacza to, że kolejna tak wstydliwa porażka jak z Odrą, może przelać czarę goryczy i zakończyć się dymisją trenera. - Po porażce z Odrą nasza sytuacja nie wygląda dobrze. Nie można sobie pozwalać na takie wpadki i to mając tak dużą szansę na objęcie przodownictwa w tabeli. Rzeczywistość jest taka, że nie wykorzystaliśmy tej okazji, a wymagania i oczekiwania wobec nas są inne. Nic dziwnego, że właściciele klubu zareagowali w taki, a nie inny sposób - tłumaczy Jan Urban.

Ale nie tylko jego mogą dopaść konsekwencje, ale także piłkarzy stołecznego zespołu. Pozycja Urbana w Legii chyba jeszcze nigdy nie była tak słaba, choć kilka kryzysów udało mu się przetrwać. Wydźwięk wczorajszego spotkania jest jednak bardzo jasny - kolejnej wpadki już nie przetrzyma.

Wcześniej właściciele klubu byli oczarowani trenerem, cenili go za to, że stawia na młodzież, że jest niezależny, nieuwikłany w żadne układy, ma swoje zdanie i się go trzyma. Teraz cierpliwość się skończyła. Tylko wyniki mogą obronić Urbana. - Zdaję sobie z tego sprawę. My nie mamy prawa nie wykorzystać takiej szansy, jak ta przed którą stanęliśmy w niedzielę. Ale bierzemy się w garść i walczymy dalej. Pokazaliśmy, że potrafimy ogrywać wszystkie czołowe drużyny w Polsce, teraz musimy przestać rozdawać prezenty tym teoretycznie słabszym zespołom - mówi szkoleniowiec.

- Z drugiej strony nie popadajmy też w skrajność, za dwa tygodnie Legia może być zupełnie inaczej postrzegana, przecież my nie straciliśmy szansy na mistrzostwo kraju. Żałuję, że niektórzy próbują mnie skłócić z kibicami sugerując, że ja na nich zwalam winę za porażkę z Odrą. Tak nie jest, szczerze wypowiedziałem się tylko o atmosferze panującej na tym meczu, to wszystko - dodaje.

Ale kłopoty Legii, to nie tylko osoba trenera, piłkarze czy wyniki. Zbliża się najważniejszy strategicznie okres w historii klubu, mogący rzutować na dalsze jego funkcjonowanie. W ciągu czterech miesięcy trzeba wymyślić, jak sprzedać 27 tys. biletów na nowy stadion, co dziś wydaje się kompletną abstrakcją. Konflikt z kibicami jest już tak zaawansowany, że trudno wyobrazić sobie możliwość jego rozwiązania. Szczególnie, że żadna ze stron nawet w małej części nie chce ustąpić. W tej chwili tego sporu nie da się choćby załagodzić. Taki stan rzeczy trwa już ponad 2,5 roku i nic nie wskazuje na to, aby uległ zmianie. Czyli droga donikąd, bo bez kibiców nowy stadion nie będzie miał racji bytu, a klub dodatkowych środków finansowych. Nowi fani nie przyjdą, jeśli drużyna nie będzie wygrywała i odnosiła sukcesów. Koło się zamyka.

Nawet jeśli uda się zdobyć mistrzostwo Polski, to mało kto na Łazienkowskiej wyobraża sobie dalszą współpracę trenera Urbana z dyrektorem sportowym Mirosławem Trzeciakiem. Choć oficjalnie wszystko jest w porządku, to w rzeczywistości jest inaczej. Na piwo razem nie chodzą, jak to całkiem niedawno skwitował szkoleniowiec, ale może powinni zacząć. Spotkać się, jasno podzielić kompetencje, uzgodnić kto za co odpowiada i współpracować za sobą zamiast współzawodniczyć. A jeśli nie chcą tego zrobić, to ci, którzy co miesiąc przelewają im pensję, powinni ich do tego zmusić.

Autor: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (84)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.