Vuković: Nie ma powodu do robienia sensacji
08.02.2008 07:30
- W czerwcu nastąpiły poważne zmiany w drużynie. Te pół roku było dla nowego zespołu udane. Nowi zawodnicy dosyć szybko się zaaklimatyzowali. Uważam, że w następnym półroczu albo roku drużyna będzie naprawdę zgrana. Z Wisłą jeszcze możemy powalczyć o mistrzostwo, ale strata dziesięciu punktów jest naprawdę ogromna - mówi kapitan Legii Warszawa, <b>Aleksandar Vuković</b>.
Czego brakuje drużynie w tej chwili?
- W pewnym momencie pojawił się problem ze strzelaniem bramek. W pięciu meczach nie strzeliliśmy ani jednej i traciliśmy punkty. W czterech przypadkach, gdy traciliśmy bramkę, nie umieliśmy nic z tym zrobić. Chociaż mieliśmy okazje, często nawet więcej od tych, którzy z nami wygrywali. Czyli główny mankament to brak skuteczności.
Drużyna będzie zgrana, ale czy nie z innym kapitanem? Ciągle słychać, że może pan odejść z Legii.
- Nie ma powodu do robienia sensacji. W moim przypadku sprawa jest jasna. Mam do wypełnienia w Legii jeszcze półtora roku kontraktu. Moje położenie nie różni się od sytuacji innych piłkarzy. Bywają przypadki, że pojawia się jakaś oferta i wtedy decyzja należy do klubu. Możliwe jest odejście przed wygaśnięciem umowy, ale tylko kiedy chcą tego obie strony - zarówno ja, jak i mój klub. W każdym razie wszystko wskazuje na to, że przez najbliższe pół roku zostaję w Legii. A co będzie za pół roku, zobaczymy.
W mediach pojawiły się sumy rzekomo informujące o pańskich zarobkach. O tym, że roczna kwota wynosi 150 tys. euro, i tyle właśnie to stanowczo za mało.
- Moja umowa z klubem to sprawa wyłącznie między nami. Doniesienia, które się pojawiły, były nieprawdziwe. To mogę potwierdzić. Pojawiające się tam kwoty są dla mnie obraźliwe. Wyssane z palca.
A jak wygląda sprawa z ofertami z zagranicznych, konkretnie: rosyjskich (i jednego ukraińskiego), klubów? Rozważał je pan w ogóle, mając w pamięci nieudaną przygodę w Grecji?
- Kilka klubów rzeczywiście było zainteresowanych, ale tu lepiej orientuje się mój menedżer. Żaden klub nie podjął rozmów z Legią, co dla mnie jest ważne. Dopiero jak pojawi się oferta skierowana do klubu, wtedy mogę się zastanawiać. Wpływ na to mogło mieć stanowisko Legii, która zdecydowanie mówiła, że nie ma dyskusji - zostaję.
A obywatelstwo? Będzie pan Polakiem?
- Złożyłem wniosek o przyznanie mi polskiego obywatelstwa. Wiadomo, że procedura trochę trwa. Nie wiem, na jakim to jest na razie etapie. Jest duża szansa, że będę Polakiem, jednak zależy to od decyzji, jaka zapadnie w urzędzie.
Plotki o tym, że zagra pan w reprezentacji Polski, to bzdura?
- Podkreślam, że gra w polskiej kadrze nie była motywem skłaniającym mnie do wystąpienia z wnioskiem o obywatelstwo.
A gdyby taka propozycja się pojawiła?
- Za dużo tych pytań w stylu: "co będzie, jeżeli będzie". Dostanę obywatelstwo - wtedy mnie pytajcie.
Kiedy sprawa może się wyjaśnić?
- Może przed mistrzostwami Europy. A może po mistrzostwach. Żartuję. To trwa dosyć długo.
Wystąpienie o polskie obywatelstwo nie oznacza, że za pół roku nigdzie pan nie odejdzie?
- Z Polską wiążę plany na przyszłość. Ale jeżeli je otrzymam, to wcale nie oznacza, że zostanę. To po prostu pokazuje, że koniec przygody z piłką wyobrażam sobie w Legii. Ale mogę też być potraktowany jako kolejny polski piłkarz, który wyjeżdża za granicę.
Skoro motywem nie jest gra w reprezentacji, to po co panu nasze obywatelstwo?
- Ułatwi mi załatwianie spraw administracyjnych. Zarówno w Polsce, jak i w Europie. Serbia jest na drodze do Unii Europejskiej i za kilka lat zapewne do niej trafi. Wtedy nie będzie problemu, ale na razie... Z drugiej strony, nie uważam tego wszystkiego za nic złego. Długo już jestem w Polsce. I jeżeli mogę jednocześnie zatrzymać swoje obywatelstwo, w niczym to nie przeszkadza.
Na boisku przeklina pan w jakim języku?
- Różnie bywa. W obu językach.
Z pierwszym zespołem Legii w Hiszpanii jest 17-letni Ariel Borysiuk wpatrzony w pana jak w obrazek.
- To bardzo miła sytuacja. Niedawno Ariel przyniósł mi zdjęcie sprzed kilku lat z obozu Legii w Białej Podlaskiej. Był wtedy dzieciakiem i robił sobie z nami pamiątkowe fotografie. Mam z nim takie. Ale już wcześniej bardzo polubiłem chłopaka. Na tym etapie potrzebuje wsparcia. Widzę w nim wielkie możliwości. To rzadko spotykany talent. W Polsce nie miałem okazji spotkać tego typu piłkarza. Bardziej przypomina mi piłkarza wychowanego w Serbii.
Legia wystawiła na listę transferową Marcina Smolińskiego i Marcina Burkhardta będącego w poprzednich sezonach pańskim głównym konkurentem do prowadzenia gry.
- Jest mi bardzo przykro, że spotkali się z opinią, że już się nie nadają. Obaj to wartościowi zawodnicy, których stać na grę w Legii. Wielokrotnie to udowadniali. Z drugiej strony, gdyby zawodnicy tej klasy mieli być na drugim czy nawet trzecim planie, to i dla nich odejście może być najlepszym rozwiązaniem. Życzę im jak najlepiej.
Żeni się pan przed przyznaniem obywatelstwa czy po otrzymaniu go?
- Jak tylko je dostanę, od razu się żenię. To żart. Od dawna żyjemy jak małżeństwo, tak się zachowujemy, więc papierek to będzie tylko kwestia administracyjna. Nie mamy konkretnego terminu. Narzeczona jest bardzo bliska ukończenia studiów. Stanie się to jeszcze w tym roku. I niedługo potem ślub.
Borysiuk o Vukoviciu: - Cztery czy pięć lat temu, gdy Legię prowadził Dariusz Kubicki, drużyna przyjechała na obóz do Białej Podlaskiej. Chodziłem codziennie na treningi. Na ostatni poszedłem z bratem, który robił mi zdjęcia ze wszystkimi zawodnikami. Gdy znalazłem się w Legii, przyniosłem "Vuko" nasze wspólne zdjęcie. Bardzo się ucieszył i powiesił je sobie w szafce. Wziął mnie pod swoje skrzydła, nasze relacje są bardzo dobre. Często ze mną rozmawia, pyta mnie, jak się czuję, jak mi się trenuje. Chwalił mnie? Bardzo się cieszę.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.